Zobaczcie nasz wybór z Festiwalu Steam Next 2024 i przekonajcie się, jakie perełki tam dla Was wyszperałyśmy!
Możecie sobie pomyśleć, że coraz dziwniejsze te gry robią i będziecie mieć rację. Widać to co roku na steamowym festiwalu dem. Tym razem nie było inaczej – w naszym zestawieniu mamy zarówno gry osadzone w historii z lekką szczyptą fantastyki, np. Scarlet Deer Inn, jak i symulator zarządzania barem czy pikantna gra 18+. Niektóre z nich twórcy postanowili zostawić do ogrywania również po festiwalu, więc nie zniechęcajcie się, że ten się już skończył – nie wszystko stracone! Zobaczcie, jakie dema ograłyśmy na Festiwalu Steam Next 2024.
Alice’s World
Po to demo sięgnęłam, ponieważ zainteresował mnie opis gry – sami twórcy zapowiadają, że należy pomóc dziewczynie, tytułowej Alice, jako głos zza ekranu. Myślałam, że to przenośnia, w końcu taka rola gracza, wcielić się w postać i robić rzeczy. A tu patrz, człowieku, mówili dosłownie: Alice zwraca się bezpośrednio do osoby grającej, łamiąc czwartą ścianę i proponując połączenie sił w postapokaliptycznym świecie. W końcu ktoś musi być mózgiem, a ktoś musi móc się poruszać w wirtualnym świecie. Co więcej, gra już od samego początku sprawia wrażenie niepokojącej, zarzucając kłamstwo przy wpisywaniu imienia czy racząc gracza ciekawymi anomaliami graficznymi. Niejeden niebieski ekran może nastraszyć…
Wizualnie mamy do czynienia z bardzo przyjemnym, stonowanym środowiskiem 2D i kreską typowo azjatycką. Mechanicznie, demo można przejść dosłownie jedną ręką, obsługując lewą stronę klawiatury. Gra skupia się na narracji oraz na znajdowaniu wskazówek bądź elementów i rozwiązywaniu zagadek. Niezwykle doceniam konsekwencje w mechanikach, jeśli chodzi o tytułową bohaterkę — poznajemy ją jako osobę chorą, tak więc nie możemy biec nią przez całą planszę, bo zwyczajnie… A nie, nie będę tego zdradzać. Ale efekt będzie. Jeśli mam być zupełnie szczera, to złapałam się na chyba wszystkie haki fabularne i wręcz czuję irytację, że nie mogę przejść całej gry i dowiedzieć się, co dzieje się dalej. Raczej nie muszę wspominać, że gra ekspresowo wylądowała na mojej wishliście?
Eryan
Blood Bar Tycoon
Koncept zarządzania barem dla ludzi i wampirów wydaje mi się niezwykle intrygujący, dlatego też postanowiłam dać szansę grze Blood Bar Tycoon. I cóż, choć to demo nie zapowiada się on na jakiś fenomen rewolucjonizujący gatunek, zaprezentowało się przyzwoicie.
Produkcja pozwala nam wcielić się we właściciela barów (tak, podczas rozgrywki będziemy przenosić się od jednego miejsca do drugiego), które obsługują wyjątkowo zróżnicowaną klientelę. Chociaż podstawowym źródłem naszego dochodu będą ludzie, to wampiry należą do tej ważniejszej klienteli, która zwiększy nasz prestiż i pozwoli utrzymać się na rynku. Musimy zadbać o odpowiednie umeblowanie i udekorowanie knajpy, regularne dostawy piwa i krwi, a także czystość wszystkich pomieszczeń.
Tym, co wyróżnia w moich oczach ten tytuł na tle innych tycoonów, jest mechanika głodu wampirów i poziom podejrzliwości policji. Zarówno nasi pracownicy, jak i odwiedzające nas wampiry mają ochotę na krew. I o ile tych drugich zaspokoimy wysokiej jakości torebkami z lodówki, o tyle nasza ekipa musi co jakiś czas posilić się… jednym z klientów. I tu zaczynają się schody, bowiem po takiej przekąsce zostają zwłoki, których musimy się pozbyć. Najprościej użyć do tego studzienki na tyłach baru, choć zapewne w pełnej wersji dostaniemy więcej możliwości. W moim przypadku zrobienie tego tak, żeby reszta bywalców się nie zorientowała, okazało się trudne, a nieraz frustrujące. Bardzo łatwo zapełnić wskaźnik podejrzliwości i sprowadzić sobie na głowę kłopoty.
Jeśli więc szukacie jakiegoś wymagającego tycoona osadzonego w nietypowym settingu, to może warto zerknąć na Blood Bar Tycoon. Widać jednak, że przed twórcami jeszcze sporo pracy – co jakiś czas postaci bugowały się przy różnych czynnościach, brakowało też tekstu przy niektórych funkcjach.
Liosa
Empire of the Ants
Pamiętacie, jak pisałam, że nie lubię city builderów, ale i tak w nie gram? Cóż, Empire of the Ants to dla odmiany gra, od której przechodziły mnie ciarki, a i tak mi się podobała. Chociaż czy zagram w pełną wersję? Dziś nie jestem tego taka pewna. Mimo że gra sama w sobie jest całkiem angażująca i mocno wciągnęłam się w przejmowanie kolejnych owadzich gniazd przez moje mrówki i ich towarzyszy broni, to jednak wiecie, boję się owadów. I mimo, że demo ogrywałam dwa tygodnie temu, to do dziś czuję, jakby chodziły po mnie te tabuny mrówek. Do tego dochodzi fakt, że momentami jednak rozgrywka bywała nieco monotonna. Przejmując w pewnym momencie gniazdo za gniazdem, dosłownie puszczałam myszkę i czekałam, co rozegra się przede mną na ekranie. Jedynym, co musiałam wtedy robić, było wskrzeszanie oddziałów owadów, które czasem padły w walce. Do pełnej premiery nie zostało zbyt wiele czasu, jako że gra wychodzi już 7 listopada. Jednak recenzje dema utrzymują się na poziomie 87% pozytywów. Być może więc to ja czegoś tutaj nie pojęłam.
Jeśli jednak Wy nie boicie się insektów, a chwile przestoju w rozgrywce Was nie odstraszają, to myślę, że będziecie się tutaj dobrze bawić. W razie czego możecie też sprawdzić nasz gameplay z dema na kanale YouTube.
Taliya
Fishing Valley
Oczywiście, że skusiło mnie demo gry związanej z wędkarstwem. Fishing Valley to prosta produkcja 2D, w której wcielamy się w początkującego wędkarza. Najbardziej do wypróbowania tego tytułu przekonała mnie jego urocza, ciepła oprawa graficzna. Niestety trochę rzucały mi się w oczy grafiki postaci, a to pewnie dlatego, że twórcy do koncept artów wykorzystali sztuczną inteligencję. Sam gameplay jest całkiem przyjemny i prosty.
Największym plusem jest to, że dosyć szybko rozwijamy swój ekwipunek, więc spokojne łowienie ryb nie nudzi się tak szybko. Poza tym w tle ma rozgrywać się jakaś historia, której niezbyt udało mi się doświadczyć podczas zabawy z demo, ale wierzę twórcom na słowo. Gra ma swoje bolączki – nie da się stackować przedmiotów podczas kupowania czy zadania nie uznają wcześniej złapanych ryb, ale nie psuły mi frajdy doszczętnie. Fishing Valley może nie jest szczególnie zachwycające, ale bardzo mnie ciekawi, jak sprawdzi się po premierze.
Wikszy
My Femboy Roommate
Nie ma dla mnie gry, w którą nie zagram przez wstyd, więc czemu nie spróbować jednej z tych z gatunku 18+? My Femboy Roommate przyciągnęło mnie estetyczną miniaturą, ale chyba na tym będzie koniec zachwytu. Zacznijmy od UI, które jest proste, ale w moim odczuciu wygląda bardziej na szkic niż produkt gotowy do pokazania – rozumiem, że twórcy zapewne chcieli, aby przyciski się wyróżniały, ale stylem zupełnie nie pasują do całej reszty obrazka. Tła pomieszczeń są proste, nie męczą oczu, pozwalają skupić się na tym, co najważniejsze, czyli na naszym jakże uroczym współlokatorze, który jest narysowany na większości obrazków w naprawdę przyzwoity sposób. Jedyne, co trochę mnie zdziwiło, to biodra tak kobiece, że aż ja sama zazdroszczę! Tak samo podbrzusze, za wyjątkiem dosyć masywnego… donga.
Dalej, choć rozumiem, że jest to demo, to okrojenie tak dużej ilości opcji nieco zniechęca, ponieważ cokolwiek klikniemy, to przenosi na ekran z informacją o wishliście. Oczywiście mamy system zauroczenia, zaufania i pożądania, który zmienia się zgodnie z robieniem jedzenia i… podglądania naszego obcego w sumie współlokatora w łazience, w trakcie kąpieli. Mam wrażenie, że okrojenie opcji aktywności sprawiło, że demo stało się dla mnie zwyczajnie nudne i jedyną ratującą je rzeczą była ciekawość względem tego, jak jeszcze zostanie narysowany ten urokliwy femboy. A dla tych, którzy bardzo muszą wiedzieć – tak, dostajemy jeden pikantny obrazek…
Eryan
New ARC Line
Bez wątpienia najciekawszą pozycją, którą udało mi się ograć podczas festiwalu dem, było New ARC Line. To RPG z dużymi ambicjami, które zachęciło mnie do siebie przede wszystkim settingiem. Zderzenie technologii i magii w steampunkowym świecie – przyznacie, że jest tutaj spory potencjał.
Demo dobrze nakreśliło, z czym przyjdzie nam zmierzyć się w finalnej wersji. Dostajemy z pozoru prostą misję – mamy znaleźć w szpitalu pomoc dla ciężko chorej żony pewnego mężczyzny. W tym świecie jednak nie ma nic za darmo i musimy najpierw pomóc dyrektorowi lecznicy, przyprowadzając trzy ciężko chore osoby „na leczenie”. Kiedy już doprowadzimy (lub nie) pacjentów, czeka na nas spory zwrot akcji – okazuje się, że wcale nie chodzi o pomoc tym ludziom, a o zaangażowanie ich w podziemne walki na śmierć i życie ku uciesze bogaczy. Mamy więc niesprawiedliwy świat brutalnie wykorzystujący słabych, wyzysk na każdym kroku i obietnicę wielu ciężkich wyborów moralnych.
Zaprezentowane w demie kreator postaci i system walki również bardzo przypadły mi do gustu. Czeka nas walka turowa, sporo zróżnicowanych klas do wyboru i bardzo ciekawy system magii, która, gdy poczarujemy za dużo, może nas splugawić. Co prawda New ARC Line udało mi się już ograć kilka lat temu na jednym z branżowych wydarzeń, jednak demo z festiwalu znacznie bardziej mnie do siebie przekonało. Gra z marszu trafiła na moją listę życzeń i mam nadzieję, że twórcy sprostają zadaniu.
Liosa
The Precinct
Włączając to demo, naprawdę myślałam sobie, że tylko zobaczę, z czym to się je, zaraz wyłączę i pójdę spać. Ostatecznie siedziałam godzinę, bo tak mnie wciągnęło, że musiałam ograć do końca. Pisałam już i mówiłam o tej produkcji w zestawieniu detektywistycznych premier 2024 roku – premiera wciąż jest planowana na 4 kwartał.
W The Precinct gramy Nickiem Cordellem Juniorem, który właśnie zaczyna pracę na posterunku policji. Od razu wyczuwalne są kwasy – jego ojciec był szychą i zginął na służbie. To chyba zajawka jakiejś większej sprawy, którą będziemy rozwiązywać w trakcie gry. Tymczasem demo The Precinct to na razie ograniczony, ale bardzo przyjemny symulator policjanta. Uczymy się wypisywać mandaty za parkowanie i dokonywać aresztowań. Możemy też spróbować swoich sił w pogoni – zarówno autem, jak i helikopterem! Co ciekawe, produkcja ma oferować otwarty świat, więc jeśli twórcy pójdą we właściwą stronę z mechanikami, szykuje się całkiem smaczny kąsek dla miłośniczek i miłośników gier policyjnych.
Kasika
Scarlet Deer Inn
Gdy tylko się dowiedziałam, że powstaje gra z grafiką inspirowaną haftem, wiedziałam, że musi wylądować na mojej liście życzeń. Scarlet Deer Inn przywodzi na myśl Pentiment, jednak zgadza się tu chyba tylko klimat. Gra przyciąga nie tylko wyjątkową grafiką, ale też oryginalną muzyką graną na tradycyjnych instrumentach i inspirowaną średniowieczem. Attu Games to mikroskopijne czeskie studio tworzone przez małżeństwo, które nagrywa też te skoczne nuty.
W Scarlet Deer Inn wcielamy się w Elise. Ma ona dwoje dzieci i najwyraźniej prowadzi zajazd – możemy go na początku dema trochę pozwiedzać. Produkcja jest przygodową platformówką z bogatą fabułą, która zawiera też elementy platformowe. Historia zaś zaczyna się ciekawie, chociaż ciągnie nas także w mniej przyjemne miejsca, bo gra będzie mieć elementy horroru.
Ważne: można głaskać zwierzątka!
Kasika
Seclusa
Mam słabość do gier o zwierzakach. Gdy więc zobaczyłam, że wśród dem na Steam Next Feście dostępna jest Seclusa, to sięgnęłam po nią bez wahania. Uwielbiam podziwiać dzikie lwy, zebry i inne zwierzęta w grach pokroju Planet Zoo. Liczyłam więc na to, że faktycznie będę mogła się tu przyjrzeć różnym gatunkom. Tymczasem… dostałam słonia. Okej, dwa słonie. I te słonie sobie wchodziły na trawnik przed moim małym ogniskiem rozpalonym nieopodal i po kilku minutach z niego schodziły, by zaraz ponownie wrócić.
Wiem, że to demo, ale na sawannie żyje naprawdę dużo gatunków zwierząt. I jeśli robi się grę skupioną wokół fotografowania ich, to byłoby super, by demo pokazywało chociaż z trzy różne gatunki. W obecnym stanie nie zdziwię się, jeśli wersja demonstracyjna nie zaowocuje tłumnym dodaniem gry do listy życzeń. A jako że liczby z list życzeń są obecnie kluczowym czynnikiem decydującym nieraz o być lub nie być projektu, tutaj wątpię, czy Seclusa kiedykolwiek ujrzy światło dzienne w dobrym stanie. Na ten moment ciężko mi ją polecić, bo demo poleciało trochę po bandzie z tym, jak mało zawartości dostarczyło.
Taliya
Sorry We’re Closed
Gra Sorry We’re Closed zachęciła mnie do siebie nietuzinkową oprawą retro łączącą w sobie sztywną kamerę, mroczne lokacje i cukierkowo kolorowe projekty postaci. Wcielamy się w Michelle, zwykłą dziewczynę, którą pewnej nocy przeklął tajemniczy demon. Odtąd protagonistka będzie podróżować między światem realnym a piekielnym, aby rozwiązać tajemnicę swojej klątwy. W nawigowaniu po demonicznych miejscach pomoże jej przyjaciółka Robyn (również dotknięta klątwą) oraz nowa umiejętność Michelle, czyli Trzecie Oko. Dzięki oku wytwarzamy wokół siebie pole, które jest niejako bramą do realnego świata. Dzięki temu możemy przykładowo otworzyć drzwi, które zaklinowane są w piekle, albo poznać słabe punkty przeciwników.
Wrogowie są silni, ale dosyć powolni, a zmiana perspektywy na pierwszoosobową pomaga w starciach z nimi. Na poziomie dema możemy wypróbować siekierę, pistolet i shotgun i z każdej z tych broni bardzo przyjemnie mi się korzystało. Po drodze rozwiązujemy także zagadki, wymagające głównie znalezienia odpowiednich przedmiotów. Z pewnością sięgnę po Sorry We’re Closed po premierze, która jest zaplanowana na 14 listopada tego roku.
Wikszy
Symphonia
Jeżeli jest się fanem gry Hollow Knight, a zdążyło się już kilka razy umrzeć i wrócić do żywych w oczekiwaniu na Silksong, to Symphonia wygląda niezwykle obiecująco. Samo demo daje nam naprawdę soczystą obietnicę względem świata i samej rozgrywki – przepiękna grafika 2D w stonowanych, ale nasyconych kolorach, kojarzących się ze starym sklepem muzycznym, nieustająca muzyka klasyczna przenikająca aż do kości, bogate tła poszczególnych platform: jednocześnie urzekające, ale i niepokojące. Twórcy w swoim opisie oferują nam grę bez przemocy, bo przemoc nie jest tu w żaden sposób potrzebna. Gracz ma się skupić na historii, na pokonaniu przeszkód, przy pomocy… Ożywionego z białej maski Skrzypka – a to wszystko po to, by siłą muzyki rozbudzić świat po tragedii, która go spotkała.
Wszystkie mechaniki, które napotkałam, konsekwentnie nawiązują do tego stanu, w przyjemny sposób łącząc proste czynności, jak skok, ze sprężystością smyczka. Oprócz grania na skrzypcach, by odblokować przejścia, potrzebna będzie też koordynacja połączonych umiejętności, by nie nadziać się na wszechobecne kolce, jednocześnie swobodnie latając na wirach powietrza. Zdecydowanie polecam granie na padzie, a nie na klawiaturze. Nie ukrywam, że ta gra od razu po skończeniu dema wylądowała na mojej wishliście i nie mogę się doczekać, kiedy wyjdzie jej pełnowymiarowa wersja.
Eryan
Tenebris Somnia
„Kiedyś to były gry, a teraz to wszystko wygląda, jakby się film oglądało! Ludzie to się cieszyli, jak piksele były bardziej kolorowe”. Ha, złapałam Cię, graczu retro, na takim narzekanku, co? W takim razie mam dla Ciebie bardzo ciekawą pozycję, o ile lubisz horrory. W dodatku dam Ci piksele, gdy trzeba grać, ale najsmaczniejsze kąski dostaniesz w formie filmiku. Sięgnęłam po to demo właśnie z tego powodu – zaciekawiło mnie wizualne połączenie typowej gry retro oraz wstawek live action.
Warstwa narracyjna na pierwszy rzut oka jest dosyć typowa dla gier z gatunku horroru, aczkolwiek im dalej w las, tym więcej drzew: dziwne znaki, świece, krew… Tylko czy to aby na pewno jest krew? Dziwna substancja o groźnej, łacińskiej nazwie, mieszkanie pełne odczynników chemicznych, książka, w której możesz przeczytać tylko dwie strony… Gra w najważniejszych momentach wyostrzy wizję, a aktorzy dopilnują, żeby klimat trzymał w napięciu. No i jeszcze ona – kobieta z długim językiem chcąca zakończyć twój marny żywot.
I tu się właśnie na moment zatrzymam, bo muszę skomentować mechanikę walki. Mam nadzieję, że jest zwyczajnie niedopracowana, a nie w zamyśle kiepska. Nie twierdzę, że powinno się graczowi od razu dawać pistolet, ale ten klucz to mógłby mieć ociupinę dłuższy zasięg. Albo niech zamieni się w łom. Skakanie dokoła przeciwnika jest dosyć trudne zarówno na padzie, jak i na klawiaturze, bo przetestowałam obie możliwości. Gra życzy sobie od grającego biegania po piętrach i znajdowania elementów oraz podpowiedzi do zagadek rozrzuconych w różnych pomieszczeniach. Zatem jest to pozycja dla osób lubiących ten konkretny rodzaj rozgrywki. Podsumowując: na minus leci mechanika walki, na plus natomiast historia, a także łączenie pikselków z filmikami.
Eryan
Trash Goblin
Miłośniczki i miłośnicy cozy gier, uwaga – już 6 listopada na horyzoncie pojawi się kolejna ciekawa produkcja z tego gatunku! Takie przynajmniej wrażenie odnoszę po ograniu krótkiego dema Trash Goblin podczas festiwalu dem. Chociaż grałam zaledwie 40 minut, to mocno rozważam zakup wczesnego dostępu w dniu premiery.
W Trash Goblin wcielamy się w, a jakże, goblina, który próbuje swoich sił jako sprzedawca rozmaitych przedmiotów. Jednak nie będziemy tylko targować się z klientami. Musimy najpierw wyłupać te rzeczy z lodowo-kamienno-obsydianowych bloków, potem starannie je wyczyścić, a czasem połączyć z innymi, żeby zyskały na wartości. Mamy ograniczoną ilość czasu w ciągu każdego dnia, ale spokojnie, bo nawet jeśli nie zdążymy przygotować przedmiotu tej samej doby, to klient cierpliwie poczeka do następnej.
Twórcy, Split Milk Studios, obiecują dużo więcej zawartości w nadchodzących miesiącach po premierze. Między innymi nowe narzędzia do pracy przy naszym stole warsztatowym czy możliwość handlu objazdowego po całym Silver City. Jeśli dodadzą też konwersacje z klientami, a wszystko na to wskazuje, to szykuje nam się naprawdę solidna pozycja cozy na długie jesienno-zimowe wieczory.
Liosa
Urban Myth Dissolution Centre
Jako osoba, która uwielbia wszelkiego rodzaju legendy miejskie, musiałam sięgnąć po tę pozycję – zwłaszcza gdy mamy do czynienia z tymi pochodzącymi z Japonii. Któż nie zna kobiety pytającej o ocenę urody, czy też kitsune łapiących mężczyzn w małżeństwo? Założenie fabularne jest dosyć proste: nasza bohaterka widzi więcej niż przeciętny człowiek i szuka pomocy ze swoim „problemem”. W ten sposób zostaje zatrudniona w przedziwnej agencji zajmującej się identyfikacją niezwykłych zjawisk.
Jeżeli chodzi o styl graficzny, to mamy czytelny pixel art, ale połączony z typową dla anime kreską i animacją. Czy znajdziemy tu akcję? Tak. Czy będziemy strzelać albo machać mieczem? Nie. Jedyna siła, jaka jest wymagana od gracza, to siła umysłu — po zebraniu poszlak należy złożyć je w całość, aby skategoryzować anomalię.
Co dalej? I tutaj niestety demo pozostawia nieprzyjemny posmak w ustach, ponieważ urywa się przed rozwiązaniem pierwszej sprawy. Na plus już w tym krótkim urywku poznajemy kilka legend miejskich i możemy o nich przeczytać w dzienniku. To może być jest zapowiedzią innych śledztw, które będzie trzeba przeprowadzić w pełnowymiarowej wersji. Mimo drobnego niesmaku gra wylądowała na mojej wishliście i na tyle zainteresowała mnie swoją narracją, że dam jej szansę.
Eryan
While Waiting
Co może być ciekawego w grze o czekaniu, zapytacie? Całe mnóstwo rzeczy – mnie przyciągnął przede wszystkim sam koncept. Twórcy While Waiting umieścili w demie 10 zróżnicowanych plansz. Towarzyszymy w nich pewnemu chłopcu w różnych sytuacjach życiowych, a łączy ich jedno – właśnie czekanie. Od paru chwil nudy w oczekiwaniu na autobus przez kolejkę do ubikacji po próbę zajęcia sobie miejsca w korporacyjnej windzie.
I, co ciekawe, możemy z tym czasem zrobić wszystko, co chcemy. Możemy nawet po prostu nic nie robić i gdy on upłynie, zaliczymy planszę! Jednak żeby zachęcić do kombinowania, twórcy umieścili w grze minizagadki – trzeba zgadnąć, o jaką interakcję chodzi i ją wykonać, za co dostaje się osiągnięcie. Wszystkiemu towarzyszy muzyka klasyczna, co oczywiście tylko wzmaga komiczny wydźwięk produkcji.
Kasika
Mydło i powidło. Ostateczne wrażenia z Festiwalu Steam Next 2024
Jak widzicie, rozpiętość tematyczna była spora. Ogrywałyśmy zarówno modne obecnie tytuły typu cozy, jak i pikselowe propozycje dla fanów gier retro. Nasza fanatyczka wędkarska znalazła coś dla siebie, pojawiła się też rozchwytywana produkcja 18+, która okazała się chyba najmniej ciekawą rzeczą w powyższym zestawieniu.
A co dobrego Wy ograliście/ograłyście w ostatnim steamowym festiwalu dem? Dajcie znać, czego brakuje na naszej liście!