Zagraj to jeszcze raz. Sam. Twelve Minutes – recenzja gry

Twelve Minutes recenzja

To jedna z tych gier, do których najlepiej podejść z czystą głową. Dlatego postaram się, by moja recenzja Twelve Minutes opowiedziała Wam o tej produkcji jak najwięcej, mówiąc jednak… jak najmniej.

To, co teraz napiszę, może wydawać się nieco dziwne. Otóż uważam, że recenzja nie jest odpowiednią formą literacką do rozmawiania o Twelve Minutes. To bowiem jedno z tych dzieł, którego powinno się doświadczyć w jak najbardziej kameralny sposób. Niekoniecznie w samotności, bo uważam, że ta gra doskonale sprawdzi się również na wieczór z bliską osobą. Jednak dobrze jest poznawać Twelve Minutes po swojemu – nie czytając solucji, nie oglądając wcześniej filmików na YouTubie, nie zaglądając na fora.

Przemyślenia innych na temat tej gry warto natomiast poczytać już po ukończeniu całości – bo Twelve Minutes miesza w głowie. I z tego, co zdążyłam zauważyć, każdemu miesza trochę inaczej, co niewątpliwie jest jedną z największych zalet tej produkcji.

Twelve Minutes recenzja
Mimo że Twelve Minutes nie jest naładowane easter-eggami, to można znaleźć w nim kilka ciekawych smaczków, takich jak dywan z kultowego Lśnienia Kubricka.

Wszystkie szczęśliwe rodziny są do siebie podobne…

Recenzja Twelve Minutes nie może obyć się bez przybliżenia fabuły. Gracz wciela się w bezimiennego mężczyznę, który wraca z pracy do domu. W mieszkaniu zastaje małżonkę, która nuci Por una cabeza, a następnie oznajmia, że przygotowała deser. Wszystko wskazuje na to, że młode małżeństwo spędzi miły wieczór. Po kilku minutach bohaterom przerywa jednak pukanie do drzwi. Niespodziewany gość twierdzi, że jest z policji, a następnie oskarża kobietę o popełnienie zbrodni osiem lat temu. Kiedy sprawy przyjmują dramatyczny obrót… wszystko się restartuje. Protagonista ponownie staje w drzwiach swojego mieszkania, a z łazienki znów słychać Por una cabeza nucone przez żonę.

Bohater utknął w pętli czasowej. Żeby z niej wyjść, postanawia rozwiązać zagadkę i dowiedzieć się, co tak naprawdę wydarzyło się osiem lat temu.

12 minutes recenzja
Idealny wieczór! Zgadnij, kto zrobił deser?

Każdy koniec to początek czegoś nowego…

Wszystkie wydarzenia w Twelve Minutes obserwujemy z lotu ptaka (widok przypomina ten znany z serii The Sims,) a liczba lokacji, które możemy odwiedzić, jest bardzo ograniczona, co potęguje nieco klaustrofobiczny klimat. Po tym, kiedy już wejdziemy do mieszkania, nie możemy z niego wyjść, bo każda taka próba kończy się restartem dnia.

Mimo że na pierwszy rzut oka mieszkanie wydaje się małe i niezbyt ciekawe, z czasem okazuje się, że kryje więcej tajemnic i możliwości niż mogło się z początku wydawać.

Może zabrzmi to nieco patetycznie, ale każdy kolejny restart jest nową szansą. Informacje z poprzednich pętli możemy, a nawet musimy wykorzystać w kolejnych.

… z czego w danej chwili nie zdajemy sobie sprawy

Jedną z największych zalet Twelve Minutes jest to, że podchodzi z ogromnym szacunkiem do inteligencji odbiorcy. Zachęca do tego, by próbować, eksplorować i myśleć nieszablonowo. Dzięki temu za każdym razem, gdy udało mi się odkryć nowy element układanki, czułam ogromną satysfakcję.

Twórcy zdali się przewidzieć każdy możliwy ruch gracza – wszystkie drobne zmiany, których dokonujemy w kolejnych pętlach (nawet jeśli są przypadkowe), niosą ze sobą konsekwencje i realnie zmieniają przebieg rozgrywki. Co istotne, skutki naszych działań są też bardzo logiczne i sensowne, dzięki czemu łatwiej jest wczuć się w historię. Zachowania bohaterów również były całkiem prawdopodobne pod względem psychologicznym, za co grze należy się ogromny plus.

Immersyjność zwiększa też z pewnością doskonały dubbing – głosu postaciom użyczyli Willem Dafoe, James McAvoy i Daisy Ridley i każde z nich wykonało fantastyczną robotę.

Fabuła Twelve Minutes jest na tyle skomplikowana i porządnie rozpisana, że stale utrzymuje nasze zainteresowanie na najwyższym poziomie. Równocześnie nie jest przekombinowana, zbyt rozległa czy męcząca. Mam poczucie, że w grze znalazło się dokładnie tyle wątków, ile powinno. Sprawia to, że mimo iż poszczególne elementy w kolejnych pętlach się powtarzają, w trakcie rozgrywki trudno się nudzić.

Każda nieszczęśliwa rodzina jest nieszczęśliwa na swój sposób

Fabuła jest świeża i intrygująca, obfitująca w zwroty akcji. Choć motyw pętli czasowej nie jest niczym nowym, to Twelve Minutes serwuje go w całkiem oryginalny sposób, mieszając konwencję przygodówki z grą logiczną i opowiadając historię w gruncie rzeczy bardzo kameralną.

Mimo że wciąż przeżywamy te same dziesięć minut, to w wyniku naszych różnych działań poznajemy bohaterów za każdym razem od nieco innej strony. Dzięki temu można się do nich naprawdę przywiązać i przejąć dramatem rozgrywającym się w ciasnym mieszkaniu. Twelve Minutes obudziło zresztą we mnie sporo sprzecznych emocji. Okazuje się bowiem, że motyw wtargnięcia policjanta do domu, chęci uratowania żony i przerwania pętli czasowej nie jest wcale jedynym, który jest obecny w grze. Ba! Nie jest nawet najważniejszy. Ten, który ostatecznie wysuwa się na pierwszy plan, jest dość niejednoznaczny, a ocenę moralną postępowań bohaterów Twelve Minutes pozostawia graczowi.

Gra od Annapurna Interactive nie jest oczywiście bez wad. Mimo generalnej logiczności zdarzały się momenty, kiedy pretekstowość nieco raziła w oczy. Nie były jednak na tyle liczne, by przeszkadzało w odbiorze gry.

Twelve Minutes – finalne wrażenia

Twelve Minutes to jedna z nielicznych produkcji, na które czekałam od pierwszych zapowiedzi i które ani trochę mnie nie zawiodły (niestety, tego samego nie mogę powiedzieć chociażby o recenzowanym już przeze mnie na portalu Paradise Lost). Każda minuta gry sprawiała mi autentyczną przyjemność.

Moja recenzja Twelve Minutes dobiega końca, a ja wracam do buszowania po forach internetowych i sprawdzania, czy innym graczom ta produkcja namieszała w głowie tak samo jak mnie. Co, swoją drogą, polecam również Wam. Oczywiście dopiero wtedy, kiedy już ukończycie tę grę, rozegrawszy poszczególne pętle jeszcze raz, jeszcze raz i jeszcze raz. Sami.

PS

Motyw pętli czasowej niejednemu pewnie przywiedzie na myśl kultowy Dzień Świstaka. Ja jednak uważam, że zestawienie Twelve Minutes z tym filmem nie jest trafne – ta gra kojarzy mi się raczej z Życiem Pi, Wyspą Tajemnic czy Zaginioną Dziewczyną. Nic więcej nie zdradzę. Jak mówiłam, zagrajcie sami.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top