Przybywamy do Was z grami, które idealnie wpisują się w obecnie panujący, zimowy klimat. Nie zabraknie także propozycji okołoświątecznych. No to lecimy!
Zimowy klimat doskonale sprzyja bezkarnemu siedzeniu pod kocem i oddawaniu się przyjemności, jaką niosą ze sobą gry. Wybór dostępnych na rynku tytułów zahaczających o mroźne klimaty pozwoli każdemu znaleźć coś dla siebie! Nasze redaktorki przygotowały dla Was listę swoich ulubionych produkcji, w których bohaterowie muszą mierzyć się z nieprzyjaznymi warunkami atmosferycznymi (lub świąteczną gorączką.) Przebijanie się przez zaspy oraz przez dzikich ludzi opanowanych zakupowym szaleństwem, mroźne noce i przemoczony pancerz to dla heroin i herosów chleb powszedni. Dla zwykłych postaci też, bo i one nie mają łatwo.
Załóżcie ciepłe kapciochy, zróbcie sobie kubek herbatki (chociaż ja wybrałabym kawę lub kakałko) i już teraz zatopcie się w tych niesamowitych krainach, o których opowiedzą Wam zauroczone Grajmerki. Tytuły zostały ułożone w kolejności alfabetycznej i nie mam zamiaru niczego Wam sugerować, ale cieszy mnie, że udało się wcisnąć aż trzy produkcje pixelartowe. Myślę, że jest na czym oko zawiesić.
Assassin’s Creed: Valhalla
Ach, ta piękna zima w prologu gry! Przyznaję się bez bicia, że jak zobaczyłam skandynawskie krajobrazy, to z miejsca kompletnie olałam fabułę i rozpoczęłam eksplorację terenu. Wspięłam się na każdy możliwy szczyt na mapie. Serio, KAŻDY MOŻLIWY. Podkreślam, bo trochę ich tam było. Łącznie spędziłam na zwiedzaniu mroźnej okolicy około trzydziestu godzin, robiąc po drodze chyba wszystkie zadania poboczne (a przynajmniej te oznaczone na mapie). Dopiero potem ruszyłam główną linię fabularną. Zachwycałam się tym, jak śnieg iskrzył się w świetle wschodzącego słońca oraz jak pięknie wyglądały pokryte białym puchem wierzchołki gór w środku nocy. Wchodziłam na każdy punkt widokowy i siedziałam tam nieraz od zachodu do zachodu, podziwiając widoki. Chłonęłam tę zimową atmosferę całą sobą. Wiem, że jak tylko gra mi na to pozwoli, to wrócę w te okolice bez mrugnięcia okiem. Choćby na chwilę.
(Taliya)
Banished
Budujesz kolejne domy, tu chatkę zbieracza, tam rybaka, aż tu nagle szybko wciskasz pauzę, bo Twoje beztroskie zbieranie kamieni przerywają jakieś białe kropki na polach… To śnieg! Jak to, już? Dopiero late autumn! Ale, jak to się mówi, zima zaskoczyła rolników… Chociaż ich chyba nie, są już w trakcie zbierania plonów. To Ty się zagapiłaś! I co terasss…
No dobra, potrzebujemy jedzenia, ubrań i opału. Mamy korzonki i dynie. I tyle. Do ubrań potrzebujemy skór – a nie mamy myśliwego. Do opału potrzebujemy kłód – z ostatnich postawiliśmy dom… No to szybko budujemy stanowisko drwala, już mniejsza o ciepłe ubrania. I cały lud – do siekier! Ale niestety. Śnieżynek nad chatkami coraz więcej – oznaczają brak opału i zamarzanie naszych drogich wygnanych. Więcej drewna, więcej drewna… Och nie, pierwsza śmierć z głodu! Zbieraczy wzięłaś do ścinania drzew?! CO TY SOBIE MYŚLAŁAŚ?! Szybko, zbierajcie jagódki dopóki… Och nie, kolejna śmierć! I kolejna… A Ty nawet nie masz cmentarza! Czekaj, co to? Już tylko wiatr hula między domami? WSZYSCY NIE ŻYJĄ?! Ale jak, kiedy?! …ja chcę jeszcze raz! Teraz na pewno się uda!
(Vena)
Dark Souls
Szczęśliwie, w Dark Souls nie ma mechaniki ślizgania się na lodzie. I bez tego można sobie tam ryj rozwalić.
Gdzie konkretnie? Każda z odsłon trylogii miała swoje specyficzne, skąpane w śniegu miejsce. W przypadku Dark Souls był to Malowany Świat Ariamis, do którego mogliśmy dostać się przez obraz w kaplicy w Anor Londo. Według wielu, to jedna z najładniejszych, najbardziej dopracowanych lokacji – i coś niewątpliwie w tym jest. Rozwinięciem tej koncepcji był Malowany Świat Ariandel w Dark Souls III. Nieco większa lokacja była również miejscem szalenie niebezpiecznym, pełnym przeciwników gotowych zatruć nas lub wykrwawić, zaś samą przygodę wieńczyło starcie z jednym z najbardziej wymagających bossów w grze.
Warto tu wspomnieć też o jednym z DLC do Dark Souls II. Crown of the Ivory King oferowało nam podróż przez szereg śnieżnych miejscówek, przyjaznych niczym oblodzony wjazd na autostradę. Było tam absolutnie wszystko – od zerowego pola widzenia przez kule śnieżne aż po urocze śnieżne tygrysy. Przy każdej z tych rzeczy cierpliwość gracza umiała roztopić się szybciej niż bałwan na wiosnę.
(Liriel)
Don’t Starve Together
W Don’t Starve Together, sandboksowym survivalu od Klei Entertainment, zazwyczaj staramy się po prostu przeżyć. Mieć wystarczająco dużo jedzenia, żeby nie umrzeć z głodu, ale też drewna, żeby się ogrzać, krzemienia, aby zrobić odpowiednie narzędzia i broń, trawa na liny też by się przydała… Wiecie, o co chodzi! Cały czas coś. Nawet gdy mamy wybudowaną już gigabazę, ogniste psy mogą nas niespodziewanie w niej zastać i całą puścić z dymem.
W trakcie bożonarodzeniowego wydarzenia trzeba dbać o wszystkie wymienione wyżej rzeczy, ale dobrze jest wtedy znaleźć też chwilę czasu na typowo świąteczne aktywności! Mowa tu o ubieraniu choinki i świątecznym imprezowaniu z ziomkami. Mamy do dyspozycji wspaniały piec, w którym możemy przyrządzić świąteczne potrawy. Potem zasiadamy do wspólnego stołu i pałaszujemy je, aż się uszy trzęsą!
Po posiłku, jeśli zaciągniemy śpiworki pod ładnie ubraną choinkę (nie ty, Wickerbottom), odwiedzi nas Mikołaj i zostawi piękne prezenty. W międzyczasie możemy też uganiać się za piernikowymi stworkami, które mogą doprowadzić nas do świątecznego bossa rzygającego lukrem. Czego chcieć więcej? Święta idealne!
(Kasika)
Dragon Age: Inkwizycja
Grajmerki nie byłyby Grajmerkami, gdyby w tej topce nie pojawił się nasz kochany RPG – Dragon Age: Inkwizycja. W końcu jedna z najważniejszych części gry, swoisty przełom historii, toczy się w zaśnieżonych górach. Po lawinie, którą nasza Inwizytorka lub Inkwizytor ledwo przeżywa, odnajdujemy Cullena, Kassandrę, Solasa i resztę brygady z Azylu. Wraz z nimi wyruszamy ku lepszemu jutru, by znaleźć miejsce na bazę dla działań Inkwizycji.
I żałuję, że ta podróż była jedynie cutscenką, bo brakowało mi możliwości przystanięcia na krawędzi ośnieżonej skały i rozejrzenia się wokół. Uwielbiam tak piękne widoki, a Inkwizycja, poza tą cutscenką, trochę mi ich jednak poskąpiła. Mimo to regularnie wracam do nagrań z tego momentu w grze, gdy brakuje mi inspiracji do działania. Jest bowiem coś magicznego w widoku górskich szczytów, które zdają się ciągnąć jeszcze przez tysiące kilometrów. Żebym tylko mogła je zwiedzać…
(Taliya)
Frostpunk
Niektórzy kochają zimę. Za oknem prószy delikatny, biały śnieg. Wiruje sobie tanecznie na wietrze, mróz zdobi szyby pięknymi wywijasami, a Ty siedzisz sobie wygodnie w fotelu, pod kocem, z gorącą czekoladą i dobrą książką… Fajnie, co? ALE NIE MA TAK DOBRZE. Jest minus dziewięćdziesiąt stopni. Dookoła szaleje wichura, śnieg wciska się w każdą szparę, lodowaty wicher zamraża Ci dłonie i gałki oczne. Przez setki, tysiące kilometrów nie ma NIC poza śniegiem i lodem. Nie ma życia, nie ma nadziei. Ludzie jednak liczą, że ich ocalisz. Między Wami a zagładą stoi tylko pojedynczy generator ciepłotwórczy, który w każdej chwili może się zepsuć – a nie macie części zamiennych. Działa tylko dzięki węglowi, który wydobywać trzeba w trzaskającym mrozie. A, jak wiemy, węgiel kiedyś się skończy… Brzmi cudnie, prawda? Frostpunk rządzi <3
(Vena)
Icewind Dale
Zima to wyjątkowa pora roku. Jedni kochają mróz i śnieg, inni nienawidzą odmrożonych kończyn i czerwonego nosa jak u alkoholika. Jednak w naszym przypadku trwa ona tylko kilka miesięcy, po czym robi się ciepło, a wszystko wokół rozkwita na nowo. No właśnie, zima przemija… jak jednak podobałby się Wam scenariusz WIECZNEJ zimy?
Icewind Dale to seria gier produkcja BioWare, będąca przedstawicielem, jak nie jednym z prekursorów, gatunku RPG. Pierwsza część została wydana w 2000 roku, druga zaś – w 2002 roku. Znana z niej Dolina Lodowego Wichru to wyjątkowe miejsce wśród Zapomnianych Krain. Tam mróz zadomowił się na dobre i nie zanosi się na to, by miał przestać. Ośnieżone lasy, miasta, drogi… jeżeli ktoś kocha śnieg i nie ma problemu z trollami, koboldami czy innymi potworami, może śmiało rozważać przeprowadzkę w tamte rejony.
Choć Icewind Dale nie jest tak szeroko pamiętane, jak chociażby Baldur’s Gate, jednego nie można serii odmówić – fantastycznego, nieziemsko wciągającego klimatu. Całości dopełnia tu również fenomenalna ścieżka dźwiękowa. Do tej pory, kiedy puszczam sobie muzykę towarzyszącą nam podczas przemierzania miasta Targos w drugiej części, mam na skórze ciarki. Kiedy za oknem mróz, a częściej towarzyszy nam noc aniżeli dzień, warto rozważyć powrót do Doliny Lodowego Wichru. Choćby żeby nasze postaci marzły razem z nami.
(Liosa)
Neverwinter Nights
Zastanów się, czym dla Ciebie jest piekło? Wiem, zaczęłam z grubej rury, ale nie ma czasu na zbytnie ugłaskiwanie! W końcu dopiero co Mefistofeles zajął Twoje miejsce w sferze materialnej. To stawia Cię w dość… niezręcznym położeniu. Witamy w piekle! Choć możliwe, że nie tak wyglądało ono w Twoich wyobrażeniach…
Neverwinter Nights: Hordy Podmroku to dodatek do pierwszej części gry stworzonej przez BioWare. Został wydany w 2003 roku, do Polski trafił rok później. Podczas przechodzenia dodatku do tej produkcji nadejdzie taki moment, w którym trafimy do Canii, czyli ósmego piekła Baator. Okazuje się, że nie wszystkie piekielne kręgi składają się z ognia i kotłów wypełnionych smołą, w których uroczy imp będzie drapał Cię po pleckach trójzębem. Cania to lodowa kraina, w której panuje przeszywający mróz. Nawet dusze trafiające tam po śmierci muszą stale przebywać obok palenisk. To samo tyczy się nas – jeżeli zbyt długo będziemy marznąć, cała nasza drużyna zacznie dostawać obrażenia (cóż, prawie cała, wszak Valen, jako diabelstwo, jest odporny).
Nie jest to miejsce, w którym chciałoby się żyć. To typowa, sroga zima, której boimy się w najgorszych koszmarach. Mimo tego ciepło wspominam Canię – to tam mój ukochany romans dochodzi do punktu kulminacyjnego. Ale czy dla jednego, gorącego pocałunku warto iść do piekła?
(Liosa)
Phasmophobia
Boo! Przetraszylam Was, co nie? No dobra… Nie oszukujmy się, nie umiem straszyć ludzi. Ale wiecie co umie? Phasmophobia! Gra teraz jest pełna okrzyków strachu i… prezentów. Tak, ponieważ ta gra dostała niedawno swoją własną piękną i błyszczącą aktualizacje świąteczną. W lobby spotkamy piękną choinkę i tonę podarunków. Żadnego z nich nie rozpakujemy, ale możemy chociaż posłuchać sobie świątecznej muzyki z radia. Możemy nawet do niej potańczyć w towarzystwie padającego z sufitu śniegu. Podobno śnieżynki mają kształt kół zębatych. Nie potwierdzam i nie zaprzeczam. Sprawdźcie sami.
W samej rozgrywce czeka nas rzucanie się śnieżkami, nierzadko z samym duchem, który, uwierzcie mi, nie będzie tym zachwycony. Od czasu do czasu sam duch przebierze się nawet za Świętego Mikołaja i pokolęduje z nami aż do śmierci. Ma nawet czapkę i w ogóle. Jakimś też cudem z każdym krokiem wydobywa się z niego dźwięk dzwoneczków. Możecie być pewni, że już nigdy nie usłyszycie wesołych dzwonków Mikołaja z dziecięcym oczekiwaniem. Raczej będzie to srogie PTSD. Wpadnijcie na kilka rundek, porzucamy się z zaświatów śnieżkami.
(Shiyon)
The Darkside Detective
The Darkside Detective to jeden z tych detektywistycznych point and clicków, w których trzy piksele potrafią oddać humor zawarty w produkcji lepiej niż rozdzielczość 4K w jakiejś grze AAA. Po ukończeniu głównej fabuły pozycji od Spooky Doorway i Akupara Games odblokowujemy możliwość między innymi rozwiązania świątecznej sprawy. Która ma w sobie, jeśli to możliwe, jeszcze więcej śmiesznych popkulturowych odniesień niż poprzednie!
Trafiamy w sam środek świątecznej gorączki. Centrum handlowe, do którego idziemy z siostrzeńcem naszego przydupasa, Dooleya, aż kipi od świątecznych dekoracji. Tu eggnog, tam choinka tak wysoka, że nie widać jej czubka, cały czas obecna muzyka z dzwoneczkami… można się naprawdę wprowadzić w bożonarodzeniowy nastrój!
Bratanka zostawiamy w kolejce do świętego Mikołaja, który zastanawiająco dużo o nas wie (*wink!*). Sami zaś możemy pobłądzić po galerii handlowej i pograć w gry arkadowe. Jest coś na kształt Pacmana oraz Space Invaders!
Ale zaraz, poczekajcie… Oczywiście okazuje się, że czeka na nas sprawa do rozwiązania! Czy po raz kolejny zblazowany detektyw McQueen i jego dzielny partner Dooley rozwiążą zagadkę? Czy nie zapomną odebrać bratanka Dooleya po spotkaniu z Mikołajem? Przekonajmy się!
(Kasika)
The Long Reach
Czy kiedykolwiek mieliście wielkie WTF po odpaleniu przypadkowo zakupionej gry? Mnie często się to przytrafia. Gry kupowane kompulsywnie „bo taka dobra promocja” potrafią nieźle zaskoczyć! Gdzieś tam kiedyś obiło mi się o uszy The Long Reach, szybki rzut okiem na zrzuty ekranu, korzystna cena i bęc! Nie wiedzieć kiedy, zaczynam rozgrywkę na Switchu! A tam… Hm. Jak to opisać? Zombie? Koszmary? Nie da się tego w prosty sposób przedstawić, żeby nie spoilerować głównej fabuły. Naszym zadaniem będzie ucieczka z firmy, w której pracuje główny bohater. Miało być wesołe firmowe przyjęcie świąteczne, a coś dziwnego stało się z pracownikami. Jeden myśli, że jest psem, drugi wpadł w morderczy szał, a trzeci to już w ogóle poszedł w ostateczność… Do tego mamy dziwne zwidy, a wszystko dookoła wygląda na zdezelowane. Co tu się zdarzyło? Jaki dziwny eksperyment odbywał się w laboratoriach? Czy uda nam się opuścić to miejsce żywemu?
Sama rozgrywka nie jest długa, ale i tak czasami musiałam na chwilę się zatrzymać i więcej pomyśleć nad rozwiązaniami zagadek. Odczekałam odpowiednio długo, żeby zagrać ponownie, i ze wstydem stwierdzam, że zacięłam się w tych samych miejscach co przy pierwszym podejściu. Jak widzicie, nie będzie łatwo. Myślę, że warto dodać ten tytuł do swojej listy życzeń i upolować go w promocji, a później przejść za jednym posiedzeniem. Jestem ciekawa, czy będziecie mieli podobne odczucia jak ja i uznacie tę grę za doskonały tytuł na leniwy, zimowy dzień.
(krolyczek)
Undertale
Istnieją tytuły, które na długo zapadają w pamięci, mimo że nie są ani najpiękniejsze, ani najbardziej malownicze. Podobnie jest z Undertale, grą fantastycznie dziwną i urokliwą, niejednoznaczną i momentami zaskakującą. Każdy, kto kiedykolwiek miał okazję zetknąć się z tym tytułem, na pewno nie raz zastanawiał się, kto tak na prawdę jest potworem? Ludzie czy potworne potwory?
Początek rozgrywki prowadzi bohatera do sielankowego miasteczka Snowdin, w którym natkniemy się zwierzopodobnych mieszkańców i… malowniczą choinkę świąteczną. Nie do końca wiadomo, po co tam stoi oraz jaką ma pełnić funkcję, ale jedno jest pewne – cieszy oko i wprowadza w nostalgiczny nastrój.
Spójrzmy na świat oczami dziecka, nie wszystko jest tak jednoznaczne, jak mogłoby się wydawać… Historia, w której przyjdzie nam uczestniczyć, nie jest długa, ale możemy ją przejść na kilka sposobów. Pierwszy, którego spróbowałam, doprowadził mnie do „złego” zakończenia opowieści. Otrzymałam ciężkie podsumowanie swoich brutalnych poczynań w tym świecie i nie było to dobre. Obecnie gram po raz drugi, zobaczymy, czy uda mi się odczynić zło, które mniej lub bardziej świadomie wyrządziłam wcześniej.
(krolyczek)
Gry idealne na zimowy klimat nie istnie…
Myślę, że po przeczytaniu powyższego zestawienia już nikt z Was w to nie uwierzy! Dla każdego coś dobrego! Od produkcji AAA do mniej wymagających pikselowych tytułów. City builder? Proszę bardzo! Nic tylko brać i grać! Mam nadzieję, że każdy z Was znajdzie coś dla siebie wśród opisanych propozycji, możemy je polecić z czystym sumieniem.
Dajcie znać, czy któryś z tytułów trafił w Wasze gusta i nie zapomnijcie podzielić się z nami w komentarzach swoimi ulubionymi grami na zimę. Trzymajcie się cieplutko i byle do wiosny!
Redaktorka: krolyczek












