Arcydzieło i gra roku. Persona 3 Reload – recenzja gry

Grafika promująca grę Persona 3 Reload z głównym bohaterem

Co byście zrobili, mając każdego dnia dodatkową godzinę? Jeżeli odpowiedzieliście, że walczylibyście ze złymi Cieniami, to Persona 3 Reload jest dla Was.

Doba w Personie 3 Reload ma 25 godzin i żałuję, że moja też tyle nie ma – mogłabym po prostu grać w ten fenomenalny tytuł dłużej. Dzieło Atlus pochłonęło mnie bez reszty, zatraciłam się w nim bezpowrotnie. Zaśpiewałabym o tym, jak dobra jest ta gra, chociaż pewnie byście tego nie chcieli. Piękna, dobrze zrealizowana, z angażującą na każdym etapie fabułą i rozgrywką. To majstersztyk jRPG-ów i taktycznych turówek. Świat powinien usłyszeć, że Persona 3 Reload to jedna z najlepszych gier ostatnich lat, o czym opowie Wam moja recenzja.

Taki niezwykły, ale zwykły

Rozgrywkę możemy w każdej Personie podzielić na dwa trzony – spędzanie czasu jako zwykły nastolatek i eksploracja lochów z wykorzystaniem naszych supermocy. Nocą stawiamy czoła strasznym Cieniom, za dnia równie strasznej matematyce. I relacjom międzyludzkim. Niezależnie od pory dnia i wybranej aktywności siła przyjaźni to zawsze najważniejsza rzecz (nie tylko w grach). Dlatego musimy dbać o nasze relacje, aby zabierać do lochów naszych ziomków, a po szkole zapraszać ich na burgera, ale ten element Persony 3 Reload omówię w dalszej części recenzji. 

Mamy na to wszystko aż 25 godzin. Dlaczego?

W świecie gry istnieje Godzina Mroku, której świadomie doświadcza garstka. W jej czasie na powierzchnię wychodzą Cienie i porywają ludzi, zmieniając ich w apatyczne istoty. Tylko nasza ekipa może pokonać te niedobre Cienie i odkryć zagadkę Godziny Mroku. Dlatego nocami przemierzamy lochy, dowiadując się powoli coraz więcej o tym dziwnym świecie.

Ken wykonuje atak taurugią
Totalne zniszczenie wroga

Zdobądź je wszystkie

Tytułowe Persony to fizyczne manifestacje czyjegoś ducha. Przywoływane są poprzez palnięcie sobie z broni palnej w łeb. Za każdym razem.

Główny bohater, który, jak to zwykle bywa, jest super hiper wybrańcem, największym kozakiem w świecie gry. Potrafi przyzywać więcej niż jedną personę. Właściwie to może je zmieniać w trakcie walki jak rękawiczki. Dzięki temu nasza rozgrywka jest taka ciekawa, bo cały czas musimy wybierać najodpowiedniejszą. W trakcie gry zbieramy karty tarota przedstawiające nowe nabytki do naszej kolekcji, używamy wszystkich niezwykle brutalnych umiejętności Person i miło spędzamy czas.

Mitsuri przywołuje Personę poprzez strzał w głowę
Strzelanie sobie w łeb jest zbyt mroczne

Siła używanej persony jest uzależniona od posiadanego przez nią poziomu, który wzrasta przy korzystaniu z niej. Jednak wątpię, by ktoś zdołał naprawdę wylevelować jakąś z początku gry do ostatnich etapów. W trakcie zmieniamy je dość regularnie, wykorzystując najbardziej pasujący nam styl gry, dopasowany również do drużyny, którą ze sobą zabieramy. Każda ma swój specyficzny zestaw umiejętności, jest podatna lub niewrażliwa na konkretne ataki.

Gdy nazbieramy Person i nudzą nas już karty z lochów, możemy pójść do tajemniczego Jedwabnego Pokoju, aby zrobić fuzję. Polega to na tym, że łączymy kilka posiadanych kart tarota, żeby dostać nową Personę. W zależności od tego, jak wielka jest nasza przyjaźń z postacią reprezentującą arkana danej karty, tak duże dostaniemy z tego powodu bonusy. O ile zaczynamy z jakimiś małymi, frajerskimi Personkami, tak pod koniec operujemy Lokim, Belzebubem czy postaciami, których nazwy są dla mnie zbyt skomplikowane do napisania.

Elizabeth dostaje okulary z wąsami
Wchodzenie do Jedwabnego pokoju i dialogi z Elizabeth to coś niezwykłego

Kocham eksplorować gigantyczne lochy

Przez calutką grę eksplorujemy jeden i ten sam loch – Tartarusa. To wielki i przerażający budynek o niezliczonej ilości pięter. Chociaż mogłoby się to wydawać nudne, zwiedzany obszar zmienia się wraz z naszymi postępami fabularnymi. Prawie każde piętro lochów przybiera też inny kształt, gdy do niego wchodzimy, w związku z czym mamy tu element rougelite’owy. Spotykamy wrogów różnego rodzaju, raz silniejszych, raz słabszych, raz w jakiś sposób wyjątkowych. Do tego zbieramy skrzyneczki ze skarbami, ubijamy bossów – dzień jak co dzień.

Gdy dojdziemy już do pewnego etapu, pojawiają się również trudniejsze lochy poboczne, na których możemy wzmocnić naszą drużynę i zyskać nowe przedmioty. Są opcjonalne, ale bardzo satysfakcjonujące i pozwalają na rozprawianie się z nowymi przeciwnikami.

Bardzo kolorowy loch w Personie 3 Reload
Aż nie wiadomo na czym w tym lochu zawiesić wzrok

Walka jest turowa, wykorzystujemy w niej całą naszą czteroosobową drużynę. Dodatkowo jedna postać służy nam jako wsparcie taktyczne. Każdy ma dostępny atak fizyczny (są trzy rodzaje), umiejętność swojej Persony, możliwość użycia przedmiotu i obronę. Wrogowie mają różne słabości i to właśnie na ich odkryciu skupiamy się podczas starcia. Jeżeli wszystko zawodzi, pozostaje nam debuffować przeciwnika i buffować drużynę, aby jakoś wyjść z tego wszystkiego zwycięsko. Im wyżej w Tartarusa, tym poziom skomplikowania przeciwników rośnie, a my musimy coraz bardziej kombinować podczas walki, co jest bardzo satysfakcjonujące.

Na niektórych piętrach znajdują się bossowie oraz dwustronne teleporty. W takiej sytuacji najlepiej przenieść się do początku lochu, zapisać grę, zmienić ewentualnie drużynę i pokonać złoli. Zawsze po takiej bitwie zostajemy nagrodzeni eleganckimi skrzyneczkami z przedmiotami, czasem postępem w fabule.

Walka całej drużyny z Niebieską pieczęcią
Przepraszam, że ta postać jest tak ubrana, to do celów naukowych było

A po szkole chodziliśmy na ramen

Nie samą walką żyje człowiek. Między szkołą a eksplorowaniem Tartarusa mamy czas, który możemy spędzić w dość dowolny sposób. A nic tak nie smakuje, jak ramen w dobrym towarzystwie, dlatego najlepszym, co dane jest nam robić, to spotykać się z ziomkami. Aktywności są przeróżne, ale najważniejsze jest to, że spędzamy razem czas, bo przyjaźń jest wspaniała. Ponadto gdy osiągniemy poziom przyjaźni z danym bohaterem, otrzymamy połączenie z arkanem tarota, który dana postać reprezentuje, a do czego się nam to może przydać, opowiem później.

Głównym powodem, dlaczego spotykamy się z tymi wszystkimi ludźmi, jest to, że relacje międzyludzkie są w tej grze naprawdę fajnie napisane. Dla osób, które niezbyt mają pojęcie, jak wygląda japońska kultura, mogą być nieco dziwne, ale taki już urok tej gry. Miło jest pójść do klubu sztuki czy lekkoatletów, do samorządu uczniowskiego czy wrócić po prostu z kimś do domu i zahaczyć o księgarnię.

Wchodzić w relacje możemy nie tylko z rówieśnikami ze szkoły, ale także niektórymi, prawie że losowymi ludźmi na mieście. Są to tak wyjątkowe osobowości jak mnich alkoholik, sprzedawca telezakupów, dziewczynka, której rodzice się rozwodzą, czy małżeństwo staruszków prowadzących księgarnię. Każda z historii jest warta poznania. Są pogodne, wywołują uśmiech lub smutek, ale zostawiają nas z poczuciem prawdziwej sympatii wobec tych wszystkich bohaterów.

Rozmowa głównego bohatera z Yuko w jej pokoju
Friendzonowanie dziewczyn to mój ulubiony element

Skąd ten cały Reload?

Jeżeli czujecie obrzydzenie wobec wszelkich remasterów i remake’ów, a odnawianie trzyletnich gier to dla Was żart (tak, patrzę na Ciebie, The Last of Us II Remastered), to tutaj ten zabieg jest jak najbardziej zasadny. Pierwowzór, czyili Shin Megami Tensei: Persona 3 jest mocno wiekowym tytułem z 2006 roku. Odnowiona wersja wygląda przepięknie, działa na silniku Persony 5. Wszystko funkcjonuje dużo lepiej, chodzi mniej topornie (w ogóle nie jest topornie). Każdy atak czy użycie umiejętności robi niesamowite wrażenie, design person sprawia, że chcemy je odkrywać w każdej możliwej chwili.

Warto wspomnieć o najistotniejszych nowościach. W walce pojawiły się mechaniki zmiany postaci podczas tury (baton pass ze wspomnianej Persony 5) i teurugia, czyli efektowna super hiper umiejętność każdego bohatera. Podczas eksploracji możemy szybko biegać (zwiedzić miliard pięter Tartarusa to naprawdę wyczyn bez sprintu) i rozwalać niektóre elementy otoczenia, aby zdobywać przedmioty. W relacjach z postaciami pobocznymi pojawia się opcja umawiania się na spotkanie przez maila (niektórzy piszą nam: „No siema, nudzę się, cho coś zjeść”), czy też więcej aktywności z członkami drużyny podczas przebywania w akademiku.

Bohaterowie gry Persona 3 Reload zrobili bardzo dużo naleśników
Aktywności w akademiku bywają komiczne

Największą bolączką jest jednak odejście od możliwości grania kobietą. Jasne, ta opcja była dostępna tylko w Persona 3 Portable, pierwotnie wydanej na konsolę PSP. Jednak był to powiew świeżości w serii, który wpływał pozytywnie na immersję i dawał inne możliwości romansowania. W przypadku Persony 3 Reload możemy wcielić się wyłącznie w chłopaka i romansować jedynie z innymi protagonistkami.

To pierwsza w pełni spolszczona Persona. Może fani serii byli przyzwyczajeni do tego, że musimy grać po angielsku i teraz odpaliliby grę w ten sposób chociażby z przyzwyczajenia. Jednak uważam, że przygotowane spolszczenie jest naprawdę świetne! Dobrze przenosi żarty, postacie mają zachowany swój charakter w polskiej wersji i bardzo dobrze czytało mi się te wszystkie dialogi.

Rozmowa z Aigis o książkach
Moja robotyczna przyjaciółka jest specyficzna

Spoko grafika, wyjątkowa muzyka

Jak już wspomniałam, gra działa na silniku Persony 5, zatem jest ładniej niż w oryginale, ale bez fanfarów. Wszystko utrzymane jest w stylistyce anime, więc modele 3D są w pewnym sensie uproszczone. Przerywniki filmowe są już dosłownie jak anime, trochę takie starawe, ale w dalszym ciągu wyglądające fajnie. To jeden z tych gatunków, który dobrze się starzeje.

Ścieżka dźwiękowa została przeniesiona z oryginalnej wersji gry i odnowiona. Jest rewelacyjna. Mimo że mamy do czynienia z małą różnorodnością utworów, doskonale oddają one charakter sceny i się nie nudzą. Szczególnie piosenki, które lecą w tle starcia z wrogiem – w tym najbardziej ikoniczne i ukochane przez fanów Mass Destruction. Po prostu nie da się znużyć takim starciem. Nawet jeżeli przychodzi nam robić to samo.

Definitywnie gra roku. Persona 3 Reload – finalne wrażenia

Jakże to był wspaniale spędzony czas, dawno żadna gra mnie tak nie wciągnęła na długie godziny. Jedyne, o czym myślałam w okresie ogrywania, to to, że chciałabym nie wykonywać moich codziennych obowiązków, tylko pograć w Personę. Ta produkcja to fenomenalne połączenie dobrej historii z ciekawą i angażującą rozgrywką. Momentami ciężka i smutna, częściej zabawna i heroiczna, doskonała w każdym calu. Może minimalnie za długa, ale wynika to z realnie dużej ilości treści zawartej w grze, a nie z niepotrzebnego nikomu szukania miliarda znajdziek na przytłaczającej mapie (wiecie, że nienawidzimy sandboksów). Bawiłam się wybitnie, przypomniałam sobie, jak bardzo udaną serią jest Persona i jak cieszy mnie możliwość ogrania trójki w nowoczesnych warunkach. Tytuł zdecydowanie warto sprawdzić i dać mu się pochłonąć, szczególnie, że jest dostępny w ramach Game Passa.

Scroll to Top