Czas na strzelankę, w którą zagrasz zarówno w samochodzie, jak i w domowej świątyni dumania. Tylko czy warto dać Call of Duty: Mobile szansę?
Bardzo często, wybierając się w długą podróż, zastanawiamy się, co będziemy podczas niej robić. Niektórzy całą drogę przesypiają, inni czytają książkę albo oglądają film. Jednak zapalonym graczom to nie wystarcza. Miłośnicy przygodówek, gier wyścigowych bądź symulatorów zawsze znajdą coś dla siebie w sklepie Play lub na App Store. Co jednak z osobami lubiącymi strzelanki? Przez długi czas nie mogłam trafić na grę spełniającą moje wymagania, gdzie i sterowanie, i sama rozgrywka przypominałyby wersje komputerowe. Jako osoba uwielbiająca FPS-y czułam niedosyt.
Podczas ostatnich poszukiwań natrafiłam w sklepie Play na Call of Duty: Mobile. Zwlekałam ze ściągnięciem tej gry z myślą, że będzie to następny tytuł typu PayToWin. W końcu jednak przezwyciężyłam swoje obawy… a mobilna produkcja okazała się strzałem w dziesiątkę.
Activision naprawdę się przyłożyło i gra sprostała wymaganiom. Cała społeczność fanów serii Call of Duty rzuciła się na ten tytuł. Bardzo miłym zaskoczeniem była dla mnie duża ilość polskich graczy, zorientowanych w temacie i pomagających sobie nawzajem.
Pierwszy strzał: tryby gry i intuicyjne menu
Wchodząc po raz pierwszy do gry, dostajemy możliwość zalogowania się jako gość, poprzez Facebooka bądź nawet przez swoje konto Activision. Poruszając się po menu,działamy intuicyjnie – kto miał styczność z FPS-ami, ten poczuje się jak w domu. Zanim zaczniemy rozgrywkę, mamy do wyboru tryb gry oraz mapy, przeniesione z komputerowych i konsolowych wersji Call of Duty. Z klasycznych trybów wyróżniamy Team Deathmatch, Dominationi Search & Destroy. Co jakiś czas twórcy dodają wydarzenia z trybami specjalnymi, w których możemy pobawić się w Gun Game albo sprawdzić swoje umiejętności w Sniper bądź Knife Game. Gra oferuje szeroki wachlarz broni, które uzyskujemy poprzez zdobywanie nowych poziomów, wyższych rang oraz otwieranie skrzynek.
Drugi strzał: battle royale i zombiaki
Ku uciesze fanów, Call of Duty: Mobile, jako druga część z całej serii, dostała opcję Battle Royale. Mapa w tym trybie opiera się na różnych lokalizacjach inspirowanych papierowymi przewodnikami z multiplayera. W jednej turze może brać udział aż stu graczy, co podwyższa poprzeczkę w drodze do wygranej. Prócz przedmiotów znalezionych w trakcie rozgrywki, mecz uatrakcyjniają umiejętności specjalne dobierane w fazie przygotowania.
Nieodzowną częścią Call of Duty jest tryb Zombie, w który możemy grać z przypadkowymi osobami bądź ze znajomymi. Nie trzeba tu dużo tłumaczyć – po prostu lądujemy i zaczynamy rzeź nieumarłych. Na mapie wraz z nadchodzącymi falami zombie znajdujemy coraz to nowsze ulepszenia czy sprzęt. Miłym dodatkiem jest również skrzynia-niespodzianka, z której możemy dostać bronie niedostępne na mapie.
Sterowanie w trakcie meczów jest bardzo intuicyjne, przyciski umieszczone są tak, że przy pełnej kontroli możemy grać na dwa, cztery albo i nawet sześć palców. Możemy je ustawić pod swoje preferencje tak, żeby gra była dla nas jeszcze przyjemniejsza. Całość uzupełnia miła dla oka grafika, rodem z wersji komputerowych.
Trzeci strzał… w kolano
Niestety tytułu nie ominęły problemy techniczne. Na niektórych modelach telefonu pojawiają się problemy z grafiką czy wczytywaniem map. Pomimo posiadania szybkiego Internetu zdarzało się u mnie wyraźne zwiększenie czasu pingu bądź całkowita utrata połączenia. W trakcie meczów rankingowych bardzo utrudnia to grę i zniechęca do jej ponownego uruchomienia i powrotu do rozgrywki. Jednakże studio walczy z zaistniałymi problemami, a niekiedy nawet rekompensuje straty darmowymi skrzynkami.
Trzeba przyznać, że Activision, wypuszczając Call of Duty: Mobile, spełniło marzenie swoich fanów, tworząc tak bardzo potrzebną grę w wersji na telefony. Każdemu, kto uwielbia odstresowywać się poprzez strzelanie i intensywną rozgrywkę, szczerze polecam.
Autorka: Uranowa