Czy zastanawiałeś się kiedyś, co by było, gdyby szop pracz przejął kontrolę nad czarnymi dziurami? Nie? Nie szkodzi. Twórcy gry Donut County zadbali o to, by nikt więcej nie musiał, a dzisiejsza recenzja wyjaśni, dlaczego szopy nie powinny mieć do nich dostępu.
Akcja tytułu dzieje się w pozornie spokojnym hrabstwie Donut. Mieszkańcy tego miejsca prowadzą bezstresowe życie i zajmują się swoimi sprawami, aż do pewnego momentu. Szop BK, główny bohater, pewnego dnia podczas nudnego dnia pracy ma ochotę zagrać w grę mobilną. Wyciąga telefon i… świat pogrąża się w chaosie. Czy wspominałam już, że pracuje w firmie produkującej zdalnie sterowane czarne dziury? Ta recenzja Donut County pokaże, skąd wzięło się moje zamiłowanie do niesfornego szopa i jego przygód.

I tak zapanował chaos
Cała akcja produkcji rozpoczyna się, gdy BK myli grę mobilną z systemem sterowania czarnymi dziurami. Od tego momentu gracz może poruszać się jedną z nich i pochłaniać elementy miasteczka. Wraz z ilością wciąganych przedmiotów dziura się powiększa i pozwala na zbieranie rzeczy, które wcześniej miały zbyt duże gabaryty. Do dyspozycji są 24 zróżnicowane poziomy. Rozgrywka przeplatana jest elementami fabularnymi, w których mieszkańcy zgromadzeni w podziemiach opowiadają, jak z ich perspektywy wyglądał szturm na miasteczko. Dla przykładu – Salt, jeden z bohaterów, który został wciągnięty, swobodnie przyglądał się kurom i wężom dookoła. Te obserwacje niezwykle go pochłonęły, więc z czasem zgłodniał. Niestety, naszła go ochota na donuta, więc zamówił go przez aplikację i… wtedy pojawiła się wielka, czarna dziura. Niesforny szop podczas podziemnej dyskusji nie poczuł się winny, a wręcz przeciwnie, uznał to zdarzenie jako pozytywne, ponieważ zniknął problem z wszechobecnymi wężami. Główna mechanika staje się nieco bardziej rozbudowana wraz z progresją. Na późniejszych etapach rozgrywki gracz może wykorzystywać elementy otoczenia w taki sposób, aby używać dziury do wciskania guzików lub nawet zamienić ją w katapultę.

Przygody niezdarnego szopa okraszone są humorystyczną narracją, która doskonale idzie w parze z rozgrywką. Dialogi oraz efekty dźwiękowe towarzyszące wypowiedziom bohaterów są stworzone w taki sposób, aby podkreślić irracjonalność sytuacji, w której znaleźli się mieszkańcy Donut County. Nie mogę nie wspomnieć o doskonałym polskim tłumaczeniu tytułu. W encyklopedii nazwanej w grze „Trashopedią” znajdują się przedmioty oraz ich opisy. Moi faworyci to: „Basen. Nie próbuj myć waty cukrowej w basenie. Ta rada może ocalić ci życie”, „Psia miska. Picie z tego to jakbyś całował psa w mordkę, tylko nie jest aż tak fajne” oraz „Kartonowe pudło. Darmowe mieszkanie. Nie pozwól, żeby zmokło”, a to tylko pojedyncze przykłady.
Pastelowo-cukierkowa destrukcja
Aspektem produkcji, na który warto dodatkowo zwrócić uwagę, jest przeurocza oprawa audiowizualna. Delikatne, kolorowe modele 3D w stylu low-poly idealnie wpasowują się w jej klimat, a muzyka pełni niezwykle istotną rolę w podkreśleniu frywolnego nastroju. Za ścieżkę dźwiękową odpowiada kompozytor Daniel Koestner. W ramach soundtracku powstały aż 42 utwory muzyczne, co jest zaskakująco dużą liczbą z uwagi na to, że tytuł jest stosunkowo krótki. Co więcej, wszystkie utwory są zróżnicowane. Spokojne, ambientowe ścieżki przeplatają się z dynamicznymi, pełnymi dźwięku kompozycjami. Minimalistyczny sound design subtelnie podkreśla elementy świata i dodaje mu życia.
Rozgrywka jest abstrakcyjna, ale i niezwykle prosta. Jej wykonanie sprawia, że gra jest satysfakcjonująca, a wieczór poświęcony na zgłębienie się w nią mija w mgnieniu oka. Ukończenie jej zajmuje od dwóch do trzech godzin. Jako gatunek można natomiast zaklasyfikować ją do łamigłówek bogatych w fabułę. Jest to produkcja, która przypadnie do gustu zarówno dzieciom, jak i starszym odbiorcom, a tłumaczenie na 12 języków (w tym wspomniany wcześniej język polski) sprawia, że jest bardziej dostępna.

Sukces tkwi w prostocie
Debiutancka produkcja Bena Esposito została bardzo ciepło przyjęta na Steamie i ma ponad 91% pozytywnych opinii. Nic dziwnego. Gra jest jednocześnie prosta w rozgrywce i nie wymaga długiej nauki, by ją zrozumieć, a jednocześnie jest tak absorbująca, że po zakończeniu rozgrywki chce się to doświadczenie powtórzyć. Poziomy są kreatywnie zaplanowane i sytuacje, które pozornie wydają się proste, potrafią zaskoczyć i wywołać uśmiech. Mnie osobiście w pamięć zapadł poziom, w którym po pochłonięciu budki z kukurydzą w mgnieniu oka z dziury zaczął wyskakiwać gorący popcorn. Uwielbiam takie smaczki i bardzo często ich poszukuję. Na dzień dzisiejszy tytuł dostępny jest także w ramach subskrypcji Game Pass (a wraz z nim wiele innych niesamowitych gier) i cieszy się oceną 4.3/5 przy 140 opiniach.
Wieczór z humorem. Donut County – finalne wrażenia
Podsumowując moje dwie godziny spędzone na rozgrywce, mogę śmiało stwierdzić, że tytuł jest naprawdę angażujący jak na minimalistyczny gameplay, który oferuje. To zwinne przeplatanie się poziomów logicznych z elementami narracji sprawia, że rozgrywka nie przytłacza i z przyjemnością można przejść całość podczas jednej sesji. Wchłanianie świata i obserwowanie easter eggów, które przygotowali dla graczy deweloperzy, jest relaksującym i satysfakcjonującym doświadczeniem. Grę oceniam bardzo dobrze i z chęcią wrócę do niej jeszcze raz po przerwie. Mam nadzieję, że ta recenzja Donut County zachęci Was do zagrania w tę uroczą produkcję. Ja bardzo się cieszę, że trafiłam na ten tytuł, bo był to miło spędzony czas. Zaangażowałam się w historię hrabstwa, a aspekt humorystyczny niejednokrotnie wywołał uśmiech. Rzucanie ogromną żabą, stawianie świata w ogniu oraz katapultowanie kur to tylko początek zabawy. Możliwa jest nawet realizacja marzeń, które mogą nas nachodzić podczas stania w korku w godzinach szczytu – pozbywanie się aut, które stają nam na drodze. Chwytajcie pączka w dłoń i ruszajcie pochłaniać miasteczko!