Dodatkowa broń może zmieniać więcej, niż przewidywano.
Dark Souls to seria wysoce specyficzna. Jej znakiem charakterystycznym są nie tylko ponury i brutalny świat fantasy i rozbudowana mechanika rozwoju postaci, ale przede wszystkim ustalony z góry poziom trudności, mogący zmieść z powierzchni ziemi niedoświadczonego gracza – a przynajmniej sprawić, by porządnie rzucił mięsem. Jakkolwiek poziom trudności pozostaje tak naprawdę kwestią bardzo subiektywną, tak nie można odmówić tej grze jednej rzeczy – nie wybacza błędów. A nieprzygotowani śmiałkowie mogą za te błędy słono zapłacić.
Święta przyjdą w listopadzie
Ten nieco przydługi wstęp miał za zadanie zaprezentować jedną z możliwych perspektyw starego wyjadacza serii – osoby, która ograła wszystkie części po kilka razy (zapewne zahaczając też o pozostałe produkcje studia FromSoftware) i która wypatruje wieści o Demon’s Souls niczym dziecko pierwszej gwiazdy na wigilijnym niebie. Faktem jest, że przy całej popularności takich tytułów jak Dark Souls, Bloodborne czy Sekiro: Shadows Die Twice, Demon’s Souls zawsze pozostawało na swój sposób ekskluzywne. Wydane w 2009 roku na PS3, nigdy nie doczekało się edycji na PC, co w znaczny sposób ograniczyło grono potencjalnych odbiorców. Niemniej jednak tytuł ten stanowił wstęp do serii, którą znamy obecnie i to on określił jej tak uwielbianą przez fanów formułę.
Na pozór listopadowa premiera nie powinna niczego zmieniać. Remake to ostatecznie korekta przede wszystkim oprawy wizualnej – miłośnicy otrzymają to, czego domagali się od lat, w dodatku z o wiele bardziej atrakcyjną grafiką. I o ile sama gra spotyka się dotychczas z bardzo entuzjastycznym odbiorem (o czym pisałyśmy tutaj), o tyle jej Deluxe Edition wywołała zdecydowanie więcej kontrowersji.
Skok na kasę?
Co zatem zawiera wspomniana Deluxe Edition? Oprócz łatwego do przewidzenia dodatku w postaci ścieżki dźwiękowej, gracz dostanie też do dyspozycji szereg przedmiotów takich jak pierścienie, pancerze, bronie czy też (konsumowalne) dusze. Dodatkowym bonusem ma być też ekskluzywne Weapon DLC w postaci kosy.
Z ręką na sercu przyznam, że początkowo informacja o Deluxe Edition nie wzbudziła u mnie większego zainteresowania. Przede wszystkim należy zwrócić uwagę na znacznie wyższą cenę w porównaniu do podstawowej wersji – za Deluxe Edition przyjdzie nam bowiem zapłacić ok. czterysta pięćdziesiąt złotych. Nawet pozbawione rozszerzeń Demon’s Souls (tańsze o ok. sto złotych) ma osiągnąć cenę niespotykaną dotychczas na polskim rynku gier. Biorąc pod uwagę specyfikę serii Souls – i to, że odpowiednio zaawansowany gracz może przejść tę grę uzbrajając postać wyłącznie w jej własne pięści – nie uważałam za sensowne wydawania pieniędzy na coś, co w żaden sposób nie rozbudowuje oferowanej nam rozgrywki.
Po głębszym przeanalizowaniu sprawy (a także paru żywiołowych dyskusji w Internecie) zauważyłam jednak, że sprawa nie jest tak zerojedynkowa.
Kiedyś to były Soulsy, teraz to nie ma Soulsów
Materiały promocyjne Deluxe Edition są tak naprawdę bardzo lakoniczne. Przy pełnym przedstawieniu wyglądu poszczególnych przedmiotów, fani nie dostali żadnych informacji na temat ich statystyk. Nie wiemy zatem, czy rzeczy te będą mieć jedynie przeciętne parametry, czy też będą one jednymi z najsilniejszych broni w grze. Nie wiemy też, czy gracz będzie musiał je znaleźć, czy też znajdzie je w ekwipunku zaraz po rozpoczęciu rozgrywki. To ostatnie może mieć natomiast decydujący wpływ na ocenę fanów. Łatwo wyobrazić sobie bowiem scenariusz, gdzie gracz w pierwszej minucie uzbraja swoją postać w zaawansowaną broń, zdolną zmienić najspokojniejszą okolicę w Zagubione Izalith, a potem rusza na bossa z samouczka.
Za słabe statystyki na tak potężną broń? A co, jeśli w ekwipunku będą znajdować się też ekskluzywne (i najpewniej wysoce wartościowe) dusze, służące do podbijania poziomu?
Nic dziwnego, że scenariusz ten wywołał oburzenie u znacznej części graczy – niektórzy wprost stwierdzają, że jest to wprowadzenie mechanizmu pay to win tylnymi drzwiami. Być może wystarczy dopłacić te sto złotych więcej, by umożliwić sobie rozgrywkę pozbawioną jej najbardziej charakterystycznego elementu w postaci poziomu trudności. Ostatecznie, dyskusje o wprowadzeniu easy mode do Dark Souls pojawiały się już parę lat temu.
Można przyjąć też bardziej optymistyczny scenariusz zakładający, że gracze będą mieli możliwość znalezienia wykupionych przedmiotów ukrytych w różnych częściach gry. Jakkolwiek najpewniej z czasem zaowocowałoby to serią speedrunów na YouTube – w pewien sposób stanowiłoby to gwarancję względnie sprawiedliwej rozgrywki. Z całą pewnością takim zabezpieczeniem nie mogłoby być znaczne podwyższenie minimalnych wymagań dla poszczególnych broni – biorąc pod uwagę to, że konsumowalne dusze najpewniej dostarczają znacznej ilości punktów, znalezienie szybkiej drogi do miejsca ich ukrycia pozwoliłoby na bardzo łatwe obejście wymogów. Mogłoby to okazać się wręcz łatwiejsze, niż żmudne zabijanie bossów.
Oczywiście, można przyjąć, że wymagania minimalne byłyby jeszcze wyższe, co uniemożliwiłoby ich realizację tylko na podstawie bonusowych przedmiotów. Z drugiej strony, ustalanie parametrów, których postać nie jest w stanie osiągnąć w toku standardowej rozrywki (a zatem bez wejścia w tryb New Game +) wydaje się mijać z celem.
A może nie będzie tak źle?
Czy Deluxe Edition w obecnej formule może negatywnie wpłynąć na rozgrywkę? I tak i nie. W kolejnych odsłonach Dark Souls najpotężniejsze przedmioty częstokroć kryły się w zawartości dodatkowej, jednak konieczność przedarcia się do nich sprawiała, że rozgrywka pozostawała zbalansowana, a potężne elementy zyskiwały status godziwej nagrody za nasz trud. Przy zachowaniu tej formuły gracze będą mogli zachować poczucie sprawiedliwości (na miarę standardów tej serii), a jednocześnie zakup zawartości dodatkowej będzie można uznać za w jakiś sposób opłacalny.
Czy uważam zatem, że warto kupić Deluxe Edition? Cóż… Pomimo zagłębienia się w opis zawartości i porównania tego z odbiorem fanów, wciąż nie jestem pewna, do kogo tak naprawdę skierowany jest ten produkt. Wątpliwe, aby osoba, która dotychczas nie miała styczności z serią zakupiła produkt za o wiele wyższą cenę, nie mając gwarancji, czy tytuł w ogóle przypadnie jej do gustu. Osoby zaprawione w świecie gier FromSoftware szybko zauważą zaś, że oferowane przedmioty raczej nie są warte aż tyle, przynajmniej z perspektywy samej rozgrywki. Jak zawsze jednak, pozostaje to kwestią indywidualnej oceny każdego z nas.