Nie lubię city builderów

Frostpunk screen ze zwiastunu - ilustracja przedstawia wysokie budynki zasypane przez śnieg.

Mam wrażenie, że obecnie powstające city buildery są w dużej mierze tworzone według tego samego wzoru. Gdzie się podziała kreatywność?

Podczas Steam Next Festu w czerwcu 2023 zauważyłam, że większość ogranych przeze mnie tytułów stanowiły city buildery. Mimo że nie przepadam za tym gatunkiem. Przy czwartym z kolei mocno rzucały mi się już w oczy podobieństwa w pierwszej godzinie gry. Zbuduj tartak, postaw kamieniołom, stwórz magazyn. Myślałam, że chyba nie może być tak źle i w końcu trafię na coś, co będzie się wyróżniać. Po sześciu kolejnych tytułach z tego festiwalu okazało się, że najbardziej oryginalny był ten pierwszy, New Cycle (którego recenzję przeczytacie tutaj). Jednak ten tekst nie jest o nim, a o tych pozostałych dziewięciu, które w moim odczuciu były niemal identyczne.

Tartak, kamieniołom, dach nad głową i nuda, nuda, nuda

Byłam i pozostaję szczerze przerażona powtarzalnością powstających obecnie city builderów. Przecież da się zrobić je inaczej niż wszystkie inne. Spójrzmy chociażby na polskie podwórko i Frostpunka, który może i zacina od zbiórki węgla, ale wokół tego jednego surowca obudowuje całą rozgrywkę i to właśnie na niego stawia największy nacisk. Dodajmy do tego oryginalnego Pharaoha, który najpierw uczył nas budowania żyjącej osady z dostępem do wody, potem dopiero skupiał się na wydobyciu kamienia. Okej, Pharaoh, Zeus i Cezar były do siebie bardzo podobne pod względem wielu mechanik. To była niemal ta sama gra, tylko w innej szacie graficznej i z inną treścią. Jednak mimo to wszystkie trzy produkcje oferowały zupełnie inny klimat.

Nie mogę tego powiedzieć o tych dziewięciu demach city builderów. Już przy trzeciej powtórce byłam zmęczona robieniem tych samych czynności, przy piątej poddałam się po godzinie niemal identycznej rozgrywki. Kolejne skracałam, gdy widziałam, że pierwsze dwa kwadranse zaoferowały mi dokładnie to samo. Ba, dwa tytuły miały różnych deweloperów, wspólnego wydawcę i… niemal te same teksty w części tutorialowej. Jeśli mam płacić dwa razy za tę samą grę, to już wolę pograć w Assassin’s Creed Odyssey i Valhalla i doświadczyć gier z jednej serii, które mimo opinii internautów różnią się od siebie na pewno bardziej niż wspomniane 9 dem. 

Nie lubię city builderów, ale czy aby na pewno?

W końcu to ja recenzowałam wspomnianego wyżej Frostpunka. Spod moich rąk wyszła też recenzja Pharaoh: A New Era ogranego w trakcie Gamescomu 2022. Timberborn i eksperymenty na bobrach też były moim autorstwem. Piszę ten wpis i na ustach błąka mi się refren piosenki Elektrycznych Gitar: „Co ja robię tu?”. Bo co ja robię w city builderach, skoro ich nawet nie lubię? Dlaczego to ja je recenzowałam?

Zaczęłam analizować, wracać do młodszych lat i przypominać sobie, jak przepadałam na godziny w SimCity i oryginalnym Faraonie. I niespodziewanie doszłam do wniosku, że wina leży po obu stronach: i mojej, i deweloperów. 

Monotonne, męczące i stresujące

Bo dawniej city buildery były nie tylko mniej powtarzalne, ale też mniej wymagające. A przynajmniej takie mi się wydawały. I do dziś wspomniane klasyki gatunku, takie jak chociażby wspomniany wyżej Faraon, są dla mnie strzałem w dziesiątkę. Jednocześnie jednak zauważyłam, że city buildery mnie po prostu stresują. Postawię jeden budynek źle i nagle się okaże, że w trakcie przerwy na łazienkę doprowadzę całą wioskę bobrów do wymarcia w Timberborn

Tymczasem rynek utrudnia sytuację. Coraz częściej w grach obserwuję opcję stawiania jednego budynku na drugim i tworzenia wielopoziomowej strefy komunikacyjnej… O ile umie się postawić schody na wyższe piętra. Przyjmuję zakłady: jak szybko Waszym zdaniem poddałam się w tym temacie w demie Stellar Settlers

Dobra, to po co grasz w te city buildery?

Mimo frustracji, jaką mi często przynoszą swoją powtarzalnością, dalej mnie do nich ciągnie. Może po prostu jestem beznadziejnym przypadkiem osoby, która ciągle wierzy w deweloperów i ich projekty. Bo faktycznie zawsze z nadzieją podchodzę do kolejnych city builderów, wierząc, że zaoferują mi coś dobrego. Coś innego. Coś, co będzie krzyczało, że właśnie tym wyróżniają się na tle wielu innych na rynku i że warto wydać na nie pieniądze. I może dlatego często się rozczarowuję – gdyż mimo wielu porażek, odkrycie raz na jakiś czas nowej city builderowej perełki sprawia, że dalej ufam, że będę na takowe trafiać. 

Może macie podobnie, że ogrywacie namiętnie gry z danego gatunku, mimo że rzadko trafiacie na coś dobrego? Podzielcie się swoimi historiami w komentarzach. 

Ja zaś chętnie przyjmę Wasze rekomendacje na city buildery, które nie będą zbyt stresujące. Coś bardziej w stylu SteamWorld Build, gdzie budowanie miasteczka jest zmieszane z rozwalaniem kopalni pod nim niż Cities: Skylines, gdzie mamy tak dużo parametrów do pilnowania, że więcej się stresuję niż ekscytuję. 

Scroll to Top