Demo The Alters nie jest może do końca tym, czego się spodziewałam, ale i tak robi spore wrażenie.
Ile potraficie wymienić gier, które zaczynają się od burzy? W mojej głowie pojawia się natychmiast pierwsza część Life is Strange, kojarzę też Bioshock. Tylko to są starsze gry, w których gwałtowny deszcz stanowi bardziej metaforę. A w każdym razie nie graficzna część zapada w pamięć. W demie The Alters zaś mamy na początek wspaniały przejazd kamery, którego istotą jest niepokojące piękno kotłujących się podczas burzy fal – ale spokojnie, ta recenzja nie będzie samymi peanami na cześć gry. Jeśli wolicie obejrzeć wersję wideo tego tekstu, zapraszamy na nasz kanał na YouTube:
Moralność pana Dolskiego
Najnowsza produkcja 11 bit studios zainteresowała mnie przede wszystkim ze względu na koncepcję. Samotny człowiek rozgałęziający swoje życie za pomocą zmiany kluczowych wyborów i tworzący w ten sposób klony, żeby pomagały mu prowadzić bazę? Cóż to za smakowity kąsek dla miłośników filozofii! Ile pytań moralnych się nasuwa! Który Jan jest prawdziwym Janem? Czy pozostali naprawdę żyli? Co będzie z nimi wszystkimi, gdy się już wydostaną z tej niegościnnej planety? W tej kwestii bardzo działa na wyobraźnię choćby poniższy trailer:
Jeśli chodzi o realizację powyższych oczekiwań przez demo The Alters, nie otrzymałam tego, na co miałam nadzieję – i po części dlatego piszę tę recenzję. Widziałam dużo pochwał w stronę głębi narracyjnej. Zupełnie się z nimi nie zgadzam – uważam, że przeciwnie, demo było zaskakująco płaskie. Po takiej promocji strony narracyjnej spodziewałam się zdecydowanie mniej elementów survivalowych, a więcej działań z klonami.
Tymczasem twórcy nie dość, że pokazali nam (chyba) sam początek gry, a więc postawili nacisk na wędrówkę – nie bez powodu porównuje się ten prolog do Death Stranding – i survival, to jeszcze dali nam tylko jednego klona, i to na sam koniec rozgrywki demonstracyjnej. Po takich trailerach, jakie wypuścili deweloperzy, jak tu nie czuć zawodu? Pozostaje mieć nadzieję, że w pełnej wersji gry proporcje zostaną odwrócone. Mam nadzieję, że to tylko kwestia fragmentu gry wybranego do zaprezentowania graczom – musimy się w tym demie przebić najpierw przez ten cały survival (co w przedstawianej historii ma sens), żeby sobie dopiero coś sklonować.
Co za baza
Wspomniałam wcześniej o świetnym pierwszym ujęciu – naprawdę robi wrażenie. Zaraz potem bohatera i nas razem z nim ogarnia pustka. Im dalej, tym Jan będzie bardziej samotny (przynajmniej do czasu!). Pojawi się więcej przerażających dowodów na to, że coś z naszą misją poszło nie tak. Ponura muzyka będzie tylko wzmagać to uczucie. Przypomina to trochę wszechogarniające osamotnienie Yasnej w The Invincible (jeśli lubicie takie gry, zerknijcie do naszej recenzji).
Na planecie, na której się znajdujemy, jest chyba trochę inna grawitacja niż na ziemi, jako że Janowi trochę więcej czasu zajmuje zwrot. Ale za to bardzo szybko biega i właściwie się nie męczy, więc można cały czas jechać z wciśniętym Shiftem. Co z jednej strony jest dobre, bo można szybko przebrnąć przez survivalowe momenty. Z drugiej – gorzej, jeśli nie o to chodziło i to po prostu jakaś niedoróbka.
Mobilna baza robi duże wrażenie, podobnie jej zarządzanie. Mówię to z perspektywy osoby nieszczególnie lubującej się w tym aspekcie w grach. Nawet w Don’t Starve Together zazwyczaj zostawiam to innym i wolę się szlajać po świecie. W demie The Alters dobudowywanie segmentów było jasno wyjaśnione, bez problemu też nauczyłam się szybko przemieszczać po bazie. Ciekawe, w jaki sposób rozwinie się ten element rozgrywki w pełnej wersji.
Nie umieraj, nie usuwaj
Jeśli już jesteśmy przy survivalu, jest on w porządku – tylko w porządku. Niewiele więcej mogę o nim powiedzieć. Wykopywanie rud trochę przypomina Starfielda, zaś wspomniane już wcześniej dobudowywanie segmentów bazy naprawdę mi się podoba. Ciekawy (głównie graficznie) jest też crafting, podczas którego czas przyspiesza. W terenie poruszamy się za pomocą myszki i klawiatury, jak w klasycznym TPP. Jednak gdy tylko wejdziemy do bazy, myszka idzie poniekąd w odstawkę. Klikamy nią tylko w interaktywne przedmioty, a poruszamy się strzałkami (głównie prawo-lewo). Sterowanie jest dość przezroczyste, a więc – klarowne i wystarczające.
Największy problem miałam z ekwipunkiem. Na samym początku, gdy weszłam do schowka i zobaczyłam jedzenie, oczywiście spróbowałam je zjeść – klikając prawym przyciskiem myszy. Znikło wtedy, więc, zadowolona, zajęłam się czym innym, dopóki nie kliknęłam przypadkowo prawym przyciskiem myszy w jakiś inny zasób, którego liczba po prostu się… zmniejszyła. Co? Zjadłam kamień? Nie! Dopiero wtedy zauważyłam, że takie klikanie to remove. Tylko gdzie trafiają te usunięte rzeczy? Nie wiem. Może tam, gdzie zaginione skarpetki.
Grafika dema The Alters wygląda nieźle, aczkolwiek wciąż o wiele gorzej niż na robiących ogromne wrażenie zwiastunach. Zdecydowanie lepiej wyglądają wnętrza niż planeta, która jest właściwie dość pusta – ale to nie musi być zarzut, być może o to właśnie twórcom chodziło. Przy dialogach odkryłam śmieszy efekt. Otóż niezależnie od tego, gdzie siedzi alters, z którym wchodzimy w interakcję, gdy zaczynamy z nim rozmowę, magicznie przenosi się on do nas – no, Cyberpunk 2077 to nie jest. Trochę wybija to z immersji. Ostatecznie najlepiej prezentują się cutscenki.
Pierogi ponad wszystko. Demo The Alters – finalne wrażenia
Nie wspomniałam jeszcze o polskich akcentach. Podejrzewam, że dla zagranicznego gracza nie mają one znaczenia, ale jeśli takie easter eggi dotyczą mnie, to witam je zawsze z otwartymi ramionami. Dość powiedzieć, że od tygodnia, czyli mniej więcej odkąd dowiedziałam się, że na festiwalu Steama będzie demo The Alters, dziwuję się, dlaczego ominął mnie trailer z piosenką Kombi (z której zresztą pochodzi tytuł tej recenzji – a trailer możecie obejrzeć poniżej). Dodatkowe dopieszczenie polskiego gracza pierogami to już tylko wisienka na torcie odniesień kulturowych.
Jednakże trochę niepokoi mnie ankieta, do której wypełnienia twórcy zachęcają po ukończeniu dema. Znajdują się w niej szczegółowe pytania dotyczące rodzaju rozgrywki. Dosłownie wybieramy, którą część gameplayu wolimy – survival czy klonowanie siebie i interakcje z sobowtórami. Czy to znaczy, że prace nad grą są dopiero na takim etapie, że można jeszcze dokonać tego typu przesunięć? A może po prostu dość nieszczęśliwie wybrali fragment gry, w którym jest więcej survivalu i nie należy się w nim doszukiwać balansu.
Martwi mnie, że może gra była oryginalnie pomyślana jako survival z budowaniem bazy, który ma tylko elementy moralnie wątpliwego RPG-a, a teraz, po ankiecie, twórcy zaczną na szybko dorabiać i szyć nowy gameplay. Na pewno niepokojący jest fakt, jak mało samego klonowania pokazali. I owca Molly, którą można pogłaskać, tylko trochę polepsza tu sytuację.
Trzeba jednak być dobrej myśli. The Alters ma wyjść jeszcze w tym roku, miejmy więc nadzieję, że już za kilka miesięcy będziemy tu recenzować już nie demo, a pełną wersję głębokiej narracyjnej gry. Czekacie na tę produkcję?