Czy jeden dron może pokonać całą flotę? Nie. Ale trzydzieści dwa tysiące dronów… To już całkiem inna historia.
Drone Swarm to jednoosobowa gra strategiczna, której tytuł jak najbardziej oddaje zawartość. Dostajemy bowiem do dyspozycji cały rój dronów, które chronią nasz statek kosmiczny przed… innymi statkami kosmicznymi chcącymi naszej śmierci.
Coś się kończy, coś zaczyna…
Akcja dzieje się w roku 2118, kiedy to Ziemię najeżdżają Obcy. W konsekwencji nasza planeta znajduje się tuż na krawędzi unicestwienia, a ludzkość, mówiąc bardziej dosadnie: jej resztki, pokładają ostatnią nadzieję w kapitanie Carterze i jego bracie Aydenie. Dzięki mocy psionicznej udaje im się przejąć panowanie nad jednym z siejących spustoszenie na powierzchni Ziemi dronowych rojów i zebrać załogę, która razem z nimi wyrusza statkiem kosmicznym Argo w podróż, mającą na celu znalezienie nowego domu dla ocalałych z pogromu ludzi.

To zaledwie początek fabuły, która jest solidnym filarem całej produkcji. Niektórych pojawiających się wątków nie sposób przewidzieć, co jest zaletą. Sami bohaterowie również nie są nudni – rozwijają się wraz z postępem historii i da się poczuć do nich sympatię, lecz brakuje informacji o ich przeszłości, które pomogłyby lepiej zrozumieć ich motywacje.
Wspominając jeszcze o fabule, muszę dodać, że może być ona dla niektórych czasami nieco kontrowersyjna. Z racji, że jest to przygoda liniowa i nie mamy wpływu na działania głównego protagonisty, odczuwałam czasami niesmak spowodowany skutkami decyzji podjętych przez załogę Argo. Czy słusznie? Zależy od punktu widzenia. Za to później wszystko zgrabnie łączy się w jedną całość, w końcu teleportujemy się ostatni raz i pojawiają się napisy końcowe.

Każda gra ma dobry, lub trochę mniej…, gameplay.
Gra podzielona jest na poziomy. Skaczemy statkiem po gromadach kosmicznych w poszukiwaniu nowej planety i napotykamy w nowo poznanych światach zarówno jednostki wrogie, jak i te nastawione w miarę przyjaźnie. Gdy już przyjdzie nam walczyć, do dyspozycji mamy trzydzieści dwa tysiące dronów sterowanych przez brata głównego bohatera – Aydena. Wraz ze wzrostem poziomu umiejętności możemy ulepszać nasz pojazd. Z każdym wydanym punktem drony zyskują nową zdolność, dzięki czemu rozgrywka staje się coraz ciekawsza. Tak naprawdę w bitwach ogranicza nas własna wyobraźnia. I poziom integralności kadłuba. Jeśli nie jesteśmy ostrożni, potrafi spaść do minimalnych wartości w ciągu kilku sekund – podobnie jak liczba naszych dronów – dlatego trzeba myśleć. Koniec końców jest to tytuł strategiczny. Dla ułatwienia twórcy dodali nam możliwość szybkiej zmiany poziomu trudności tuż przed kolejną walką. Sama skorzystałam z niej tylko raz, kiedy już chciałam wyrzucić laptop przez okno po kolejnej próbie przejścia jednej z dodatkowych misji. Nie jest to trudna gra. Po prostu wymaga trochę cierpliwości, ponieważ wrogowie mają czasem porządnie rozbudowane floty, na które nie zawsze działają te same taktyki, co wcześniej. Naszymi głównymi zagrywkami są budowanie muru i atakowanie. Z początku uderzamy tylko paroma tysiącami dronów. Z czasem jesteśmy w stanie wysłać na nieprzyjacielską jednostkę nawet piętnaście tysięcy śmiercionośnych bezzałogowców. Interesującym urozmaiceniem jest wykorzystywanie do walki środowiska. Można zmienić kurs lecącej na nas asteroidy na taki, który koliduje ze strzelającymi do nas statkami, albo po prostu wepchnąć je do zabójczego obłoku gazów, którego za żadne skarby nie chcielibyśmy zbierać bez maski i rękawiczek.
Za to grafika jak z kosmosu…
O ile walka jest w widoku izometrycznym w pełnym 3D, to przerywniki filmowe są narysowane w 2D. Co ani trochę nie ujmuje grze uroku. Z jednej strony mamy genialnie odwzorowaną fizykę dronów, które podczas latania wokół statku zachowują się jak ławica ryb, co samo w sobie jest widowiskowe; rozbudowane i kolorowe modele pojazdów kosmicznych, które latają na tle pobliskich planet i gwiazd. Z drugiej natomiast mamy przyjemne dla oka kreskówkowe przedstawienie postaci, które nabierają jeszcze więcej charakteru dzięki podkładanym głosom. Do tego wszystkiego dołącza podkreślająca kosmiczny klimat ścieżka dźwiękowa w wykonaniu Only Sound.
Nikt nie jest idealny. A zwłaszcza gry.
Pomimo wszystkich wymienionych powyżej zalet nie mogę nie wspomnieć także o wadzie, przez którą (najprawdopodobniej) gra zbiera mieszane opinie. Mianowicie: jedną z irytujących rzeczy jest wkradająca się monotonia. Cała gra ma około sto poziomów. I wszystko byłoby super, gdyby się aż tak nie powtarzały. Jest sporo umiejętności urozmaicających rozgrywkę, ale połowa z nich zbyt wiele nie zmienia. Tak naprawdę głównym motorem napędzającym gracza jest chęć dalszego poznawania historii. Dla mnie dobry, strategiczny tytuł powinien zachęcać już samą rozgrywką i robić to do samego końca. Tutaj tego nie czułam. Większość walk była przyjemna, ale nie było to nic spektakularnego. Z chęcią zobaczyłabym także więcej przerywników i bardziej zagłębiła się w historię załogi Argo.

Podsumowując, jest to tytuł z dużym potencjałem i z chęcią zagrałabym w kolejną część, jeśli gameplay byłby mocniej rozbudowany. Nie zmienia to natomiast faktu, że gra nie jest zła. Jeżeli ktoś jest fanem klimatów science-fiction, lubi strategię i zaliczanie kolejnych poziomów, to jak najbardziej powinien po tę produkcję sięgnąć.
Drone Swarm to jednoosobowa gra przygodowa i strategiczna z elementami zręcznościowymi. Wydana 20 października 2020 przez studio StillAlive, odpowiedzialne między innymi za Sor of Nor. Dostępna na komputery osobiste. Posiada angielski dubbing z polskimi napisami.
Redaktorka: Izabella “Neko” Kremer