Pierwszy Grounded absolutnie mnie oczarował. Kolejny nadal podtrzymuje poziom nawet w swojej wczesnej wersji. Dowiedzcie się, czy warto sięgnąć po Grounded 2 już teraz z poniższej recenzji.
Nie będę ukrywać, że jestem ogromną fanką poprzedniej części i skończyłam ją, zanim jeszcze wyszła w pełni z wczesnego dostępu, a co więcej, kusi mnie, by zagrać w nią ponownie i uzupełnić dodane w późniejszym czasie elementy gry. Miło byłoby rozpocząć rozgrywkę z dotychczasową wiedzą i sprawnością. Jednak zanim zdążyłam uruchomić ponownie pierwsze Grounded (o którym pisaliśmy jeszcze na etapie wczesnego dostępu), na celowniku pojawił się już wczesny dostęp nowej części i… dał mi sporo doznań, których tak bardzo potrzebowałam i pragnęłam. Czyli właśnie rozgrywki, która nagrodzi moje dotychczasowe doświadczenie i przebiegnie sprawniej od poprzedniej!
Dla niewtajemniczonych – Grounded to gra, która szkołę przetrwania zapewni nam w niecodziennej w formie. Mianowicie zmniejszonej do rozmiaru mniejszego od mrówki!
Odkrywamy nowe fobie
Gra typu Kochanie, zmniejszyłem dzieciaki powraca! Tym razem nasi bohaterowie występują w nieco starszej, nastoletniej wersji, a zamiast przydomowego podwórka zwiedzimy park. Także wrócimy do starych, dobrze znanych wrogów takich jak komary, pająki, roztocza, larwy, czy muszki. Ale otrzymamy też całą paletę nowych stworów, a wśród nich skorpiony, stonogi, modliszki, karaluchy i wiele innych. Do tego w grze pozostają mleczaki – zęby, których wydobywanie pozwala nam ulepszać postać oraz liczne mutacje wzmacniające dostępne w grze mechaniki.
Moje pierwsze dwie próby budowania bazy skończyły się wrogą okupacją. Wpierw nowego, gigantycznego skorpiona, a potem niestety natrafiłam na zgraję komarów. Zostałam przy nich, ale liczyłam się z faktem, że niemal każde wejście do domu muszę okupić krwawą walką z upierdliwymi bzykaczami. Nic jednak nie cieszy tak bardzo jak stary, dobrze znany, uzdrawiający rapier do pary z plecakiem wypełnionym healbasą (uzdrawiające kiełbaski z komarów).
Powrót z doświadczeniem
Twórcy postarali się, aby starzy gracze nie czuli nudy, dodając liczne ułatwienia i przyśpieszenia rozgrywki. Część materiałów ma zmniejszony poziom rzadkości, co sprawia, że zdobywamy znane z jedynki przedmioty dużo szybciej, niemal na samym początku gry. Pierwsze magicznie bronie zdobędziemy nieco wcześniej, zamiast pod koniec gry jak to było w jedynce. Do tego zamiast kilku różnych narzędzi do zbieractwa otrzymujemy multitoola, którego poszczególne aspekty takie jak kopanie, ścinanie, rozłupywanie jesteśmy w stanie ulepszać. Koniec z zawalaniem sobie paska szybkiego dostępu przedmiotami do wydobywania zasobów!
To nie sprawia jednak, że poleciłabym Grounded 2 nowym graczom. Zdecydowanie dadzą sobie radę pod względem rozgrywki. Jednak z racji, że jest to kontynuacja historii z pierwszej części, lepiej jest doświadczać ich po kolei.
Już nie tacy sami
Tym razem zostaliśmy zmniejszeni nie tylko z własnym doświadczeniem z pierwszej części, ale także trafiliśmy na teren, który był już od jakiegoś czasu badany przez Ominent – korporację, z której CEO próbujemy się dogadać, by wydostać się (ponownie) z niezręcznej, zmniejszonej sytuacji. Tym razem do wypadku doszło podczas oficjalnego wydarzenia, które miało na celu uczcić naszą walkę w ogródku z dawnych czasów i odsłonić pomniki na cześć nastoletnich już bohaterów. Skończyło się to jednak wielkim wybuchem i dekapitacją naszego starego przyjaciela – wielbiciela burgerów – robota BURG.La.
Ponadto dzięki temu, że przed nami lokalny park badała już rzesza naukowców, to możemy po nich przejąć część wypracowanych technologii. Jedynym tylko problemem jest fakt, że… większość badaczy jest obecnie martwa. Co do ich problemów i przyczyn zagłady – szczegółów nie będę Wam zdradzać. Grounded zdecydowanie zawsze było i jest survivalem z wartą do śledzenia i bogatą fabułą.
Jedno jednak jest pewne. Dzięki poświęceniu naukowców w Grounded 2 zapanujemy nad wybranymi owadami, oswajając je i co więcej, używając ich jako ultra przydatnych wierzchowców. Początkowa mrówka przyśpieszy nam zbieranie zasobów, rozbije blokujące drogę korzenie, a nawet zwoła inne mieszkanki mrowiska, tworząc małą, podążającą za nami armię. Ponadto niektóre z opuszczonych laboratoriów mają opcję szybkiej podróży.
Problemy wczesnego dostępu
W sumie nie ma ich za wiele, jeśli gramy solo lub hostujemy grę. Dla mnie zazwyczaj były to spadające pod mapę przedmioty i czasem – utykający w geometrii mapy – wrogowie. Dopiero jak zaczęłam być gościem w grze u kogoś, to dało się odczuć wczesny charakter gry w większym stopniu. Szczególnym problemem jest synchronizacja trawy i innej zbieralnej zieleniny. Z czasem pojawiają się źdźbła Schrödingera, które jednocześnie istnieją i nie istnieją. Bywają w formie widocznej lub mrygającej. Niekiedy trafia się też, że rosa wisi w powietrzu.
Największym problemem były sporadyczne kompletne zwiechy, kiedy przechodziłam z dużą prędkością między dwoma sektorami mapy. Chyba jest to jakiś problem z załadowywaniem nowego kawałka. Występuje on z mojego doświadczenia jedynie, jeśli jesteś graczem w czyjeś grze na multi.
Wszystkie powyższe problemy nie przeszkadzały mi jakoś wielce i sporo z nich naprawia się przy zapisaniu i wczytaniu gry. Jeśli zdarzy Wam się po takim zabiegu zgubić wierzchowca, pamiętajcie, że jeśli postawicie budynek mrowiska, to możecie sobie z niego odzyskać swojego podopiecznego.
Na ten moment do dyspozycji dostajemy sporą część finalnej mapy i początek fabuły. Miejsca, gdzie nie możemy dotrzeć, są oznaczone żółtą taśmą pracy w toku.
Mam arachnofobię, czy mogę zagrać w Grounded 2?
Tak! Obie części oferują opcje pozwalające na częściową eliminację pająków z gry. Nadal będą one jednak istnieć, pozostając jednymi z naszych wrogów. W Grounded 2 mamy nawet pięciostopniowy slider decydujący jak dużo pająka ma pozostać w pająku. Wpierw z ośmiu nóżek eliminujemy cztery. Potem obcinamy wszystkie. Następnie gra wyłącza żuchwy. Potem zostaje już tylko uproszczenie modelu i tekstury, a na sam koniec pajęczak zostaje jedynie bezosobową kuleczką z oczkami. Wygląda to zabawnie, z deczka dziwnie, ale chyba powinno zrobić robotę.
Ale spokojnie, Grounded 2 i tak straszy całą gamą innych owadów w przerażającej, większej od Was kilkukrotnie wersji.
Nie masz arachnofobii? Po tej grze jej dostaniesz – finalne wrażenia z Grounded 2
Jako fanka pierwszej części nie jestem zawiedziona. Poza ewentualnie barem szybkiego dostępu i paroma kwestiami związanymi z UI gry nie mogę na nic konkretnego narzekać. Jest to więcej tego samego w nowej i lepszej odsłonie. Zdecydowanie trzymam kciuki za powodzenie wczesnego dostępu i będę z niecierpliwością wypatrywać pełnej odsłony.
Jeśli zastanawiacie się, czy warto wesprzeć twórców już teraz… Moim zdaniem zdecydowanie tak! Bawiłam się prześwietnie, wielokrotnie uciekałam przerażona od jednego owada do drugiego i nie było niczego, co jakoś ewidentnie zepsułoby mi chęć do dalszej rozgrywki. Nadal jest to jeden z najbardziej kreatywnych i unikatowych survivali na rynku!
Na koniec – mały bonus w postaci przyczajonego skorpiona w moim domu!