Bicie pożądliwych zalotników, gotowanie i… skejtowanie. Thirsty Suitors – recenzja gry

Plakat gry Thirsty Suitors - dwie bohaterki oparte o siebie plecami, w tle serce, jaskrawe kolory (żółty, fioletowy) – recenzja

Czy potraficie sobie wyobrazić zwariowaną skejterską grę, która daje dużo do myślenia, jeśli chodzi o tematy takie jak odkrywanie własnej seksualności czy emigracja? Nie? Moja recenzja Thirsty Suitors służy pomocą!

Główną bohaterką produkcji Outerloop Games jest Jala, młoda dorosła, która właśnie przeżyła trudne rozstanie ze swoją dziewczyną. Jennifer wyrzuciła ją z mieszkania, więc Jala nie ma wyboru – musi wrócić do rodzinnego Timber Hills. A tam czekają na nią niemałe problemy. Od rodziny, którą zraniła wyjazdem i brakiem kontaktu, przez chmarę mocno wkurzonych, ale też wciąż napalonych byłych, z którymi wypada się skonfrontować, po tajemniczą sektę prowadzoną przez typa w masce niedźwiedzia. Nie wspominając już o rozochoconych zalotnikach podesłanych podstępnie przez babcię (prosto z Indii!). W miarę postępów w fabule będziemy poznawać szczegóły historii Jali. Jeśli już sam początek recenzji Thirsty Suitors brzmi tak dziwacznie, pomyślcie tylko, co Was czeka dalej!

Recenzja Thirsty Suitors – główna bohaterka, Jala, z plecakiem, u dołu po prawej napis (Narratorka mówi o powrocie do Timber Hills, czyli do domu). Ciemny obrazek, noc

Wbrew pozorom ekscentryczności gra zaczyna się tak klasycznie, jak tylko się da. Bohaterka wraca do rodzinnego miasta (ma swoje powody, nie ze wszystkich jest dumna). Ile dzieł kultury ma taki początek! Jeśli zostajemy przy grach, można by wymienić choćby Life is Strange, której recenzja była moim pierwszym tekstem na naszym portalu. Tego wątku mocno nadużywają też scenarzyści komedii romantycznych Hallmarku. Owszem, motyw bardzo wyświechtany, ale jakże wygodny pod względem narracyjnym! Zamiast wrzucać nas w sam środek czyjegoś życia i używać dziwnych trików, żeby zrobić wprowadzenie, scenarzyści po prostu stawiają bohaterkę przed jakimś życiowym zakrętem, dzięki czemu ekspozycja robi się sama i jest o wiele naturalniejsza. Jeśli chcecie zobaczyć fragmenty rozgrywki, to zapraszam do obejrzenia recenzji wideo Thirsty Suitors na naszym kanale YouTube:

Stara, bez fabuły to się nie obroni

Będę to powtarzać: nie dajcie się zwieść pozorom. Wbrew pierwszemu wrażeniu, że Thirsty Suitors to tylko jeżdżenie na deskorolce i jakieś dziwne turowe walki, gra ma bardzo bogatą fabułę. Może i nasze wybory nie wpływają ostatecznie na zakończenie w jakimś zatrważającym stopniu… Ale tu idzie o coś więcej – o opowiedzenie pewnej historii, rozprawienie się ze szkodliwymi stereotypami. I oczywiście – o zabawę konwencją.

Dukaizm użyty w grze – dialog obok niebieskiego samochodu

Rodzina Jali to emigrancki misz-masz: matka z Indii poślubiła pochodzącego ze Sri Lanki mężczyznę, przeprowadzili się do USA i mają dwie córki: starszą, Aruni, i naszą bohaterkę, Jalę. Do rozpakowania mamy tu niemało. Ważnym tematem jest kiepska relacja matki z obiema córkami, której przyczyn można się dopatrywać w jej kontaktach z własną rodzicielką. Z kolei ze swoją siostrą Jala ma tak skomplikowaną więź, że scenarzyści wyciągnęli wykrzywioną manifestację Aruni do postaci narratorki, która jest jednocześnie niszczącym, negatywnym głosem w głowie głównej bohaterki.

Jala ma sporą gromadkę byłych i każdy ma powód, żeby mieć do bohaterki żal. W miarę robienia postępów w fabule ze wszystkim się konfrontujemy… dosłownie, bo przez walkę. Poznajemy coraz więcej elementów z przeszłości dziewczyny i jednocześnie prostujemy relacje oraz oczyszczamy atmosferę. Bo czy może być coś bardziej satysfakcjonującego niż danie sobie wzajemnie po mordzie, a potem podanie ręki na zgodę?

Mechaniki, minigierki, walki na ringu…

Jak na tak małą produkcję, mamy dość sporo mechanik i minigierek. Przejdźmy więc przez nie po kolei. Thirsty Suitors sprawia pod tym względem wrażenie uporządkowania. Gra dzieli się na rozdziały (dni). Codziennie rano schodzimy na dół, do rodzinnej kuchni, gdzie mama i tata piją już kawę. Możemy zamienić z nimi parę słów, czym zdarza nam się popchnąć fabułę do przodu.

Recenzja Thirsty Suitors – dialog z mamą podczas gotowania

Następnie zabieramy się za gotowanie. Na stole leży książka kucharska. Im dalej w grę, tym więcej przepisów, z których możemy skorzystać. Dyryguje nami najczęściej mama, czasem tata. Gotowanie, podobnie jak walka, oparte jest o szybkie i precyzyjne reagowanie na quick time eventy. Ale o wiele ważniejsze są rozmowy toczone w kuchni nad garami. Między krojeniem a smażeniem możemy wypytać rodziców o różne sprawy. To tutaj mama, gdy pochwali Jalę, uznaje, że chyba powinna się na chwilkę położyć, a tata pląsa w tańcu zwycięstwa.

W paru miejscach natkniemy się też na minigierki, którymi będziemy mogły/mogli podszkolić nasze umiejętności reagowania na quick time eventy. Tutaj przybijemy piątkę pieskowi (i go, oczywiście, pogłaskamy!), tam pomachamy sztangą z wysportowaną ciocią. Nie zrażajcie się, większość tych małych gier to tylko dodatek i są one nawet trudniejsze niż właściwe konfrontacje.

Thirsty suitors – głaskanie pieska

Przegięcie, do którego się przekonacie

Nie da się ukryć, że pierwsze wrażenie po odpaleniu Thirsty Suitors jest takie, że gra jest dość przegięta, również pod względem kolorystyki. Nie byłam pewna, czy nie za mocno. Ale, jak to mówią, this sh*t grows on you. Po godzinie człowiek się przyzwyczaja zarówno do jaskrawych barw, jak i przesadzonego stylu walki turowej.

Walka i porady podczas walki – w tle różowy samochód, na pierwszym planie bohaterka Jala i dymek z poradą wujka Hinti

Te ważniejsze potyczki odgrywają się w wewnętrznych światach naszych przeciwników. Z jednej strony jest to dla nich korzystne, z drugiej – to czynnik osłabiający. Pokazuje to bowiem nie tylko ich mocne strony, ale wyciąga też wszelakie słabości, nawet te najbardziej komiczne. Przesadzone są też wszystkie ataki – zalotnicy na przykład rzucają w nas pojedynczą różą (i naprawdę nie chcecie wiedzieć, skąd ją biorą!). Jala natomiast może choćby przywołać wspomnianą ciocię, która pomoże jej w regeneracji, albo groźną mamę, która zdejmie pantofel z nogi i… a zresztą, zagrajcie, to  zobaczycie.

Dialog podczas walki z zalotnikiem – seksistowski tekst

Co ciekawe, to jedna z bardziej queerowych gier, w które grałam, a jednak wątki LGBTQIA+ istnieją w niej niejako… mimochodem. Nie są główną osią rozgrywki, tylko naturalną częścią świata – czyli jest właśnie tak, jak powinno być. Owszem, pojawia się temat wyoutowania Jali, jednak w jej rodzinie queerowość młodszej córki jest akurat najmniejszym problemem (o ironio!).

Recenzja Thirsty Suitors – część historii opowiadana przez gniewne dialogi podczas walk, Jala w metaforycznych płomieniach mówi o akceptującej jej queerowość rodzinie

Problemów też niemało

Thirsty Suitors to mała gierka indie, więc jeśli chodzi o wybaczanie niedociągnięć – przychodzi mi to łatwiej niż przy większych produkcjach. Jednak gdy zaczęłam robić sobie listę rzeczy, które mnie najbardziej uderzyły, okazało się, że większość miała związek z tłumaczeniem. Przede wszystkim, nawet jeżeli było ono niezłe, jeśli chodzi np. o zaimki osób niebinarnych, to już przy feminatywach bywały problemy. „Z córką burmistrz” – to przecież nie brzmi jak język polski!

Do tego miałam nieodparte wrażenie, że klikalna opcja dialogu z daną osobą powinna się nazywać „rozmawiaj”, „zagadaj”, albo jakoś podobnie, a nie „chat”, tak jak było w grze. Tu wydaje mi się, że albo ktoś nie pomyślał, albo po prostu tłumaczenie segmentu nie wskoczyło. Dodatkowo, jako edytorkę z wykształcenia, bardzo zbulwersował mnie brak polskich znaków w niektórych fontach nagłówkowych. Dana litera, czyli ą, ę albo inne ń, się po prostu nie wyświetlała, co wyglądało naprawdę tragicznie.

Niedoczytane polskie znaki w Thirsty Suitors (Zako cz zamiast zakończ)

Grafika nie była powalająca i chyba wyszła taka, jaka miała być – czyli przegięta, zwariowana i kolorowa, zupełnie jak konfrontacje Jali z byłymi. Jednak zdarzały się dziwnostki, na przykład zarost ojca. Można by powiedzieć, że to drobnostka, niedociągnięcie w grafice postaci drugoplanowej… ale ten bohater jest ważny. Jala codziennie kończy swój dzień, siedząc na kanapie z ojcem i rozmawiając o życiu. A ja nie jestem w stanie przestać myśleć o kolorze jego brody i cały czas mam wrażenie, że czegoś w tej twarzy mi nie doczytało!

Recenzja Thirsty Suitors – główna bohaterka, Jala, siedzi na kanapie z ojcem, przyciemnione światło, dialog ojca o emocjonalnie wyniszczającej konfrontacji

Skejtowanie? Jakie skejtowanie? Thirsty Suitors – finalne wrażenia

Dzięki walkom i historii dosłownie zapominałam o segmentach z deskorolką i o tym, że mogę w ogóle na niej jeździć, robić triki i kombosy. I powiem Wam szczerze, że jak dla mnie – to zupełnie zbędny dodatek do tej ciekawej historii. Nie zrozumcie mnie źle, cała mechanika jest zrobiona poprawnie. Jeśli lubicie się powozić po mieście, nie pożałujecie. Ja też czasem byłam zmuszona jeździć, bo w większości zewnętrznych lokacji nie możemy się poruszać inaczej (Jala wtedy jest po prostu przyspawana do swojej deski). I właściwie sprawiało mi to przyjemność. Ale to nie zmienia faktu, że cały czas chciałam już gdzieś dotrzeć i ruszyć fabułę, z kimś pogadać.

Thirsty Suitors – segment jeżdżenia na desce, widok trzecioosobowy, dużo napisów na interfejsie

Nie świadczy to oczywiście źle o całej grze. Pokusiłabym się najwyżej o stwierdzenie, że może Thirsty Suitors jest zbyt upakowane różnego rodzaju aktywnościami. Gdyby odjąć parę minigierek, nic by mnie nie rozpraszało i mogłabym tę historię połknąć w całości na raz. A tak, cała rozgrywka trochę się ciągnęła. Jednak jeśli lubicie takie niezależne eksperymenty – gorąco polecam. Niech Was nie zwiodą pozory! Thirsty Suitors może i sprawia wrażenie mocno przegiętej rąbanki, ale w rzeczywistości to pouczająca i wzruszająca historia. Zresztą, przecież te dwie rzeczy się wcale nie wykluczają, prawda?

Thirsty Suitors znajdziecie w usłudze Xbox Game Pass.

Scroll to Top