Jak ona ogrzewa ten samochód? Camper Van: Make It Home – recenzja gry

Kamper na tle jasnego garażu, pełnego roślin, o ścianach z drewna.

Kolejny symulator układania przedmiotów w romantycznie słodkiej stylistyce. W tej recenzji opowiem Wam, jak cozy Camper Van: Make It Home wygląda w praktyce. 

Podoba mi się idea posiadania kampera, w którym wszystko musi być ładnie ułożone, bo mamy aż tak ograniczone miejsce. Może nie, żeby w nim mieszkać na stałe, ale to bardzo instagramowa idea, którą podglądam siedząc w bloku w szarej Europie Wschodniej. Ewidentnie twórcy gry też napatrzyli się na estetyczne treści w mediach społecznościowych, bo wymyślili naprawdę ładne przestrzenie do układania. Inną sprawą jest, czy użyteczne. Ale o tym opowiem w dalszej części tej recenzji Camper Van: Make It Home od Malapata Studio.

Symulator układania rzeczy

Zaczynamy od wybrania zestawów mebli do naszego pojazdu. Później rządzi tu klasyczna mechanika – wyjmij przedmiot z paczki przedmiotów i połóż go. Zachwycająco proste i wciągające. Mamy kilka kategorii tych paczek związanych z np. jedzeniem, ubraniami czy utensyliami łazienkowymi. Stąd wiemy, co mniej więcej wyciągniemy i gdzie potencjalnie to położymy.

Chociaż niektóre przedmioty można układać w specjalny, mniej zajmujący miejsce sposób, tak czasami miewałam z tym problemy. Wszelkie pierdoły zajmują więcej miejsca niż może się wydawać. Książki nie zawsze chcą stać pionowo (jakiś problem z przyciąganiem do mebla). Dopiero pod koniec gry ogarnęłam też, że przedmiot o niezrozumiałym dla mnie przeznaczeniu to stojak na winyle. Tak, moje winyle wcześniej leżały sobie luzem na płasko.

Ale podobał mi się specjalny stojak na gary i pokrywki (chociaż nie można wsadzić gara w gar, jak to się robi w normalnych domach). Albo fajna jest możliwość wsypywania przypraw do pojemniczków czy warzyw do specjalnych szuflad.

Wielka podróż zwykłej dziewczyny

Camper Van: Make It Home punktuje wchodzenie w interakcje z przedmiotami w grze, jednak ja, mimo tej recenzji, nie wymaksowałam osiągnięć związanych z klikaniem prawym przyciskiem myszy. Ale możemy pstryknąć polarida, pograć na gitarce albo odpalić Switcha. Tak, wiem – totalnie instagramowa dziewczyna. Na każdej mapie są też porozrzucane znajdźki, które przyozdabiają nasz dziennik podróży. Bohaterka podsumowuje w nim stan swojej drogi, podpisując go jakimś motywacyjnym cytatem. Coś w stylu: „Nie byłabym sobą gdy byłabym inna”.

Pewnie Was już denerwuje, że tak cisnę po tej bohaterce, ale pozwólcie mi się obronić. Grę zaczynamy, gdy nasza postać podejmuje decyzję o zmianie swojego życia (jak to w sumie w takich produkcjach bywa). Porzuca je poprzez symboliczne spalenie w ognisku na plaży jakichś dokumentów czy raportów (w pełni ekologiczne). Po czym pstryka zdjęcie polaroidem i włącza muzyczkę lofi, aby zacząć swoją przygodę. W tym momencie już jej nie lubię.

Już na drugiej mapie, gdy po raz pierwszy zmieniamy pojazd, okazuje się, że bohaterka ma chłopaka (znaczy tak zakładam, bo rzeczy w kamperze wyglądały tak chłopacko). Z perspektywy narracji w grze wygląda to trochę tak, jakby byli razem ze względu na zakup kampera. Szybko się okazuje, że wspólne mieszkanie na trzech metrach kwadratowych to doskonały test miłości. Tutaj oblany.

Jeździ zatem ta nasza bohaterka. Jeździ, gromadzi doświadczenia i śmieci. I w sumie nie wiem, dokąd z nią dojechałam.

Bezsensy urokliwości

Zastanawiam się, jak w Camper Van: Make It Home ogrzewają pojazd. Nie spotkałam ani jednego grzejniczka, farelki, nawiewu itp., a zimowe lokacje się pojawiają i nawet mamy dostosowane do nich ciepłe ubrania.

Inną sprawą są półki i szafki. W prawdziwych kamperach są one zabezpieczone takimi barierkami, żeby przedmioty nie spadały przy ruszaniu czy hamowaniu. Tutaj parę razy coś takiego widziałam, ale nie jest to norma. Zakładam, że bohaterka wszystko po prostu przykleja.

Nie będę zadawać takich prostych pytań, jak: „Gdzie pracuje? Z czego żyje?”. Postaci z gier cozy nie mają problemów finansowych (chyba że bohaterka Pixel Cafe, ale ona to srogo zasuwała w pracy) i nie muszą zarabiać. Chyba, że im się fantazyjnie zachce.

Mam też duże zastrzeżenie do kamery w grze. Zdaje mi się ona nieintuicyjna i po prostu trudna w obsłudze. Ponieważ każdy kawałek ciasnej przestrzeni kampera jest wykorzystywany do przechowywania, tak potrzebne są też wygibasy kamerą, aby wszędzie dotrzeć. Jednak kamera działa w bardzo frustrujący, niecozy sposób. Nawet po ukończeniu fabuły nie byłam zbyt wprawiona w korzystaniu z niej.

Z każdym dniem rosnę

Jak dług publiczny. Nasz kamper, tak jak my, dorasta i wzrasta. W zasadzie zmienia się: od samochodu z zapakowanym materacem przez ikonicznego „ogórka” po kampera z prawdziwego zdarzenia. By ostatecznie zmienić się w autobus. Piętrowy autobus. Ze spiralnymi schodami.

Nie wiem, na którym etapie ktoś uznał, że to jest albo cozy, albo sensowne. Ponadto nie jestem w stanie przestać myśleć o potencjalnych rachunkach za paliwo (bardzo nie cozy). Albo o wpływie tego pojazdu na środowisko (szalenie nie cozy). Żeby nie było – wiem, że ta gra powstała, byśmy mogli jakoś spełnić wirtualnie nasze niemożliwe do spełnienia marzenia. Jednak w żadnym momencie rozmyślania o potencjalnym uroczym kamperze dla jednej osoby nie przyszłoby mi do głowy, żeby mieć piętro.

Co za tym idzie, ta idea minimalistycznego życia, posiadania tylko tego, co jest naprawdę potrzebne, by móc łączyć się z naturą i odnaleźć siebie jakoś zaczyna umykać. Znów stajemy się materialistami, a przecież to właśnie od tego chcieliśmy uciec w pierwszej kolejności.

Tryb kreatywny

Szczęśliwie gra pozwala porzucić tę niemądrą historię na rzecz trybu kreatywnego, w którym wybieramy sobie rodzaj i wygląd naszego kampera, no i… układamy. Jak chcemy, co chcemy, nic nas już nie ogranicza. Nie musimy się zgadzać na trzymanie gitary w takiej małej przestrzeni. Tylko najpotrzebniejsze elementy – albo wręcz przeciwnie! Totalne zagracenie. Możecie robić, co Wam się podoba. Poza zmianą mebli w kamperze rzecz jasna (zapomnijcie o większej liczbie półek).

Prywatny piętrowy autobus. Camper Van: Make It Home – finalne wrażenia

Samo ustawianie jest całkiem przyjemne, a oprawa ładna. Opowiedziano tutaj pewną historię, lecz nie jest ona tak zarysowana jak w Unpacking. Wiele absurdów nie pozwalało mi się w pełni zanurzyć w tej grze, a i samo uciążliwe sterowanie kamerą dodawało tylko więcej frustracji. Może wielcy fani gier cozy bardziej docenią to doświadczenie. Chociaż spędziłam z grą umiarkowanie miły wieczór (tak, jeden), to raczej do niej nie wrócę.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top
Verified by MonsterInsights