Biegnij, chłopcze. Inside – recenzja gry

Kadr z gry Inside

To produkcja, która wrzuca nas w sam środek przygnębiającego świata. Moja recenzja platformówki Inside przybliży wam tę nietuzinkową grę.

Jesteście zupełnie sami, w niemal nieustannym niebezpieczeństwie i nie macie bladego pojęcia, co właściwie dzieje się w tym nieprzyjaznym świecie, do którego trafiliście. W takiej właśnie sytuacji znalazł się bohater gry Inside, której recenzja spróbuje przedstawić Wam piękno tej nietuzinkowej platformówki. Tytuł opracowało studio PlayDead, odpowiedzialne choćby za surrealistyczną platformówkę Limbo. Podobnie jak w owej produkcji w Inside wcielamy się w chłopca, który znalazł się w wyjątkowo niebezpiecznej sytuacji. Na początku rozgrywki trafiamy do ciemnego lasu. Musimy uciekać przed żołnierzami w dziwnych maskach oraz groźnymi, wyszkolonymi psami. Nikt nie ma zamiaru wyjaśnić nam, co tak właściwie się dzieje, kim jesteśmy ani dlaczego jesteśmy ścigani.  Zrozumienie świata tej produkcji leży wyłącznie w interesie grającego.

inside recenzja

Światłocień

Przez większość rozgrywki będziemy chować się w cieniu. Paleta kolorów w Inside składa się głównie z różnych odcieni szarości czy błękitu oraz bieli i czerni. Czasem interaktywne elementy zapłoną czerwienią. Świat gry zazwyczaj jest pogrążony w półmroku, co tylko podkręca niepokojącą i tajemniczą atmosferę. Sporo jest też tutaj zabawy ze światłem. Dynamiczne cienie czasem wyglądają przepięknie, a czasem doprowadzają do oczopląsu. Z jednej strony produkcja estetycznie satysfakcjonuje, z drugiej jednak przyznam też, że czasem ciemniej tu niż w mojej piwnicy. Dlatego nie polecam grania w słoneczny dzień w pokoju bez zasłon.

inside recenzja

Co ciekawe, muzyki w Inside prawie nie usłyszymy. Rozgrywce towarzyszą głównie odgłosy kroków, pełne przerażenia dyszenie protagonisty, przeraźliwe szczekanie groźnych psów, skrzypienie dźwigni. Przez większość czasu jest tutaj naprawdę cicho, dlatego każdy niespodziewany dźwięk potrafi nieco przestraszyć. To wszystko sprawia, że Inside może pochwalić się niesamowitą atmosferą. Świat gry pochłania i fascynuje, ale jednocześnie niepokoi i przygnębia.

Rusz głową, ale się nie wychylaj

Z kolei gameplay Inside nie jest pozbawiony różnych zagadek logicznych. Czasem aby przedostać się do następnej lokacji trzeba pomyśleć nieco niestandardowo – dokładnie szukać interaktywnych elementów czy czasem powrócić do już odwiedzonych miejsc. Większość zagadek może nie jest specjalnie trudna, ale, jak wcześniej wspominałam, gra nie ma zamiaru udzielać jakichkolwiek wskazówek.

inside recenzja

W produkcji znajdziemy za to sporo ciekawych mechanik. Gdy będziemy chcieli dostać się gdzieś wyżej, z pomocą przyjdą specjalne „pudełka”. Chłopiec może na nich stanąć i pociągnąć za linkę, która się na nich znajduje. Następnie element chwilę się „rozgrzewa”, po czym wystrzeliwuje do góry. Jest w tym sporo zabawy, a gdy w grę wchodzą dwa takie pudła, ułożone jedno na drugim, trzeba mieć dobre wyczucie czasu.

Jednak rozgrywka to nie tylko beztroskie rozwiązywanie zagadek. Świat gry jest pełen niebezpieczeństw, a początkowy etap spędzamy w większości na ucieczce. Dlatego czasem trzeba uzbroić się w cierpliwość i poprzez ukrywanie się w cieniu spokojnie dostać się do bezpieczniejszego miejsca. A niebezpieczeństw tutaj nie brakuje i często robi się niepokojąco.

inside recenzja

Warto jednak zauważyć, że choć Inside ma dość mroczny klimat, nie trzeba za bardzo przejmować się śmiercią postaci. A umrzeć możemy od upadku, fali uderzeniowej, utopienia się, kul wystrzelonych z żołnierskiego karabinu czy wściekłej świni. Jeśli potkniemy się na jakimś etapie i na przykład rozerwie nas na strzępy pies, po prostu zaczniemy ten fragment gry od nowa. A punktów zapisu jest tutaj całkiem sporo, więc nie musicie się martwić, że głupi błąd zaprzepaści sporą część rozgrywki. To sprawia, że gra bardzo, bardzo rzadko doprowadza do frustracji, co uważam za ważną zaletę.

Mistrz marionetek

Jednak dźwignie, wystrzeliwujące pudła czy przyciski to akurat najmniej dziwne elementy rozgrywki. Bowiem w świecie Inside prawa fizyki muszą działać nieco inaczej. W tej grze woda potrafi płynąć do góry nogami i trzymać się sufitu. Dlatego czasem musimy podskoczyć, aby dostać się do głębin. Czasem podczas zmiany poziomu wody przedostaniemy się na drugą stronę przepaści. Twórcy naprawdę poświęcili sporo uwagi temu aspektowi, dlatego wszelkie eksperymenty z fizyką gry przynosiły dużo satysfakcji.

inside recenzja

W kreatywny sposób można wykorzystać również inną mechanikę, ale sam jej koncept jest dosyć… niepokojący. Mianowicie, czasem odnajdziemy w grze hełmy przyczepione kablem do sufitu. Gdy chłopiec nałoży je na głowę, będzie w stanie sterować pewnymi, otępiałymi ludźmi. Znaczy zakładam, że to są istoty ludzkie, bliżej im do zombie, ale wszystko na temat funkcjonowania tego świata to jedynie moje domysły.

Gdy główny bohater (wciąż z hełmem na głowie) spróbuje pójść w lewo, sterowani przez niego ludzie także skręcą w tę stronę. Jeśli naciśniemy przycisk odpowiadający za interakcję z elementami otoczenia – kierowane przez nas osoby odtworzą to działanie natychmiastowo. W ten sposób jesteśmy w stanie podnosić ciężkie przedmioty czy używać dźwigni w niedostępnych dla nas miejscach. W późniejszym etapie gry znajdywane hełmy nie będą już przytwierdzone do kabla, co umożliwi większą swobodę ruchów. Sterowani ludzie będą w stanie, przykładowo podsadzić chłopca, by ten mógł dostać się do wysoko położonych miejsc.

Inside pełne jest nietuzinkowych, kreatywnych mechanik, przynoszących sporo satysfakcji. Rozgrywka nie frustruje, wręcz przeciwnie – każde niepowodzenie tylko zachęca do kolejnych eksperymentów i dalszego badania zasad gry. To naprawdę kawał dobrej platformówki.

O co tutaj właściwie chodzi?

Inside nie ma zamiaru podawać niczego na tacy. W grze nie dostaniemy żadnych cutscenek, notatek czy narratora, który wyjaśniłby, co się tak właściwie dzieje. Fabułę musimy sobie sami skleić z tego, co widzimy w tle lub domyślamy się, że widzimy. A przyznam, że widoki są niezbyt przyjemne.

Świat przedstawiony w grze nie należy do najprzyjaźniejszych. Podczas podróży przez farmy natkniemy się na całe sterty martwych zwierząt. Eksplorowane przez nas budynki trzymają się na słowo honoru i straszą wybitymi oknami. W biurowcach znajdziemy głównie proste, identyczne biurka i usłyszymy niepokojące buczenie tajemniczych urządzeń. Część zabawy spędzimy też w wodnych głębinach, gdzie samotność głównego bohatera i ogrom otaczającego go świata przytłoczy najmocniej. Tam też spotka przypominające ludzi istoty potrafiące oddychać pod wodą. Kim one są i dlaczego posiadają taką umiejętność – tego możemy się jedynie domyślać.

Właściwie cała warstwa fabularna składa się głównie z naszych domysłów i własnych interpretacji. A tych ostatnich jest niemal tyle, co grających. Niejednoznaczność to kluczowa cecha Inside. Niektórzy uznają ją za zaletę, a samą grę – za zmuszające do refleksji dzieło sztuki. Inni stwierdzą, że fabularna niejasność wyniknęła jedynie z lenistwa twórców, pragnących stworzyć tajemniczą historię jak najmniejszym kosztem. Osobiście traktuję Inside trochę jak dobry wiersz. Nie potrzebuję dziesięciostronicowej interpretacji, aby docenić jego piękno.

Niesamowity klimat Inside, czyli ostateczne wrażenia z rozgrywki

Inside urzekło mnie przede wszystkim niesamowitym klimatem. Nie nazwałabym tej produkcji horrorem, ale dziełem potrafiącym stworzyć atmosferę przyprawiającą o ciarki. Ten przygnębiający świat gry fascynuje tak bardzo, że z ogromną ciekawością sprawdzałam, co czeka mnie w kolejnej lokacji. A tworzenie własnych teorii i interpretacji to dobra rozrywka po tym, gdy już zobaczymy napisy końcowe. Muszę również podkreślić, że Inside to przede wszystkim dobra gra platformowa z przyjemnym i satysfakcjonującym gameplayem. Dlatego jeśli macie wolne cztery godziny – zdecydowanie polecam. Jeśli jednak wolicie coś, co wywoła dreszczyk emocji, ale jednocześnie wprost opowie spójną historię, to zapoznajcie się z recenzowanym przeze mnie Oxenfree.

Scroll to Top