Po trailerze z początku września, Raven Software pokazuje pierwszą misję gry. W planach infiltracje, pościgi i wybuchowe RC.
Call of Duty: Cold War to już piąta pozycja z serii Black Ops. Odstaje jednak od futurystycznych poprzedników, prezentując się jako sequel do pierwszej gry i zabierając nas z powrotem do roku 1980. Dokładnie – w sam środek Zimnej Wojny i nuklearnego zagrożenia.
Choć w samej pełnej grze będziemy grać naszą własną postacią, to nie ona powitała nas w trailerze. Zaprezentowana kampania nosi nazwę Nowhere Left to Run (pl. Nie ma dokąd uciec), a gramy w niej jako agent CIA – Alex Mason – na misji w tureckim Trabzon. Towarzyszy nam nowa postać, Russell Adler – „potwór Ameryki”- jak i znajoma twarz, Frank Woods.
Misja zaczyna się infiltracją lotniska, a gracz dostaje za zadanie eliminację Arasha, celu o wysokiej wartości. Strzał trafia jednak w jednego z jego ludzi, na lotnisku rozpętuje się strzelanina, a CIA musi za wszelką cenę zatrzymać samolot.
Gameplay, oprócz strzelania z broni bliskiej i snajperki, obejmuje wszystkie etapy misji: od początkowej skradanki, po strzelaninę w pędzących ciężarówkach. Punkt kulminacyjny to kierowanie RC-XD – zdalnie sterowanym samochodzikiem obłożonym bombami – by wysadzić samolot razem z cennym cargo.
O zakończeniu misji i dalszych losach agentów CIA dowiemy się już 13 listopada.