Jak ocaliłam cywilizację przed wyginięciem. Creatures of Ava – przedpremierowa recenzja gry

na zdjęciu widzimy logo gry Creatures of Ava na tle żółtego nieba i niebieskotrawej krainy, za logiem widać wysoko wznoszacą się pionową budowlę i małą wioskę u jej podstawy

Ratowanie zwierząt może być ekscytujące. Twórcy Creatures of Ava wyszli chyba z podobnego założenia, ale czy to wystarczy, by gra podbiła nasze serca – to wyjaśni Wam poniższa recenzja.

Kiedy 11 bit studios ogłosiło, że wyda grę Creatures of Ava, skupioną na oswajaniu i ratowaniu zwierząt, wiele osób nie szczędziło porównań do Palworld (której recenzję znajdziecie na naszym portalu). Trudno tutaj zaprzeczyć wrażeniu, że kolorowa produkcja od polskiego wydawcy jest swego rodzaju odpowiedzią na tę, która zasłynęła z oskarżeń o promowanie zniewalania zwierząt. I w mojej opinii jest odpowiedzią naprawdę dobrą, ale nie idealną. W tej recenzji opowiem Wam, czym Creatures of Ava się wyróżnia, a na czym traci. 

obrazek w stylu mangowym, widzimy ciemnowłosą kobietę i blondwłosego mężczyznę za szybą statku kosmicznego, obejmują się i patrzą w kamerę

Kosmiczna Arka Noego

Bohaterkę Creatures of Ava, Victorię Hamilton, poznajemy w krótkim animowanym intro. Widzimy, jak dziewczynka bawi się w kapsule zwiadowczej, gdy na statku kosmicznym dochodzi do katastrofy. Rodzice żegnają się z nią przez szybę, a kapsuła odłącza się i ucieka w kosmiczne przestworza.

Gdy spotykamy bohaterkę ponownie, jest już młodą dorosłą, która tym razem podróżuje podobną kapsułą z misją ocalenia pewnej szczególnej planety o nazwie Ava. Ta niestety się rozbija, a dziewczyna traci kontakt ze swoją opiekunką. Rusza więc przed siebie, obserwując otoczenie i dokumentując je w obiektywie swojego aparatu. Jest to o tyle ważne, że oryginalna fauna i flora planety giną w tajemniczej zarazie zwanej Więdnięciem (oryg. The Withering).

Naszym zadaniem zaś jest zebranie przedstawicieli każdego gatunku roślin i zwierząt z kilku biomów i dostarczenie ich do bazy za pomocą specjalnych urządzeń umożliwiających ich teleportację. 

dwie postaci: kobieta odwrócona tyłem do kamery i mężczyzna zwrócony przodem/bokiem rozmawiają, stojąc w środku ruin, widac okienko dialogowe z wypowiedzią mężczyzny, który boi się, że dziewczyna ma połamane nogi - zrzut ekranu z gry Creatures of Ava

Po krótkiej eksploracji i napotkaniu pierwszych zwierząt poznajemy mężczyznę imieniem Nim’ar, tubylca-archeologa. W trakcie wspólnej eksploracji tajemniczych ruin znajdują Nafitar, specjalne urządzenie służące do walki z Więdnięciem. Nim’ar pomaga nam zrozumieć jego moc i wspiera w nauce związanych z nią umiejętności.

Wkrótce zaprasza nas do pobliskiej wioski. Na miejscu poznajemy tutejsze plemię Naam, które opiekuje się lokalną fauną i florą i żyje z nią w zgodzie. Vic uczy się u nich grania specjalnych melodii na flecie i za ich pomocą zaczyna zaprzyjaźniać się z tutejszymi istotami.

Niedługo potem odkrywa zlokalizowaną w okolicy dawną ludzką bazę, w której po podłączeniu zasilania uruchamia portal do teleportacji – growy sposób na szybką podróż. Przechodzi przez niego Tabitha, nasza koleżanka i przełożona, która ma nadzorować dalszą eksplorację Avy. I tak zaczyna się nasza przygoda w magicznym, kolorowym i zarazem niebezpiecznym świecie.

widzimy kobietę o krótko upiętych włosach na tle portalu do teleportacji stojącego tuż za nią

Lecz i ratuj, nie zniewalaj

Spośród mechanik dostępnych w Creatures of Ava na najwięcej uwagi zasługuje walka, a raczej jej brak. W grze Inverge Studios starcia z magicznymi istotami nie mają w sobie krztyny agresji z naszej strony. Zwierzęta atakują nas na różne sposoby, ale my możemy jedynie je leczyć z zarazy i w międzyczasie unikać ich ataków

W miarę postępu rozgrywki potyczki te stają się coraz większym wyzwaniem, przez co łatwo stracić cały pasek zdrowia. Jednakże sprawia to, że satysfakcja z każdego kolejnego wyleczenia i uratowania jest coraz większa. Oczywiście po wstępnym wyklinaniu wszystkiego, co przyjdzie nam do głowy, że znowu kret pokonał nas atakiem spod ziemi lub polegliśmy pod szarżą niedźwiedzia.

Jeśli wyleczymy zwierzę, nie musimy go oswajać graniem melodii na flecie. Ta przyda się jedynie w przypadku istot, które napotykamy zdrowe i których zaufanie chcemy zdobyć. Gdy poznamy i prawidłowo zagramy ich piosenkę, możemy skorzystać z możliwości wcielenia się w nie. To z kolei pozwoli nam na niszczenie różnych przeszkód blokujących wstęp do miejsc z mniejszymi i większymi nagrodami, a także na rozbrajanie pułapek i wydobywanie specjalnych zasobów.

widzimy ruiny, w nich kobieta o ciemnych włosach biega z Nafitarem - laską, która pozwala leczyć zwierzęta; widzimy też małe chore zwierze i wiązkę z Nafitaru do niego

Wszystkie zwierzaki z Avy nasze są… o ile się nie zgubią

W grze mamy dostępne 4 biomy. Na każdym znajdziemy kilka rejonów, w których występują punkty teleportu zwierząt. Czekający tam robocik poinformuje nas, ile istot danego rodzaju musimy mu jeszcze dostarczyć.

Tym, co jednak mnie tutaj zaskoczyło, jest nagradzanie gracza za jak najpóźniejsze przyprowadzenie zwierząt do teleportu w danej okolicy. Nieraz trafiałam bowiem na lokacje podzielone na kilka części, gdzie po wyleczeniu i oswojeniu istot z jednej od razu teleportowałam je do bazy, by nie musieć się potem cofać. W drugiej części zaś okazywało się, że przydałaby mi się specjalna umiejętność jednego ze zwierząt, by bezpiecznie przejść daną okolicę (strzeżcie się wybuchających roślin… Mnie kilka razy przestraszyły!). Skutecznie utrudniło mi to niektóre części rozgrywki, doprowadzając momentami do frustracji, że nie dam rady dostać się do jakiegoś obszaru, bo uratowałam już zwierzę, które mogło rozbroić przeszkodę stojącą mi na drodze do niego.

zawieszony robot-teleport stoi na błękitnej trawie, obok niego ciemnowłosa Vic, wokół widzimy oświetlone w ciepłych kolorach skały w oddali

Nie zawsze jednak mogłam skompletować wszystkie zwierzęta wymagane przez teleport w danym rejonie z racji błędów w grze. Istoty potrafiły zablokować się w środku drzewa lub ściany skalnej. Czasem nie chciały przejść przez most albo wylecieć znad przepaści, przez co nie mogłam do nich dosięgnąć. Zdarzało się także, że nie reagowały na graną melodię. Krótko mówiąc, pathfindingowi przyda się jeszcze trochę poprawek. 

Same teleporty również często zostawały (czy też zawieszały się) w świecie gry, czekając na… nie wiem co. Ich monit o okolicznych osobnikach nie wskazywał żadnych w danym rejonie, ekran był dosłownie pusty. Mimo to robociki nie znikały i wciąż czekały, aż załaduję do nich więcej istot. Takie sytuacje też rodziły we mnie czasem frustrację, bo naprawdę chciałam ukończyć tę produkcję w 100%, niemniej przez bugi nie było mi to dane. Bowiem aby popchnąć dalej fabułę, musiałam przechodzić do kolejnych krain. Niestety po wyjściu z jednej z nich, nie możemy już do niej wrócić. Wielka szkoda.

dwa koniopodobne zwierzaki w obiektywie Vic, leżą nie ziemi, jeden zwinięty w kulkę, drugi wyciągnięty i z uniesioną głową - Creatures of Ava

Creatures of Ava czy Creatures of Palworld?

Mimo ratowania zwierząt zamiast ich zniewalania, Creatures of Ava ciężko będzie uciec od porównań z Palworld. Sukces drugiej z gier opiera się mocno na sympatii graczy do Pokémonów i ciepłych wspomnieniach z nimi związanych. Tam wszelakie nawiązania do słynnych animacji i bajek są dość bezpośrednie. Tytuł Inverge Studios nie poszedł tym tropem i postawił na własne zwierzątka.

Znajdziemy tu kolorowe krety, niedźwiedzie, antylopy, konie, ptaki, ropuchy i wiele innych cudaków. Żadne jednak nie wzbudziły we mnie natychmiastowego skojarzenia z popularną marką. Skupiałam się raczej na tym, że możemy je wyleczyć, pogłaskać czy czasem nawet przytulić. Każdy zwierzak ma bowiem przypisaną dla siebie interakcję z Vic. Żałowałam jedynie, że jest to zawsze jedna i ta sama animacja. Różniły się tylko komentarze głosowe dziewczyny lub ich brak. Niemniej dźwięki wydawane przez stworzonka potrafiły to wynagrodzić. Gdy je słyszałam, czułam, że chętnie naprawdę bym je przytuliła.

skażone zwierzęta w obiektywie tabletu Vic, są bez kolorów, porośnięte brunatną zarazą

Mimo to, jeśli się uprzemy, to oczywiście odnajdziemy porównania między wszystkimi trzema IP, niemniej przyznam, że ciężko byłoby się ich w taki sposób nie dopatrzeć, gdyż Pokémony stworzyły swoje wersje chyba wszystkich możliwych ziemskich gatunków zwierząt. Tak, w Creatures of Ava mamy kretopodobne Tamy, które można by porównać do pokemonowych Diglettów. Ohole z pierwszego biomu mogą robić za nowe wcielenia Pidgeotów. Koniopodobna Ora zaś przypomina nieco Ponytę. Wciąż jednak wyglądem i umiejętnościami różnią się na tyle, że sama w trakcie gry w Creatures of Ava nie miałam skojarzeń z innymi tytułami.

Muszę też zaznaczyć, że w pewnym momencie główna bohaterka Creatures of Ava pokazuje, że nie pochwala zniewalania zwierząt. Uroniłam wtedy łzę lub dwie, że twórcom udało się wpleść taki mały manifest pomiędzy kolejnymi scenami i lokacjami.

Vic i Nim'ar wkraczają do wioski Naam w Creatures of Ava

Vic, jeśli pobiegniesz i zrobisz zdjęcie wodospadu, to zmienisz moje życie

Główna misja gry polega na eksplorowaniu świata i ratowaniu zwierząt. Na starcie każdego biomu Tabitha dostarcza nam listę istot, które potrzebujemy ocalić i teleportować do bazy jako niezbędne minimum do ocalenia danego gatunku. Wszystkie egzemplarze ponad podane służą nam zaś do odhaczania listy z kolejnych teleportów i odsyłaniu ich po skompletowaniu całego wymaganego gangu zwierzaków. Między innymi w ten sposób zdobywamy punkty umiejętności. Te otrzymujemy również w formie nagród za wypełnianie zadań zebranych od mieszkańców.

I wierzcie mi, że warto je wykonywać, bo nie zajmują dużo czasu, a system punktowy sowicie nam to rekompensuje. Tak, zdarzają się typowe misje kurierskie w stylu: „przynieś mi hełm leżący 20 metrów dalej, zrób mi zdjęcie i pokaż temu gościowi w innej części świata, by przyznał, że jestem super”. Niemniej zazwyczaj pokrywają się z eksploracją, którą w danym rejonie i tak musimy zrobić. To uważam za duży plus gry.

widzimy postać ciemnowłosej dziewczyny stojącej w otwartych ruinach świątyni, wokól widać porastającą je zarazę

Szczególnie że obcowanie z plemionami różnych krain Avy jest po prostu ciekawe. Każde z nich posługuje się nieco innym językiem pod kątem złożoności wypowiedzi i używanego słownictwa. Jedni są bardziej przyjaźnie nastawieni do Vic, drudzy mniej. Wszyscy jednak mają swoją kulturę i zwyczaje. Ten z walką polegającą na wytrzymaniu spojrzenia drugiej osoby, zapadł mi w pamięć najbardziej. Według Naam, pojedynek ten był nadzwyczaj brutalny – naturalnie, Vic musiała pomóc w zakończeniu tak „strasznej przemocy”. 

Gra jest pełna tego typu smaczków. Niektóre mogą wzruszyć, inne rozbawić. Całościowo tworzą jednak bardzo ciekawy i wciągający świat, którego społeczność po prostu chce się poznawać. Możliwe, że dużą rolę odegrała w tym Rhianna Pratchett (tak, córka Terry’ego Pratchetta), która współtworzyła fabułę Creatures of Ava. Jej umiejętności w tym zakresie mogliście doceniać też w produkcjach takich jak Tomb Raider, Rise of the Tomb Raider czy Bioshock Infinite. Cieszę się, że mogę dziś powiedzieć, że w tej perełce zrobiła dobrą robotę.

układanka z kilku rozbitych elementów, musimy z niej złożyć okrągły obrazek

Zniszcz kwiaty zarazy, podnieś platformę i… ach, nie zapomnij o puzzlach

W świecie Avy znajdziemy mnóstwo łamigłówek środowiskowych. Poza wspomnianymi wyżej blokadami, które usuniemy z pomocą zwierzęcych przyjaciół, musimy także usuwać wielkie pomarańczowe kwiaty będące źródłami zarazy w danej okolicy. Przyda nam się do tego moc Nafitaru. Posłużymy się nim także, by podnieść platformy i móc dzięki nim przeskoczyć dziurę w murze lub zablokować przejście opanowane zarazą przed zamknięciem się, byśmy mogli dostać się na drugą stronę. Sekwencje zręcznościowe nie są bardzo wymagające, chociaż przyznam, że nie raz zdarzyło mi się nie wcelować dobrze w trakcie przeskakiwania z kwiatka na kwiatek (dosłownie).

To jednak nie koniec wyzwań i zagadek, które znajdziemy w świecie. W każdej krainie będziemy szukać specjalnego miejsca, które pozwoli nam nauczyć nasz Nafitar nowej magii. Aby jednak tego dokonać, czeka nas składanie połamanych obrazków. Mam ogromną słabość do puzzli i uwielbiam je układać dla relaksu, więc gdy odkryłam tę mechanikę w Creatures of Ava, to wiedziałam, że muszę o niej wspomnieć w tej recenzji. Dzięki niej wypatrywałam kolejnych punktów mocy z ciekawością, jaką układankę dostanę tym razem. Nie ma jednak co tu kryć, że raczej dla nikogo nie będą one stanowiły dużego wyzwania. Składały się bowiem z dosłownie kilku elementów, które trzeba było odpowiednio obrócić i przesunąć. Wciąż jednak za każdym razem wywoływały uśmiech na mojej twarzy. 

Creatures of Ava i wnętrze jednej z lokacji w grze, pełne różnych ekranów z zielonymi napisami na ciemnym tle, w centrum obrazka bohaterka

Elektronika nas ocali

Vic porusza się wszędzie z niezawodnym tabletem. W nim znajdziemy podgląd naszego wyposażenia i spis wszystkich znalezionych dokumentów. Tu trafią także informacje o kolejnych zadaniach oraz wszystko, czego nauczyliśmy się do tej pory o mechanikach gry. Jeśli więc zapomnimy, czemu służył dany czar albo co należy kliknąć, by zagrać muzykę dla nieoswojonego zwierzaka, możemy łatwo przypomnieć sobie wszelkie potrzebne informacje. W urządzeniu znajdziemy także mapę świata. Na niej zaś zaznaczane będą na bieżąco miejsca, w których albo znajdziemy naszego zleceniodawcę, albo zrealizujemy dane zadanie. Legenda jest dość jasna i łatwo się obeznać zarówno w punktach, które mamy do odwiedzenia, jak i kierunkach, które musimy obrać, by do nich dotrzeć. 

Tutaj także zbudujemy swoją własną encyklopedię z informacjami o mieszkańcach, faunie czy różnych lokacjach. Ponownie pomoże nam w tym aparat i obiektyw, który pokazuje nam mocne strony różnych istot, a także wspiera w upamiętnianiu barwnych postaci ze społeczności Naam. 

widzimy elektroniczne okienko z możliwością wyboru różnych umiejętności za punkty w grze Creatures of Ava

Chcemy, byś się rozwijała, ale tylko w konkretnym kierunku

Nie zabrakło także drzewka umiejętności. W nim decydujemy, na co wydamy zdobyte z zadań i eksploracji świata punkty. Możemy je jednak zużyć głównie na umiejętności, które przydadzą nam się w leczeniu świata, jak na przykład wzmocnienie danego czaru. Zdrowie czy staminę rozwijamy poprzez znajdowanie ulepszeń w świecie gry. Zebranie pewnej ilości pozwala nam powiększyć pasek zdrowia czy też zachować więcej energii w trakcie leczenia zwierząt. 

Mnie jednak zabrakło więcej możliwości. Niektóre z lepszych wersji danych zdolności wcale nie brzmiały jak coś, w co warto zainwestować. Ba, dwie z opcji wymagających najwięcej punktów wręcz sprawiały wrażenie utrudniających rozgrywkę. Brakowało mi zaś innych rodzajów zdolności, jak na przykład rozszerzanie wiedzy o opiece nad zwierzętami, dzięki któremu mogłabym odblokowywać nowe interakcje.  

widzimy ciemnozielone okno wytwarzania eliksirów i kilka z dostępnych opcji

Wracając jeszcze na moment do zdolności bojowych, czasem wsparcia, którego nie znalazłam w drzewku, mogłam szukać w eliksirach. Co prawda, ich rodzaje mogę policzyć na palcach obu dłoni. Wciąż jednak na pasku szybkiego dostępu miałam jedynie dwa dedykowane im miejsca.

To mocno uprzykrzało pojedynki, bo nieraz na jednej planszy miałam dwa lub trzy zwierzaki w różnych gatunków i z różnymi typami ataków. Wówczas musiałam ograniczać się do zaledwie dwóch rodzajów mikstur, mimo że w praktyce przydałyby mi się trzy lub cztery, i mieć nadzieję, że jakimś cudem tym razem dane starcie przeżyję.

widzimy fioletowe bagna i żółto-zielone kwiaty na nich, po których nasza bohaterka musi przeskoczyć

Dziwny, lecz piękny jest ten świat

Graficznie, Creatures of Ava mnie zachwyciło. Intro rodem z kreskówki czy anime nieco wybiło mnie z klimatu, ale potem gra trzyma się stylistyki, którą była promowana. Świat Avy jest kolorowy, pełen światła i życia, nawet mimo tajemniczej zarazy. Jego eksploracja była ucztą dla moich oczu. 

Każda kraina miała swoje barwy i klimat. Słoneczne centrum Avy było pełne zielonych traw i światła. W dżungli natura zdawała się żyć własnym życiem i ukazywała nam nieraz niesamowite cuda jak na przykład bioluminescencyjna część biomu. Na bagnach zaś łatwo było wpaść do fioletowej trującej mazi i w kilka sekund stracić dużą część zdrowia. To jednak nie odejmowało im aż tak dużo uroku (chociaż kiedy Vic umierała przez źle wycelowany skok, to nieraz nie powstrzymałam się przed krzyknięciem ze złości). 

Bardzo podobały mi się też rysunki, które mogliśmy podziwiać na kamiennych ścianach. Kojarzyły się z tymi z podręczników o prehistorii. 

jasnoniebieskie rysunki na kamiennych ścianach w Creatures of Ava

Przeszkadzał mi tu jedynie lekki brak spójności w niektórych aspektach, jak na przykład wspomniane bagna. Tam, gdzie na innych biomach była woda, nie byłam karana za wpadnięcie do niej czy poruszanie się w niej. Gra wręcz do tego zachęcała, bym mogła zdobyć dodatkowe rośliny do swojego wyposażenia i dzięki nim stworzyć więcej mikstur.

Dlatego więc, gdy pierwszy raz wskoczyłam do fioletowego bagna, nie spodziewałam się, że będzie ono trujące i zdrowie Vic mocno osłabnie przez moją niewiedzę. Jasne, nic się nie stało, nie musiałam grać od początku, bo na szczęście jest to pocieszna gra o ratowaniu zwierząt, a nie soulslike. Wciąż jednak byłoby miło dostać konkretną przestrogę, zanim zmarnowałam kilka fiolek z eliksirem leczniczym.

Creatures of Ava, instrukcja grania zwierzętom i podgląd, jak to wygląda

Pieśń Avy grała też we mnie

Sposób oswajania zwierząt przez muzykę graną na flecie, którą musimy sami zagrać i która różni się dla każdego gatunku, bardzo mi się spodobał. Uwielbiałam dawać Vic instrument i puszczać ją przez świat gry tylko po to, by posłuchać tych melodii. W różnych lokacjach mogliśmy też znaleźć specjalne miejscówki poświęcone medytacji, w których bohaterka musiała zagrać konkretne nuty. Ta mechanika jednak jest bardzo prosta i przyjemna. Mnie naprawdę mocno relaksowała i żałuję, że nie było żadnej serii minigier opartych tylko na niej dostępnej w menu głównym. Przyznam, że jeśli wyszedłby dodatek poświęcony tylko graniu na flecie, kupiłabym go w ciemno.

Do kompletu mamy też udźwiękowienie zwierzaków. O ile te dzikie niekoniecznie były słodkie, o tyle już oswojone nieraz mnie rozczuliły w trakcie interakcji z nimi. Vic również wtedy potrafiła wygłosić jakiś komentarz. Zabrakło jej jednak głosu podczas dialogów w grze, w których też brakowało mi nieco spójności. Te w formie nagranych scenek lub elementów dziejących się nieco w tle eksploracji miały udźwiękowienie. Jednak gdy pojawiały się dymki z opcjami „rozmawiaj” lub „odejdź”, wiedziałam, że głosów danych postaci nie usłyszę. Dziwi mnie to nieco i mam wrażenie, że może po prostu nie starczyło na nie budżetu. A może, podobnie jak polski dubbing w The Thaumaturge, zostaną dodane w którejś z aktualizacji. 

leczenie świata Avy z więdnięcia, widzimy wielki świecący na czerwono kwiat, w który nasza bohaterka celuje niebieską wiązką i niszczy go

Od dźwięków do czynów. Creatures of Ava – finalne wrażenia z gry

Czy jestem zadowolona z tego, że zagrałam w Creatures of Ava? Tak, zdecydowanie. Czaiłam się na tę grę od jej pierwszej zapowiedzi. Czy poświęciłabym na nią kolejne 30 godzin? Niekoniecznie. Nie widzę tu po prostu większej regrywalności. Zwierzaki mają tylko jeden rodzaj reakcji z Vic dla danego gatunku. Świat nie zmienia się przez nasze wybory, bo tych wyborów też specjalnie nie mamy. Możemy po prostu wykonać różne poboczne questy lub nie, jednak zakładam możliwość, iż jako że robiłam je wszystkie, to nie zauważyłam wpływu niewykonania ich na to, co stanie się na końcu.

W momencie pisania tej recenzji nie wiem, w jakiej cenie 11 bit studios postanowiło wypuścić Creatures of Ava na rynek. Mogę jedynie mieć nadzieję, że jako polski wydawca zauważyli od niedawna bardzo niesprawiedliwy przelicznik cen na Steamie z dolarów na złotówki i odpowiednio go dostosowali. Nie chciałabym, by gra oberwała negatywnymi ocenami przez to, że okaże się zbyt droga jak na to, co oferuje. Mimo swoich bolączek, jest warta zagrania i poznania tej historii, bo ta jest po prostu piękna – czasem też zabawna, kiedy indziej tragiczna. Wciąż jednak warta Waszej uwagi, o ile tylko interesuje Was mechanika uciekania przed atakami i leczenia zwierząt, bo korzystania z niej w Creatures of Ava jest naprawdę dużo. I warto ją za to docenić.  

Recenzja Creatures of Ava powstała przedpremierowo dzięki uprzejmości 11 bit studios. Dziękujemy za zaufanie.

Gra ukaże się już 7 sierpnia 2024 roku na komputerach osobistych (w tym na Steamie, Epic Games Store i GOG-u) oraz konsolach Xbox Series X|S.

Scroll to Top