Oczekiwania względem Sony oraz ich flagowego produktu, jakim jest PlayStation, były wysokie od samej pierwszej wzmianki na temat powstawania piątej generacji konsoli.
Przez sieć przewinęła się masa projektów nowej “plejki”, począwszy od wersji z holderem na pizzę, a na statku kosmicznym kończąc. Finalny wygląd PS5 jest w porządku. Nie zachwyca (przynajmniej mnie), nie odrzuca – ot, całkiem ładne pudło do grania, które, jeśli nie ceną za swoje centymetry, zabije nas czymś zupełnie innym.
CENY GIER A PORTFEL PRZECIĘTNEGO KOWALSKIEGO
Spójrzcie chociażby na swoich znajomych. Okej, część z nich może faktycznie będzie piastować jakieś wyższe stanowiska w firmach czy innych bankach, ale znaczna większość nie, co jest całkowicie w porządku. Wychodzę z założenia, że żadna praca nie hańbi, a każdy zawód ma swoje zadanie do spełnienia, by kraj jako tako mógł prosperować. Przy czym… pewien procent Polaków stanowią gracze, którzy już teraz mają nie lada zagwozdkę, czy będzie ich stać na chociażby jedną pozycję dedykowaną na PS5.
Skupmy się na chwilę na samych cyferkach. Na tapetę weźmy średnie zarobki, które niestety nie są jednolite. Wszystko zależy od tego, gdzie mieszkamy, pal licho branżę, w której się obracamy. Dodatkowo negatywny wpływ na nasze zarobki ma też sytuacja ogólnoświatowa – pandemia jest bezlitosnym i agresywnym wrogiem, który uszczupla nasze budżety od dobrych kilku miesięcy.
Pamiętajmy również, że na dane, które możemy znaleźć w sieci na temat średniej krajowej, trzeba patrzeć przez palce, gdyż to jest jedynie statystyka. Statystyka zawyżona przez osoby zarabiające więcej, a więc konkretna suma nie oddaje w pełni realiów tego, ile kto faktycznie dostaje na konto. Ot, jest to kwota, która mieści się w widełkach wokół ustalonej średniej.
(źródło: czerwona-skarbonka.pl)
Zwróćmy uwagę jeszcze na jedno – nie tylko województwo determinuje tę średnią krajową, ale również i miasto, w którym mieszkamy. Brzmi kosmicznie? Dla mnie jak najbardziej. Poniżej pokażę Wam jeszcze jedną tabelkę, żebyście mogli sobie lepiej zobrazować całą sytuację.
NO DOBRA, ALE TRZEBA MIEĆ TEŻ GDZIE MIESZKAĆ
PS5 należy do konsoli stacjonarnych, czyli wypadałoby mieć choć kilka metrów kwadratowych i kawałek dachu nad głową, by móc cieszyć się z grania. Kwestia mieszkaniowa w Polsce też nie wygląda kolorowo, co już nikogo nie dziwi, a wielu nadal załamuje.
Wzrost cen za mieszkania notujemy od wielu lat, lecz w zeszłym roku poszybował on dość znacznie. Dodajmy do tego jeszcze większe rachunki, bo z roku na rok WSZYSTKO drożeje i wniosek nasuwa się sam: za wysokie progi na zarobki Kowalskiego.
Powyższa tabela nie wygląda dobrze. Powiem szczerze, że osobiście mnie to przeraża. Jasne, stopniowo nasze wynagrodzenie rośnie, ale tempo, w jakim się to dzieje, jest nieproporcjonalne do masy innych podwyżek, które jednocześnie nasze państwo uskutecznia. Bo co z tego, że zarabiamy teraz rzekomo 17 zł/h, skoro to nie jest pewniak dla każdego. Nie będę się rozdrabniać tutaj na rodzaje umów, jakie możemy zawrzeć z pracodawcą, bo wyszedłby mi esej, a nie felieton. Niemniej, rozumiecie do czego piję, prawda?
Weźmy pod uwagę jeszcze, że wysokość czynszu zależy od ilości pokoi i osób, które mają tę przestrzeń zajmować. Na logikę najtaniej jest mieszkać z kimś jeszcze, bo wtedy koszty rozchodzą się na pół. Dobra, to teraz wyobraźmy sobie, że mamy przed sobą parę studentów, którzy nie dość, że zasuwają na uczelnie, to jeszcze próbują dorabiać weekendami.
JESTEM STUDENTEM I LUBIĘ GRAĆ W GRY
Asia i Maciek są graczami, którzy swoje przygody zaczynali od Pegasusa i stopniowo obydwoje pięli się po drabinie gamingu wraz z rozwojem technologii. Nie potrafią teraz określić, ile godzin przegrali w Donkey Konga, Star Wars Dark Forces, Gothica i masę klasyków, dzięki którym pokochali gry wideo. Postanowili jednak na pewnym etapie życia iść na studia, żeby zdobyć wykształcenie i uznali przy tym, że taniej będzie im mieszkać razem. Wynajęli kawalerkę we Wrocławiu za 1900 zł/msc z opłatami. Od rodziców każde z nich dostaje po 1500 zł, dodatkowo pracują w weekendy i mają z tego po 450 zł/os. Łącznie Asia i Maciek mają do dyspozycji 3900 zł. Czy Asię i Maćka będzie stać na gry na PlayStation 5?
W teorii tak, a w praktyce nie bardzo. Nie mówiąc o kupnie samej konsoli, ale powiedzmy, że ją już mają.
Przy założeniu, że gry na PS5 mają kosztować po 360 zł za sztukę, para studentów, po przyjęciu, że liczą każdy grosz, będzie mogła sobie pozwolić na kupno jednej gry po przynajmniej dwóch miesiącach odkładania na nią. Bez wyższej matematyki.
Asi i Maćkowi zostają 2000 zł na życie. Po odjęciu ceny za jedną grę pozostaje im kwota w wysokości 1640 zł. Wychodzi na to, że jedna gra stanowi 18% ich miesięcznego budżetu. Inaczej obrazując – blisko ⅕ kwoty z 2000. Brzmi skandalicznie, przynajmniej dla mnie. Natomiast obecnie ceny nowych gier na PS4 to średnio 249 zł, czyli ledwie 13% budżetu. 5% robi różnicę, szczególnie kiedy za tę kwotę można wyskoczyć do całkiem przyzwoitego lokalu na obiad i drinka.
POWTÓRKA Z ROZRYWKI?
Jak łatwo możemy zauważyć, jeśli ceny za gry na PS5 utrzymają się w granicy 360 zł, mało kogo będzie stać na to, by się nimi cieszyć. Co ciekawe, podobną sytuację Sony miało w przypadku gier na PlayStation 3, podnosząc ceny 50$ do 60$. Już pierwsza kwota, w przeliczeniu na złotówki, wynosiła zdecydowanie za dużo, przez co wiele osób zwyczajnie czekało na promocje lub możliwość kupna tytułu z drugiej ręki.
Czy japoński gigant na rynku konsol znowu chce zaserwować graczom swoiste załamanie nerwowe z powodu zawyżonych cen? Chyba tak.
Autorka: Patrycja “Adara” Kulpicka