Złapcie sobie coś do picia, bo czeka nas mocna sesja kardio! Poza tym z tej recenzji Just Dance 2026 Edition dowiecie się, dlaczego potrzebuję nowego telefonu.
Chciałabym mieć większy salon, żeby móc bardziej cieszyć się tą grą. A nie wpadać na swoje meble i innych graczy. Ale to też element zabawy – że trzeba przesunąć stolik, ustawić telewizor, stanąć w odpowiedniej odległości i oczywiście nadepnąć na czyjąś stopę. W Just Dance 2026 Edition nie musimy umieć tańczyć, musimy po prostu tańczyć (jakoś), co robiłam dla tej recenzji z sercem we właściwym miejscu. Zmęczyłam się, poleciał mi telefon, posłuchałam Lady Gagi. Jest całkiem nieźle.
Kręć bioderkiem!
Stary dobry taniec na punkty. Nie ma to jak zgamifikować taką przyjemną i prostą czynność. Można pobawić się też z niegrającymi osobami i udawać, że nasza rodzina i przyjaciele nie uważają grania za stratę czasu. Mechanika jest prosta – ludzie w telewizorze tańczą, a my tańczymy jak ludzie. W prawym dolnym rogu pojawia się schematyczny rysunek kolejnego kroku. Jednak i tak nie do końca wynika z niego, dlaczego tancerz zrobił właśnie piruet, wykrok i zamach – może jest wiedźminem? Jeśli tak jak ja nie jesteście w stanie naśladować dokładnie tych akrobacji, gra zaliczy Wam cokolwiek. Bo to miła produkcja dla wszystkich, a nie prawdziwe życie. Ważne, że się staracie.
Co może się podobać lub nie, ale zdecydowanie jest częścią komunikacji wizualnej Just Dance, to to, że tańczymy do nagrań prawdziwych tancerzy w szalonych, kolorowych charakteryzacjach. Raz wygląda to kozacko, raz niepokojąco, ale udowadnia, że ktoś te ruchy jednak wykonał poprawnie, więc i Wy możecie spróbować. Tańce są zazwyczaj dość powtarzalne (chyba że wybierzecie poziom trudności ekstremalny, to nie) i łatwe do opanowania. To znaczy, że wywołują w Was satysfakcję zamiast frustracji, nie że powinniście rzucić szkołę dla kariery tanecznej. Chyba że naprawę chcecie.

Muzyczne radio
Kolejna gra z serii zawiera 40 nowych utworów, a 8 z nich ma alternatywne wersje (czy to trudniejsze, czy w innym stylu). Jak wiadomo, wszyscy mamy własny gust, dlatego nie ma opcji, że wszystkim się będzie podobało. Sukcesem będzie, jeśli znajdziemy coś dla siebie i zatańczymy kilka układów z uśmiechem. Dla mnie plusem jest obecność Lady Gagi i Madonny (Hung up w kosmicznej wersji aerobikowej to coś, czego potrzebowałam), ale warto próbować nowości. Bo chociaż część z tych utworów brzmi jak sample z Tik Toka (niestety do takich się najlepiej tańczy), to można znaleźć całkiem fajne lub zabawne perełki.
Z mojej strony polecam Prehistorock Rickiego Stone’a i Show Me What You Got Boomborga – to utwory przygotowane specjalnie po Just Dance 2026 Edition i pierwszy raz miałam z nimi styczność właśnie podczas przygotowań do recenzji. Okazało się, że brzmią całkiem fajnie i mają satysfakcjonujące, ale proste układy taneczne – takie, które zły złoczyńca kazałby nam tańczyć do końca świata. Piosenki można łączyć w playlisty, żeby wygodniej było odpalić po sobie naszych ulubieńców. Albo zwyczajnie aż tak nie szukać w potężnym i niezbyt czytelnym katalogu, który zawiera wszystkie utwory z obecnej ery Just Dance.
Impreza bez imprezy
Do produkcji trafił nowy, całkiem przyjemny tryb Party Mode, w którym o dziwo nie ma imprezki. To raczej taneczny co-op z elementami zręcznościowymi (taa, jakby taniec nie był zręcznościowy). Polega fabularnie na pomaganiu ekscentrycznie wyglądającemu Dr. Gigavoltowi w przeprowadzeniu serii eksperymentów. Zabawa wygląda tak, że losujemy piosenkę i tańczymy jej kawałek, aby zdobyć określony procent dokładności. W trakcie pojawiają się jednak różne utrudnienia. A to na ekran wejdzie wielki dinozaur, zasłonione zostaną ruchy tancerza czy dostaniemy niekonwencjonalne zadanie (nie)taneczne. Takie jak „Stop!”, czyli nie ruszać się, albo „Clap!”, który nie mam pojęcia, co znaczy, bo mi tego klaskania w telefon nigdy nie zalicza. Gdy skończymy daną serię eksperymentów, dostaniemy nagrodę w postaci kosmetycznych bajerów.

Nie mam kontroli nad swoim życiem tańcem
Aby zacząć tańczyć, potrzebujemy stosownego kontrolera. Jako posiadaczka PlayStation 5 musiałam pobrać do tego aplikację Just Dance Controller na smartfona (jest dostępna na Androidy i iOS-y), której ocena w Sklepie Play wynosi zawrotne 2.4/5 (rok temu Ruby Graves w recenzji Just Dance 2025 pisała o 1.4/5 na App Storze, więc aplikacja chyba działa mimo wszystko lepiej u nie-iPhonowych graczy). Nie zapewnia ona jakichś wywrotowych funkcji, ale pozwala sobie potańczyć na punkty. Dodatkowo można przy jej pomocy swobodnie poruszać się po menu gry, przesuwając palcem po ekranie smartfona. Łączymy ją, podobnie jak w wielu grach używających telefonu jako kontrolera, poprzez kod i tę samą sieć Wi-Fi.
Gdy już wybierzemy sobie utwór, musimy zdecydować, w jaki sposób będziemy używać kontrolera, ponieważ mamy dwie opcje. Pierwsza to przy użyciu kamery – nazwałabym ją opcją kozacką, wygodną i zdecydowanie właściwszą. Ustawiamy naszego smartfona na wysokości z zakresu określonego do dziesiętnej części metra nad ziemią i ustawiamy się tak, by pokrywać naszą sylwetką obrazek ludzika na podglądzie z telefonu. Zabawa w ten sposób jest całkiem przyjemna, jednak w pewnym momencie w trakcie telefon sam mi się wygasił. Apka nie przewiduje, żeby albo jakoś to ograniczyć swoim oprogramowaniem. Albo przynajmniej dać komunikat: „Siema, supergwiazdo. Może byś tak wyłączyła funkcję automatycznego blokowania ekranu?”.
Druga opcja, której nie lubię, polega na trzymaniu telefonu w ręce jako kontrolera. Jest to sposób okrutny, nieprzyjemny i ciężki w obsłudze. Bo smartfony swoje ważą, są jednak spore (wróćmy do czasów malutkich, smukłych telefonów) i nieporęczne. Ile razy przeglądaliście sobie głupoty w Internecie, scrollując nad głową i ten smartfon Wam zleciał na twarz? Ja wiem, że nie raz. Jestem dziewczyną o dość dużych dłoniach, ale nawet mnie trzymanie telefonu tak długo i wymachiwanie nim w każdą stronę sprawia pewną trudność. I obawę, że jeśli mi w końcu poleci, to będzie po telefonie i telewizorze. Nie wiem, jak ktoś drobniejszy ode mnie, szczególnie dziecko (a to zdecydowanie też gra dla dzieci) miałoby w końcu nie rzucić przypadkiem tym telefonem.

Naprawdę nie lubię tego kontrolera
I zapytacie: „To dlaczego nie grasz tylko w trybie kamery?”. Ponieważ ten lepszy tryb nie pozwala na grę wieloosobową. Rozumiem, że niektóre układy zawierają wygłupy, przy których kamera miałaby problem z odróżnianiem graczy, ale żadna piosenka na to nie pozwala, nawet na dwóch! A tryb wieloosobowy przewiduje nawet 6 osób (na pewno nie zmieszczą się w moim salonie).
A co się częściej zdarza? Niechcący można nacisnąć przycisk zablokowania ekranu w trakcie emocjonującej tanecznej potyczki. Nagle przestajemy dodawać punkty, co się dzieje?! Po odblokowaniu są przewidziane trzy scenariusze: pierwszy – kontroler po prostu zacznie działać. Drugi – rozłączy go nam, ale będziemy mieli zapamiętany w apce kod do konsoli, więc może połączymy się przed końcem piosenki. Trzeci – rozłączy nam go, ale nie będziemy mieli w apce kodu do konsoli, co oznacza, że sparujemy się znowu dopiero po wyjściu z utworu.
Wyobraźcie sobie jeszcze tryby sportowe, w których trzymamy ciągle dodatkowe obciążenie tylko w jednej ręce i przez to ćwiczymy nierównomiernie. Biceps rośnie co najmniej niesymetrycznie!
Piosenka o pieniądzach
Jak wspomniałam, podstawowa wersja gry zawiera 40 piosenek i 48 układów tanecznych. Kosztuje to 230 zł na PlayStation 5. Sami oceńcie, czy to jest dużo, czy nie. W ramach dodatkowej subskrypcji Just Dance + możecie za 17.99 zł miesięcznie mieć dostęp do znacznie większego katalogu utworów. Ten się co jakiś czas zmienia, ale w tym momencie ma ok. 350 utworów. Napawa mnie to jako takim optymizmem, bo to sporo, a katalog jest bardzo różnorodny. Za utwory z poprzednich odsłon trzeba już zapłacić praktycznie jak za całą grę (chodzi o tę obecną erę Just Dance, bo utwory sprzed wersji 2022 są w ramach subskrypcji).

Ból w krzyżu
Jak na grę muzyczną, to dźwięk jest bardzo nierówny. Musimy dość mocno podgłośnić telewizor, żeby słuchać muzyki na komfortowym poziomie, szczególnie że łapiemy zadyszkę, skaczemy, śmiejemy się w trakcie. Gdy utwór się jednak skończy, wszystkie efekty dźwiękowe gratulujące nam ukończenia piosenki są tak głośne, że głowa może nam eksplodować. Te dźwięki po prostu nas atakują znienacka i to naprawdę nieprzyjemnie. Do tego muzyka w menu głównym tak bardzo NIE zachęca do wstania z kanapy i poruszania się. To coś w rodzaju plumkania w windzie i to bynajmniej nie z Lego Star Wars. Aż nie chce się przeglądać menu głównego i decydować o kolejnej piosence do zatańczenia.
Irytuje też powolność przeglądania piosenek. Musimy zawsze chwilę poczekać, aż pobierze się kawałek, żebyśmy mogli odsłuchać dany utwór. Wyjątkowo nieprzyjemne, gdy szukamy czegoś nowego lub po prostu nie pamiętamy danej piosenki. Katalog niby ma wiele opcji filtrowania zawartości, ale brakuje mu np. opcji pokazywania tylko posiadanych utworów albo utworów z danej części Just Dance. Mamy za to do wyboru nastroje, stopień trudności czy wersje z ułatwioną dostępnością. Ale nie możemy szybko przejechać do początku katalogu.
Jak co roku. Just Dance 2026 – finalne wrażenia
Na rynku nie ma za wiele gier tanecznych, więc Just Dance ma obecnie praktycznie monopol na taką zabawę. Pomijając wiele upierdliwości związanych z kontrolerem, to bawiłam się całkiem dobrze. Słuchałam lepszych i gorszych utworów, tańczyłam fajne i niefajne układy. Podoba mi się opcja posiadania subskrypcji (nie wierzę, że to mówię). Zapewne pozwala Ubisoftowi na wykupienie praw do piosenki na krótszy okres, przez co może być ich większa różnorodność. A jeśli odpowiada Wam obecny katalog utworów, to już w ogóle super.
Chciałabym, żeby kamera działała w trybie wieloosobowym (przynajmniej w piosenkach, które nie wymagają zmiany miejsc przez tańczących). Wówczas mogłabym nawet polecić tę grę. Jednak nie doszukujcie się tutaj zaawansowanych choreografii i sposobu na naukę tańca. To po prostu przyjemny sposób na aktywne i muzyczne spędzenie czasu, które w gronie najbliższych może też być zabawne. Jak sobie będziecie deptać po stopach w ciasnym salonie.
Recenzja Just Dance 2026 Edition powstała dzięki uprzejmości Ubisoftu. Dziękujemy wydawcy za kluczyk z grą!

