Ratowanie zwierzątek dla zaawansowanych. Preserve – recenzja gry

Kolorowa wyspa na niebieskim tle, na dole karty ze zwierzętami, roślinami i opadami

Stwórz naturalny (i efektywny) habitat dla wszelkich dzikich stworzeń. O tym, że to nie takie łatwe, opowiem w tej recenzji wczesnego dostępu Preserve.

Na pierwszy rzut oka gra wydaje się bardzo prosta w swoich założeniach. Mamy heksagonalną mapę, elementy naturalnego krajobrazu i kilka zwierząt, które trzeba ułożyć w taki sposób, żeby zdobywać punkty. W tle przygrywa miła muzyczka. Jest kolorowo, ładnie, można odnieść nawet wrażenie, że to gra cozy (a wiecie, jak dużo przytulnych produkcji wychodzi co roku). Nic bardziej mylnego! Otóż to przeuroczo wyglądające dzieło od Bitmap Galaxy ma dualną naturę (niczym sama natura, o której jest produkcja). Łączy to bycie przyjemnym układankiem z dość poważnym planowaniem ruchów do przodu i strategią. Ale o tym wszystkim opowiem w dalszej części niniejszej recenzji Preserve.

Kafelek na kafelku nie zostanie

Zaczynamy od wybrania biomu, czyli z jakimi zwierzątkami i krajobrazem chcemy mieć do czynienia, i odpalamy mapę. Na początku obszar gry jest ograniczony do kilkunastu miejsc. Jednak wraz ze zdobywaniem punktów otrzymujemy większe elementy mapy, na których kontynuujemy nasze zadanie. Polega ono na przywróceniu naturalnej równowagi w przyrodzie (czyli nabiciu punktów). A sprzyja temu efektywne łączenie obszarów i wysyłanie tam odpowiednich zwierzątek.

Dostajemy na rękę karty reprezentujące różnego rodzaju drzewa, rośliny itp., z których budujemy habitaty, a także zwierzęta, które musimy gdzieś osiedlić. Karty tych drugich mają oznaczone rodzaje habitatu, w którym powinniśmy dany gatunek umieścić (to znaczy, że pszczoły nie pójdą w góry, a żyrafa nie zamieszka wśród suchych traw). Za wszystko, co położymy na mapie, otrzymujemy punkty. Gdy zbierzemy ich dostatecznie dużo, to dostajemy kolejne kawałki mapy i karty, bo Matka Natura najwyraźniej uznała, że jesteśmy godni kontynuowania dzieła.

Heksagonalna mapa inspirowana sawanną na środku, na dole karty ze zwierzętami, roślinami i opadami.

 

Nie gram dla osiągnięć

Jeśli nie traktujemy punktacji poważnie i robimy wszystko „byleby zdać”, to takie powolne układanie kafelków w Preserve raczej zapewni nam zaliczenie poziomu na brązowy medal i przede wszystkim jest całkiem relaksujące. Gorzej, jeżeli uznacie, że jednak zależy Wam na byciu najlepszym. Wtedy gra nie jest milutka.

Aby nasze krajobrazy były jak najbardziej efektywne, musimy tworzyć habitaty na dwanaście kafelków. Wtedy mają dostępne trzy miejsca dla zwierzątek, a najwięcej punktów dostaniemy, gdy każde z nich będzie inne. Oczywiście, nie mamy pojęcia, jakie karty dostaniemy przy następnym rozdaniu, czy w ogóle ten trzeci typ dla danego habitatu się pojawi i czy dostępne poszerzenie mapy będzie odpowiadało naszym planom. Dlatego trzeba liczyć, myśleć do przodu na trzydzieści kroków i wiedzieć, co daje jakie ulepszenia.

Otrzymanie złotego medalu za poziom wiąże się z taką liczbą punktów do zdobycia, że ja nie wiem, jak je zdobyć. Czytałam nawet poradniki na potrzeby recenzowania Preserve i nawet znalazłam tabelkę z rozpisanymi wartościami. Uznałam jednak, że nie na to się nastawiałam i wrócę do mojego cozy grania. Ale jeżeli lubicie takie wyzwania, to na pewno jest tu co robić.

Heksagonalna mapa inspirowana oceanem, na dole karty ze zwierzętami, roślinami i podwyższeniami terenu.

 

Biomy i tryby

Obecnie możemy wybrać jeden z trzech biomów: kontynentalny, sawannę i morski (a w drodze jest jeszcze jurajski z dinozaurami – kozacko). Każdy wygląda inaczej, ma inny zestaw habitatów, zwierząt i nieco zmodyfikowane mechaniki. Zdecydowanie nie pozwala to szybko się znudzić i gdy już mamy dość dwóch wilków (jednego w Tobie, drugiego w sercu gór), to możemy poukładać zebry albo płaszczki. Do wyboru są też trzy różne wielkości map, a im większa, tym więcej mamy dodatkowych zadań do zrealizowania podczas budowania krajobrazu.

O ile podstawowy tryb polega na rozkładaniu elementów dostępnych na kartach i kawałków mapy w taki sposób, aby wymaksować ilość punktów ocalić jak najwięcej zwierzątek oraz stworzyć naturalną przestrzeń do ich życia, tak tryb kreatywny pozwala nam się bawić w dowolny sposób. Nie ma tu punktów, nie ma ograniczeń – możecie dokonywać wszelkich zabawnych szaleństw, flaminga z delfinem do jeziora wrzucić. Matka Natura nie patrzy.

Ponadto jest jeszcze tryb zagadek, w którym obecnie mamy po dwadzieścia łamigłówek dla każdego biomu. Dostajemy ograniczoną liczbę kart i gotowy kawałek mapy, na którym musimy zdobyć odpowiednio dużo punktów. Wykorzystujemy wówczas te bardziej zaawansowane mechaniki gry, żeby jak najlepiej rozlokować zasoby (bo samo osiedlenie zwierząt tu nie wystarcza). Przykładowo: trzeba odpowiednio zakręcić rzeką, bo im dłuższa jest, tym więcej daje punktów.

Pojedyncza wyspa na niebieskim tle, na środku z drzewami i dużą ilością zwierząt na niej. Na dole karty ze zwierzętami
Nie róbcie tak w trybie kreatywnym.

 

Kocham ratować karpie. Preserve – finalne wrażenia

Miło spędziłam czas, chociaż nie było to jakieś wybitne doświadczenie ani pod względem relaksu, ani pod względem łamigłówkowości czy strategii. Myślę, że jeśli potraktujemy tę grę jako klikacz-układacz na wolny czas, to może się ona szybko znudzić. Gdy się już wciągniemy, to element ulepszania swoich wyników i stawanie się naczelnym strategiem Matki Natury może tu być na plus.

Brakuje mi paru rzeczy w tej wersji wczesnodostępowej, np. żeby klikając na habitat, można było podejrzeć, z ilu kafelków się składa, albo żeby kamera była bardziej funkcjonalna. Niemniej pomarszczyłam brwi nad tą grą, licząc, czy zmieszczę gdzieś pełen habitat i pobawiłam się w tworzenie ergonomicznie działającej natury. Podsumowując, uznaję czas z grą za dobrze spędzony.

Preserve do recenzji otrzymaliśmy dzięki uprzejmości wydawcy. Dziękujemy za zaufanie i kluczyk z grą.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top
Verified by MonsterInsights