Jeżeli uważasz, że w udanej relacji wiek to tylko liczba, zapraszam do recenzji I’m in Love with your Dead Grandmother.
Może to było bardzo niewychowawcze, ale od najmłodszych lat oglądałam South Park (który dekady później chętnie recenzowałam w wersjach giereczkowych), Potyczki Jerry’ego Springera, czy choćby Małą Brytanię. Ostatni z wymienionych seriali składał się z serii skeczy podzielonych tematycznie. Komizm jednego z wątków polegał na tym, że bohater zakochał się w babci swojego przyjaciela. Widzowie mogli obserwować jego ekscentryczne zachowanie względem starszej pani oraz reakcję na to jej rodziny. To skojarzenie jednoznacznie mi się nasunęło, gdy tylko usłyszałam o recenzowanym przeze mnie I’m in Love with your Dead Grandmother.
Hej, czy Ty też płyniesz tym statkiem?
Protagonistą produkcji jest Noah. Młodzieniec przerysowany wręcz do bólu. Dziwne zainteresowania, częstowanie jedzeniem z modeliny, problemy z cerą i niemodne ubranie. Aż nabrałam podejrzeń, że twórcy postanowili zaprojektować moją męską wersję. Bohater próbuje umówić się z nowopoznaną kobietą i po pierwszym, niezbyt dobrym wrażeniu, idzie do niej do domu, by podjąć próbę na nowo.
Odwiedziny u Michelle popędzają fabułę. Choć Noah faktycznie chce się umówić z kobietą, dostrzega na stoliku zdjęcie jej babci. To wydarzenie zupełnie zmienia jego nastawienie. Momentalnie traci zainteresowanie gospodynią, przerzucając je na seniorkę. Michelle próbuje się do niego zbliżyć i podjąć rozmowę, jednak mężczyzna wydaje się już być w innym stanie świadomości. Planuje zrobić wszystko, by podpytać o krewną. Okazuje się jednak, że kobieta już nie żyje. Noah nie jest ani trochę zrażony tym faktem.

Hydraulik potrzebny od zaraz
Jeżeli chcemy pomóc protagoniście, musimy znaleźć sposób na to, by zdobyć jak najwięcej informacji na temat zmarłej. Rozgrywka ogranicza się do wyboru kolejności klikania w wybrane kwestie, niektóre rzeczy można pominąć. Fabuła i tak się rozwija, zaś nasze kwestie stanowią wyłącznie pretekst do kolejnej śmiesznej wymiany zdań. Dla jasności – komizm jest tu bardzo umowny. Żarty są suche i abstrakcyjne, dlatego najpewniej albo je pokochacie, albo znienawidzicie. Bohater rzucający aluzje seksualne w stroju hydraulika nie do każdego trafi.
Noah doświadcza wizji, w których ma kontakt ze swoim obiektem uczuć. Tutaj podobnie, to od nas zależy, o czym będą rozmawiać i jakich technik podrywu używać. Można udać zmarłego męża albo hydraulika, heroicznie odtykającego toaletę (+100 za animację tego zdarzenia). Więcej już na ten temat nie napiszę, gdyż wyjdzie na to, że streszczę Wam całą grę. Produkcja jest bardzo krótka, można ją przejść przy jednym posiedzeniu. Sytuacja komplikuje się dopiero wtedy, gdy to wnuczka ukochanej zamierza podbić do Noaha.

Interaktywny film
Wiele współczesnych produkcji bywa krytykowanych za niewiele elementów gameplayowych w pozornie otwartym świecie. Nie sposób, rzecz jasna, porównywać recenzowanego I’m in Love with your Dead Grandmother z tuzami pokroju Detroit: Become Human. Musimy jednak wiedzieć, że w omawianej produkcji w ogóle nie poruszamy się postacią, wyłącznie decydujemy, które kwestie dialogowe wybrać. W równie humorystycznej tonacji pojawiają się dwa wyzwania delikatnie zakrawające o QTE.
Pisząc w tym akapicie o filmie, warto też wspomnieć, że właśnie taka jest stylistyka graficzna. Występują tu żywi aktorzy, odgrywający swoje role. Spotkania Noaha i babci mają miejsce w narysowanym domu, ale poza tym wszystko dzieje się w otoczce realistycznej. Stosunek czasu rozgrywki do oglądania produkcji jest niemal równy. Obsada z pewnością nie obciążyła budżetu, w grze widzimy dwoje aktorów, gdyż towarzyszka naszego zawadiaki wciela się również w nieboszczkę, na którą jest doskonale ucharakteryzowana.
Laurka na Dzień Babci
Cena produkcji nie jest specjalnie wygórowana, ale też mamy do czynienia z grą na raz. W recenzji I’m in Love with your Dead Grandmother należy podkreślić, że zagracie sami, ewentualnie pokażecie komuś dla beki i tyle będzie. Dla fanów platyn to tytuł idealny – trofea są banalne, uzależnione od naszych wyborów. Sama najpierw rozegrałam całość po mojemu, a w drugim podejściu dosłownie wbiłam inne odpowiedzi.

Pewnie pomyślicie, że napisanie recenzji po tak krótkim kontakcie z grą jest mało profesjonalne. Mam jednak wrażenie, że nic mi nie umknęło. Muszę wspomnieć i o tym, że produkcja potrafi się zablokować i wykrzaczyć. Dla kogoś, komu humor nie podejdzie, więcej tu będzie wad niż zalet. Oczywiście nie sądzę, by ktokolwiek, kupując tę grę, oczekiwał od niej cudów, ale mimo to może się zawieść.
Randka z tablicą ouija. I’m in Love with your Dead Grandmother – finalne wrażenia z gry
Kończąc już krótką recenzję krótkiej gry I’m in Love with your Dead Grandmother podkreślę, że dość dobrze się bawiłam. Humor dla koneserów, ale można się kilka razy uśmiechnąć, nawet mając bardziej wyszukane zainteresowania. Widziałam, że twórcy stworzyli też inne produkcje, równie „ambitne”, dlatego możliwe, że za jakiś czas sięgnę jeszcze po któryś. Tytuł z kategorii „można zagrać, ale nie trzeba”.

