Opowieść o wędrówce i cierpieniu, czyli recenzja INMOST, której powstanie zostało okraszone kilkoma łzami smutku.
Są takie produkcje, które sprawiają, że nie mamy ochoty nigdy więcej do nich wracać. Nie są złe, wręcz przeciwnie – są dobre, ale i do głębi prawdziwe. Muszę przyznać, że recenzja INMOST jest jednym z trudniejszych tekstów, które przyszło mi napisać. Tytuł stworzony przez litewskie studio Hidden Layer Games zahacza o trudny temat radzenia sobie z bólem tak wielkim, że może doprowadzić do szaleństwa. Na wstępie muszę zaznaczyć, że w mojej ocenie nie jest to gra dla osób wysoce wrażliwych. Być może podchodzę zbyt asekuracyjnie do tematu, ale musicie zrozumieć, że kogo jak kogo, ale mnie trudno doprowadzić do łez, a właśnie to się stało, gdy dotarłam do zakończenia tej niezwykłej historii.
Pozwólcie się poprowadzić, ponieważ czeka Was interesująca przygoda, którą przeżyjecie z perspektywy trzech osób – ich losy przeplatają się i są ze sobą powiązane. Początkowo nie wiadomo, kto jest głównym bohaterem opowieści ani jakie motywy towarzyszą postaciom. Z czasem dowiecie się wiele o bólu, o tym, co może go powoływać do życia i czy możliwe jest pokonanie wielkiego cierpienia.
Wędrowiec, dziewczynka, rycerz i mnóstwo pytań, na które Wam nie odpowiem
Dla własnego postrzegania opowieści, zaraz po rozpoczęciu gry, za główną postać uznałam wędrowca. To właśnie z nim będziemy poznawać otaczający nas świat, rozwiązywać kolejne zagadki środowiskowe, eksplorować obszary i pomagać napotkanym stworzeniom. Przyjdzie nam się także zmierzyć z potworami, które wzbudzały we mnie uczucie grozy swoim nienaturalnym zachowaniem. Zaskakującym elementem rozgrywki były dla mnie nagłe zmiany perspektywy polegające na przeskakiwaniu pomiędzy prowadzonymi postaciami. Z czasem stało się to naturalne, ponadto stopniowo wszystko zaczęło się łączyć w spójną historię, a ja zaczęłam kwestionować własne postrzeganie opowieści. Kim był ten tajemniczy mężczyzna, który musiał włożyć tak wiele wysiłku w pozornie bezcelową wędrówkę? Z jaką grozą przyszło mu się zmierzyć?
Poznacie także świat oczami małej dziewczynki. Wydawał mi się najstraszniejszy w tej historii. Samotność, izolacja i odrzucenie będą rosły wraz z kolejnymi zdarzeniami z jej udziałem, w których przyjdzie nam uczestniczyć. Ciekawym minibohaterem tej części historii jest także jej ukochany pluszak, Pan Królik. Z jednej strony „wypowiadanie” przez niego kwestie są typowo dziecięce, bo przecież zabawki nie mówią, a to tylko dziewczynka udaje, że zabawka jest żywa. Z drugiej strony, czy w głowie małego dziecka mogłyby powstać podobne myśli? Co strasznego musiała usłyszeć, żeby włożyć podobne rozmyślania w umysł pluszaka?
Ostatnią postacią, którą przyjdzie Wam sterować, jest tajemniczy rycerz. Związane z nim sekwencje są najbardziej dynamiczne. Niektóre sceny z jego udziałem wydawały mi się wręcz szokujące, ponieważ zupełnie nie spodziewałam się tego, co się wydarzy. Za pomocą miecza będzie musiał raz za razem mierzyć się z przeciwnikami, z których każdy będzie reprezentował ból i cierpienie. Wraz z postępem historii wydawało mi się, że moc rycerza wzrasta, a zadawane ciosy są coraz silniejsze. Rycerze powinni być krystalicznie czyści, odważni i dobrzy, prawda? Zastanawialiście się kiedyś, co może doprowadzić ich do upadku i zaprzepaszczenia własnej duszy?
Czy odważysz się poznać całą historię?
Warto wspomnieć, że w grze nie będziecie mieli dostępu do żadnych ulepszeń postaci poza zgromadzonymi w toku opowieści narzędziami, wśród których znajdą się tak prozaiczne przedmioty jak kosa czy kilof. Każdy z nich będzie pojawiał się na drodze wędrowca po odblokowaniu kolejnych przejść i obszarów. Jedynym licznikiem wskazującym postęp odkrywania przemierzanego świata będzie liczba zgromadzonego bólu, za który następnie będziecie mogli kupić historie u niezwykłego sprzedawcy. Sam ból będziecie znajdować w najmniej spodziewanych miejscach i momentach. Będzie walutą, która uwarunkuje to, czy uda Wam się poznać tajemnice krainy i górującego nad nią zamku. Podczas ogrywania INMOST do niniejszej recenzji nie udało mi się zgromadzić wszystkiego, a wierzcie mi, że zaglądałam w każde możliwe miejsce. Natomiast gdy nie szukałam – ból sam mnie znajdował.
Czasami do świata wędrowca zdają się przenikać informacje ze znanej nam rzeczywistości. Można je znaleźć rozsiane po świecie gry, czy to ukryte w butelkach, czy po prostu leżące gdzieniegdzie. Nie udało mi się zgromadzić wszystkich, ale większość z tych zebranych miała niepokojący wydźwięk. Każda z nich będzie także ważna dla tła snutej opowieści, ale poznanie ich nie będzie konieczne do ukończenia gry. Mimo wszystko dobrze się za nimi rozglądać, bo pozwalają się dowiedzieć, co doprowadziło wędrowca do świata, w którym się znalazł, a także odkryć co nieco o pozostałych bohaterach i motywach ich postępowania.
Uczta dla oczu i uszu
Kocham pixel arty. Nie jest to miłość bezwarunkowa, ale dzięki nim przypominają mi się czasy, kiedy wszystko było prostsze. INMOST początkowo ma w sobie ten urok złotego popołudnia, które można spędzić leniwie, nic nie robiąc. Oczywiście jest to złudne wrażenie, ponieważ gra od początku daje nam do zrozumienia, że coś jest głęboko nie tak. Niesamowita gra światłem pośród pikseli sama się obroni i myślę, że nawet najbardziej zatwardziały wielbiciel produkcji wysokobudżetowych będzie w stanie docenić pięknie odmalowane obrazy. Warto poświęcić wieczór, aby poznać od razu całą historię. Mi zajęło to około 5 godzin i cieszę się, że postanowiłam przejść tytuł za jednym zamachem, ponieważ odczucia z początku rozgrywki były wciąż świeże podczas finału.
Tym, co dodatkowo podbijało atmosferę grozy, była niesamowita muzyka. Prowadziła mnie przez całą opowieść, dostrajała się do zmieniającego się otoczenia i czasami miałam wrażenie, że walczę z potworami do rytmu, który został mi z góry narzucony. Twórcy zalecają grę w słuchawkach i za pomocą kontrolera. Zaraz po kilku pierwszych minutach staje się jasne, dlaczego. Kontroler sprawia, że możecie się odprężyć. Słuchawki – że każda raptowna zmiana nuty przyśpieszy bicie Waszych serc i wpłynie na zmiany nastroju. Immersja jest tutaj bardzo ważna i warto odciąć się od otoczenia na czas gry tak, aby w pełni przeżyć to, co bohaterzy.
Dlaczego nie chcę wracać do INMOST, czyli ostateczne wrażenia z rozgrywki
Tak jak wspominałam we wstępie, raczej nie powrócę do tego tytułu, ale uważam, że INMOST jest jedną z najlepszych gier, z jakimi się zmierzyłam. Tym, co decyduje o moich ostatecznych odczuciach, jest ciężka tematyka opowieści. Na pewno jest to ważna produkcja, ale będę podtrzymywać, że nie dla każdego i nie w każdym momencie życia. Zanim po nią sięgniecie, zastanówcie się, czy jesteście gotowi na wędrówkę przez ludzkie cierpienie, które będziecie stopniowo odkrywać. Im dalej w las, tym historia staje się mroczniejsza i do ostatniego momentu nie będziecie pewni, czy bohaterów czeka jakiś happy end. Nie bez powodu twórcy zamieścili w grze apel do osób, które potrzebują pomocy, aby nie bały się o nią poprosić…
Recenzja gry INMOST powstała dzięki współpracy z platformą GOG.com. Tytuł ogrywałam w wersji na PC, ale jest dostępny także na konsolę Nintendo Switch oraz w wersji mobilnej na systemy iOS. Jeżeli kochacie pixel arty równie mocno jak ja, to zachęcam także do spróbowania swoich sił w Sword of the Necromancer, gdzie koniec jest dopiero początkiem przygody.
Redaktorka: krolyczek











