Mamy średniowiecze w domu. Manor Lords – recenzja gry

Mężczyźni ruszają do walki

Każdy uczeń polskiej szkoły podstawowej poznaje na lekcjach historii początki naszego państwa. Jeżeli jesteście zainteresowani procesem powstawania od podstaw średniowiecznej potęgi, niekoniecznie rodzimej, zapraszam do lektury recenzji wczesnego dostępu Manor Lords. 

Omawiana gra powstaje od 7 lat i stanowi dzieło jednoosobowego polskiego studia, wspomaganego przez kilkoro współpracowników. Dość powiedzieć, że w liście twórców co i rusz pojawia się nazwisko Grzegorza Stycznia, dopiero po pewnym czasie okazuje się, że ktoś inny też stanowił wsparcie. Pomna na romantyczną historię powstania Stardew Valley byłam bardzo ciekawa, co takiego uda się stworzyć Slavic Magic. Zapowiedź produkcji znajdziecie w naszej topce city builderów, a dokładniejsze informacje w poniższej recenzji Manor Lords. Dostępna edycja to na razie wczesny dostęp, ale trzeba przyznać, że oferuje bardzo dużo. 

Mietek, podaj cegłę!

Już pierwsze włączenie gry i plansza ukazana podczas ładowania przywodzą na myśl średniowieczne klimaty. Od początku miałam w głowie inną produkcję, której akcja rozgrywa się w podobnym czasie, Kingdom Come Deliverance i było to jak najbardziej pozytywne skojarzenie. Manor Lords oferuje wyłącznie tryb single player, który jest porządnie rozbudowany, przez co nie odczuje się prędko nudy.

Najważniejszy jest wybór samego scenariusza. Jeśli co rusz odzywają się w nas imperialistyczne zapędy, możemy sięgnąć po ten nastawiony na podbój lub szybkie zwerbowanie armii. Można się także skupić na samej rozbudowie osady w potężne miasto, choćby poprzez eksplorację złóż. Zadania to jedno, jednak istnieje także opcja bezstresowej gry, która może stanowić po prostu ekwiwalent Simsów.

W ramach każdego z trzech dostępnych scenariuszy znajduje się także sporo zmiennych. Tylko od nas zależy, jaka będzie częstotliwość najazdów, ilość bogactwa, znajdujące się na mapie dobra, czy choćby tendencja mieszkańców do zapadania na różne choroby. Wszystko to warto potraktować na plus, ponieważ sam wybór poziomu trudności je proporcjonalnie dodaje i odejmuje, ale i tak daje nam szansę na lekkie modyfikacje. Tymczasem ktoś, kto dobrze czuje ekonomię miasta, może utrudnić sobie drogę do zmienienia go w potęgę, ale za to ograniczyć walki, jeśli to jego pięta achillesowa. 

Nasza osada jesienią

Chałupy, welcome to

Zanim zaczęłam się zgłębiać w pełne bogactwo możliwości, postanowiłam ustawić sobie możliwie najniższy poziom trudności, jednak w recenzji Manor Lords dowiecie się nieco także o innych. Nastawiłam się na budowę i tworzenie wszystkiego od zera, bez obaw, że jacyś podli władcy wymiotą mi całą wieś. Gdy tylko ustawiłam wszystkie wytyczne odnośnie do mojej rozgrywki, mogłam stworzyć własną postać. Do wyboru otrzymałam jedno z kilku popiersi, spersonalizowany herb oraz imię. Jak na grę o takiej specyfice, całkiem sporo tu opcji customizacji. 

Po krótkiej zabawie w edytorze czas na pracę! Znajdujemy się w środku lasu, a do dyspozycji mamy obóz robotników, trochę zasobów rozrzuconych wokół i sprzężaje. Początkowo nie do końca wiadomo, co dalej robić i w co włożyć ręce. Otrzymujemy sporo informacji, jednak lepiej sprawdziłby się jakiś tutorial jako prolog lub coś podobnego. W górnej części interfejsu mamy przedstawienie sytuacji osady. Lewa część wskazuje na samych mieszkańców: liczbę dostępnych domostw, rodzin, poziom zadowolenia, praworządności oraz zgromadzonych zapasów. Prawa zaś ukazuje nadwyżkę towarów, które posiadamy. Dotyczy to i surowców, i używanego przez nas pożywienia lub opału. Naszym zadaniem jest rozwijanie miasta, ale i dbanie o dobrostan naszych podopiecznych. Warto więc już na początku postarać się o jakieś miejsce do relokacji mieszkańców.

W Manor Lords otrzymujemy zmienne pory roku, co nie ma znaczenia jedynie kosmetycznego. Jasne, pięknie wygląda wszystko po odwilży, gdy już śnieg znika z naszego miejsca do życia, ale warto śledzić, jakie to ma znaczenie z punktu widzenia gracza. W zimie należy bardziej dbać o opał, który szybciej się kończy. O tej porze roku nie uda nam się także zbierać jagód. Lato z kolei narażone jest na burze i pożary. Może się okazać, że nasz pieczołowicie stawiany budynek stanie się prędko pogorzeliskiem. 

Zapraszam w moje skromne progi 

Gdy już postawimy kilka domów, by nasi mieszkańcy mogli się osiedlić, należy zapewnić im coś do roboty. Warto dbać o to, by ich zadowolenie było jak najwyższe, gdyż wtedy miesięcznie sprowadzają się do nas dwie rodziny zamiast jednej. Gra informuje, na co musimy zwrócić uwagę, jeśli chcemy się rozwijać. To od nas zależy, czy postawimy na zbiórkę zasobów, czy może handel, ale nie można ruszyć dalej, jeśli nie zapewni się ludziom dostępu do podstawowych dóbr. Kiedy tylko postaramy się o trochę jedzenia, czyli zbudujemy chatkę myśliwych albo coś o podobnej funkcji, warto ruszyć z kolejnymi projektami. Lud ucieszy dostęp do sacrum i profanum, dlatego budujemy kościół i karczmę. Do tego trochę fajnych rzeczy na targu i od razu mamy się czym pochwalić sąsiadom. 

Budowanie to fajna sprawa, ale często robić nie ma komu. Gdy powstaje nowy budynek, z którego chcemy czerpać profity, musimy zaangażować do pracy wolną rodzinę. Tyle tylko, że wówczas tracimy ręce do tworzenia nowych domów i innych drewnianych tworów. Jednakże, nasze zarządzenia nie są nieodwracalne. Jeżeli potrzebujemy szybkiej budowy, możemy zmienić przypisane wcześniej grupy. Podobnie gdy brakuje nam zapasów, skupiamy siły właśnie na tych dziedzinach, ale odpuszczamy sobie np. pracę w spichlerzu. 

Osada w zimie

Będzie pan zadowolony

Wyjściowe samopoczucie i zadowolenie ludzi wynosi 50%. Jeśli najedziemy kursorem na tę liczbę, możemy zaobserwować, co cieszy naszych podopiecznych. Punkty zadowolenia daje dostęp do kultu, czyli zbudowanie kościoła, ale też zapewnienie różnorodnych produktów na lokalnym targu. Możemy także podpaść naszej społeczności, nie spełniając ich podstawowych potrzeb lub wprowadzając podatki. 

Prócz dbania o mieszkańców należy troszczyć się także o naszą reputację. W recenzji Manor Lords odkryjecie, że jeżeli marzą nam się podboje, musimy się postarać o to, by poszerzać poziom wpływów. To wiąże się bezpośrednio z rozwijaniem naszej osady. Gdy uda się już osiągnąć określony poziom, możemy dążyć do ekspansji. Wczesny dostęp pozwala także na wprowadzanie pewnej liczby zarządzeń. Dotyczą one choćby wspomnianych podatków czy wprowadzenia postu piątkowego. 

Bardzo doceniam opcję, która obecnie jest niedopracowana, ale prezentuje się obiecująco. Gra oferuje możliwość wcielenia się w naszą postać i zwiedzenia włości. Widok prezentuje się jak w rasowym RPG-u, a my możemy z bliska zobaczyć świeżo zbudowany kościół lub pieczołowicie tworzone drogi (te na szczęście nie wymagają ludzi do pracy). Problemem jest jednak fakt, że nasz turysta nie odpowiada aparycji stworzonej postaci. Wybrałam do gry kobietę, a po osadzie na pewno spacerował mężczyzna. 

Manorlordsoholizm 

Jak głosi znane porzekadło, czas nie oszczędza nikogo. O ile w początkowych fazach można na spokojnie zlecić budowle i przyspieszyć tempo rozgrywki, ewentualnie zaparzyć herbatkę, tak im gęściej na mapie, tym więcej się dzieje, co wymaga wzmożonej uważności. Tu jakieś zasoby na wierzchu, tam pożar, nowa rodzina. Rzeczywiście dzieje się sporo, a najważniejsze informacje pojawiają się w powiadomieniach. 

Trzeba jednak przyznać, że gra potrafi porządnie wciągnąć. Autentycznie traciłam przy niej poczucie czasu. „Jeszcze tylko jedna pasieka” zmieniało się w pół godziny spędzone przed komputerem. Tym bardziej, że apetyt nie tylko rośnie w miarę jedzenia, ale i jest stopniowo zaspokajany. Pomijając fakt, że wiele opcji nam dopiero obiecano, nie do wszystkich funkcji mamy dostęp od początku rozgrywki. Wątpliwości budzi dopiero zabawa po osiągnięciu celu. Wydaje mi się, że ta opcja może nie dawać już takiej satysfakcji. O ile wcześniej jednak zaliczaliśmy kolejne zadania do zrealizowania założeń wybranego scenariusza, tak potem produkcja nas nie motywuje do innych działań niż te, które sami chcielibyśmy wykonywać.

Bardzo podkręcające są punkty rozwoju, ale to też coś, co w pełni może rozkwitnąć w pełnej wersji. Kolejny poziom miasta to możliwość wykorzystania jakiegoś dobrodziejstwa z drzewka. Każdy dostępny feature jest dokładnie opisany, co ułatwia wybór. Na początku może i nie ma szału, ale na dalszych etapach faktycznie warto się wspomagać. Każdy pewnie obierze własną taktykę, ale dla mnie najwygodniejsze były kierunki związane z wyżywieniem mojej radosnej gromadki. Dzięki temu mogłam stawiać nowe budynki. Inne opcje z kolei odpowiadały zbiorom jabłek czy choćby obniżeniu ceny przy konkretnych wyborach.

Gra w trybie zwiedzania osady

Co będzie, a nie jest, pisze się w rejestr

Jak mogliście już przeczytać w tej recenzji Manor Lords, gra oferuje całkiem sporo. Równocześnie jednak, jako że to wczesny dostęp, pozostawia wiele niedopowiedzeń co do ostatecznej formy. Jeżeli Slavic Magic utrzyma poziom, można być spokojnym o pełną wersję, nie sposób tego jednak w tym punkcie rozstrzygnąć. 

Na pewno czeka nas więcej szans na wprowadzanie zarządzeń w naszej miejscowości. Swoją drogą, o ile w tym okienku po prostu otrzymujemy taką informację, tak już w wielu innych opcjach po prostu pojawia się jakiś fragment kodu, z którego wnioskujemy, że dostarczony zostanie dopiero później. Standardowo przyczepię się braku jednolitości języka. W opcjach mamy raz „brak”, a raz „none”, więc choć wszystko da się zrozumieć, czekam na pełną polonizację. 

W obecnej wersji mamy dostęp do trzech scenariuszy i mapy, prawdopodobnie będzie ich jeszcze więcej. Z samego menu nie wynika ile, ale widząc rozmach studia można liczyć na kilka ładnych miejsc i nowych zadań. Wiele budowli, jak choćby miejscówka poborcy podatków czy kapliczka mają na razie jedynie znaczenie kosmetyczne. Możliwe, że ostatecznie będą pełnić jakieś konkretne funkcje. Część opcji rozwoju przeznaczanych jest do pełnej wersji, zakładka „Produkcja” jest po prostu pusta. W przypadku ataku obcych band nie da się skorzystać z prawa łaski ani z kapitulacji. Choć większość już zobaczyliśmy, sporo dobra jeszcze przed nami.

Potrzebne punkty intuicji

Niektóre opcje nie są zbyt oczywiste i jeśli nie skorzystamy z samouczka, niewiele da się zrobić, poza metodą prób i błędów. Nie mogłam awansować miasta, bo mieszkańców nie zadowalało zaopatrzenie karczmy. Podobnie rzecz się miała z informacją o nadmiarze przedmiotów. Nie miałam pojęcia, jak sobie poradzić z tym faktem, skoro miałam i skład, i spichlerz. 

Zaskoczyło mnie negatywnie to, że choć ustawiłam sobie grę na najniższy poziom trudności, co potwierdziłam odpowiednimi wyborami także poszczególnych zmiennych, zostałam najechana przez rozbójników. Jako że wierzę w dobro, w ogóle nie inwestowałam w armię. Kiedy jednak napadła na mnie banda, prędko tego pożałowałam. W kilka minut zniszczyli wszystko, na co pracowałam kilka manorlordsowych lat. Przyznaję, że jakoś było mi autentycznie przykro. Mówiąc krótko, zrobiono mi z pewnej części ciała jesień średniowiecza. 

Osada wiosną

Średniowieczne brzdąkanie 

Kilka słów należy się sferze audiowizualnej. Muzyka faktycznie może kojarzyć się miejscami z chorałem znanym z kościołów, czy innymi wokalizami, wykonywanymi na średniowieczną modłę. Szkoda, że twórcy nie osadzili akcji w naszym państwie, bo już wyobrażałam sobie jakieś epickie wykonanie Bogurodzicy. Wrogowie momentalnie rozpierzchnęliby się ze strachu. 

O ekranach ładowania wspomniałam, są bardzo ładne i klimatyczne. Podobnie prezentuje się również grywalna sekcja. Pory roku się od siebie wyraźnie różnią, nie następuje natychmiastowa mechaniczna zmiana. Możliwość odbycia spaceru także robi ogromne wrażenie. Nawet posiadając niezbyt rozbudowany sprzęt można się cieszyć przyjemnymi widokami i taką pewną sielskością życia naszych mieszkańców. 

Idzie Grześ przez wieś. Manor Lords – finalne wrażenia z gry

Choć w sieci nie brak opinii, jakoby Manor Lords było najlepszą grą na świecie, studzę optymizm. Jasne, to bardzo rozbudowany city builder, który mimo wielości możliwości właśnie na tej funkcji się skupia i daje faktycznie namiastkę zarządzania średniowieczną miejscowością. Do tego wiele opcji dopiero zostanie udostępnionych, co zapowiada się naprawdę świetnie. Należy sobie jednak postawić pytanie, czy swobodna gra po osiągnięciu celu nie będzie nużyć. Manor Lords ma swoje niedoróbki, ale otwartość studia na krytykę i sugestie napawa optymizmem. Wydaje mi się, że projekt mimo wszystko nie odpowie na ten cały hype, jaki się wokół niego rozgrywa, ale będzie mocnym punktem odniesienia dla późniejszych produkcji. Gra jest bardzo dobra, ale nie wybitna. 

Screeny pochodzą ze strony gry na portalu Steam.

Recenzja Manor Lords powstała dzięki uprzejmości Hooded Horse. Dziękujemy za zaufanie.

Scroll to Top
Verified by MonsterInsights