Kultowa historia napisana na nowo. Mortal Kombat 1 – recenzja gry

Długowłosy mężczyzna z opaską w koszuli, ze świecącymi oczami stoi, a w tle widać skały

Od miesiąca możemy zagrać w Mortal Kombat 1, a ta recenzja pokaże Wam wszystkie nowości, jakie twórcy postanowili dodać do najnowszej odsłony cyklu.

W ostatnim czasie na nowo odżyła we mnie miłość do bijatyk. Szczególnie upodobałam sobie jedną serię – Mortal Kombat. Świetne postacie, brutalność czy ciekawa fabuła sprawiły, iż spędziłam mnóstwo czasu z ostatnią odsłoną cyklu, czyli Mortal Kombat 11.

Kiedy więc dowiedziałam się, że jeszcze w tym roku pojawi się nowa część, byłam zachwycona. Do tego stopnia, iż zakupiłam grę w przedsprzedaży, czego zazwyczaj nie robię. Czy ta produkcja jest warta ponad 300 złotych? O tym przekonacie się, czytając moją recenzję gry Mortal Kombat 1.

Klasyczne wieże w nowym wydaniu

Na początku swojej recenzji chcę skupić się nie na fabule, a nowościach, które twórcy przygotowali w Mortal Kombat 1. Oczywiście nie mogło zabraknąć klasycznych wież znanych z poprzednich części serii. Jednak to nie wszystko, czego doświadczymy w tej grze. 

Deweloperzy postanowili dodać inwazję, czyli minimapki, po których poruszamy się danym bohaterem i odbywany pojedyncze walki. Oczywiście nie są to w pełni otwarte lokacje i poruszamy się po nich wyznaczonymi ścieżkami. Część jest zablokowana i dostęp do nich możemy uzyskać, pokonując kolejne przeszkody na naszej drodze. A tych napotkamy kilka na naszej drodze. Możemy natrafić na klasyczne wieże, zasadzki oraz sprawdzić swoją siłę w sekwencji test your might. I tutaj na chwilę się zatrzymam.

Musicie coś o mnie wiedzieć – słabo wychodzi mi sterowanie padem. Więc kiedy musiałam wykonać dość trudne, w moim mniemaniu, zadanie, polegające na jak najszybszym wciskaniu przycisków, to bardzo szybko doszłam do wniosku, że to jedna z tych sekwencji, które będą mnie denerwować przez większość rozgrywki. Na moje nieszczęście pojawiają się one również w trybie fabularnym, przez co przejście go zajęło mi dużo więcej czasu.

Jednak wbrew pozorom są rzeczy, które mi się w inwazji podobały. Przede wszystkim wartym pochwały jest system rozwijania postaci. Mamy pięć umiejętności, a za każdy nowy poziom otrzymujemy punkty, które możemy wykorzystać do ulepszania każdej z nich. Trochę jak w typowej grze RPG.

Kolejną ciekawą rzeczą były przygotowania do walk. Tutaj ważne jest, aby dopasować naszą postać pod przeciwnika. Przykładowo Scorpion, który włada ogniem, doskonale sobie poradzi z Sub-Zero, zadając mu zwiększone obrażenia. Dodatkowo możemy wyposażać swoje postacie w relikty, dające różne ulepszenia, oraz talizmany, pomagające nam w walce, poprzez rzucaniem w przeciwnika kulami ognia. Obydwa możemy ulepszać w kuźni, a tę znajdziemy w losowych miejscach na mapie. 

W inwazjach nie mogło zabraknąć modyfikatorów. W poszczególnych walkach pojawiały się efekty specjalne, takie jak: obszar, gdzie postać została spowalniania, latające kule energii i wiele innych. Bardzo podobny zabieg zastosowano w poprzedniej części serii. Otóż podczas niektórych pojedynków w wieżach czasów również występowały dodatkowe utrudnienia urozmaicające rozgrywkę.

Dynamic Duo

Jedną z większych zmian wprowadzonych przez twórców jest dodanie wojowników kameo. Są to postacie poboczne, które pomagają nam w walce. I podobnie było w niektórych wieżach czasu w poprzedniej części gry. Jednak w Mortal Kombat 1 mają one większe znaczenie. Posiadają własne fatality, dużo ciosów specjalnych, a nawet dołączają się do głównej postaci podczas wykonywania fatal blow. Jest jeden warunek – podczas każdej walki, zarówno w wieżach, inwazjach, jak i pojedynkach lokalnych, musimy wybrać dodatkową osobę do pomocy.

Początkowo uważałam to za największy mankament Mortal Kombat 1. Jednak z czasem nauczyłam się grać we dwoje i sprawiało mi to bardzo dużą przyjemność.

Brutalnie i pięknie, czyli kilka słów o oprawie audiowizualnej

Muszę przyznać, że Mortal Kombat 1 niezwykle zmęczył mojego trzyletniego laptopa. Nic w tym dziwnego. Grafika jest oszałamiająca i podczas ogrywania fabuły nie mogłam napatrzeć się na przepiękne krajobrazy, a muzyka, która swoją drogą też jest rewelacyjna, dodatkowo podkręcała klimat. 

Postacie wyglądają naprawdę świetnie, a ruchy postaci podczas walki, pomimo swojej toporności, prezentowały się bardzo dobrze. Jednak to, co najbardziej przykuło moją uwagę, to fatality. Jak dobrze wiemy, jest to specjalnych ruch kończący walkę. I tutaj aż przechodziły mnie ciarki. Nie jestem typem osoby, którą obrzydza krew czy flaki. A w serii Mortal Kombat cenię właśnie tę brutalność. Jednak niektóre finishery były wręcz przerażające.

Natomiast system walki wydawał mi się dość prosty. Miałam wrażenie, że twórcy poniekąd ułatwili robienie fatality, brutality, czy wykonywanie specjalnych ciosów. Co prawda, zdarzało się, że niektóre ruchy wymagały większego wysiłku, jednak nadal nie były one tak skomplikowane jak w Mortal Kombat 11.

Nowa era – nowe zagrożenia

Teraz przejdę w końcu do najważniejszego, moim zdaniem, aspektu każdej gry, czyli fabuły. Najbardziej w Mortal Kombat cenię sobie ciekawą historię, która wyróżnia tą serię na tle innych bijatyk, takich jak Tekken czy Injustice. Znając zakończenie poprzedniej części cyklu, nie mogłam się doczekać, aby przekonać się, jak będzie wyglądać nowa era stworzona przez Liu Kanga.

Wielu bohaterów dostało nowy życiorys, ale też mogliśmy zobaczyć postacie, które pokazywały się w serii stosunkowo rzadko, takie jak Ashrah czy Nitara. Główna fabuła rozpoczyna się turniejem znanym nam z pierwszych części cyklu. Jednak bardzo szybko okazuje się, że zagrożenia, które miały zostać zneutralizowane przez Boga Ognia, powróciły, a my musimy stawić im czoła.

Przechodząc Mortal Kombat 11, omal nie wyrwałam sobie włosów z głowy przez finalnego bossa. Walka była bardzo ciężka i musiałam podejść do niej chyba z siedem razy, zanim wygrałam. Dlatego obawiałam się, że w najnowszej odsłonie będę borykać się z podobnym problemem. Okazało się, że wcale nie było tak źle. Ostatni przeciwnik w Mortal Kombat 1 nie był zbyt wymagający i nie wyróżniał się na tle innych oponentów, których spotkałam na swojej drodze. Z jednej strony to dobrze, iż przejście wątku fabularnego nie było frustrujące, lecz mimo to człowiek w głębi duszy liczył na jakieś ciekawe starcie.

Czas i przestrzeń – finalne wrażenia z gry Mortal Kombat 1

Recenzję Mortal Kombat 1 zakończę odpowiedzeniem na pytanie z początku tego tekstu. Mianowicie: czy ta gra jest warta ponad 300 złotych? Moim zdaniem, tak. Grafika zapierająca dech w piersiach, niesamowita muzyka i ciekawa fabuła to tylko preludium zalet tej produkcji.

Przede wszystkim muszę pochwalić szereg nowości, jakie twórcy wprowadzili do gry, a które okazały się strzałem w dziesiątkę. Postacie kameo bardzo ułatwiają walkę i są naprawdę dobrymi partnerami na polu walki. Dodatkowo mapy w inwazji są bardzo ciekawe i przechodząc je, nie sposób się nudzić. Nawet zadania zręcznościowe nie były takie złe i z czasem mogłam się do nich przekonać, albo chociaż je tolerować. Deweloperzy naprawdę zadbali o to, aby Mortal Kombat 1 wyróżniał się na tle innych odsłon serii.

Jest to naprawdę dobra gra. Wręcz idealna w moim mniemaniu. Jeżeli lubicie poobijać parę gęb, a przy okazji poznać bardzo ciekawą fabułę, to koniecznie musicie zapoznać się z tą produkcją.

Scroll to Top