Przeżyjmy to jeszcze raz. Donkey Kong Country Returns HD – recenzja gry

Donkey Kong Country Returns HD – dżungla z gry. Na ekranie widzimy postacie Donkey Konga i Diddy'ego Konga.

Idealne połączenie nostalgii z nowoczesnością czy niesmaczny kotlet odgrzany po raz wtóry? Ciekawa przygoda dla starych i młodych czy skok na kasę fanów Nintendo? Poniższa recenzja wyjaśni, czym właściwie jest Donkey Kong Country Returns HD.

Omawiany tytuł to remaster klasycznej platformówki z 2010 roku, wydanej na konsole Wii. Remaster, tak właściwie, podwójny, ponieważ wzbogacony o poziomy z późniejszej wersji wypuszczonej na Nintendo 3DS. A przy okazji o tyle ciekawy, że opracowany przez gdyńskie studio Forever Entertainment.

Jako stara nintendziara nie mogłam sobie odmówić przyjemności ponownego spotkania z Donkey Kongiem. Ale to, ile nerwów przy tej grze straciłam, to wiem tylko ja. I, przypuszczalnie, słyszący moje krzyki sąsiedzi.

Ale od początku.

Widok mapy z gry Donkey Kong Country Returns HD. Pokazany świat: zielona dżungla otoczona wodą.

Wracamy na stare śmieci

Od pierwszych minut rozgrywki czułam się tak, jakbym otwierała stary album ze zdjęciami. Tymi wywoływanymi z kliszy! Tętniąca życiem tropikalna wyspa, którą dobrze znam, bohaterowie, do których lubię wracać, a do tego muzyka przypominająca o czasach dorastania. Oto przepis na sentymentalną wycieczkę w przeszłość, od której trudno uciec.

Choć podniesiono tutaj jakość tekstur i dopieszczono detale, to wciąż jest TO miejsce. Miejsce, na którego widok nucisz „lubię wracać tam, gdzie byłem”. A potem chwytasz pada (albo konsolę) i wszystko inne przestaje się liczyć.

Jeżeli ktoś miał wątpliwości co do tego, czy jest sens wznawiać kolejny tytuł sprzed lat, to wierzę, że już ich nie ma. Jako użytkownicy konsoli Nintendo Switch po prostu zasługujemy na to, żeby przeżywać takie przygody na nowo. Albo wciągać w nie nowe pokolenie graczy.

Choć, przyznaję, że po fantastycznym Donkey Kong Country: Tropical Freeze porywanie się na odgrzanie tytułu wcześniejszego było ryzykowną grą. I nie jestem przekonana, czy wersja z roku 2025 wyszła z tego pojedynku zwycięsko.

Fantastyczne stworzenia z plemienia Tiki Tak Tribe z gry Donkey Kong. W tle zachód słońca.

Zacznijmy przygodę!

Przed rozpoczęciem rozgrywki musimy dokonać wyboru pomiędzy dwoma oferowanymi trybami:

  • Modern Mode

Donkey otrzymuje w nim trzy serca (poziomy zdrowia) na start. Zaś sklep dostępny w grze jest wyposażony w więcej przedmiotów do kupienia niż w trybie drugim. Są tu balony dające życie, dodatkowe beczki, klucze otwierające zamknięte poziomy na mapie czy różnego rodzaju substancje. Na przykłada taka zamieniająca naszych bohaterów… w złoto. Dodatkowo, jeśli nie możemy poradzić sobie z jakimś poziomem, otrzymamy możliwość odpalenia trybu wsparcia. Super Guide przejdzie poziom za nas, ale musimy liczyć się z tym, że żadna ze znajdziek nie zostanie zaliczona na nasze konto.

Opis trybu Modern Mode w grze Donkey Kong Country Returns HD.

  • Original Mode

Z identycznymi zasadami i ustawieniami, co w wersji na Wii. Cztery życia, dwa serduszka, brak trybu wsparcia. Oldskulowy hardkor, który polecam zapaleńcom tęskniącym za duchem oryginału.

Ważne: raz wybranego trybu nie da się zmienić. Dlatego warto już na starcie podjąć świadomą decyzję odnośnie do tego, z czym chcemy się mierzyć.

Opis trybu Original Mode w grze Donkey Kong Country Returns HD.

Jak wygląda rozgrywka?

Donkey Kong Country Returns HD to rasowa platformówka. Jeden z tych przedstawicieli gatunku, który mógłby wylądować w encyklopedii przy definicji tego słowa. Rozgrywka jest dynamiczna, zaskakująca, intuicyjna i bardzo wymagająca.

Mechaniki, choć w teorii zupełnie nieskomplikowane, oferują sporo możliwości. Mamy wspinaczkę, huśtanie na lianach, skakanie, turlanie, zwisanie z pnączy, wystrzeliwanie z beczek, sterowanie wagonikami, jazdę na grzbiecie nosorożca i jeszcze parę innych elementów. Do tego dochodzą starcia z przeciwnikami, których możemy ogłuszyć, zmiażdżyć albo zrzucić z planszy poprzez wturlanie się w nich.

Widok z gry Donkey Kong – widzimy postacie Donkey Konga i Diddy'ego Konga doskakujących do postaci przypominającej ptaka chodzącego na tyczkach.

Sekwencje zręcznościowe zostały zaprojektowane znakomicie – możemy się tutaj bawić na wiele sposobów. Ale, co ciekawe, nie zawsze będzie to w pełni dynamiczne! W grze funkcjonują bowiem interakcje z otoczeniem. Musimy więc zdmuchnąć dmuchawca, wprawić w ruch wiatrak czy zgasić lampiony.

Dla mnie jest to ciekawe urozmaicenie od ciągle pędzącej rozgrywki. Ale zwolennicy bardziej dynamicznej gry będą narzekać na konieczność zatrzymania się na chwilę. Bo dmuchanie takie właśnie tutaj jest. Zatrzymujemy się, pochylamy i dopiero wtedy naciskamy odpowiedni przycisk. Ale, uwaga, większość moich niespodziewanych zgonów w grze wiązała się właśnie z tym elementem. Ja tu szykuję się do zdmuchania dmuchawca, a Donkey postanawia sturlać się w przepaść. Być może wynika to z tego, że w tych właśnie momentach postać była jeszcze w ruchu – nie wyłapałam tego. Ale o ile same interakcje z otoczeniem mnie cieszyły, o tyle te problemy ze sterowaniem mocno irytowały.

Screen z gry Donkey Kong Country Returns HD – widzimy na nim postać Donkey Konga odbijającego się od gigantycznego czerwonego kwiatu i zbierającego banany w powietrzu.

Czy jest na co patrzeć?

Tym, co zwróciło moją szczególną uwagę w Donkey Kong Country Returns HD, jest zróżnicowanie poziomów rozgrywki. W grze odwiedzamy dziewięć światów – w tym klasyczną dżunglę i słoneczną plażę, ale też zadymioną fabrykę czy walące się ruiny. Każde z tych miejsc jest unikalne i oferuje świeże doświadczenie. W sumie otrzymujemy aż 80 poziomów do przejścia. Czekają nas też niesamowicie angażujące pojedynki z bossami.

Natomiast tym, czego na pewno nie znajdziemy w tej grze, jest… nuda. Tempo rozgrywki pozostaje zmienne, a kolejne światy wymagają innych zdolności. Czasem przemieszczamy się, klasycznie, z lewa do prawa, czasem przenosimy do podziemi, a czasem zostajemy wystrzeleni na drugi plan.

Sama oprawa graficzna pozostała wierna oryginałowi. Dla niektórych będzie mieć cudowny vibe retro, innym będzie się wydawała ciut archaiczna. Dla mnie jest przyjemnym powrotem do przeszłości i zupełnie nie przeszkadza mi, że lekko trąci myszką. O to chodzi. Miało być sentymentalnie oraz oldskulowo – i tak właśnie jest.

Papugi w dżungli w grze Donkey Kong 2025. Pod nimi w podziemiach kryje się postać Donkey Konga.

Jak się grało?

Jako człowiek z nerwicą natręctw mam duży problem z platformówkami, w których zebranie wszystkich fantów jest utrudnione. Zazwyczaj czyszczę każdą planszę do zera i dopiero wtedy odczuwam spokój. Tutaj jednak musiałam pozbyć się takich pragnień. Bo zebranie wszystkich znajdziek i fantów – monet, elementów układanki, liter K-O-N-G i bananów jest szalenie trudnym zadaniem.

Wiele znajdziek ukrywa się gdzieś głęboko. I naprawdę szybko wyłączyłam potrzebę zebrania absolutnie wszystkiego. Gigantycznej satysfakcji dostarcza już samo pokonanie poziomu, a jeżeli przy okazji udało się odkryć wszystkie elementy – bosko. Ale nie ma lekko, bo niektóre fanty zdobędziemy dopiero po wygraniu minigry. Minigry głęboko ukrytej w miejscach niewidocznych dla oka. Co prawda, szybko rozgryziemy schemat, gdzie takie tajemnicze miejscówki mogą się znajdować, ale trzeba być na to bardzo uważnym.

Ekran z gry – widzimy na nim podsumowanie zebranych znajdziek – liter KONG oraz puzzli z układanki.

I o ile dokładna eksploracja nie jest dla mnie problemem, o tyle jest jedna wada gry, obok której nie mogę przejść obojętnie. Są to checkpointy. Rozlokowane dość rzadko, a w trybie walki z bossami – nieobecne w ogóle. Niesamowicie irytuje, gdy jesteś już blisko końca, ale musisz rozpocząć cały pojedynek od nowa.

Za miłe urozmaicenie rozgrywki uważam wprowadzenie postaci Diddy’ego Konga, którego nosimy na plecach. Dzięki niemu jesteśmy w stanie dotrzeć w mniej dostępne zakamarki, ponieważ wyposażony jest on w odrzutowy plecak. Mamy też więcej szans na przetrwanie, ponieważ to on staje się naszym mięsem armatnim. To znaczy, jako pierwszy traci serduszka i odpada z gry, dopóki nie znajdziemy kolejnej beczki z jego inicjałami.

Donkey Kong niosący na plecach Diddy'ego Konga. W tle gigantyczna głowa ośmiornicy spoglądającej na bohaterów złowieszczym wzrokiem.

Jeszcze o rozrywce w nowym Donkey Kongu

Jak już jesteśmy przy naszych bohaterach, warto wspomnieć o sterowaniu. Bo to jest w Donkey Kong Country Returns HD naprawdę dziwne. Albo inaczej, po prostu mocno wymagające. Nie idzie nam to tak przyjemnie jak w serii z Mario, gdzie ruch odbywa się lekko i płynnie. Ciężar ciała małpy – szczególnie gdy mamy na plecach małego pomocnika – powoduje, że steruje się ciężej. To ciekawe wyzwanie dodające smaczku całemu doświadczeniu, ale dla niewprawionych graczy może być nie do zaakceptowania.

Nie ma też co ukrywać – ta gra, nie tylko z uwagi na sterowanie, jest dość trudna. Dynamiczne sekwencje zręcznościowe przeplatają się tutaj z momentami zmuszającymi logicznego myślenia. I czasem na zastanowienie mamy tylko parę sekund, bo zaraz lecimy w przepaść albo zostajemy wystrzeleni w kosmos.

Donkey Kong sterujący latającą beczką. W tle statek piracki z armatą.

Co trudniejsze sekwencje (pozdrawiamy wagoniki i beczki!) wymagać będą ciągłego mierzenia się z nimi od nowa. Z jednej strony może to męczyć, ale mnie dostarcza motywacyjnego kopa. Kiedy nie idzie – próbuję raz jeszcze. I jeszcze. I jeszcze raz, teraz na pewno już ostatni. Jest w tym coś satysfakcjonującego, co sprawia, że trudno się od tej gry oderwać.

Ale moje odczucia co do poziomu trudności są tutaj czysto subiektywne. Problemy ze wzrokiem i koncentracją sprawiają, że platformówki są dla mnie trochę bardziej wymagające niż dla innych graczy. Dla przykładu mój mąż, choć także irytował się przy beczkach i wagonikach, pokonywał wszystkie poziomy spokojniej ode mnie. A to przecież ja częściej spędzam czas przy tym gatunku!

Zadymiona fabryka z gry Donkey Kong Country Returns HD – na zdjęciu widzimy kontury postaci Donkey Konga i Diddy'ego Konga oraz cienie fabrycznych elementów.

Zagrajmy w to razem

W grze dostępny jest tryb multiplayer, który możemy odpalić w dowolnym momencie. Wówczas jedna z osób steruje Donkey Kongiem, druga zaś – Diddym. Obie osoby mogą grać niezależnie – i to jest plus. Ale ponieważ pole widzenia jest dość małe, przy większym oddaleniu zawodników pojawia się zegar odliczający czas do ich natychmiastowego połączenia.

Problemem trybu multi pozostaje jego (sporadyczne) niedopasowanie do obecności dwójki graczy. Widać to szczególnie w sekwencjach, gdy trzeba szybko pokonać walące się przeszkody. Potrzebujemy wyjątkowo dobrej synchronizacji, a i tak uczestnicy zabawy będą sobie trochę przeszkadzać.

Natomiast tym, co jest absolutnie wspaniałe w kooperacji w Donkey Kong Country Returns HD, pozostaje opcja… wzięcia drugiego gracza na plecy. Na trudniejszych etapach, zamiast irytować się, że razem nie dajemy rady, główny gracz może wziąć ciężar gry na siebie. Wówczas jego partner po prostu przeczekuje najtrudniejsze momenty. To doskonała opcja, kiedy gramy z dzieckiem lub „niedzielnym” graczem.

Walka z bossem w remasterze Donkey Konga z 2025 roku. Po lewej stronie widzimy graczy – Donkey i Diddy'ego Konga. Po prawej – ropuchowatego przeciwnika.

Czy to gra dla dzieci?

Moja recenzja Donkey Kong Country Returns HD nie mogłaby się obyć bez tego wątku. Omawianemu tytułowi przypisano rating PEGI 3. Jest to więc treść nadająca się dla dzieci, ale ponieważ to mocno wymagająca gra, dzieciaki same jej nie ogarną. Bywają fragmenty o tak męcząco wysokim poziomie trudności, że nawet dorośli gracze narzekają na konieczność powtarzania ich wielokrotnie. Czy wspominałam już o wagonikach i beczkach?

Na szczęście tryb co-op jest fantastyczny. I wprost stworzony do ogrywania go w towarzystwie dziecka. Kojarzycie te filmiki z sieci, gdzie maluch dostaje wyłączonego pada i myśli, że gra z zadowolonym z siebie starym? W tym przypadku można to zorganizować w sposób bardziej cywilizowany. Nie oszukujesz dzieciaka, po prostu, gdy już ma dosyć męczenia się z kolejnymi sekwencjami, bierzesz jego postać na grzbiet. I tyle! To nadal będzie doskonała zabawa. Przy czym Ty nie zamienisz się w oszusta, a dziecko nadal będzie miało poczucie obecności w grze.

Checkpoint w grze Donkey Kong Country Returns HD. Pole checkpointu to stanowisko prowadzone przez różową świnkę. Obok znajdują się postaci Donkey i Diddy'ego.

Mnie kręci. Donkey Kong Country Returns HD – finalne wrażenia

Choć wielu graczy zarzuca Nintendo odgrzewanie już raz odgrzewanego kotleta, dla mnie to wciąż wart kupienia remaster. Niniejsza recenzja Donkey Kong Country Returns HD stanowi dowód na to, że wciąż można się w tym świecie dobrze bawić.

Czy Tropical Freeze wygląda lepiej? Tak. Czy zasługujemy na zupełnie nową przygodę z Donkey Kongiem w roli głównej? Owszem. Ale czy mimo tego bawiłam się doskonale, sięgając po odświeżoną wersję gry sprzed 15 lat? Absolutnie TAK!

Sklep z ulepszeniami w grze – czerwone balony, zielone balony, serduszka, klucze i eliksiry ułatwiające poruszanie po grze.

Donkey Kong Country Returns HD wciąż oferuje świetną rozrywkę. To wymagająca, ale satysfakcjonująca gra. Jej fabuła jest mocno pretekstowa i mogłaby zupełnie nie istnieć. Ale można się w niej doskonale bawić – solo lub w duecie. Jest to też tytuł całkiem regrywalny. Po przejściu całości możemy wracać do poszczególnych poziomów i na spokojnie odkrywać pominięte znajdźki. Albo ścigać się z samym sobą o pobicie kolejnego rekordu.

To od kilkunastu do nawet kilkudziesięciu godzin czystej frajdy. Okej, podszytej lekką frustracją, gdy tysięczny raz mierzymy się z tą samą sekwencją. Ale to ten rodzaj frustracji, który cieszy – bo ostatecznie odnosisz sukces i otrzymujesz wyrzut dopaminy. Albo odczuwasz ulgę, gdy ktoś załatwi sprawę za Ciebie. Tak czy inaczej – można się tu bawić przednio. Polecam – i starym nintendziarzom, i nowym pokoleniom odkrywającym granie w gry retro.

Recenzja Donkey Kong Country Returns HD powstała dzięki kluczykowi od Nintendo. Dziękujemy za zaufanie!

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top
Verified by MonsterInsights