Czas się pobrudzić! Crime Scene Cleaner – recenzja gry

Crime Scene Cleaner, recenzja gry, na obrazku mężczyzna o siwoczarnych włosach, z żółtymi rękawiczkami na rękach, w szarym kombinezonie, za nim kafelki spływające krwią i sprzęt do sprzątania

Zaufajcie mi, sprzątanie po kimś jeszcze nigdy nie było tak przyjemne. Nawet kiedy to na Waszej głowie jest najbrudniejsza robota. A moja recenzja Crime Scene Cleaner powie Wam, dlaczego tak jest.

Crime Scene Cleaner to symulator, w którym zajmujemy się sprzątaniem miejsc zbrodni. Wcielamy się w postać niepozornego woźnego o nazwisku Kovalsky, który nocami pracuje dla okolicznej mafii. Czy czyszczenie śladów po brutalnych przestępstwach może być wciągającą rozrywką? Nie będę owijać w bawełnę i od razu powiem Wam, że odpowiedź brzmi po stokroć – TAK! Jesteście ciekawi, co czyni te grę tak wyjątkową? Zapraszam do recenzji Crime Scene Cleaner.

Jak zrobić dobry symulator? Nie wiem, zapytajcie President Studio

Przyznam się Wam, że kocham symulatory. Szczególnie te dobrze zrobione, a takich moim zdaniem nie jest dużo. A gdy się już pojawiają, okazuje się, że pochodzą od polskich twórców, z czego możemy być dumni! Dzięki Bogu za House Flippery (recenzję drugiej części również możecie przeczytać na naszej stronie). A teraz wchodzi cały na biało (bo w końcu po coś sprzątamy) Crime Scene Cleaner, za który odpowiedzialni są rodzimi deweloperzy z President Studio.

I w końcu! Ktoś pomyślał, żeby dodać dobrą fabułę do tego typu gier. Jest naprawdę skromna, ale absolutnie wystarczająca. Poznajemy motywy działania naszego głównego bohatera, jak to się dokładnie stało, że zaczął pracować dla mafii, i dlaczego się zgodził. Tak niewiele, a naprawdę tytuł dzięki temu dużo zyskuje.

muzeum w grze Crime Scene Cleaner

Wraz z postępującą fabułą zmienia się także nasze codzienne otoczenie. Remontowany wcześniej przez naszego bohatera dom, wraz z nagłym zastrzykiem gotówki, przechodzi metamorfozę. Czysto kosmetyczny zabieg, ale ogromnie miło zobaczyć przywiązywanie uwagi do takich rzeczy. Ach, detale, musimy więcej o nich porozmawiać.

książka "The get away murder" na miejscu zbrodni w grze Crime Scene Cleaner

 

Detale, czyli miód na moje serce

W każdym etapie tej gry czuć, że jest dopracowana. Nie jest to symulator, który ograniczałby się do przyjazdu na miejsce zbrodni, posprzątania i powrocie do domu. Każda sprawa ma swoją historię, którą poznajemy wraz z uporządkowywaniem. Dodatkowo, postać naszego woźnego została okraszona świetnym poczuciem humoru. Niektórym się spodoba, niektórym zapewne nie, ja osobiście jestem fanką! Przemycanych mamy tu wiele smaczków i easter eggów z popkultury, szczególnie polskiej. Dzięki temu Crime Scene Cleaner zyskuje naprawdę dobry czarny humor. Jestem pewna, że w studiu musiał paść dialog:

– Nie masz psychy wpleść mema z Pawłem Jumperem.

– Potrzymaj mi piwo!

A jeśli tak jak ja jesteście fanami osiągnięć w grach, to myślę, że tutaj będziecie bardzo zadowoleni. Nawet nie wiecie, jak mi ciepło na serduszku, kiedy widzę dobrze zrobione achievementy, w dodatku z humorem. Oczywiście nie wpływa to bezpośrednio na samą rozgrywkę, ale czuję, że to taka piękna kropka nad i. Osiągnięcie za głaskanie pieska? Must have. Ale osiągnięcie za pogłaskanie go 15 razy? Ach, jak oni dobrze znają graczy. Swoją drogą nasz czworonożny przyjaciel wabi się Dexter! Fani tej postaci w popkulturze na pewno docenią ten smaczek.

miejsce zbrodni, zakrwawiony wózek widłowy w grze Crime Scene Cleaner

 

Piękno żyje w prostocie

W temacie samego sprzątania lokalizacji jest prosto, miło i przyjemnie. Nasze narzędzia to głównie gąbka, mop, myjka ciśnieniowa i wiadro, opcjonalnie lampy UV. Towarzyszy im drzewko umiejętności, którego elementy sukcesywnie odblokowujemy za punkty otrzymywane po każdym rozdziale. Myślę, że tu również nie ma na co narzekać. Nic nie jest niepotrzebnie komplikowane, ilość sprzętu jest wystarczająca, a dla urozmaicenia istnieje system ulepszania go.

No chyba, że sami sobie lubicie komplikować proste sprawy. Wówczas polecam kopnąć wiadro pełne wody. Trzy razy. Pod rząd. Wtedy zaczynacie się zastanawiać, czy uwzględnienie takiej ewentualności przez twórców i fizyka gry bardziej Was denerwuje, czy bardziej Wam imponuje.

czerwona wystawa w muzeum

Jeśli chodzi o dziewięć lokalizacji, które odwiedzamy w ramach wykonywania swojej pracy, to żadnej z nich nie odebrałam jako męczącej. Zdarzają się mniejsze, zdarzają się większe, ale ani jedna nie wydawała mi się na tyle wielka, żeby zaczynała nużyć. Na pewno też na plus wypada tutaj ich zróżnicowanie tematyczne.

muzeum i kości dinozaurów

 

Szukajcie, a znajdziecie

Nie brakuje tu także znajdziek w postaci kaset. Każda lokalizacja zawiera ich kilka do odnalezienia. Podoba mi się zabieg, że nie są to tylko bezużyteczne trofea, a faktycznie użyteczne przedmioty. Crime Scene Cleaner posiada własne radio, a odnalezione kasety możemy w każdej chwili włączyć według gustu i umilić sobie krwawe porządki. Nie umknęły mi ich wspaniałe tytuły, ale to już musicie odkryć sami.

piwnica Kovalskiego i kolekcja kaset

Muszę też wspomnieć o sekretach, które są nieodłączną częścią każdego z dziewięciu rozdziałów. Czasem na rozdział przypadają dwa, czasem trzy. Czym dokładnie są? Przeważnie to ukryte miejsca lub nieoczywiste kryjówki zawierające dodatkową gotówkę lub fabularne easter eggi. Nie są obowiązkowe do ukończenia rozdziałów w sposób perfekcyjny, ale to naprawdę miły dodatek. Dobrze się bawiłam przy szukaniu ich, tym bardziej, że często nie są aż tak oczywiste i chwilę trzeba pogłówkować.

Na koniec każdego rozdziału dostajemy podsumowanie i statystyki tego, jak nam poszło. Odnalezione kasety i sekrety oznaczone są kolorem niebieskim, nieodnalezione różowym. Jest to drobiazg, ale miło, że ktoś o tym pomyślał i nie trzeba szukać informacji w internecie na temat tego, w którym rozdziale mogło nam coś umknąć.

miejsce zbrodni, fotel gamingowy ubrudzony krwią

 

Kovalsky, nie szukasz może asystentki? Finalne wrażenia z gry Crime Scene Cleaner

Także jak już możecie wysnuć wniosek z całej recenzji, gra mnie kompletnie nie porwała. Oczywiście żartuję, przepadłam jak szalona. Nawet gdybym chciała na siłę na coś pomarudzić, to President Studio nie dało mi ku temu żadnego powodu. Crime Scene Cleaner jest w moim odczuciu tytułem dopracowanym i dopieszczonym w każdym szczególe. Przez muzykę, fabułę, otoczenie, aż po fizykę gry. Jest to po prostu bardzo przyjemny i satysfakcjonujący symulator.

Mimo że Crime Scene Cleaner od razu po premierze wydawał się już pełną i kompletną grą, to twórcy zapowiedzieli, że się nie zatrzymują. Niedługo czeka nas aktualizacja dodająca nowe tryby wyzwań na znanych już mapach. Natomiast w przyszłości mamy doczekać się kontynuacji historii naszego woźnego oraz nowych map, w tym też jednej wybranej przez fanów gry. Chyba nikogo nie zdziwię, jeśli powiem, że czekam z niecierpliwością.

Stosunek ceny do jakości i zawartości, którą otrzymujemy, jest jak najbardziej uczciwy. Zatem z całego serca mogę Wam polecić ten tytuł. Ja spędziłam w nim prawie 28 godzin, w trakcie których na spokojnie ukończyłam go w stu procentach, wliczając w to wszystkie achievementy. I szczerze, nie żałuję ani jednej spędzonej minuty! Na pewno będę czekać na kolejne aktualizacje i chętnie sprawdzę, co jeszcze twórcy dla nas przygotują.

komputer w krzakach z incognito mode
Scroll to Top