Hardcore’owy city builder. Against the Storm – recenzja gry (demo)

Jeśli lubicie hardcore’owe city buildery, które regularnie będą was kopać po tyłkach, to Against the Storm dostarczy Wam tego wszystkiego aż z nawiązką.

Jest to moje drugie podejście do wersji demonstracyjnej produkcji polskiego studia Eremite Games. Za pierwszym razem mój szalony mózg nie mógł ogarnąć, o co faktycznie chodziło już w samym menu głównym. Potem jednak, gdy trochę poklikałam, wszystko stało się jasne. Przed rozpoczęciem głównej gry mamy pewną ilość punktów do rozdysponowania (ich liczba, jak zauważyłam, zwiększa się wraz z kolejnymi rozgrywkami), dzięki którym wybieramy budowle dostępne na starcie. Oczywiście, nie postawimy ich tak po prostu, najpierw musimy zebrać odpowiednie zasoby, by to uczynić, ale… Po kolei.

City buildery przyzwyczaiły nas do zwykle łagodnych początków, tutaj natomiast nie jest aż tak różowo. W centrum naszej nowo powstającej osady stoi ognisko, które, jak się dość szybko okaże, jest nie tylko centralnym punktem dla ludzi, bobrów oraz jaszczuroludzi, ale też pewnym gwarantem przeżycia. To ognisko jest czymś w rodzaju generatora – jak we Frostpunku. Musimy do niego przypisać jednostkę, której zadaniem będzie stałe podtrzymywanie ognia. Natomiast resztę populacji musimy zagonić do pracy, póki sprzyja nam pogoda.

Właśnie, pogoda. Jest ona tutaj kluczowym elementem, który albo nam pomaga, albo wręcz przeciwnie – sprowadza zagładę. Burza, gdy się już pojawi, niesie ze sobą mocno dotkliwe szkody. Ja też burzy nie lubię, lecz nie dostaję aż tak mocnych debuffów jak, przynajmniej u mnie, zwyczajowo jaszczuroludzie. Umierają mi jako pierwsi za każdym razem. Jednak zawsze po burzy następuje słońce – tak, dosłownie. Wtedy również dostajemy od królowej, która włada tą krainą bez nazwy, pewne pomoce, aby przetrwanie kolejnej nawałnicy poszło nam łatwiej. Zwykle też przybywa nam mieszkańców którzy, jeszcze nieświadomi, mają chęć osiedlić się na tym łez padole.

Co do królowej – jest ona dość kapryśną personą, która przydziela nam zadania, albo, jak kto woli – rozkazy. Wyświetlają się one w odstępie pewnego czasu i ich wykonanie jednocześnie wydłuża nam rozgrywkę. Ciekawym zabiegiem jest tutaj to, że nie gramy tylko do momentu, aż ostatni bóbr nie padnie, lecz aż królowa się nie zirytuje na nas za niewypełnianie zadań. Bardzo mi się ten aspekt rozgrywki spodobał – przecież nic tak nie napędza zabawy jak trzaskający nad głową bat.

Wizualnie oraz pod względem dźwiękowym Against the Storm bardzo przypadło mi do gustu. Te dwa aspekty nadają tej grze swoistą lekkość oraz, przynajmniej początkowo, pewną ułudę kolejnego miłego city buildera. Potem zaś, gdy już myślimy, że idzie nam dobrze, wymiera nam cała populacja.

Ważnym elementem rozgrywki jest aktywna spacja, dzięki której możemy rozplanować swoje działania jak najmniej szkodliwie dla biednych ludzi, bobrów oraz jaszczuroludzi. Warto z niej korzystać jak najczęściej. Dostępność zasobów na początkowym terenie jest również ograniczona, toteż ważnym elementem jest eksploracja kolejnych terenów zasnutych mgłą.

Podsumowując – nie mogę się doczekać, aż Against the Storm znów będzie dostępne na Steamie. Choć nie ma jeszcze ustalonej daty premiery, już na tym etapie mogę śmiało stwierdzić, że zakupię dla siebie kopię tego naprawdę wciągającego city buildera.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top