Jak dobrze być złolem! Bad Dream: Coma – recenzja gry

Obraz przedstawia chudą, podziurawioną, wręcz zgniłą rękę trzymającą wypalonego papierosa. Nad ręką widnieje tytuł gry Bad Dream: Coma.

Z czym kojarzą się Wam gry typu point-and-click? Wielu moich znajomi twierdzi, że gry „wskaż i kliknij” są najnudniejszymi produkcjami, z jakimi mieli styczność. A co, jeśli powiem Wam, że istnieje gra, która swoją atmosferą wyrzuci Was z kapci? Zapraszam do recenzji Bad Dream: Coma.

Muszę przyznać, że ograłam Bad Dream: Coma dość przypadkowo. Jako biedna studentka, która wydaje z pewnością za dużo pieniędzy na piwa bezalkoholowe, postanowiłam pokusić się o grę na promocji. I tak właśnie wylądowałam na randce z grą studia Desert Fox. Jak wyszło? Przeczytaj recenzję Bad Dream: Coma, żeby przekonać się, czy gra warta jest Twojego czasu!

Słodkich snów

Wyobraź sobie, że zasypiasz. Trafiasz do najdziwniejszego snu, jaki człowiek jest w stanie sobie przyśnić i… nie możesz się obudzić. Zresztą tak, jak wiele innych ofiar tej nieskończonej śpiączki. Straszne, prawda? Jeśli jednak masz w sobie jakieś masochistyczne tendencje i ta wizja Cię zaintrygowała – witam w Bad Dream: Coma!

Gra podzielona jest na osiem rozdziałów rozgrywanych z perspektywy pierwszej osoby. Cel wydaje się prosty – przetrwać koszmar i zrobić wszystko, aby się z niego wybudzić. Aby progresować, środowisko podrzuca nam wiele przedziwnych rzeczy, z którymi możemy wejść w interakcje. Możnaby pomyśleć, że łatwizna, jednak przedmioty, które dostajemy, są momentami tak enigmatyczne, że czasem trzeba naprawdę popisać się kreatywnością, aby przejść dalej.

Ta wielogodzinna podróż przez koszmar przeprowadziła mnie przez wiele znanych mi z życia codziennego miejsc. Tym bardziej nie kryłam zdumienia, gdy natknęłam się w szpitalu na mężczyznę trzymającego w rękach własne wnętrzności czy gdy zobaczyłam na cmentarzu głowy pluszowego misia operującego ciałem człowieka. Jeśli myślisz, że to jest dziwne – bez obaw! Gra Bad Dream: Coma z każdym kolejnym rozdziałem zaskakiwała mnie coraz bardziej groteskowymi wydarzeniami.

Zabójczo klimatycznie

Przyznam, iż nie jestem wielką fanką point-and-clicków, jednak Bad Dream: Coma coś we mnie zmieniła. Bardzo doceniam produkcje, które ambitnie podchodzą do kreowania atmosfery. Chociaż nie przepadam za horrorami, to gra studia Desert Fox urzekła mnie swoim drastycznym, przerysowanym i mrocznym światem. Styl graficzny, choć animowany, wydawał mi się wręcz wyciągnięty ze szkicownika pełnego niedoskonałości czy przypadkowych plam. Oprawa wizualna tej produkcji od razu skojarzyła mi się z popularnym niedawno tytułem Slay The Princess, którego recenzję znajdziecie tutaj. 

Osobny akapit należy się też warstwie audio. Naprawdę nie mam pojęcia, czy gra zrobiłaby na mnie takie wrażenie, gdyby udźwiękowienie nie było tak starannie zaprojektowane. Odgłosy szarpanych klamek, krzyki czy śmiechy niejednokrotnie powodowały u mnie ciarki lub przyśpieszały bicie mego serca. W Bad Dream: Coma nie znajdziesz jump scare’ów. Dostaniesz za to niesamowicie dopracowane, ręcznie rysowane sceny oraz szalenie klimatyczną oprawę dźwiękową. 

HOP(A) i nowy przedmiot!

Powiem wprost – Bad Dream: Coma to prosta produkcja. Rozgrywka, typowa dla gier HOPA, jest uproszczona do maksimum, tak aby nawet zupełny laik mógł się odnaleźć. Zagadki nie były dla mnie bardzo skomplikowane, jednak były momenty, gdzie głowa musiała zacząć pracować intensywniej. Niektóre sekwencje wymagały częstego przemieszczania się, nawet w lokacje niedawno przez nas odwiedzone. A to dlatego że mógł pojawić się tam ktoś, z kim warto wejść w interakcję, czy po prostu zostawiono nam miły prezent w postaci klucza do zablokowanych drzwi. Warto tu zaznaczyć, że Bad Dream: Coma nie jest grą liniową. Większość zagadek ma kilka rozwiązań, z czego każda następna jest jeszcze bardziej szalona od poprzedniej, co jest zdecydowanym plusem! 

Chciałabym tutaj również bardzo pochwalić twórców za próbę wprowadzania innowacyjnych motywów do gry point-and-click, takich jak segment z szukaniem różnic między obrazkami czy granie w planszówkę. Szczególnie ciekawy był dla mnie ten drugi urywek, gdzie po planszy poruszałam się zwykłym guzikiem i rzucałam kością, mając nadzieję, że nie trafię na kolczasty rów czy smoka ziejącego ogniem. 

Lepiej być gnojkiem? Nowe, nie znałam

Bad Dream: Coma jest ciekawym przypadkiem nieliniowego point-and-clicka. W pewnym momencie doszłam do wniosku, że produkcja albo mocno sugeruje mi obranie złej strony, albo zagadki są na początku niezbalansowane. Chociaż analizując dwa z trzech zakończeń, które udało mi się odblokować (dobre i złe), śmiem twierdzić, iż twórcy zdecydowanie lepiej bawili się, tworząc rozgrywkę dla tej niezbyt koleżeńskiej wersji. Zakończenie dla dobrych duszyczek było dla mnie koszmarnie niesatysfakcjonujące!

Desert Fox postarało się jednak, aby szybko uniemożliwić nam osiągnięcie dobrego zakończenia – wystarczy że przypadkowo uderzę kruka lub zabiję pająka, a ta opcja stanie się nieosiągalna. Podczas mojego drugiego podejścia do Bad Dream: Coma wręcz obsesyjnie sprawdzałam status rozgrywki, notorycznie się upewniając, czy dana czynność, której się dopuściłam, nie zaprzepaściła mojego celu. Jednak gdy taki błąd zdarzyło mi się popełnić, bez problemu skorzystać mogłam z opcji rozpoczęcia rozdziału od nowa.

Koszmarnie wciągające! Bad Dream: Coma – finalne wrażenia

Bad Dream: Coma kupiła mnie wieloma swoimi cechami. Prosta rozgrywka była dla mnie przyjemną odskocznią od produkcji AAA, w których muszę analizować wiele rzeczy czy kontrolować informacje na interfejsie. Plusem dla mnie jest również czas. Dla niektórych cztery godziny mogą wydawać się niezbyt satysfakcjonujące, ale dla tych, którzy nie potrzebują spędzać kilkunasty wieczorów przy jednej grze lub preferują ukończenie rozgrywki za jednym podejściem, może to być atrakcyjne.

Nie są to jednak jedyne atuty owej produkcji. Gra bowiem pochwalić się może intrygującą estetyką, która idzie w parze z jakością. Gołym okiem można stwierdzić, iż nasze rodzime studio Desert Fox włożyło w Bad Dream: Coma ogrom serca. Jednak ten unikatowy styl i drastyczność niektórych scen mogą nie przemówić do wszystkich, co jest oczywiście zrozumiałe. Nie każdy w wolnym czasie może chcieć oglądać cudze flaki!

Z pewnością nie określiłabym jednak tej produkcji mianem idealnego point-and-clicka. Takie elementy jak źle zbalasnowane zadania, które wręcz wymuszają obranie tylko jednej, konkretnej ścieżki oraz fakt, jak szybko można zablokować sobie odkrycie dobrego zakończenia, mogą okazać się dla wielu frustrujące. Dla mnie trochę takie było, choć nie zniechęciło mnie do kontynuowania rozgrywki.

Będąc wielką fanką indyków oraz ekscentryczności, daję Bad Dream: Coma 7 kruków na 10. Teraz z pewnością zabiorę się za inne produkcje studia Desert Fox.

Scroll to Top