Jakim cudem Gavin i RK900 stali się jedną z najbardziej rozpoznawanych par w Detroit: Become Human?
Muszę się Wam do czegoś przyznać. Nie ograłam Detroit: Become Human zaraz po premierze. Musiałam najpierw poczekać na promocję, żeby kupić PlayStation 4 (wiecie, jak jest), a w czasie oczekiwania, wbrew temu, co porządny gracz powinien, wcale nie unikałam spoilerów. Wręcz przeciwnie – radośnie surfowałam po Pintereście, napawając się pięknymi screenami, memami i artami związanymi z Detroit. Wiedziałam, że gra jest bardzo nieliniowa i że moja opowieść będzie różniła się od opowieści innych, dlatego potencjalne spoilery nie bardzo mi przeszkadzały (bo przecież mogły się u mnie wcale nie sprawdzić). Miałam już jednak ogólnie pojęcie o uniwersum – wiedziałam o tym, że Simon i Markus mają się ku sobie, że Connor zostanie adoptowany przez Hanka, że Gavin i RK900 będą partnerami w pracy, a może nawet i w życiu. Tylko że… wszystko, co właśnie opisałam, nie miało w grze miejsca.
O co chodzi?
O stworzone przez fanów i na dobre zamieszkałe w ich zbiorowej świadomości headcanony. Może najpierw wyjaśnię pokrótce, czym headcanon w ogóle jest. Nazywa się tak wydarzenia i motywy, które w oryginalnym utworze się nie pojawiły, ale które odbiorcy uważają za sensowne dla danego uniwersum, wobec czego zaczynają je uznawać za „osobisty kanon”.
Mechanizm działania headcanonów z jednej strony wydaje mi się zagadkowy, z drugiej jednak mocno intuicyjny. Przynależność do społeczności fanów pomaga nam w pewien sposób budować bogatszą tożsamość, tworzyć wspólną płaszczyznę z tymi, którzy lubią to, co my. A dla człowieka poczucie bycia częścią czegoś większego, przynależności do grupy, jest bardzo ważne. Dlatego też nie ma się co dziwić, że obserwowanie, jak nasz fandom się rozwija, zwyczajnie nas cieszy. Sądzę, że można znaleźć ogromną przyjemność w tym, że dzieło, które tak uwielbiamy, rozrasta się o fanfiki, fanarty czy właśnie headcanony. Daje to poczucie, że nie jesteśmy jedynymi na tym świecie osobami, które oszalały na punkcie danego uniwersum – widzimy, że takich jak my, jest więcej, że są ludzie, którzy są do nas pod tym względem naprawdę podobni, z którymi łączy nas specyficzna więź, nawet jeśli osobiście ich nie znamy.
A co z Gavinem i RK900?
Ta dwójka znalazła się w tytule nie bez powodu. O ile headcanony mówiące o adopcji Connora przez Hanka czy o miłości Markusa i Simona faktycznie mogą wynikać z obecnych w niektórych ścieżkach przesłanek (sami twórcy przyznali kiedyś, że Simon rzeczywiście pierwotnie miał był dla Markusa potencjalną opcją romansową), o tyle połączenie Gavina z RK900 wydaje się na pierwszy rzut oka zupełnie bez sensu.
Kiedy nie znałam jeszcze Detroit, podejrzewałam, że wiele z fanartów przedstawiających Gavina i RK00 może być przesadzonych. Fandomy mają to do siebie, że lubią zestawiać ze sobą postaci, które w oryginalne nie łączy absolutnie żadna romantyczna więź. Zdawałam też sobie sprawę z tego, że być może charakter Ninesa (bo tak właśnie fani nazywali rzeczonego androida o modelu RK900) bywa trochę podkoloryzowany. Moje zdziwienie było jednak ogromne, kiedy okazało się, że nie dosyć, że Gavin i RK900 nigdy się nie spotkali, to jeszcze… sama postać RK900 pojawiła się jedynie w jednej z bardzo licznych możliwych ścieżek i to tylko na kilka sekund – przy czym w rzeczonej scenie nie zrobiła ani nie powiedziała kompletnie nic!
Jakim zatem cudem w zbiorowej świadomości graczy Detroit pojawiło się tak mocne przekonanie, że Gavin i RK900 mogliby zostać partnerami w pracy, a nawet kochankami?
Na początku nie widziałam w tym żadnego sensu, natomiast po głębszym zastanowieniu się widzę, że sens jest i to ogromny.
Weźmy na tapet postać Gavina – opryskliwy i nienawidzący androidów młody glina z blizną na twarzy. Na podstawie oryginalnych wydarzeń z Detroit można by powiedzieć o nim raczej niewiele dobrego. Nie zmienia to jednak faktu, że bohater ten może być na swój sposób interesujący. Skąd wzięła się jego niechęć do androidów? Czy to jakaś trauma z przeszłości? Jak zachowałby się, gdyby, podobnie jak jego kolega z pracy, dostał w przydziale właśnie robota za partnera? Czy ten potencjalny androidowy partner stopiłby lód jego serca? Czy dotarłby do jego wnętrza i wydobył stamtąd dobrze ukryte, ale na pewno przecież istniejące pokłady wrażliwości, dobra i empatii?
Gra nie daje nam odpowiedzi na pytania, bo zwyczajnie nie skupia się na postaci Gavina tak mocno – jest on raczej elementem krajobrazu stanowiącego tło dla ważniejszych wydarzeń (i nie ma co mieć tego twórcom za złe – gra jest zbyt rozbudowana i zbyt nieliniowa, by mogli roztkliwiać się nad każdym bohaterem). Ale od czego są fani, skoro nie od udzielania sobie takich odpowiedzi samodzielnie!
Myślę, że pragnienie, by Gavin otrzymał androida za partnera i zbudował z nim silną, emocjonalną więź wynika z tego, że po prostu większość ludzi bardzo by chciało, żeby w życiu istniała reguła mówiąca, że pod podszewką zła, mimo wszystko zawsze kryje się jakieś dobro. Że to, iż ktoś powiedział mi coś przykrego, wcale nie jest dowodem jego antypatii do mnie, a raczej tego, że w głębi duszy bardzo mnie lubi. Że złe zachowanie wynika z traum z dzieciństwa. Że miłość, nawet jeśli toksyczna i raniąca, jest wciąż dobra i wartościowa. Że Gavin, mimo że wydaje się dupkiem, wcale nim nie jest.
Jaka jest moja opinia?
Jeśli chodzi o mnie, sądzę, że takie pragnienie jest bardzo szlachetne i po prostu… ładne. Dlatego z jednej strony rozumiem głosy protestujące przeciwko uromantycznieniu negatywnych postaci, takich jak Gavin właśnie, z drugiej, nie mogę się pozbyć uczucia, że takie uromantycznienie wynika z bardzo szlachetnych pobudek i mimo wszystko mówi o nas, jako o ludziach, coś dobrego.