Nie da się ukryć, że sierpień upłynął nam pod znakiem gamescomu. Na kilka dni przed PGA znowu wróciłyśmy do niego pamięcią i pokusiłyśmy się o relację z naszego pierwszego pobytu w growym sercu Niemiec – Kolonii.
Obecnie za oknem dominuje typowo jesienna aura i dopiero co zaczął się październik. Chciałybyśmy jednak zabrać Was na chwilę z powrotem do tegorocznego lata, a konkretnie – na koniec wakacji. W dniach 24-26 sierpnia postanowiłyśmy, jako dwuosobowa grajmerkowa delegacja, na własne oczy sprawdzić największe wydarzenie growe w Niemczech (jak nie w Europie). Mamy nadzieję, że nasza relacja z gamescomu 2022 pozwoli Wam poczuć choć ułamek tej atmosfery i jednocześnie odpowie na pytanie, czy warto wybrać się tam za rok. Pamiętajcie, że zdjęcia możecie powiększyć, klikając na nie – otworzą się wtedy w nowej karcie.
A przed gamescomem odpalałyśmy ONL-a
Zanim dane nam było postawić pierwsze kroki na ogromnych halach Koelnmesse spędziłyśmy przyjemny, choć pracowity wieczór w hotelowym pokoju, oglądając gamescom Opening Night Live.
Tegoroczny ONL zaskoczył nas tempem oraz liczbą zaprezentowanych gier. Naprawdę, nie było czasu dobrze odetchnąć! Dwie godziny zleciały nie wiadomo kiedy. To wydarzenie pomogło nam także uświadomić sobie dwie ważne rzeczy:
- Zdecydowanie lepiej ogląda się pokazy gier razem niż w pojedynkę;
- ONL zaostrzył nasze apetyty i nie mogłyśmy się doczekać samego gamescomu!
Jeżeli właśnie to drugie było głównym celem ONL-a, to zdecydowanie został on zrealizowany. Emocje sięgnęły zenitu i z trudem udało nam się zasnąć. Następnego dnia wstałyśmy na znajdujący się w pobliżu hotelu S-bahn i ruszyłyśmy ku naszemu pierwszemu gamescomowi!
Biznesy małe i duże
W środę odbywał się swego rodzaju dzień biznesowy, na który wstęp miały wyłącznie osoby ze specjalnymi biletami i prasa. Nie wszystkie miejsca były wtedy otwarte, a ludzie skupiali się raczej na halach 2, 3 oraz 4, czyli strefie biznesowej właśnie. Studia były wystawione głównie przez wzgląd na narodowość i/lub region, z którego pochodzą, choć nie brakowało dużych, samodzielnych stanowisk (takie miał chociażby nasz rodzimy Bloober Team).
Nie znaczy to jednak, że było nudno. Wręcz przeciwnie, dzięki temu, że środa była najluźniejszym dniem gamescomu, udało nam się zobaczyć i zagrać w sporo ciekawych i obiecujących gier. Duzi gracze pokroju Xboksa czy Ubisoftu mieli tylko specjalne budki przeznaczone do umówionych wcześniej spotkań, ale skorzystały na tym mniejsze studia, przede wszystkim indie, które mogły pokazać swoje dzieła szerszej publice.
Zdecydowanie największą zaletą strefy biznesowej był fakt, że nawet w następnych dniach targów dało się tam swobodnie poruszać. Większość osób uczestniczących w gamescomie 2022 nie miała tam wstępu, co okazywało się zbawienne, gdy potrzebowałyśmy chwili oddechu (albo po prostu mniej obleganej toalety). Tam też rozdawano specjalny magazyn zbierający najciekawsze wydarzenia z każdego dnia targów.
Szał zakupów
Oczywiście, nie mogło także zabraknąć rzeczy do kupienia. Nie przesadzę, mówiąc, że na hali 5 można było dostać wszystko. Figurki, plakaty, mystery boksy, książki kucharskie czy nawet mangi – mówisz, masz. Trzeba jednak przyznać, że niektóre ceny zwalały z nóg. Przykładowo, poniższa figurka Geralta kosztowała 1700 euro.
Oczywiście, przy tak zróżnicowanym wyborze nie mogło zabraknąć tych mniej wyrafinowanych przedmiotów, takich jak body pillows z (pół)nagimi kobietami (uświadczyłyśmy wśród nich dwóch, może trzech facetów) czy niezawodne pluszaki Willy. Każdy mógł więc znaleźć coś dla siebie.
Jakby tego było mało, można tam było spotkać nawet Pokemony! Kiedy przypadkiem obchodziłam po raz kolejny stoiska i zawędrowałam na strefę MINI (w niej znajdował się samochód pokazany podczas ONL-a), moim oczom ukazał się… wychodzący z kantorka Pikachu. Wesoło powędrował na środek sceny i zachęcił zebrane dookoła osoby do robienia sobie z nim zdjęć. Oczywiście, nie mogłam zmarnować takiej okazji!
Niestety, poczciwy żółty stworek okazał się też stworzeniem ulotnym. Kiedy wróciłam na strefę razem z naszą Naczelną (która kocha Pokemony zdecydowanie bardziej ode mnie), już go nie było. Udało nam się dorwać jedynie karmelowy popcorn, który, choć słodki, nie mógł się równać z przeuroczym Pikachu.
Duzi gracze, to i stoiska duże
Hale 7, 8 i 9 zawierały w sobie to, na co większość zwykłych osób odwiedzających czekała najbardziej, czyli gry. I to nie byle jakie, a wysokobudżetowe produkcje wyczekiwane przez miliony. Podobnie jak ich budżety, także stoiska były spore. I niezwykle tematyczne – wystarczyło spojrzeć na dekoracje by wiedzieć, z czym mamy do czynienia.
Praktycznie do każdej gry były kolejki, jednak w niektórych pawilonach osiągały one naprawdę kosmiczne rozmiary. Do Lies of P czy Alone in the Dark czekało się prawie 6 godzin!
Ciężko powiedzieć, kto powinien wygrać główną nagrodę za najpiękniejsze stoisko. Jeżeli jednak ciekawi Was opinia naszej delegacji, to topka Naczelnej wyglądałaby następująco:
- Alone in the Dark
- Skull and Bones
- Goat Simulator 3
Moja natomiast w ten sposób:
- Skull and Bones
- Goat Simulator 3
- Alone in the Dark
To pokazuje, jak dobrą robotę zrobiły przy tych produkcjach studia. Zresztą, nie jesteśmy w naszych ocenach osamotnione – w Internecie można spotkać inne top listy stoisk. Wszystkie poniższe zdjęcia pochodzą z artykułu jaxon.gg.
Tyle atrakcji, że nie wiadomo, w co ręce włożyć
Hala 10, czyli ta największa, pękała w szwach od atrakcji. Naprawdę, działo się na niej tak dużo, że organizatorzy musieli ją podzielić aż na cztery strefy tematyczne!
Jedną czwartą przestrzeni poświęcono na strefę indie. Roiło się na niej od małych produkcji z praktycznie wszystkich gatunków. Visual novele, strzelanki, city-buildery – jeżeli myślicie teraz o innych rodzajach gier, to bardzo możliwe, że też tam były. Mnie zdecydowanie urzekły najbardziej te pierwsze i dodałam sobie kilka z nich na listę życzeń na Steamie. Dobrych romansów w końcu nigdy za wiele.
Niesamowita była również strefa retro. Znalazłyśmy w niej rozmaite konsole i urządzenia, które z pewnością dobrze pamiętają starsze osoby grające. Twórcy zadbali nawet o odpowiednią aranżację wnętrz (kącik ze starym telewizorem i plakatami na ścianach to po prostu cudo!)
Strefa LEGO składała się z… tak, zgadliście, konstrukcji LEGO. Była skierowana głównie do dzieci, chociaż dorośli również mogli miło spędzić czas przy rozstawionych niedaleko konsolach z Just Dance czy It Takes Two. Razem z Naczelną też postanowiłyśmy sobie trochę poskakać i zdecydowanie był to zabawny przerywnik podczas zwiedzania i fotografowania kolejnych atrakcji. Na Wasze (nie)szczęście, nie zachował się żaden film z tego wiekopomnego wydarzenia.
Co ciekawe, na tak obładowanym evencie znalazło się miejsce nawet na kącik dla szukających pracy w branży gier. Niestety, firmy skupiły się głównie na osobach władających dość płynnie językiem niemieckim, a szkoda. W końcu wydaje się, że w gamedevie najłatwiej jest stworzyć międzynarodowe środowisko pracy, a więc poszerzyć poszukiwania o osoby bardzo dobrze władające angielskim.
Podsumowanie gamescomu 2022
Jak widzicie, działo się sporo. Jeden artykuł to zdecydowanie za mało na opisanie całego gamescomu, ale chyba zebrałyśmy to, co najważniejsze. Rozmawiałyśmy z mnóstwem osób i wymieniłyśmy sporo wizytówek – na nudę nie było miejsca. Dość powiedzieć, że przy natłoku rzeczy do zobaczenia, pamiątek do kupienia i retro konsol do ogrania nawet nie byłyśmy w stanie zajrzeć do areny eventowej!
Wracając do pytania z początku: Czy było warto i wrócimy za rok? Jak najbardziej! Atmosfera gamescomu jest niesamowita i jeżeli nie przeszkadzają Wam tłumy, to zdecydowanie powinniście to sprawdzić na własnej skórze. A teraz wybaczcie, bo od wspominania tego cudownego wydarzenia znowu rozbolały mnie nogi, które zrobiły w trzy dni targów ponad 50 tysięcy kroków.