W trakcie najostrzejszych faz pandemii wiele osób zabrało się za remonty. Dla pozostałych mamy dziś propozycję przeżycia podobnych wrażeń bez potrzeby wychodzenia z domu. Sprawdźcie naszą listę 10 powodów, dlaczego warto zagrać w House Flippera.
House Flipper to produkcja studia Frozen District, która ujrzała światło dzienne w 2018 roku i nadal jest bardzo na czasie. Dlaczego? Bo flippowanie jest modne. Tak po prostu. Czy chodzi o domy, mieszkania, czy wypasione samochody – ludzie uwielbiają oglądać programy, w których ktoś kupuje ruderę i dzięki ciężkiej pracy zamienia ją w lokum marzeń i mokry sen architekta. Jest coś niezwykle satysfakcjonującego w oglądaniu ujęć przed i po flippowaniu. Nic więc dziwnego, że powstają gry, które dają nam tego zakosztować. Tym razem na mój tapet trafił House Flipper. Z góry uprzedzam, że nie stwierdzę jednoznacznie, czy gra jest warta świeczki – ocenicie to sami. Ja tylko przedstawię argumenty, które mogłyby Was skusić, żeby dać temu tytułowi szansę. Jedźmy więc z konkretami: dlaczego warto zagrać w House Flippera?
1. Trójkąt, koło, iks, kwadrat
Już od dłuższego czasu kocham granie padem na kompie stacjonarnym. Jeśli ktoś nie próbował, to szczerze polecam zaryzykować, bo przy niektórych grach jest to po prostu o niebo łatwiejsze i przyjemniejsze! Jednak nie róbcie mojego błędu i przy inwestowaniu w pada nie kupujcie tego PS-owskiego – większość gier posługuje się mową iksboksową i dopóki nie zapamiętamy co, jak i z czym, to musimy bawić się w tłumacza. Ale nie tutaj! House Flipper już na dzień dobry, już po pierwszym wejściu w ustawienia pokazał wyraźnie, że nie jest grą stronniczą i wszystkie platformy kocha tak samo. Bez problemu można wybrać, czy podpowiedzi mają mówić językiem ABYX-u, czy trójkąta, koła, iksa i kwadratu.

2. Człowiek zmiennym jest
A może tak jak ja nowe tytuły zaczynacie rozgrywać padem? Testujecie, jak działa cała machina, czy Wasz pseudojoystick dogada się z nowym zakupem? A potem stwierdzacie, że to jednak nie to, że przy tej produkcji to jednak nie był najlepszy pomysł i frustrujecie się trochę, bo musicie przerwać grę, wejść w ustawienia i wszystko przestawiać? Tutaj nie musicie. W gruncie rzeczy możecie na zmianę używać pada i myszy z klawiaturą – gra dostosowuje się momentalnie i działa to bardzo płynnie.

3. Flipper, flipperka, cyberflipper?
Czy istotne jest dla Was, żeby gra reprezentowała – choćby w małym stopniu – to, kim jesteście? W ustawieniach możecie wybrać ręce, którymi będziecie się posługiwać i będziecie zadowoleni – dopóki jesteście mężczyzną, kobietą, Świętym Mikołajem, cyborgiem lub zombiakiem. Rasy not included.

4. Orgazm… uszny?
Powiedziałabym, że gra ma dwa rodzaje dźwięków – te remontowe i te budowlane. Rozróżnienie może się Wam wydawać dziwne, ale już tłumaczę. W tym przypadku dźwięki budowlane kojarzą mi się z trybem budowy w The Sims. Jest sobie melodyjka (nie zwróciłam uwagi czy jedna, czy jest ich więcej), która plumka sobie w tle. Podczas gdy melodię ze świata Simsów rozpoznamy po pierwszej nutce, tak tutaj muzyczka leci sobie zupełnie niezależnie i łatwo jej w ogóle nie zauważyć. Są jednak również dźwięki „remontowe” – dźwięki sprzętów i czynności, które, jak sądzę, musieli nagrywać podczas rzeczywistego remontu (albo zapłacić komuś, kto taką bazę dźwięków już miał, duh). Faktem jednak pozostaje, że są bardzo realistyczne.

5. Just another brick in the wall
Każdego czasem coś wnerwi. No chyba że jest buddyjskim mnichem – wtedy pewnie lepiej nad tym panuje. Ale cała reszta ma w sobie czasem gniew. I ten gniew dobrze jest wyładować w nieszkodliwy sposób – niektórzy lubią postrzelać do wirtualnych przeciwników, a inni lubią niszczyć niczym Ralf Demolka. W House Flipperze nie tylko budujemy i remontujemy – możemy też rozwalić ścianę w drobny mak. Ale nie jest to kwestia jednego uderzenia i ściana nagle znika, o nie! Trzymamy w dłoniach młot i walimy, walimy, walimy… Podobno zresztą w rytm Sonne Ramsteina. Ściana pęka na kawałki, które z czasem odpadają – okiem laika – zgodnie z zasadami fizyki! A dźwięk pękających cegieł jest nieziemski.

6. Online shopping!
Jako flipperzy nie tylko remontujemy mieszkania, ale też kupujemy i instalujemy sprzęt. I powiem Wam, że podczas zakupów online poczułam się, jakbym naprawdę była na stronie Castoramy albo innego Brico. Wybór sprzętów raz jest większy, raz mniejszy – kaloryfery są np. tylko dwa, ale już z łóżkami można ciut poszaleć. Jeśli ktoś lubi więc zakupy online, kiedy wydaje tylko wirtualne pieniądze, które w dodatku odzyska na koniec remontu – to z pewnością będzie plus.

7. Karaluchy
W codziennym życiu pewnie nie przepadacie za tymi stworkami zdolnymi przetrwać apokalipsę – ale w grze? Usuwanie ich ze starych, brudnych domów jest całkiem relaksujące. A dodatkowo kojarzą się dosyć sentymentalnie, bo wyglądają niczym w The Sims! Tylko wiecie, są większe, bo widzicie je z mniejszej odległości. A może przeczytanie powyższych zdań przyprawiło Was o ciarki? Nie ma problemu, bo twórcy przewidzieli, że nie każdemu muszą się podobać dreptające maluchy. W głównym menu można wymienić karaluchy na rozsypane szkło! Czyż to nie miłe? No chyba że ktoś ma uraz, bo zdarzyło mu się kiedyś rozbić butelkę przedniej jakości whisky… Nie? To tylko moje wspomnienie? No cóż… A à propos biegających stworzonek dodam, że gra dorobi się niedługo dodatku ze zwierzakami, takimi jak psy i koty – co brzmi jak kolejny powód, dlaczego warto zagrać w House Flippera.

8. Chodzi Wam po głowie remont?
Wasze mieszkanie nie wygląda już najświeżej i przydałby mu się remont, ale nieszczególnie chcecie zatrudniać ekipę, która zrobi go za Was? Zagrajcie w House Flippera! Produkcja jest semirealistyczna, więc możecie się przekonać, na ile poradzicie sobie z remontem. Nie jest idealnie – mimo wszystko nie jest to symulator – nie trzeba np. gruntować ścian ani czekać aż farba wyschnie. Ale nie jest też jak w The Sims, że wystarczy przytrzymać Shift, żeby pomalować cały pokój. Oj nie, każdy kawałek ściany trzeba pokryć osobiście. A farba na wałku nie jest nieskończona – trzeba go co jakiś czas zanurzyć w puszce, a czasem nawet kupić drugą, jeśli zainwestowaliście w zbyt małą liczbę litrów. Po zaliczeniu kilku zadań w grze z pewnością będzie Wam łatwiej stwierdzić, czy poradzicie sobie z rzeczywistym remontem sami, czy jednak łatwiej będzie odłożyć trochę więcej kasy i zatrudnić profesjonalną ekipę.

9. Językowe rozpusty
Grę możecie uruchomić po angielsku, niemiecku, włosku, polsku, koreańsku… Do wyboru macie 23 języki. W najbliższe wakacje wybieracie się do pracy fizycznej we Francji? Czemu by nie poćwiczyć słownictwa w grze komputerowej? Sprzątanie, budownictwo, remonty, nazwy sprzętów i narzędzi… Ta produkcja może być pod tym względem całkiem przydatna. Także maile od klientów są bardzo realistyczne – pisane są prostym, codziennym językiem, charakterystycznym dla ludzi, których możemy spotkać na ulicy. Różnią się trochę zależnie od wersji językowej, nie jestem jednak w stanie stwierdzić, czy to po prostu kwestia wygody tłumaczenia, czy również kwestia różnic kulturowych.
A jeśli nauka przez zabawę nie będzie dla Was, to język możecie zmienić w każdej chwili.

10. Ommm…
Medytacja może przybierać różne formy. Niektórych relaksuje joga, innych – budowanie domów w The Sims. Jeśli należycie do tej drugiej grupy, chcecie ze spokojem zamiatać, bez wysiłku wyrzucać śmieci, wybierać i ustawiać meble… To House Flipper dokładnie na tym polega. No kto by się spodziewał? W tej grze możecie działać bez pośpiechu. Na zleceniach macie do wykonania konkretne obowiązki (np. pomaluj ściany na gołębi błękit, kup nowe łóżko), więc jeśli chcecie, możecie iść po linii najmniejszego oporu. Ale możecie też kombinować! Zlecenie mówi, żeby pomalować pomieszczenie na dwa kolory, ale nie zaznacza jak – czemu by tak nie zrobić pokoju w paski? Można kupić najtańsze biurko, pierwsze z brzegu, ale można też wybrać kolor obudowy, kolor blatu, kolor szuflady… A wybór jest całkiem przyzwoity. Bez większego problemu można oddać się swoim dekoratorskim zapędom.
Teraz już wiecie, dlaczego warto zagrać w House Flippera!
Mam nadzieję, że ta krótka lista przyda się w Waszym gamerskim życiu. Już wiecie, dlaczego warto zagrać w House Flippera, teraz pozostaje stwierdzić, czy te powody do Was przemawiają. Jeśli żaden z argumentów Was nie zaciekawił, to zostawcie przestrzeń na dysku na inne tytuły. A jeżeli jeden lub więcej punktów sprawił, że zakrzyknęliście „Hell yeah!”, to pędźcie na GOG-a, póki gra jest w promocji!
Redaktorka: Vena