Im bardziej zbliżasz się do Boga, tym diabeł mocniej Cię chwyta. Im dłużej grasz w INDIKĘ, tym dziwniej się czujesz, o czym opowiem w tej recenzji.
Wszędzie zimno, mokro, bieda i śmierć, a do tego Ty wcielasz się w protestancką zakonnicę, która ma przerąbane. INDIKA to niezwykle wyjątkowa i dziwna, ale jednocześnie świetna gra narracyjna z elementami horroru psychologicznego, którą mam przyjemność Wam przybliżyć w tej recenzji. Czekałam na nią z zapartym tchem. Z radością przyjęłam informację o przyspieszeniu premiery i z całą pewnością mogę powiedzieć, że było warto. Po dość konkretnym demie, które ograłam podczas festiwalu Steam Next Fest, miałam pewne oczekiwania i nie zawiodłam się. Jeśli wolicie filmową wersję tej recenzji, zapraszamy na nasz kanał na YouTube:
Za produkcję odpowiada niezależne studio Odd Meter. Jeżeli martwi Was fakt, że to dzieło stworzyła rosyjska firma, to nadmienię, że przenieśli się do Kazachstanu, a przychód z gry będzie częściowo przekazany na pomoc dzieciom, które ucierpiały w związku z inwazją Rosji na Ukrainę. Wydaniem zajęło się nasze rodzime 11bit studios, które ostatnio wprowadziło na rynek takie perełki jak The Invincible (do którego macie recenzję) czy The Thaumaturge (tu też macie recenzję).

Indiki nikt nie lubi
Nasza tytułowa zakonnica mogłaby wygrać konkurs na najbardziej znienawidzoną osobę w okolicy. Trudno określić, dlaczego taka ładna, spokojna dziewczyna może być obiektem drwin, nienawiści czy obrzydzenia. Przecież tak namiętnie ściska różaniec. Musi być dobrą, pobożną zakonnicą, skoro ciągle widzimy ją w potulnej pozie, mówiącą po cichu modlitwy, prawda?
Z Indiką jednak jest coś konkretnie nie tak. W jej głowie regularnie rozlega się głos samego diabła, który podpuszcza ją do złego, prowadzi dyskusje na temat moralności, argumentuje bezsens działania Kościoła czy brak logiki Boga. Regularne tyrady pogłębiają wątpliwości bohaterki, czyniąc ją coraz bardziej wystawioną na wpływ zła. Jednak czy to rzeczywiście jakiś upiór próbuje opanować Indikę, czy raczej jest to efekt szaleństwa, które zrodziło się gdzieś po drodze, podczas niekoniecznie wymarzonego życia w klasztorze?
Demoniczny głos rozbrzmiewa w bardziej lub mniej dogodnych momentach, chociaż nie jest to taki towarzysz, który umila nam wędrówki. Jest trochę wredny, sarkastyczny, bardzo szczery, dostrzega obłudę zarówno bohaterki, jak i wszelkich otaczających ją postaci. Ich dialogi są świetnie napisane, za każdym razem, gdy Pan Diabeł zaczynał swoje wywody, praktycznie przystawałam, żeby móc się w pełni skupić na jego wypowiedziach, na zaginaniu Indiki, w której z każdą chwilą zostaje coraz mniej pobożności.

Symulator chodzenia po rozmokniętym śniegu
Jedno z gorszych uczuć dnia codziennego – wdepnięcie na mrozie w kałużę – towarzyszy nam prawie cały czas. Aż mnie dreszcze przechodziły, gdy Indika musiała łazić przez wszystkie te smutne, mokre, zimne miejsca. A dreptamy w grze dużo, bo główną mechaniką jest zwiedzanie lokacji, rozwiązywanie zagadek środowiskowych i słuchanie rozmów zakonnicy z głosem w głowie czy jej nowym najlepszym przyjacielem z gnijącą ręką – Ilją. Chłop dostał znacznych obrażeń jednej z kończyn górnych, ale z powodu kiepskich warunków sanitarnych, tudzież zardzewiałego sprzętu chirurgicznego, nie zdecydował się na amputację. Więc tak chodzi z tą okropnie wyglądającą i bolącą ręką. Ale z jakiegoś powodu dalej żyje, więc jest przekonany, że to boska ręka (hehe) go broniła. Indika, jako naczelna wysłannica Pańska, pomaga Illi i razem przemierzają ten zaśnieżony świat.
Poziomy w grze mają charakter zamknięty, nie są duże i wymagają od nas chwili zastanowienia się nad daną zagadką. A to trzeba znaleźć jakąś część do maszyny, przestawić jakąś skrzynię lub drabinę czy operować dźwigiem. Normalne rzeczy, które umie robić siostra zakonna. Czasami musimy wykazać się zręcznością i przeprowadzić Indikę przez jakiś upierdliwy, wymagający lepszej koordynacji poziom, ale szczęśliwie gra się często zapisuje. Także nasze zgony nie wpływają szczególnie mocno na tempo rozgrywki. Kilka razy trafiłam na moment, gdzie myślałam, że muszę się wspiąć, a tu się wspinaczka nie podświetla – cóż zrobić? Szczęście w nieszczęściu, zawsze się da, tylko trzeba stanąć w naprawdę odpowiednim miejscu.

Arcade’owa służba Bogu
Co najbardziej czyni INDIKĘ dziwną produkcją? Levelowanie jako zakonnica i chiptune’owa/synthpopowa muzyka. Na pierwszy rzut oka to wszystko strasznie się gryzie z klimatem psychologicznego horroru o zakonnicy w XIX-wiecznej Rosji, ale zostało połączone perfekcyjnie. Te elementy nadają dodatkowej warstwy narracyjnej, jak i bawi się nieco z samym graczem, który samodzielnie może próbować odpowiedzieć na pytanie: „Dlaczego?”.
Od samego początku Indika jest traktowana jako najgorszy śmieć, a jednocześnie stara się być dobrą, pobożną osobą, zapala świece przy obrazach Chrystusa i zbiera dewocjonalia, za co dostaje punkty doświadczenia. Sens levelowania to po prostu bardziej efektywne zbieranie punktów doświadczenia, które zasadniczo nie ma żadnego wpływu na rozgrywkę, na zakonnicę ani na nasze osiągnięcia. Bywają chwile, w których tracimy uzbierane PD, ale gra daje nam jasno do zrozumienia, że nie ma co się przejmować, bo to nie ma żadnego znaczenia. Niesamowicie podkreśla to absolutny brak sprawczości Indiki nad jej życiem, a jednocześnie wyśmiewa w pewien sposób pobożność, która służy tylko jako sposób na „wylevelowanie” wiary do jakiegoś poziomu, który da nam konkretne bonusy.
Muzyka zdaje się kompletnie nie pasować do pogrążonego w wiecznej zimie i zadumie świata przepełnionego śmiercią i cierpieniem. A jednak podkręca to poczucie szaleństwa, tego co się dzieje w głowie Indiki. Niezależnie, czy to diabeł ją podpuszcza do złego, czy po prostu jej organizm jest w jakiś sposób wyczerpany, szybka, szalona i nakręcająca muzyka tylko dopełnia całości doznania. Przeżywając bardziej dramatyczne momenty, czujemy się jednocześnie jak na rejwie, zalani emocjami, przebodźcowani, nie do końca świadomi otoczenia. Audiowizualny majstersztyk.

Dwie gry w jednej
W trakcie trwania historii pojawiają się retrospekcje, które przedstawiają życie Indiki przed wstąpieniem do zakonu. O ile życie w klasztorze jest szare, ciężkie i pełne zadumy, tak jej młodość była kolorowa, wesoła i pikselowa. Dosłownie gra zmienia całkowicie swoją oprawę na 8-bitową, prostą platformówkę, która przedstawia ten świat od całkiem innej strony. Zabieg, jak cała produkcja, jest dziwny, ale doskonale nas odrywa od codzienności bohaterki. Dla niej to życie jest tak odległe, jak główna rozgrywka INDIKI od tych pikselowych przerywników. Bo jak długą drogę przeszliśmy od pikselozy do fotorealistycznie wyglądających postaci? Tak długą, jak dziewczynka przeszła do zostania zakonnicą.

Fenomenalne i wyjątkowe doświadczenie. INDIKA – finalne wrażenia
Jestem kompletnie zauroczona pomysłem na tę grę i jej wykonaniem. Przez każdą chwilę rozgrywki byłam w pełni zaangażowana, czekałam na kolejny dialog z Illią czy diabłem, na odkrycie kart dotyczących przeszłości bohaterki. Gra jest bardzo ładna, specyficzna, ale bardzo prosta w obsłudze i ma niski próg wejścia. Pozostawia z poczuciem pokręcenia, zepsucia, ale też zrozumienia. Bo Indika to postać, z którą możemy się bardzo utożsamiać, jednak nie opowiem Wam o niej więcej w tej recenzji – tego trzeba doświadczyć samodzielnie. Mam tylko jeden zarzut – gra jest dość krótka. Myślę, że dodatkowa godzinka fabuły dobrze by jej zrobiła. Niemniej to jedna z najciekawszych gier narracyjnych ostatnich lat i zdecydowanie warto po nią sięgnąć.
Recenzja powstała dzięki uprzejmości 11 bit studios. Dziękujemy za zaufanie!

