Wiedźmin: gry a książki – smutny przypadek Triss Merigold

Grafika pochodząca z wiedźmińskiej gry karcianej Gwint. Triss Merigold rzuca zaklęcie, wokół niej widać walczących żołnierzy.

Zanim powstały gry z serii Wiedźmin, były książki, a w nich czytaliśmy o czarodziejce Triss, która miała nieco większą głębię niż kałuża.

W obecnych czasach trudno chyba znaleźć gracza, który nigdy nie miał do czynienia z Wiedźminem. Przygody białowłosego pogromcy potworów oczarowały ludzi na całym świecie. Mimo ogromnej popularności, jaką zdobyły gry, nie można jednak zapominać o materiale źródłowym, który stanowią książki. CD Projekt RED podjęło się bardzo wymagającego zadania polegającego na przeniesieniu literackiego świata do wirtualnego. Z pewnością o wiele łatwiej byłoby im stworzyć historię dzielącą z prozą Sapkowskiego jedynie miejsce akcji. Trylogia polskiego studia jest jednak bezpośrednią kontynuacją sagi. Geralt z Rivii po raz kolejny powraca w roli protagonisty, a wraz z nim jego kompani. Natura gier RPG wymaga, by tytułowy wiedźmin stał się poniekąd pustą kartą, którą będziemy mogli ukształtować poprzez nasze wybory. Sprawa ma się inaczej z postaciami niezależnymi, nad którymi gracz nie ma kontroli. W tym przypadku twórcy mają o wiele większą swobodę w kreowaniu spójnego charakteru. 

Czarodziejka, którą kochał Geralt z Rivii, czyli Ye… Triss Merigold?

Fani na ogół chwalą sobie próby Redów. Jak wcześniej wspominałam, przeobrażenie jednego medium w drugie nie jest wcale łatwą sprawą. Staram się być otwarta na zmiany w adaptacjach i nie uważam się za purystkę materiału źródłowego. Jednak jako osoba, która książki czytała nie raz (i nie dwa), nie umiem przejść obojętnie obok niektórych różnic. Taki artykuł mógłby zapewne powstać o każdej postaci z serii, ale sposób, w jaki jedna z nich została potraktowana, zdecydowanie wyróżnia się w moich oczach. Mowa o obecnej w każdej odsłonie trylogii czarodziejce – Triss Merigold. Jest to też dobry moment, aby wspomnieć, że ten tekst będzie zawierał spoilery zarówno z gier, jak i sagi Sapkowskiego.

Grafika przedstawiająca model Triss Merigold z pierwszej części Wiedźmina z następującym opisem: Pięknych, kasztanowych włosów zazdrościły Triss wszystkie koleżanki, ale młoda czarodziejka od zawsze imponowała przede wszystkim wybitną znajomością sztuki magicznej. Była doradczynią króla Foltesta i bohaterką wojny z Nilfgaardem, po której zyskała zaszczytny przydomek Czternasta ze Wzgórza. Przede wszystkim jednak, Triss przyaźni się z Geraltem z Rivii. Ta miła, dobra i mądra czarodziejka nie raz stała przy wiedźminie w ciężkich chwilach, a związek między nimi stał się czymś więcej niż czystą przyjaźnią.
Źródło: CD Projekt RED

Pierwszą rzeczą, która może budzić wątpliwość, jest rola Triss w wirtualnej kontynuacji – książki wprowadzają ją jako postać epizodyczną, a gry z serii Wiedźmin uczyniły ją jedną z głównych bohaterek. Jest ona opcją romansową w każdej części (w Wiedźminie 2 nawet jedyną, tak naprawdę). Relacja, jaka łączyła ją z Geraltem w sadze, opierała się na jednej wspólnie spędzonej nocy. Co prawda uczucia czarodziejki były zdecydowanie bardziej intensywne, ale brak wzajemności ze strony Białego Wilka zupełnie ukrócił ten związek. Czy tyle wystarczy na wywindowanie Merigold jako konkurentki dla największej miłości wiedźmina – Yennefer? Osobiście nie jestem przekonana, ale widocznie CDPR ma inną wizję.

Cukier, słodkości i różne śliczności

Jednak największą zbrodnią dokonaną na Triss jest dla mnie to, że gry zrezygnowały z rozwoju charakteru przez jaki przeszła w książkach. Na dobrą sprawę pożegnaliśmy się także całkowicie z jej pierwotną osobowością. Growa czarodziejka funkcjonuje jako cień dawnej siebie. Jest obdarta z każdej cechy, która mogłaby być w jakiś sposób kontrowersyjna i wzbudzać brak sympatii do niej. Miła, odważna, honorowa – brzmi wspaniale, ale nie tworzy to zbyt ciekawej postaci. Zwłaszcza gdy jest się świadomym, jaką osobą była w sadze. Trudno mi uwierzyć, że mamy do czynienia z tą Triss, która zdradziła swoją najlepszą przyjaciółkę oraz jej bliskich i układała się z Lożą Czarodziejek. Nie widzę tutaj kobiety, którą tak często kierowało tchórzostwo i samolubność. Najgorsze jest jednak chyba to, że nie miałabym nic przeciwko, żeby poznać tę „lepszą” Merigold, gdybyśmy tylko mogli zobaczyć jej drogę do tego celu.

To, co robi Triss pod koniec ostatniej książki, kiedy wiedźmin jest w niebezpieczeństwie, pokazuje że to postać, która ma potencjał do zmiany, a gry niezupełnie się mylą. Jej akt odwagi, by uratować Geralta, to coś, na co zdobywa się z trudem. Jak najbardziej może stać się tą czarodziejką z Wiedźmina 3, ale ludzie po prostu nie zmieniają się tak szybko i tak gwałtownie. Choć na dobrą sprawę czasem mam wrażenie, że wcale nie wyzbyła się wszystkich swoich negatywnych cech. Niestety produkcja CDPR w żaden sposób tego nie uznaje i nie podkreśla. Efektem jest ten dziwny twór: Triss, która oszukuje wiedźmina przez lata, ale też jest taka kochana i do rany przyłóż, więc w sumie nieważne. Kiedy w trzeciej części spotykamy czarodziejkę w Novigradzie, nie możemy nawet w żaden krytyczny sposób odnieść się do tego, że zatajała przed Geraltem istnienie Ciri i Yennefer.

Może i zniszczy ci życie, ale spójrz na te piękne czerwone włosy!

Na niekorzyść Triss działa także to, że prawdziwą postacią staje się dopiero w drugiej odsłonie. W pierwszym Wiedźminie to nieudolna, spłycona wariacja Yen. Jest to dla mnie dowodem, że Redzi nigdy zbyt poważnie nie podchodzili do odtworzenia tej bohaterki w wierny sposób (może nadchodzący remake gry to zmieni). Biały Wilk potrzebował jakiejś kobiety przy sobie, najlepiej czarodziejki. Podobno pachnąca bzem i agrestem wybranka Geralta stanowiła dla twórców zbyt duże wyzwanie, więc zabrakło jej w grze. Wybór zatem padł na Merigold, której głównym czynnikiem przyciągającym miały być chyba wściekle czerwone włosy, a nie osobowość, dlatego została tak po macoszemu potraktowana.

Grafika przedstawiająca strój z DLC do gry Wiedźmin: Dziki Gon dla Triss Merigold. Jest to zielona sukienka z dużym dekoltem.
Źródło: CD Projekt RED

Jaki kolor mają kasztany? To na pozór proste pytanie spędza sen z powiek wielu fanom. Niezależnie od tego, czy kasztanowłosa czarodziejka powinna być rudzielcem, czy szatynką, wydaje mi się, że Sapkowski nie miał przed oczyma Ronalda McDonalda, opisując jej piękne pukle. Jest to jednak zupełnie kosmetyczna drobnostka, która co najwyżej mnie lekko drażni. Jeśli wchodzimy na temat wyglądu Triss, lepiej skupić się na kwestii jej dekoltu. Czy też na fakcie, że nie powinien w ogóle istnieć. Jednym z przydomków Merigold jest Czternasta ze Wzgórza. Odnosi się on do jej udziału w Bitwie o Wzgórze Sodden, podczas której została tak dotkliwie okaleczona, że jej zidentyfikowanie było niemożliwe i została uznana za zmarłą. Pamiątkę tego zdarzenia stanowią blizny, które pokrywają jej okolice biustu. Jest to tak wielki kompleks dla czarodziejki, że zupełnie zrezygnowała z ubrań odkrywających ten obszar. Co gry… całkowicie ignorują. No bo jak to tak – kobietka bez atutów na wierzchu?

Odwieczne pytanie – którą wolisz?

Imię Yennefer przewinęło się już w tym tekście kilkakrotnie. Na ogół raczej nie lubię zestawiać ze sobą kobiecych postaci i porównywać ich na zasadzie „która jest lepsza?”. Nie zamierzam więc robić tego teraz. Jednak z racji bycia drugą możliwą wybranką romantyczną dla Geralta kruczowłosa czarodziejka funkcjonuje w pewien sposób jako przeciwieństwo Triss. Niestety, różnice między nimi często przyjmują niebezpiecznie zero-jedynkowy charakter. Wspominałam o braku negatywnych opcji dialogowych względem Merigold, kiedy spotyka wiedźmina po raz pierwszy w trzeciej części. Jest to prawidłowość, która przewija się przez całą grę. Nieważne, jakbyśmy tego pragnęli, nie możemy popaść w konflikt z czarodziejką. Sprawa ma się za to zupełnie na odwrót z Yennefer. Geralt może antagonizować ją przy wielu okazjach. Czy słusznie? To oczywiście pozostaje w indywidualnej ocenie. Szkoda tylko, że nie mamy możliwości wejść w żadną konfrontację z Triss, co w efekcie całkowicie upupia tę postać.

Grafika przedstawiająca Triss Merigold i Geralta. Kobieta ujmuje twarz wiedźmina dłonią. Oboje mają zamknięte oczy i nachylają się ku sobie, aby pocałować się.
Źródło: CD Projekt RED

Rozpiętość pomiędzy bohaterkami można też łatwo zauważyć na przykładzie związanych z nimi questów. Książkowa miłość wiedźmina zabiera go na wyprawę w celu odnalezienia dżina. Magiczny byt łamie łączące ich zaklęcie i, dokonawszy odpowiednich wyborów, możemy dowiedzieć się, że Geralt tak naprawdę nigdy nie kochał Yen. Za wszystko odpowiedzialna była nadprzyrodzona więź, będąca skutkiem życzenia białowłosego. Tymczasem w ramach swojego zadania Merigold organizuje akcję ratunkową dla czarodziejów, którzy mierzą się obecnie z prześladowaniami. W porównaniu do swojej konkurentki wypada z pewnością o wiele bardziej szlachetnie. Osobiście myślę, że byłaby to świetna okazja, aby odnieść się do mniej dobrodusznych czynów, których dopuściła się Triss w przeszłości. Nadałoby to większej głębi jej postaci i sprawiło, że jej wątek nie odznaczałby się tak na tle questa Yennefer, który jest zdecydowanie bardziej personalny.

Mogłaś być wszystkim, a zostałaś żoną

Dotychczasowe porównanie kobiet w życiu Białego Wilka mogłoby sugerować faworyzowanie jednej z nich przez twórców. Bez względu na to, czy jest to prawdą, czy nie, niektórzy fani odnieśli takie wrażenie. Mimo to obie czarodziejki pojawiają się w materiałach promocyjnych jako partnerki romantyczne Geralta. Nie odważyłam się na skrupulatne wyliczanie, na ilu kartkach świątecznych wiedźmin obejmuje Triss, a na ilu Yennefer. Wciąż jednak nie da się ukryć, że pojawienie się jednej czy drugiej celebrowane jest jako coś w rodzaju zwycięstwa dla ich fanów.

Grafika przedstawiająca kartę romansu Triss Merigold z Wiedźmina. Rudowłosa kobieta jest naga w łóżku i przykrywa ciało kołdrą. Obok niej leży czarny kot.

Kłótnie o to, który romans w danej grze jest lepszy, to zjawisko stare jak świat. Kobiece postacie nie są oceniane ze względu na głębię swojego charakteru czy umiejętności, tylko biorą udział w konkursie na najlepszą żonę. Nie mogę się oprzeć myśli, że nasza kasztanowłosa czarodziejka stała się właśnie ofiarą tego fenomenu. Twórcy uwięzili ją w byciu opcją miłosną. Rozwój osobisty, rozterki, zmagania ze swoją naturą – te wszystkie rzeczy zostały odepchnięte na bok w imię stania się atrakcyjną partnerką. Gdy widzę kolejny walentynkowy post od CDPR z Triss w roli głównej, odczuwam rozgoryczenie. Żal, że stała się rudowłosą fantazją, która będzie cię bezwarunkowo kochać, choć potencjał był tak wielki.

Scroll to Top
Verified by MonsterInsights