Na Peruna! Thea: Awakening – recenzja gry

Każdy ma takie gry, o których przez lata wiele słyszał, ale jakoś wciąż ich nie poznał. 


Dla jednych to Wiedźmin, dla drugich – trzecie Heroes of Might and Magic, a dla jeszcze innych – Cywilizacja V.


My – Shana i Taliya – postawiłyśmy na produkcję, którą śmiało można nazwać dzieckiem wszystkich trzech wyżej wymienionych. Tylko czy aby na pewno równie dobrą i kultową?
Thea: the Awakening jest grą MuHa Games – polskiego niezależnego studia – osadzoną w świecie rodem ze słowiańskiej mitologii. Łączy w sobie różne gatunki, zaczynając od RPG, przez strategię i survival, na karciance kończąc. To wszystko zostało ubrane w ramy gry turowej. Pokaźny miks, który naszym zdaniem nie wykorzystał swojego potencjału.

Theę okryła nieprzenikniona ciemność.

Zostań bóstwem i ocal świat

Trafiamy do Thei, tytułowej krainy, którą spotkał kataklizm. Po spaleniu Kosmicznego Drzewa, które stanowiło jeden z fundamentów istnienia świata, okryła ją wszechobecna Ciemność. Gracz wciela się w bóstwo – jedno z wielu do wyboru. Warto na chwilę zwolnić i porządnie przeczytać ich charakterystykę, by wybrać to z najlepszymi korzyściami. W tej roli przyjdzie nam opiekować się wioską i kilkorgiem wyznawców, których możemy oddelegować między innymi do rozbudowy osady, uzupełniania zapasów i eksploracji. Jako że świat Thei jest ogromny, odkrywanie i przeszukiwanie go zapewnia zajęcie na długie godziny.
Zapowiada się dobrze, prawda? Nas, jako fanki mitologii słowiańskiej, opisy gry oczarowały i pełne zapału zasiadłyśmy do zabawy. Ten niestety dość szybko zaczął się ulatniać, gdy już na samym wstępie zasypały nas bloki tekstu. Rozumiemy, że twórcy chcieli wprowadzić gracza w świat, jednocześnie przekazując jak najwięcej ważnych informacji i smaczków, ale z pewnością dałoby się to zrobić w bardziej przystępnej formie. Szczególnie że obie na co dzień naprawdę sporo czytamy i lubimy to – tylko że w książkach. Od gry oczekujemy historii, która przekaże nam takie informacje w postaci ciekawych dialogów, zadań i tym podobnych. Tutaj zaś pojawiał się niemal suchy tekst, wypełniający dużą część ekranu gry. Można więc mówić o złym pierwszym wrażeniu.


Pojawiają się nazwy takie jak Dziody, jednak gra nie ma polskiej wersji językowej.



Jednocześnie Thea: Awakening to gra ze świetną fabułą. Fascynuje misjami, zarówno głównymi, jak i pobocznymi – przynajmniej na początku. Z czasem okazują się one powtarzalne i zaczynają nużyć. Jedną z nas mocno zniechęcały i to aż do tego stopnia, że gdy Shana mówiła: „chodź, pograjmy”, Taliya gryzła się z sumieniem, czy odmówić. Jako że ta recenzja powstała, wiecie już, jaki był wynik. Thea została dobrze napisana, ale niestety zaserwowana w złej formie.

Samouczek, który nie umie uczyć


W tym miejscu musimy powiedzieć, że gry turowe nie są nam obecne. Strategie ani survivale też nie. Mimo to w Thea: Awakening przydałby się porządny samouczek. Zostałyśmy wrzucone na mapę, a mechaniki gry wciąż pozostawały zagadką. Rozgryzienie craftingu oraz karcianego systemu walki zajęło nam trochę czasu (Kuba, dzięki za pomoc!). Gra pozwala jednak na wybranie automatycznego przebiegu potyczki, jeśli nie chce nam się użerać z kartami i powiązanym z nimi dopasowywaniem specjalnych zdolności i cech do postaci. Jeśli zdecydujemy się na rozgrywanie kolejnych partyjek, warto zaznaczyć, że przed walką dostajemy zazwyczaj możliwość wyboru taktyki, od której zależy poziom trudności. Co więcej, bohaterowie uczestniczący w pojedynku mogą zostać zranieni lub nawet umrzeć w wyniku obrażeń. W przypadku mniejszych uszkodzeń ciała, zadziałać może nawet posiadanie jedzenia w ekwipunku, które pomoże przywrócić punkty życia.
Wracając jednak do samouczka, nie dość, że nie ma go tam, gdzie trzeba, to niestety przekazuje czasami nie do końca zrozumiałe komunikaty.

Zawsze warto mieć większe zapasy jedzenia w wyposażeniu.

Czy bóstwa słowiańskie mówiły po angielsku?


Po produkcji polskiego studia, osadzonej w mitologii słowiańskiej, spodziewałyśmy się polskiej wersji językowej. Jakoś tak wydało nam się to oczywiste. Właśnie dlatego – oczywiście – mamy mieszane uczucia co do jej braku. Poza tym aspektem Shana doceniła grę za nietuzinkowy humor, w tym możliwość randkowania z topielicą. Ja z kolei za dobre dostosowanie do komputerów, co niestety nie przełożyło się na wygodę przy grze na padzie. PC-owcy będą zadowoleni.

Finalnie opuściłyśmy świat Thei z lekkim zawodem. Pomysł był naprawdę fajny, gra okazała się przepełniona motywami z mitologii słowiańskiej, jednak twórcy nie wykorzystali potencjału i przekombinowali w tę niewłaściwą stronę. Być może skupienie się na jednym lub dwóch gatunkach przyniosłoby lepsze efekty. My z pewnością porzuciłybyśmy karciany system walki, gdyż naprawdę szybko miałyśmy go dosyć i starałyśmy się korzystać z automatyzacji potyczek. Tak naprawdę Thea: Awakening może spodobać się głównie osobom, które nie miały jeszcze za bardzo do czynienia z grami wspomnianymi we wstępie oraz innymi klasykami gatunków, z których czerpała.



W chwili publikacji tej recenzji mamy już ograną kontynuację serii – Thea 2: the Shattering. Recenzja wkrótce. Jak myślicie, jest lepiej?
Autorki: Shana Banana i Natalia „Taliya” Pych
Za klucze do gry dziękujemy studiu MuHa Games.

1 thought on “Na Peruna! Thea: Awakening – recenzja gry”

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top