Dying Light: The Beast ma być zapowiedzią tego, jak będzie wyglądać przyszłość całej serii. Twórcy zrezygnowali z ważnego elementu rozgrywki znanego z drugiej części.
Już wkrótce czeka nas premiera kolejnej odsłony kultowej serii autorstwa polskiego studia Techland. Jakiś czas temu dowiedzieliśmy się, kto będzie głównym antagonistą gry. Teraz twórcy znowu uchylają rąbka tajemnicy i zapowiadają, że Dying Light: The Beast wyznaczy kierunek, w jakim podąży całe uniwersum. W związku z tym zrezygnowano z kluczowego elementu rozgrywki znanego z drugiej części — systemu wyborów. Decyzji do podjęcia w tej części będzie o wiele mniej.
Reżyser serii, Tymon Smektała, w rozmowie z GamesRadar+ wyjaśnił, że zmiana ta pozwoli na ustanowienie oficjalnego kanonu. W poprzedniej odsłonie wiele istotnych wydarzeń zależało od decyzji graczy, co skutkowało rozbieżnościami w fabule. Teraz deweloperzy postawili na jednolitą narrację. Dying Light: The Beast ma nie tylko nakreślić przyszłość marki, ale również jasno zasugerować, że to jeszcze nie koniec naszej przygody w świecie opanowanym przez zombie.
Choć nadchodzący tytuł to spin-off, to właśnie on ma wskazać kierunek dalszego rozwoju serii. Aby było to możliwe, historia musi zakończyć się w jeden, wspólny sposób — tak, by każdy gracz dotarł do tego samego finału. Ułatwi to stworzenie kolejnych przygód z liniową fabułą. Z tego względu kontynuacja opowieści o Kyle’u Crane’ie stała się kluczowa dla całego projektu. Jak potwierdzili twórcy, by seria mogła rozwijać się w spójnym kierunku, studio porzuciło mechanikę wyborów fabularnych znaną z Dying Light 2.
Mimo że Dying Light: The Beast to formalnie tylko poboczna odsłona, traktowana jest jako ważny element uniwersum. W pewnym sensie można mówić o niej jako o nieoficjalnej trzeciej części.
Dla przypomnienia – premiera Dying Light: The Beast zaplanowana jest na 22 sierpnia tego roku. Gra zadebiutuje na PC, PlayStation 4, PlayStation 5, Xbox One oraz Xbox Series X|S.