Piękno dorastania. Our Life: Beginnings and Always – recenzja gry

zrzut ekranu z gry Our Life: Beginnings and Always, chłopiec siedzi bokiem do kamery z kolanami pod brodą, ma turkusowe włosy, czerwone okulary, na lewej dłoni różowy gips, za nim na nocnym niebie widać księżyc w pełni

Do tej pory myślałam, że nie znajdę bardziej relaksującej gry niż Unpacking. Nic bardziej mylnego. Our Life: Beginnings and Always jest jak miękki, ciepły kocyk, i ta recenzja Wam to udowodni.

Jeśli, podobnie jak ja, jesteście beznadziejnymi romantyczkami i romantykami, to z pewnością chętnie sięgacie po produkcje, w których właśnie miłość stanowi albo tło, albo centralną oś gry. Podczas ostatnich tego typu poszukiwań natrafiłam na prawdziwy diament wśród powieści wizualnych. Dość powiedzieć, że po zainstalowaniu spędziłam w nim (praktycznie bez przerwy) siedem godzin, odrywając się od ekranu dopiero w środku nocy. Z bólem serca podjęłam dojrzałą decyzję i położyłam się, nadal jednak rozmyślając o tej przepięknej historii i tym, co czeka mnie po powrocie, a uśmiech nie schodził z mojej twarzy aż do zaśnięcia. Takie właśnie wrażenia pozostawia Our Life: Beginnings and Always – otula ciepłą historią i zabiera do lepszego, bezpiecznego miejsca.

Produkcję stworzyło małe studio GB Patch Games, które specjalizuje się w powieściach wizualnych. Pierwsza odsłona Our Life (nad drugą aktualnie pracują) jest zdecydowanie ich najpopularniejszą grą – i ciężko się dziwić. Czy wspominałam już, że twórcy udostępnili tytuł za darmo? Ach, tak czułam, że przykuje to Waszą uwagę. Pozwólcie więc, że zacznę od początku…

Dam Ci dwadzieścia dolarów, jeśli zaprzyjaźnisz się z moim synem

Zamknijcie oczy i wyobraźcie sobie, że znowu macie osiem lat. Mieszkacie z rodzicami, chodzicie w pierwszych lepszych ubraniach, które znajdziecie w szafie, a największym zmartwieniem jest wygranie w chowanego lub przetrwanie w szkole do kolejnych wakacji. Nagle do domu obok wprowadza się nowa rodzina, a nieznajomy wyciąga w Waszą stronę banknot dwudziestodolarowy i składa propozycję. Zmartwiony ojciec postanowił bowiem kupić przyjaciela dla swojego syna, który ciężko znosi przeprowadzkę w nowe miejsce.

widzimy mężczyznę o jasnych włosach spiętych w kucyk i czarnej sportowej koszulce, za nim widać domy przy ulicy, na pierwszym planie natomiast trzy opcje dialogowe do wyboru

Tak mniej więcej rozpoczyna się historia Our Life: Beginnings and Always. Na pierwszy rzut oka desperacja ojca nie świadczy najlepiej o tajemniczym chłopcu. Możemy przyjąć tę swego rodzaju łapówkę lub odmówić. Niezależnie od naszego wyboru, kilka minut później poznamy swojego rówieśnika. Od tego momentu losy Cove’a (bo tak się nazywa) i nasze splatają się bezpowrotnie, a przypadkowe spotkanie tworzy więź trwającą aż do dorosłości. Nasz sąsiad będzie obecny w naszym życiu, to pewne, jednak otwarta pozostaje kwestia, w jakim charakterze. A to już zależy tylko i wyłącznie od nas.

na zdjęciu widać trójkę dzieci: chłopca ubranego na niebiesko, o brązowych włosach, szarych oczach i piegach na całej twarzy, dziewczynkę z zamkniętymi oczami o rudych włosach i zółtej sukience w kwiatki i chłopca o turkusowych włosach, niebieskich oczach i czerwonych okularach, ma na sobie białą koszulkę bez ramiączek, brązowe szorty i różowy gips na lewym przedramieniu, na dole menu typowe dla powieści wizualnych

Produkcja jest podzielona na cztery etapy: Dzieciństwo, Dorastanie, Lata nastoletnie i Dorosłość. Każdy z nich składa się z początku i końca wakacji oraz mniejszych historyjek w ich trakcie, nazywanych Momentami. Te ostatnie, choć opcjonalne, są integralne z główną osią fabularną i decyzje w nich podjęte mogą zaowocować dodatkowym dialogiem czy opcją do wyboru w późniejszej fazie gry.

Magia personalizacji, czyli wyraź siebie i swoje uczucia

Jednym z głównych aspektów, którym GB Patch Games reklamuje swoją grę, jest mnogość opcji personalizacji, zarówno bohatera, jak i samej rozgrywki. I rzeczywiście, kilka minut po rozpoczęciu doświadczamy tego na własnej skórze. W przypadku naszego awatara możemy dostosować zarówno cechy typowo fizyczne (m.in. kształt oczu, twarzy, włosy, wzrost, blizny, piegi), jak i określające tożsamość (imię, nazwisko, zaimki, preferencje seksualne). Twórcy przygotowali nawet specjalne darmowe DLC z listą imion, które nasz obiekt zainteresowań będzie wypowiadał głośno, w ramach voice actingu. To miły smaczek, bowiem imiona do wyboru pochodzą od osób wspierających projekt.

kreator postaci, na środku widać głowę naszej postaci, dookoła znajdują się różne aspekty wyglądu które możemy wybrać, pod awatarem natomiast imię i nazwisko oraz zaimki do wyboru

W miarę dorastania naszej postaci opcji personalizacji pojawi się więcej. Dojdą tatuaże, biżuteria, trądzik czy piercing. Jednak równie ważne jest zdefiniowanie uczuć, które nasza postać będzie żywiła do Cove’a na różnych etapach życia. Dzielą się na dwie kategorie: intymność i zainteresowanie. Pierwsza określa otwartość w kontakcie z wybrankiem, a druga charakter naszej relacji.

W samej rozgrywce również znajduje się pełno momentów, dzięki którym nasz awatar stanie się bardziej „ludzki” i indywidualny. Our Life pyta nas o mnóstwo, mnóstwo rzeczy, takich jak hobby, preferencje żywieniowe, umiejętności, ale również, a może przede wszystkim, o uczucia i stosunek do różnych sytuacji. Czy jesteśmy pewni siebie w rozmowach z ludźmi? Wieczni z nas optymiści, lubimy długo spać? A może łatwo denerwujemy się problemami i najmniejsze niedogodności wyprowadzają nas z równowagi? Gra zapamiętuje większość naszych wyborów i nierzadko powracają one w kolejnych etapach. Dodatkowo zwiększa to immersję i daje sporo satysfakcji.

Jeden Cove Holden, dziesiątki możliwości

Zdecydowanie najjaśniejszym elementem gry jest Cove i jego interakcje z naszą postacią. Produkcja, choć może wydawać się prostą powieścią wizualną, w rzeczywistości opiera się na bardzo skomplikowanym kodzie – co ostatecznie przekłada się na złożoność rozgrywki. Chłopak jako dziecko ma niezły charakterek, jednak przypomina też plastelinę, której to my nadajemy kształt na przestrzeni lat. Nie możemy być pewni, w jakim kierunku podąży – jeśli jednak chcemy osiągnąć konkretny efekt, możemy spersonalizować naszego sąsiada na początku każdego etapu życia (poza Dzieciństwem i tylko do pewnego stopnia). To trochę kłóci się z oświadczeniami twórców o całkowitej personalizacji, bowiem Holden musi być mężczyzną o zielonych włosach i turkusowych oczach. Można to jednak wytłumaczyć niezbędną dodatkową pracą w przypadku nowych płci. Ponadto dzięki ograniczonym możliwościom możemy co jakiś czas oglądać piękne grafiki z naszym sąsiadem.

mężczyzna o długich turkusowych włosach spiętych z tyłu głowy i turkusowych oczach, ma na sobie biały tank top, na prawej ręce niebieski tatuaż przypominający taflę wody, na dole menu typowe dla powieści wizualnych

Jeśli chodzi o charakter, to Cove posiada dwa główne wskaźniki. Jeden definiuje jego osobowość: może być więc zamknięty w sobie, otwarty i przyjazny lub plasować się gdzieś pomiędzy. Drugi natomiast określa jego zainteresowania i to, czy preferuje sportowy tryb życia, czy bycie typowym molem książkowym. Tutaj również, oczywiście, może stanowić swoistą hybrydę tych dwóch. Ma to ogromny wpływ na jego zachowanie w kolejnych latach. Jako atleta będzie umięśniony i chętny do aktywności fizycznej. Natomiast gdy uczynimy z niego cichą i nieco chłodną osobę, ciężko będzie mu się otworzyć do innych. Może też czuć się niekomfortowo podczas romantycznych interakcji z nami.

Psiapsie, slow burn, czy miłość od pierwszego wejrzenia?

Jeżeli oczywiście do jakiegokolwiek romansu dojdzie, bowiem możemy widzieć go po prostu jako przyjaciela i czuć się całkowicie swobodnie. Możemy również od początku zauroczyć się i przez lata denerwować na myśl o spotkaniu. To leży całkowicie w naszej gestii. Cove dostosuje się do naszego tempa i nigdy nie poczujemy się przy nim niezręcznie.

zrzut ekranu z gry Our Life: Beginnings and Always, widać nastolatka z półdługimi turkusowym włosami, czerwonymi okularami i niebieskimi oczami, ma na sobie czerwoną koszulkę bez ramiączek i czarne szorty, za nim widać salon i jadalnię, na dole menu typowe dla powieści wizualnych

To bardzo wyróżnia Beginnings and Always na tle innych powieści wizualnych. Wcale nie musimy wdawać się z Cove’em w romantyczną relację. Możemy do końca pozostać znajomymi lub najlepszymi przyjaciółmi, i będzie to całkowicie okej. Podczas przechodzenia przez kolejne etapy życia trzeba jednak pamiętać o dwóch ważnych sprawach. Po pierwsze, w uczuciach nie można się cofać, tj. nie możemy wrócić z zauroczenia i miłości na brak zainteresowania. Po drugie: gdy już sformalizujemy naszą relację, nie możemy z sąsiadem zerwać. To akurat mocno mnie zaskoczyło, bowiem niektóre wybory w późniejszych etapach rozgrywki sugerowały, że związek może zepsuć się z upływem czasu.

Jednak nawet, gdy postawimy wyłącznie na przyjaźń, relacja tej dwójki jest fantastycznie napisana. Czuć w niej bliskość i naturalność, wspólne dojrzewanie i przemiana na przestrzeni lat wypada naturalnie. Przyznam, że momentami chciałam zamienić się ze swoim awatarem miejscami. Wieczne lato, dorastanie w cudownym nadmorskim miasteczku, kochająca rodzina, Cove… Ach, Holden to ten typ osoby, którą każdy chciałby mieć w swoim najbliższym otoczeniu. Bo umówmy się – ktoś, kto w środku nocy wkrada się do ciebie przez okno tylko żeby cię pocieszyć, to prawdziwy skarb.

Motyle w brzuchu i strefa komfortu w jednym – finalne wrażenia z gry Our Life: Beginnings and Always

Nie jestem w stanie w pełni przekazać słowami, jakie uczucia wywołuje ta produkcja. Wszystko, od stylu graficznego przez muzykę do postaci i dialogów, jest poprowadzone w taki sposób, by dać graczowi czy graczce poczucie domu, do którego powraca po wielu latach tułaczki po świecie. Praktycznie wszyscy w Sunset Bird są serdeczni i wyrozumiali, nikt nie ocenia, nie krzywdzi. Nie spotkamy tu walki czy toksyczności. Jednocześnie gra nie boi się podejmować trudnych tematów, takich jak rozwód, dystrofia płciowa czy rozmowy z adoptowanymi dziećmi o ich biologicznych rodzicach. Nieraz uronicie łzę, ale też będziecie głośno śmiać się czy kręcić głową z niedowierzaniem. Z perspektywy dorosłego poczynania bohaterów są jeszcze bardziej urocze.

zrzut ekranu z gry Our Life: Beginnings and Always, widać na nim trzy sylwetki postaci i dwie głowy innych postaci w rogach, za nimi widać rynek, na dole ekranu menu typowe dla powieści wizualnych

Zagrajcie w Our Life: Beginnings and Always chociażby dla samego Cove’a (niewiele brakowało, żeby ta recenzja zmieniła się w list miłosny). Zapewniam, że nigdzie indziej nie spotkacie tak oddanego, serdecznego i troskliwego chłopaka/przyjaciela/sąsiada/wstawcie co chcecie. Stanowi piękny przykład rozwoju postaci na przestrzeni gry, a przy tym jest tak ludzki, że praktycznie każdy może się z nim w pewien sposób utożsamić.

Gra pod pewnymi względami przypomina Boyfriend Dungeon – jest klimatyczna i satysfakcjonująca, z dużym naciskiem na interakcje między postaciami. Nie wspominając o cudownym, relaksującym soundtracku i umiejscowieniu fabuły w lecie, na pięknym wybrzeżu…

zrzut ekranu z gry Our Life: Beginnings and Always, widać na nim mężczyznę w czarnej koszuli, ma długie, turkusowe włosy spięte w kucyk, czerwone okulary i niebieskie oczy, za nim widać zamazane kontury sali ze stołami, na dole ekranu jest menu typowe dla powieści wizualnych z tekstem

Jeżeli więc chcielibyście poczuć te motylki w brzuchu i schować się na kilkanaście godzin pod ciepłym kocykiem z herbatką, pobierzcie Beginnings and Always (przypominam, ta gra jest dostępna za darmo! To aż nie do wiary!). Stwórzcie własną postać i pokierujcie nią tak, jak chcecie, w takim tempie, jakie uznacie za stosowne. Mam nadzieję, że poczujecie przy tym taki spokój duszy, jakiego sama doznałam.

Scroll to Top