Świat stoi przed Tobą otworem. Final Fantasy VII Rebirth – recenzja gry

Na tym efektownym i symbolicznie naładowanym obrazie promocyjnym z gry FINAL FANTASY VII REBIRTH widzimy trzech kultowych bohaterów stojących na tle spektakularnego, niemal apokaliptycznego krajobrazu. Od lewej do prawej: Cloud Strife – z ikonicznym mieczem Buster Sword, w bojowej pozie, spogląda w dal, gotowy do walki. Sephiroth – centralna postać, stojąca w świetle zachodzącego (lub wschodzącego) słońca, z opuszczonym mieczem, co nadaje mu niemal boskiego lub złowrogiego charakteru. Zack Fair – z podobną posturą do Clouda, ale patrzący w przeciwnym kierunku, co może symbolizować jego odmienną drogę lub los. Sceneria jest niezwykle dramatyczna: poszarpane skały, odbijające się w wodzie niebo w kolorach czerwieni, pomarańczu i błękitu tworzą atmosferę napięcia i przeznaczenia. Całość obrazu oddaje motywy konfliktu, przeznaczenia i tożsamości, które są kluczowe dla fabuły REBIRTH.

Po bardzo pozytywnym odzewie od fanów wyjście kolejnej części remake’u Final Fantasy VII było tylko kwestią czasu. Ten wyczekiwany moment nadszedł w lutym 2024 roku, kiedy premierę miało Final Fantasy VII Rebirth, które przedstawi Wam ta recenzja.

Final Fantasy VII Rebirth to kolejna część z serii remake’ów od studia Square Enix i spora dawka dobrych wspomnień dla każdego, kto zdecyduje się zagrać. Podobnie jak w przypadku Final Fantasy VII Remake i Crisis Core: Final Fantasy VII Reunion (którego recenzję możecie sprawdzić tutaj), mamy do czynienia z grą akcji z elementami RPG i ogromem historii, którą twórcy zdecydowali się w tej odsłonie umieścić.

Na obrazku z gry FINAL FANTASY VII REBIRTH widzimy spokojną, malowniczą scenę osadzoną w niewielkiej wiosce pośród natury. Na pierwszym planie po lewej stronie znajdują się dwie postacie: Cloud Strife i Aerith Gainsborough, rozpoznawalne ikony serii. Cloud ma na sobie charakterystyczny czarny strój i nosi wielki miecz na plecach, a Aerith ubrana jest w białą suknię z różową kurtką i ma kokardę we włosach.Sceneria to sielankowa osada, z kilkoma okrągłymi domkami zbudowanymi z cegły i pokrytymi kopulastymi dachami. Droga z kamieni prowadzi w górę wzgórza, otoczona bujną zielenią i wysokimi drzewami. Światło słoneczne przebija się przez korony drzew, tworząc przyjemny klimat ciepłego dnia.To miejsce prawdopodobnie przedstawia wioskę Gongaga, znaną fanom oryginalnego Final Fantasy VII, choć w nowej odsłonie graficznej wygląda znacznie bardziej szczegółowo i naturalnie. Całość tworzy przytulną atmosferę kontrastującą z wieloma dramatycznymi momentami gry.

Fabuła rozpoczyna się w dokładnie tym miejscu, w którym zakończył się Remake. Całość obejmuje wydarzenia rozgrywające się od wyjścia z Midgaru do końca pierwszego dysku oryginalnej siódemki. Oczywiście z kilkoma zmianami fabularnymi w porównaniu do oryginału z 1997 roku. Co oznacza, że dostajemy tu jeszcze mocniej rozbudowaną historię i rozwikłanie części kwestii spornych w tej fantastycznej opowieści. Mamy niemały kawał świata do zwiedzenia i kilkanaście (o ile nie kilkadziesiąt!) godzin rozgrywki przed sobą. W takim razie bez zbędnego przedłużania, pora wyruszyć w tę podróż. Jednak ostrzegam, trzeba zarezerwować sobie na to dość dużo wolnego czasu.

Naprzód, mój wierny kurczaku!

Jeśli dla kogoś mury Midgaru były zbyt wielkim ograniczeniem, to tutaj na pewno nie będzie narzekać na brak przestrzeni. Przed nami multum lokacji, terenów, walk, prób czasowych i różnych innych wyzwań a wszystko to w stojącym przed nami otworem świecie, który tylko czeka, aż ktoś przeszuka jego najciemniejsze zakamarki. A jako że właśnie eksploracja i zbieranie wszystkiego, co możliwe, jest tym, co we wszelakich grach lubię najbardziej, to nie byłabym sobą, gdybym nie poświęciła kilku(nastu) dodatkowych godzin na zwiedzanie.

Na tym obrazku z gry FINAL FANTASY VII REBIRTH widzimy Barreta Wallace’a, jednego z głównych członków drużyny protagonisty. Scena rozgrywa się w imponującej, naturalnej jaskini pełnej stalagmitów i stalaktytów, która emanuje chłodną, niebiesko-zieloną poświatą. Światło wpadające z góry rozświetla formacje skalne, nadając im niemal magiczny wygląd – przypominający kryształy lub mako, co może sugerować, że miejsce to ma związek z energią mako, kluczowym elementem świata gry.Barret ukazany jest z profilu, oświetlony dramatycznie od tyłu i boku, co podkreśla jego muskularną sylwetkę oraz charakterystyczny tatuaż na ramieniu. Ma na sobie swoją ikoniczną kamizelkę bez rękawów. Jego poważny wyraz twarzy może sugerować, że scena ma emocjonalny lub istotny fabularnie kontekst – być może to moment refleksji albo przygotowania przed ważnym wydarzeniem.Całość kompozycji podkreśla klimat tajemniczości i napięcia, typowy dla wielu momentów eksploracyjnych w grze.

I nie, nie przesadzam tu z czasem. Rzeczy do zrobienia jest bardzo dużo. Od odblokowywania World Inteli przez dodatkowe walki z wyzwaniami aż po zwykłe bieganie po świecie i zbieranie roślin i kamieni do późniejszego wykorzystania. Co prawda, trudno na samym początku zwiedzić cały świat. Jest to wręcz niemożliwe do wykonania, bowiem kolejne lokacje i sposoby transportu odblokowują się z czasem. Jednak nie stoi to na przeszkodzie, by pobiegać trochę po najbliższej okolicy i pokonać paru wrogów. A dodatkowe łupy, zdobyte po ich pokonaniu, na pewno przydadzą się w dalszej drodze.

Jednak jak dostać się do tych wszystkich miejsc, skoro świat jest wielki? Ano, na kurczaku. Takim dużym i zazwyczaj żółtym. Nie będzie dla nikogo zdziwieniem, jeśli powiem, że tutaj też wracają Chocobo, czyli nasi wierni towarzysze podróży, którzy wszędzie nas zawiozą. Chociaż tym razem nie tylko żółte kurczaki na nas czekają. Chcesz się wspiąć na skałę? Przyda ci się szary Chocobo. Potrzebujesz gdzieś przepłynąć? Zdobądź niebieskiego. Rodzajów naszych ptasich towarzyszy jest całkiem sporo i zdecydowanie przyda się ich jak najwięcej.

Midgar to już dla nas za mało

Jeśli ktoś przed premierą przeszedł udostępnione przez twórców demo, to pierwszy rozdział tej historii zna już praktycznie w całości. Zaczynamy bowiem od sekwencji wspomnień Clouda z misji w jego rodzinnych stronach i szerszego niż w oryginale przedstawienia tej historii. Ale Nibelheim nie jest jedynym miejscem, które w czasie podróży odwiedzimy, czy to we wspomnieniach, czy w realnej rzeczywistości. Przed nami przeprawa przez wszystkie lokacje znane z oryginalnej siódemki – Kalm, Junon czy Costa del Sol to tylko niektóre z ogromu miejsc, w które można zajrzeć i dogłębnie zwiedzić. 

Na tym dynamicznym i pełnym energii obrazku z gry FINAL FANTASY VII REBIRTH widzimy scenę walki, prawdopodobnie podczas używania potężnego zaklęcia lub przywołania. Centralną postacią jest Aerith Gainsborough, która unosi swój magiczny kostur w górę, emitując intensywny różowo-fioletowy blask pełen elektryzujących wyładowań i wirujących cząsteczek energii. Wokół niej unosi się kilka fioletowych kul magii, co może sugerować użycie jednej z jej charakterystycznych technik wsparcia, jak np. „Ward Shift” – wskazanej w menu po lewej stronie ekranu.Tło ukazuje ponurą, skalistą lokację z martwymi drzewami i ciężką atmosferą, która kontrastuje z jasnością i magią emitowaną przez Aerith. Na interfejsie w prawym dolnym rogu widać status postaci – Aerith jest nadal aktywna, z niewielką ilością MP i pełnym paskiem ATB, natomiast Red XIII został pokonany (0 HP), co zwiększa napięcie sytuacji.Całość sceny jest intensywna, dramatyczna i wizualnie imponująca – idealnie oddaje emocje i tempo walk w tej nowej odsłonie klasycznej gry.

Całości dopełnia fakt, że mamy nie jedną, a dwie linie fabularne. Pamiętacie jeszcze Zacka? On też się tu pojawi jako prowadzący jednej z narracji i z pewnością rozwinie przedstawioną historię. A poza tym czeka nas jeszcze multum misji pobocznych, dodatkowych akcji i pogłębiania relacji z towarzyszami. Do gry wprowadzono możliwość wyboru opcji dialogowych, z których każda ma znaczenie w tym, czy nasza relacja z daną osobą się poprawi, zostanie neutralna czy może nawet się pogorszy. Także uważajcie na to, co wybieracie.

Audiowizualny majstersztyk

Zdecydowanymi zaletami tego tytułu są grafika i muzyka, które od samego początku zapowiadają się na co najmniej bardzo dobre. A im dalej w las, tym tylko lepiej. Otwarty świat i zbudowane na nowo lokacje z oryginalnej siódemki bezapelacyjnie robią wrażenie. Od samego początku aż chce się brnąć odkrywane tereny. Całości dopełnia klimatyczna muzyka dostosowana do konkretnej lokacji i akcji w grze. Soundtrack z całego serca uwielbiam i wracam do niego bardzo często. 

Na tym obrazku z gry FINAL FANTASY VII REBIRTH uchwycono wyjątkowy moment fabularny – scenę spokojniejszą, pozbawioną akcji, która ukazuje interakcję postaci w bardziej codziennym kontekście. W centrum kadru, u szczytu kamiennych schodów, stoją główni bohaterowie: Cloud Strife, Tifa Lockhart oraz Sephiroth. Cloud, z założonymi rękami i mieczem na plecach, wygląda na pewnego siebie. Tifa, w brązowo-czerwonym stroju, zdaje się być w trakcie rozmowy lub prezentacji czegoś. Sephiroth natomiast, z pochyloną głową, wydaje się zamyślony lub zrezygnowany.Po prawej stronie znajdują się żołnierze Shinry, a poniżej – mężczyzna z kamerą, który najpewniej nagrywa grupę. Całość sprawia wrażenie zainscenizowanego wystąpienia lub dokumentowania wyprawy, co może być nawiązaniem do retrospekcji z góry Nibel (widoczny znak „Mt. Nibel” obok żołnierzy), znanej z oryginalnej gry jako miejsce ważnego zwrotu akcji.Sceneria leśna, pełna zieleni i naturalnego światła, buduje atmosferę tajemniczości i nostalgii

Równie dobrze przedstawiony został wygląd postaci dopracowany do najmniejszych elementów. Można dostrzec szczegóły nawet tego małego płomienia na końcu ogona Reda. Całość tworzy prawdziwy audiowizualny majstersztyk, który cieszy zarówno oczy, jak i uszy przy każdym wejściu do gry. Nie zabrakło też fanfar znanych z praktycznie wszystkich innych części Finali, co jeszcze dodało nieco klimatu, ale i po części też nostalgii do rozgrywki.

Ratowanie świata? A może jednak rundka w Queen’s Blood?

Czym byłaby gra bez coraz to kolejnych minigier? Otóż nadal byłaby grą, jednak z pewnością krótszą. Choć Final Fantasy VII Rebirth ma wiele zalet, o których mogę mówić w tej recenzji bez końca, tak i uwagi się znajdą. Jedną z nich na pewno pozostaje liczba różnorakich minigier, które są w rozgrywce nieuniknione. Gra w karty, łapanie Chocobo, gra na fortepianie, strzelanie do celu, czy też zbieranie kilometrów w jeździe na różnych środkach transportu, to wszystko to tylko część z różnych growych dodatków, które czekają na naszej drodze. I muszę przyznać, że w pewnym momencie robiło się tego zdecydowanie za dużo. Czuułam, jakbym zwyczajnie traciła czas, zamiast iść dalej z fabułą.

Na tym screenie z FINAL FANTASY VII REBIRTH widzimy rozgrywkę w minigrę karcianą, która stanowi nowy element zabawy w tej odsłonie gry. Gracz (Cloud) rywalizuje z przeciwnikiem o imieniu Virgil. Plansza gry składa się z siatki, na której wykładane są karty przedstawiające potwory znane z uniwersum Final Fantasy, takie jak np. Cactuar, Mu, Queen Bee, czy Levrikon.Każda karta ma przypisaną wartość oraz układ terytorium (widoczny w formie małej siatki na dole karty), co sugeruje, że gra ma element strategicznego rozmieszczania jednostek. Gracz Cloud zdobył 22 punkty, podczas gdy Virgil ma 0, co oznacza zdecydowaną przewagę Cloud’a w tej partii.Plansza podzielona jest na niebieską (dla Cloud’a) i czerwoną (dla Virgila) stronę. Niebieskie karty zajmują większość pola, podczas gdy czerwone ograniczają się do kilku ostatnich pozycji – ewidentnie przeciwnik przegrywa.

I nie chodzi o to, że te minigry były źle zrobione, co to, to nie. Bowiem wszystkie są utrzymane na naprawdę dobrym poziomie. Jednak jest ich najzwyczajniej w świecie za dużo. Zdecydowanie przyjemniejsze byłoby granie bez wciskania ich wręcz na siłę w niektóre momenty historii. Bo chyba większego znaczenia tak naprawdę nie ma to, czy zagram kolejną rundę w karty albo znajdę poukrywane w mieście. A jednak zajmuje to wszystko dość długo i w te miejsca można by na spokojnie dorzucić kilka dodatkowych questów.

Razem w walce raźniej

Tak samo jak w przypadku Remake’u, każda z broni może nas nauczyć dodatkowych umiejętności. Po prostu trzeba tych konkretnych zdolności używać, aż dostaniemy informację, że postać już je opanowała. Każda broń dostaje też z czasem nowe ulepszenia do wyboru i od nas zależy, jaki dodatek do niej włożymy. Jednak tym, co nowe, okazuje się drzewko ulepszenia bohaterów. Można odblokować w nim dodatkowe punkty zdrowia, trochę odporności na magię, nieco więcej mocy i, co najważniejsze, umiejętności łączone do użycia w czasie walki.  Dlatego też ważne jest, żeby (zwłaszcza na początku) bardzo uważać na to, które postacie dodajemy do drużyny. 

Synergie są o tyle istotne, iż stanowią zdecydowanie mocniejsze od innych ataki i dają znaczną przewagę w walce. Oczywiście im dalej w fabułę, tym jest ich więcej. Ale warto zwrócić uwagę na to, kto z kim się łączy, bo może to przeważyć szalę zwycięstwa na naszą stronę. 

Na tym widowiskowym screenie z gry FINAL FANTASY VII REBIRTH widzimy dynamiczną scenę walki z potężnym bossem o nazwie Materia Guardian. To ogromne, gadopodobne stworzenie o zielonej łusce, wijące się po całym polu bitwy, aktualnie znajduje się w stanie "Pressured", co oznacza, że jest podatne na obrażenia i oszołomione.Na pierwszym planie widzimy Clouda w powietrzu, wykonującego atak mieczem w połączeniu z Sephirothem, który również znajduje się w akcji. Używają wspólnej zdolności synergicznej o nazwie "Double Helix" – to nowość w systemie walki REBIRTH, która pozwala na wspólne ataki dwóch postaci.W prawym dolnym rogu ekranu znajdują się panele interfejsu postaci: Sephiroth z 4259 HP i aktywnym paskiem limitu, oraz Cloud z 3027 HP i dużą ilością ATB, co pozwala na wykonywanie specjalnych umiejętności, takich jak Pierce.Na górze ekranu pojawia się też tutorialowa informacja o "Sephiroth and Cloud's Synergy Ability", co wskazuje, że ta walka może być częścią etapu wprowadzenia do nowej mechaniki.Całość prezentuje się niezwykle efektownie wizualnie – ekran wypełniają błyski, cząsteczki magii i potężna obecność przeciwnika.

Legenda stworzona na nowo. Final Fantasy VII Rebirth – ostateczne wrażenia

Nie było do tej pory gry, na którą bym z tak wielkim utęsknieniem czekała już od pierwszych zwiastunów. Z resztą po tym, jak dobre opinie zebrało Final Fantasy VII Remake, na pewno nie byłam jedyną osobą, która aż tak przeżywała kolejne wychodzące zapowiedzi i przecieki na temat rozgrywki. Jednak czy gra finalnie spełniła moje oczekiwania? Jak najbardziej. Można nawet śmiało rzec, że znacznie je przerosła. W końcu nie bez powodu spędziłam dodatkowe dziesiątki godzin na eksplorowaniu całej dostępnej mapy.

Zresztą po ocenach innych graczy wyraźnie widać potwierdzenie tego, że zdecydowanie został tu wykonany kawał dobrej roboty. Nie bez powodu już od pierwszych dni po premierze Final Fantasy VII Rebirth utrzymuje się w ścisłej topce gier z serii Final Fantasy. Jeśli ktokolwiek do tej pory zastanawiał się, czy warto dać temu tytułowi szansę, to ja do tego jak najbardziej zachęcam. No to co? Buster Sword w ręce i do roboty. Bo Final Fantasy VII Rebirth to genialna produkcja. I to nie tylko dla fanów serii.

Redaktorka: Alicja Bździuch

Scroll to Top
Verified by MonsterInsights