Nam strzelać (nie) kazano. Battlefield 2042 – recenzja gry

Battlefield 2042 – recenzja obraz ładujący, żołnież

Przedstawiam Ci Battlefield 2042, którego recenzja sprawiła mi niemały problem. Oto produkcja, w którą nigdy więcej nie chcę grać bez grupy znajomych.

Nie cierpię na nadmiar cierpliwości. A Battlefield 2042 cały czas niestety wykruszał i tak jej wątłe pokłady. Dlaczego? Ponieważ czasem na rozgrywkę musiałam czekać nawet pół godziny. To nie żart. Serwery są niekiedy tak puste jak głowa mojej byłej. A mimo to są elementy, które przypomniały mi, dlaczego w sumie lubię strzelanki. Grałam w większość poprzednich części, ale postanowiłam nie porównywać ich do siebie zbytnio, bo byłaby to niepotrzebna rzeźnia. Będzie trochę kontrowersyjnie i trochę banalnie. Oto recenzja Battlefield 2042, w której próbowałam ogarnąć ten cały chaos. Podkreślam słowo klucz – próbowałam.

To gdzie ja mam klikać?

Zacznijmy od początku, czyli od menu. Na wszystkich bogów azteckich, ile tam jest klikania. Serio. Naprawdę nie jestem laikiem strzelanek. Słowo harcerza! Ale nie znoszę gier, które mają nawalone od cholery ikonek, jak tylko włączy się ekran początkowy. Ktoś, kto w ogóle nie bawi się podobnymi multiplayerami, nie będzie wiedział ani gdzie ma wejść, ani co ma robić. Potem, jak coś się kliknie, pojawia się menu z kolejnymi ikonami do wyboru i znowu nie jest wyjaśnione, co to wszystko w ogóle znaczy. Albo studio zakładało, że grać będą jedynie stare wygi, albo ja na serio nie wiem, o czym oni myśleli. Nawet jak się uda użytkownikowi znaleźć, czego szukał, to potem nie jest lepiej. Żeby nie było tak czarno: twórcy postarali się o całkiem jasne wizualne wyjaśnienia typów rozgrywek. A to już całkiem ładny plus.

Przez całą godzinę z przerwami szukałam, gdzie się zmienia Specjalistę. Do całego chaosu dochodzi na ten przykład menu ulepszania broni. Znowu jest zero wyjaśnienia, czego gdzie się używa. Ktoś, kto grał wcześniej w strzelanki, oczywiście dużo szybciej ogarnie, ale naprawdę boleję nad tym, że bycie noobem jest w taki sposób karane. Najczęściej recenzja Battlefield 2042 jest czytana przez osoby, które nie są zaznajomione z gatunkiem. Drodzy twórcy! Miłośnicy erpegów też czasem lubią komuś zrobić dziurę w głowie. Uszanujcie to! 

Specjalista od siedmiu boleści

Niemiłosiernie rozbawił mnie sposób, w jaki studio pozwoliło nam tworzyć naszych Specjalistów. Pierwszy chyba raz spotkałam się z tak wolnościowym podejściem do wyposażenia naszego żołnierza. Miałam co prawda nie robić tutaj żadnego porównania do poprzednich części, ale w tym przypadku się nie obejdzie. Na przykład w Battlefield 3 bycie inżynierem szło w parze z najlepszymi umiejętnościami do rozbrajania pojazdów pancernych. W Battlefield 2042 możesz sobie tę wiedzę wsadzić w cztery litery. Tutaj jest chaos, chaos i jeszcze raz chaos. Biegniesz sobie spokojnie przez pole walki, strzelasz okazyjnie do Ruskich, a tu wylatuje na Ciebie czołg. Myślisz sobie, że to koniec. W pamięci układasz już ostatnią modlitwę do wybranego boga. Ni stąd, ni zowąd wyskakuje Ci zza pleców snajper i wyciąga… bazookę.

Niby fajnie – wolność w tworzeniu postaci i dowolność dobierania wyposażenia. Tylko ja się pytam, na choinkę w takim razie w ogóle specjalizacje? Oczywiście każda z dostępnych postaci ma jakiś jeden unikalny przedmiot, ale resztę można dowolnie modyfikować. W efekcie te niby wyjątkowe umiejętności zlewają się ze sobą. Dość szybko strasznie zaczęło mnie to drażnić. Ciekawym natomiast pomysłem była zmiana typu Specjalisty podczas odrodzenia. Jeśli nie szło Ci snajperką, możesz bez problemu przerzucić się na bliski kontakt. Oczywiście po uprzednim usunięciu się z pola walki za pomocą broni wroga.

Battlefield 2042 recenzja lot nad mapą

Wielka przygoda z botami

Ta recenzja Battlefield 2042 nigdy by nie powstała, gdyby nie wielka determinacja naszej naczelnej. Przyznaję bez bicia, że bardzo mocno nie chciało mi się czekać po pół godziny na mecze, tylko żeby pograć drugie tyle. Podkreślę tutaj, że oczywiście nie zawsze trzeba tak długo czekać. Wszystko zależy od pory logowania. Niemniej nie w godzinach szczytu bywa ciężko. Na szczęście po przymuszeniu odpowiedniej liczby ludzi okazało się, że istnieje też tryb walki z botami. Po niemałych perypetiach z dodawaniem się do drużyny w końcu nasza czwórka (ja, Taliya, Vena i Rayla) mogła przystąpić do rozgrywki. Oczywiście nie było mowy o czekaniu na innych graczy, więc rozpoczęłyśmy zabawę z komputerowo stworzonymi przeciwnikami i sojusznikami. Jedno słowo: rozpierducha. Zero strategii, zero rozkminy, po prostu nawalanie. Żeby było jednak całkowicie jasno: bardzo mi się to podobało. Pomijając oczywisty fakt, że walka z botami jest… no… superprosta.

Rozpoczęłyśmy więc wielką przygodę z Podbojem, o którym napiszę poniżej. Boty, jak to boty, zachowywały się w sposób szablonowy i z góry przewidywalny. Na wyższych stopniach trudności zaczynały używać nowego wyposażenia w sposób bardziej inteligentny. Te na najłatwiejszym poziomie ledwo zawiązywały sobie buty. Zupełny brak koordynacji i strategii. Oczywiście nie przeszkadzało im to wszystko w wystrzeliwaniu nas jak kaczek. Okazało się, że mam poważny problem z chronieniem swoich tyłów. Strzał w plecy był zdecydowanie najczęstszą przyczyną mojej śmierci. Ale jak to zwykle bywa – praktyka czyni mistrza.

Jak tryby walki zepsuły wrażenia z Battlefield 2042

Tutaj przydałoby się wspomnieć o rodzajach rozgrywek. Mamy w Battlefield 2042 trzy główne kategorie: All-Out Warfare, Portal i Hazad Zone. Wydaje mi się, że pierwsza z nich jest najpopularniejsza i ma dwa klasyczne tryby Podboju oraz Przełamania. Każdy, kto próbował sił w poprzednich częściach BF, zna je naprawdę dobrze. Podbój polega na starciu dwóch grup po 64 bądź 32 graczy, które zajmują punkty na mapie. Przełamanie sprowadza się z grubsza do wypchania drugiej grupy z zajmowanej pozycji.

Hazard Zone natomiast to w pewnym sensie tryb taktyczny. Gracze mają za zadanie zebrać porozrzucane po mapie dyski i dotrzeć na miejsce ewakuacji w wyznaczonym punkcie. W praktyce taktyka nie jest tutaj mocną stroną uczestników meczów. Dyski można pozyskiwać albo z terenu, albo z ciał osób, które już je znalazły. Okazuje się, że wielu graczy woli odzyskiwać pakunki ze zwłok. Kampują więc grupami przy EZ (Extraction Zone) i zastawiają pułapki na i tak prawie martwych Specjalistów. Ubaw po pachy.

Portal jest zdecydowanie czarnym koniem Battlefied 2042. W uproszczeniu to walka na niektórych mapach znanych nam z BF 1942, BF:BC2 i BF3. Wszystko oczywiście okraszone broniami i walczącymi stronami, które tak uwielbialiśmy w poprzednich częściach. I mimo że czarny koń to trochę jest również taki strzał w kolano dla reszty opcji rozgrywkowych. Uważam, że przeciętny fan serii prędzej wybierze miejsca, które zna, w odświeżonej odsłonie niż te zupełnie nowe. Chociaż może właśnie tu kryje się cały geniusz studia. Dla nooba nie ma to zapewne większego znaczenia. Przede wszystkim można tam właściwie wszystko ustawić pod siebie. Stare mapy i nowi Specjaliści? Nie ma problemu. Zupełnie nowe i robione przez nas plansze? Też bez kłopotu.

Battlefield 2042 rezencja strzelanie z wieżowca

Każdy mecz niewłaściwie stosowany zagraża Twojemu zdrowiu psychicznemu

Nie będę specjalnie oszukiwać, że zagrałam w niewyobrażaną liczbę meczów każdego trybu. Ta recenzja Battlefield 2042 opiera się na kilku potyczkach z botami i kilku potyczkach z ludźmi. Obcy mnie jednak stresują. Jedyne, co zapamiętałam z tych meczów, to to, że moja matka została zwyzywana od kurtyzan. Nie polecam. Na szczęście w rozgrywkach międzyplatformowych funkcja czatu jest wyłączona. Studio ma niedługo wprowadzić patch z czatem głosowym, ale w chwili pisania recenzji jeszcze brak tej opcji. Walka z botami natomiast jest po jakimś czasie nużąca, o ile oczywiście nie grasz z grupą swoich znajomych. Zdecydowanie polecam użytkowanie tytułu w towarzystwie Tobie znanym. Dodatkowo będziesz wiedział lub wiedziała dokładnie, kto jakie ma wyposażenie. A to już naprawdę może uratować całą rozgrywkę. Skończy się bieganie medyka z pociskami balistycznymi.

Ballefield 2042 recenzja strzelanie z samochodu

Ostateczne wrażenia z Battlefield 2042

Nie pisałam w ogóle o mapach. Bo i nie ma o czym. Mapy niby się różnią, ale ostatecznie i tak wszystko sprowadza się do jednego – latasz i zabijasz, kogo popadnie. Balans rozgrywki czasem kuleje, a jak wspomniałam, Specjaliści są dziwnie zrobieni. Pomysł dobry, ale jego wykonanie już niekoniecznie. Wydaje mi się jednak, że Battlefield 2042 ma większość rzeczy, które reprezentowała sobą drzewiej cała seria. Jeśli gra się ze znajomymi, produkcja naprawdę potrafi sprawić wiele frajdy. Kiedy studio wprowadzi czat głosowy i pozbędzie się dziwnych bugów z gry, ta stanie się jeszcze bardziej warta Twojego zainteresowania. Jeśli nie grasz w strzelanki, a chciałabyś/chciałbyś, to sądzę, że ta produkcja będzie doskonała na rozpoczęcie przygody z rozgrywką sieciową. Jeśli zaś jesteś starym wygą, to tytuł niczym nowym Cię tak naprawdę nie zaskoczy. Ale wciąż warto sobie trochę poszaleć, więc śmiało, inwestuj. Szczególnie jeśli masz dobrą ekipę sprawdzonych przyjaciół.

Powyższa recenzja Battlefield 2042 powstała dzięki kluczom udostępnionym przez Electronic Arts. Dziękujemy!

Scroll to Top