Kryzys w związku, terapia małżeńska, wspólne zabijanie monstrów… Chwila, chwila, co? Aaa, no tak! Recenzja It Takes Two!
Tegoroczna konkurencja podczas The Game Awards 2021 była naprawdę mocna. Różnorodne gatunki, rozrywka rodzinna kontra rywalizacja z graczami z innych krajów, tytuły AAA obok niezależnych produkcji. I oto wyłoniono zwycięzcę! It Takes Two, które troszkę podzieliło autorki tej recenzji. Dla jednej produkcja w pełni zasłużyła na zdobyty tytuł Gry Roku, a według drugiej nagroda należała się bardziej Resident Evil: Village.
To, co zasługuje na ogromną pochwałę, to fakt, że It Takes Two daje możliwość ogrywania tytułu z kimś, kto go na własność nie posiada. Jeden egzemplarz wystarczy, by rozrywce oddały się dwie osoby, niekoniecznie siedząc obok siebie. Współpraca odbywa się na podzielonym ekranie, co pozwala na doradzanie drugiemu graczowi, jeśli ten z czymś sobie nie radzi.
Tytuł ogrywałyśmy w wersji na PC, ale dostępne są także wydania na konsole PlayStation 4, PlayStation 5, Xbox One oraz Xbox Series X|S. Nie ma możliwości rozgrywki w trybie jednoosobowym. Jeśli więc macie ochotę na nieco kooperacji w parze, to łapcie za herbatę i przeczytajcie naszą nieco inną niż zwykle recenzję It Takes Two, która wyjaśni Wam, dlaczego uważamy, że warto (lub też nie) poznać w ten tytuł.
Czy poradnik małżeński jest dobrym pomysłem?
May: Gdyby nie córka, Rose, to pewnie rozwiedlibyśmy się dawno temu. A tymczasem, gdy w końcu podjęliśmy decyzję o rozstaniu, to pech chciał, że usłyszała naszą rozmowę i… swoimi łzami zamieniła nas w kukiełki. Chociaż zastanawiam się, czy to właśnie ta niespodziewana transformacja była naszym największym przekleństwem. W końcu nie da się zapomnieć Dr Hakima, który pojawił się wówczas w postaci własnej książki o związkach. Ach, te jego bezcenne rady…
Cody: Brrr, ta książka jest upiorna! Ten jej dziwny akcent i wielkie usta, i wszystko, co tylko sobą reprezentuje! Odnosiłem wrażenie, że to jakiś kiepski dowcip, który tylko ma mnie wkurzyć. Niby w jaki sposób jakieś romansidło miałoby pomóc? Przez chwilkę wydawało mi się, że sama ją kupiłaś, żeby tylko mi dopiec! No, ale rzeczywiście nie bez powodu zmieniliśmy się w kukiełki.
May: Czy ciebie też tak wkurzało, że ilekroć wydawało nam się, że zbliżamy się do Rose i że może uzyskamy od niej podpowiedź, jak zmienić się z powrotem w ludzi, to Dr Hakim musiał się wtrącić z kolejnym genialnym wyzwaniem? Mam wrażenie, że przez te jego testy zwiedziliśmy pół wszechświata. W końcu walczyliśmy z wiewiórkami i osami w środku drzewa, poniekąd zwiedziliśmy kosmos, przebyliśmy mroźne krainy, sprawdzając, czy dalej łączy nas jakiekolwiek przyciąganie, a przez chwilę mogliśmy się wręcz poczuć jak w Disneylandzie, gdy przemierzaliśmy pokój Rose i jej plątaninę zabawek.
Cody: No cóż, na pewno był to najdziwniejszy sposób na ratowanie małżeństwa, jaki tylko można sobie wyobrazić. Miałem wrażenie, że każdy kolejny krok będzie ostatnim i nie uda nam się wrócić. Pamiętasz ten wielki odkurzacz? Jakim cudem udało nam się przeżyć? I te wszystkie pułapki… Nie mam pojęcia, dlaczego musiało nas to spotkać. Przez większość czasu byłem zwyczajnie przerażony. Gdzie się podziały staroświeckie dobre metody? Przynoszenie kwiatów, śpiewanie pod oknami ukochanej? Koniecznie trzeba wbijać w siebie ostre przedmioty?
Związek gwoździem przypieczętowany, czyli słów kilka o gadżetach
Cody: Pamiętasz, jak wbiłaś we mnie tego ogromnego gwoździa? To nie było miłe, miałaś celować w przeciwników! W ogóle to ty zawsze traktujesz mnie jak ciamajdę! Też potrafię pokonywać potwory, jak trzeba, żarówkę wymienię, odkurzacza się nie boję.
May: No daj spokój, to było zabawne! Można powiedzieć, że zabiłam ci ćwieka! Ale co do tego odkurzacza… Ech, powiem ci, że będę mieć traumę. Zresztą nie tylko po tej walce, bo było kilka gorszych. Do dziś mam wyrzuty sumienia po tym, co zrobiliśmy ukochanej zabawce Rose. Ten Dr Hakim to chyba jakiś psychopata, że kazał nam stawać przed takimi wyzwaniami. Jasne, my mieliśmy nieskończone życia i mogliśmy się po prostu odrodzić, ale nasi przeciwnicy nie mieli tak dobrze! Współczuję im trochę, nawet osom i wiewiórkom…
Cody: Muszę przyznać, że interesujące było strzelanie żywicą. Poza tym obydwoje mieliśmy niezłe wyzwanie fitnessowe, kiedy musieliśmy skakać po kolejnych platformach i to jeszcze w określonym porządku. A ta zmiana rozmiarów? Kurczenie się i powiększanie na zawołanie to nie jest coś, do czego można się przyzwyczaić. Bardziej podobały mi się twoje buty wspinaczkowe, muszę przyznać, że to było coś! Pamiętasz ten moment, kiedy musieliśmy przeskakiwać pomiędzy kablami? Albo sterowanie latawcem? Prawdziwe szaleństwo! Czuję, jak na samą myśl skacze we mnie adrenalina!
Romantyczne scenerie na nieromantyczny wypad we dwoje
May: Wiesz co, Cody… Jakoś mimo licznych traum, które podczas tej przygody przeżyliśmy, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że zaliczyliśmy wspaniałą podróż w przeszłość. Co jednak ważniejsze, powrót do niektórych lokacji, jak choćby tego przepięknego, pokrytego śniegiem miasteczka, sprawił, że przypomniałam sobie, za co cię pokochałam. I to, jak wspierałeś mnie na każdym etapie naszej wspólnej drogi… Tak, być może w prawdziwym życiu nigdy nie wybierzemy się w kosmos. Być może nie przeniesiemy się w czasie i przestrzeni do steampunkowej rzeczywistości. Ale wiesz co? Pewnie nigdy nie będziemy wiedzieć, czy to było prawdą, czy dziwnym snem. Jednak nie zapomnimy tego, bo byliśmy w tym razem. Też tak czujesz, prawda…? Ech, może nie odpowiadaj, mówię trzy po trzy, ale chciałam tylko, byś wiedział, że zapamiętam tę przygodę z tobą na zawsze. Każdą niesamowitą krainę, którą podczas niej zwiedziliśmy. I każdy mniejszy czy większy symbol naszego związku i naszej rodziny.
Cody: Masz rację, było niesamowicie! Pamiętam, jakie wrażenie zrobiły na mnie te tajemnicze meduzy i gwiazdy ukryte w drzewie. A może to już nie było drzewo? Myślisz, że tam, pod podłogą, istnieją te inne, dziwne światy? I jeszcze te malunki na ścianach! Jakby od dawna nas śledziły istoty pozornie mniejsze i słabsze, ale mimo wszystko potężne i powiązane z naturą. Może nawet były tutaj przed nami? Gdy tylko o tym pomyślę, to dreszcz przechodzi mi po plecach!
May: No nie gadaj, zbudowaliśmy ten dom. Sugerujesz, że agent nieruchomości sprzedał nam bubla? Weź, jeszcze okaże się, że jesteśmy winni odszkodowanie Rose za zniszczenie jej kochanego pluszaka. Albo przeprosiny połowie sprzętów domowych, które próbowały nas sprać na kwaśne jabłko, a my oddaliśmy z nawiązką.
Cody: Wydaje mi się, że te ich ataki mogłyby być dla nas doskonałą podstawą do reklamacji. Chociaż, jakby się zastanowić, to te walki z odkurzaczem czy skrzynką z narzędziami przyniosły nam sporo dobrego. Zbliżyły nas do siebie. Sprawily, że znowu się o siebie troszczyliśmy. Zresztą zauważ, że wszystko, co nas spotkało, nawet właśnie te dziwne spotkania z AGD, było powiązane z naszym wspólnym życiem. Każde najmniejsze wspomnienie wydaje mi się teraz ważne i magiczne. Chyba mimo wszystko nie było tak źle, prawda?
Kto powinien wyruszyć na przygodę?
Cody: Wiem, kto nie powinien wyruszyć! Więcej się nie piszę na podobne szaleństwo! Wiele bym zrobił dla naszej rodziny, ale to było prawdziwe wariactwo. Każdy najmniejszy kłos trawy będzie mi się kojarzył z tym wszystkim, co jest wśród niej ukryte. A co wiewiórki zrobiły z osami? Czy tak się zachowują zwierzęta? Zdecydowanie wolałbym, żeby nasz córeczka nigdy tego nie doświadczyła. Ten cały świat jest zbyt brutalny jak na jej piękne pojmowanie rzeczywistości. Przyjdzie jeszcze czas na strachy pod łóżkiem. Albo w dziupli. Ewentualnie w naszej piwnicy. Brrr… Ta przygoda nie jest dla maluchów…
May: Oj, zdecydowanie nie dla dzieci! Jestem pewna, że nasza Rose nie chciałaby zobaczyć, co stało się jej ukochanemu słoniowi. A gdyby poznała drugie oblicze wielu domowych sprzętów, to już nigdy więcej nie zabrałaby się za porządki w pokoju… Serio. Ja odkurzacza nie tykam już NIGDY WIĘCEJ. A to drzewo w ogródku to jak dla mnie możemy nawet ściąć. Albo chociaż zadzwonić po strażaków, by coś zrobili z jego lokatorami.
Cody: Wiesz co, zostawmy je. Pamiętajmy, co się może wydarzyć, jak zdenerwujemy naszą córkę. Zafunduje nam najdziwniejszą terapię pod słońcem! Bo wiesz, ja tak właściwie wspaniale się z tobą bawiłem, nawet jeżeli nie zawsze wyglądało to na zabawę.
Koniec końców, do tanga trzeba dwojga. It Takes Two – ostatecznie wrażenia
Jak widzicie, niesnaski małżeńskie mogą okazać się wstępem do nowej przygody! I nie chodzi tu o klasyczny skok w bok, a o prawdziwą kooperację, która pozwoli na nowo odkryć naszego partnera. Brzmi kliszowo? Pewnie, że tak! Ale jak wspaniale wspólnie pokonać bossa, czy przebijać się przez kolejne labirynty zagadek logicznych. Co myślimy my, które walczyłyśmy z gigantycznymi pszczołami i przedzierałyśmy się przez kolejne śmiercionośne tunele?
Taliya/May: Nie dziwię się dziesiątkom nagród GOTY, które It Takes Two zdobyło w przeciągu ostatniego roku. W moich oczach gra bardzo na nie zasłużyła i sama nominowałam ją w niejednej kategorii. Aczkolwiek przyznaję, że mój pierwszy odbiór tego tytułu jako pięknej familijnej zręcznościówki szybko został zweryfikowany. Dziś familijną bym jej już nie nazwała, bo niektóre sceny wydały mi się nad wyraz brutalne. Ponadto otwarte zakończenie nie jest do końca tym, czego spodziewałabym się po tych wszystkich przygodach May i Cody’ego. Brakowało mi także nieco większej refleksji na temat wpływu rozwodu na dziecko. Niemniej It Takes Two weszło też do mojego osobistego rankingu najlepszych gier roku 2021. Pokochałam tę grę za mnóstwo różnych mechanik, które zmieniały się co poziom. Za to, że co chwilę zaskakiwała mnie czymś nowym i nigdy nie wiedziałam, czego spodziewać się za rogiem. Za czasem nieco sprośne żarty i przekomarzanki naszej pary bohaterów. I za to, że wzbudziła we mnie cały wachlarz emocji, od śmiechu po szok i niedowierzanie.
krolyczek/Cody: Muszę przyznać, że horroru w tej grze mi nie brakowało! Co prawda, zdecydowanie nie jest skierowana do najmłodszych odbiorców. Wszechobecny pikantny żarcik i zagadki wymagają sporej dozy pomysłowości oraz należytego skupienia. Konieczne było całe mnóstwo zręczności i refleksu, ponieważ platformówki, a ta szczególnie, nie wybaczają spowolnionych ruchów gracza. Osobiście – jak zawsze – polecam grę na padzie, bo tytuł jest stworzony do tej formy kontroli! Czy wrócę do tytułu? Pewnie! Pokonanie gigantycznych hybryd ludzi i sprzętów domowych brzmi jak niezły plan na wspólne spędzenie wieczoru. Czy uważam, że gra zasłużyła na tytuł GOTY? To już dla mnie kwestia mocno sporna, bo mimo wszystko, gdyby nie Taliya, to pewnie bym po nią nie sięgnęła. ALE! Było fajnie, było warto. Kiedy gramy jeszcze raz?