Pogoń za prawdą trwa! Tym razem szukamy jej poza salą sądową. Z recenzji Ace Attorney Investigations Collection dowiecie się, jakim kozakiem jest nasz ulubiony prokurator.
Rok 2024 wyjątkowo rozpieścił fanki i fanów uniwersum Ace Attorney. Na początku roku dostaliśmy Apollo Justice: Ace Attorney Trilogy (które zresztą recenzowałam). W czerwcu natomiast Capcom zaskoczył wszystkich, ogłaszając wydanie dylogii Ace Attorney Investigations na współczesne platformy. I trzeba przyznać, że uwinęli się z tym dość szybko – Ace Attorney Investigations Collection, o którym jest ta recenzja, zadebiutowało już 6 września.
Podobnie jak pozostałe gry z serii to remaster już istniejących tytułów. Ace Attorney Investigations: Miles Edgeworth i Ace Attorney Investigations 2: Prosecutor’s Gambit złączono w jedną kolekcję i wydano na PC, PlayStation 4, Xboksa One i Nintendo Switcha. Wcześniej można było w nie zagrać tylko na Nintendo DS i urządzeniach mobilnych. Podobnie jak przy innych odświeżonych wersjach, mamy tu do czynienia ze znacznie podkręconą grafiką, przy czym w tej produkcji widać to chyba najmocniej – wystarczy spojrzeć na modele postaci. Dla tych bardziej nostalgicznych graczek i graczy Capcom dał nawet możliwość przełączania się między starym i nowym stylem graficznym.
Prokurator Miles Edgeworth melduje się w gotowości
Tak jak już wspomniałam, w Ace Attorney Investigations Collection dalej szukamy prawdy. Zapomnijcie jednak o utartych schematach opartych o salę sądową znanych z poprzednich gier serii. Tutaj wcielamy się w Milesa Edgewortha, jedną z najpopularniejszych postaci uniwersum. To prokurator i frenemy Phoenixa Wrighta (jego trylogię też już recenzowałam), który przez długi czas był niepokonany w sądzie. Dzięki dylogii możemy wreszcie stanąć po tej drugiej stronie barykady, poznać lepiej jego historię i rozwiązać dziesięć ciekawych spraw.
Chronologicznie gra ma miejsce między pierwszą a drugą trylogią. Choć praktycznie w każdym rozdziale badamy coś innego, to fabuła łączy się ze sobą na przestrzeni kolejnych spraw i zawsze gdzieś z tyłu majaczy widmo większej całości. Nie brakuje też charakterystycznych dla serii retrospekcji, w których poznajemy wydarzenia z przeszłości i to, jak oddziałują na obecną sytuację.
Oczywiście przy rozwiązywaniu spraw możemy liczyć na pomoc naszych niezastąpionych towarzyszy. Nie zabraknie detektywa Dicka Gumshoe, którego fanki i fani serii na pewno dobrze kojarzą, a od trzeciej sprawy do naszej gromadki dołączy jeszcze asystentka Kay Faraday. Podaje się ona za duchową spadkobierczynię złodzieja Yatagarasu, z którym Edgeworth przetarł szlaki wiele lat wcześniej. A gdy dodamy do tego międzynarodowy gang przemytników, który tropi chyba połowa Interpolu… cóż, robi się bardzo ciekawie. Historia przedstawiona w grze w żadnym razie nie odstaje od poprzedniczek i poznaje się ją z przyjemnością. Choć muszę przyznać, że jej kulminacja nie zrobiła na mnie aż takiego wrażenia, jak chociażby w przypadku The Great Ace Attorney. Niemniej na pewno nie można zarzucić jej nielogiczności.
Miejsce zbrodni pod lupą
Powtórzę, jeśli moja recenzja jeszcze tego dobitnie nie wyjaśniła: w Ace Attorney Investigations Collection nie zawitamy na salach sądowych. Jak sugeruje sam tytuł, tutaj próżno szukać lania wody. O nie, tym razem skupiamy się wyłącznie na śledztwach. Jako prokurator jesteśmy biegli w badaniu miejsc zbrodni i najczęściej będziemy jednymi z pierwszych na miejscu. Dość powiedzieć, że w przeciwieństwie do poprzednich odsłon serii faktycznie zbadamy ciała ofiar, a nie tylko obrysy i zdjęcia.
Kolejną znaczącą zmianą względem poprzedniczek jest fakt, że możemy poruszać się po lokacjach. Widzimy Milesa na ekranie i sterujemy nim, chodząc od postaci do postaci i od miejsca do miejsca w poszukiwaniu poszlak. Niektóre rzeczy możemy zbadać nieco dokładniej – prokurator da nam znać stosownym komentarzem, że warto tu bardziej poszperać. Nierzadko podczas takiej inspekcji znajdziemy sprzeczności z innymi dowodami. Pojawi się wtedy specjalna opcja: wydedukuj (ang. deduce).
Zazwyczaj podczas inspekcji Milesowi towarzyszy przynajmniej jedna osoba. Jeśli znajdziemy się w kropce, możemy z nią porozmawiać. Muszę jednak przyznać, że w większości przypadków nie pomagało mi to, a wstawki służyły bardziej jako rozluźnienie atmosfery (a umówmy się, w Ace Attorney rzadko kiedy jest ona specjalnie napięta). Twórcy w samouczku użyli więc sformułowania „asystenci pomogą ci przejść dalej” trochę na wyrost.
Jakie to wszystko logiczne!
W miarę zbierania kolejnych poszlak Edgeworth będzie „zapisywał w głowie” te najbardziej interesujące. Później możemy z nich skorzystać w ramach logiki – to mechanika pozwalająca łączyć wskazówki. Jeśli uda nam się dobrze dopasować te osobliwe puzzle, to dojdziemy do kolejnych wniosków i przejdziemy dalej w fabule. Na szczęście margines błędu jest w tej odsłonie serii dość spory – nawet w najbardziej wymagających momentach zostawała mi około połowa skupienia, czyli zasobu, który tracimy w przypadku błędnych dedukcji.
Później czekają na nas jeszcze spory (ang. arguments) – mechanika, która do złudzenia przypomina rozprawy sądowe z poprzednich części. Słuchamy, co nasz oponent ma do powiedzenia, a potem za pomocą dowodów wytykamy błędy w jego rozumowaniu. Czasami musimy go najpierw przycisnąć, żeby ową pomyłkę znaleźć.
W spory wdajemy się z podejrzanymi, świadkami oraz z innymi śledczymi. To kolejna różnica względem poprzednich Ace Attorney, gdzie przesłuchania ograniczały się do dwóch pierwszych grup.
Chociaż wcześniejsze korzystanie z gadżetów dawało dużo frajdy, to w tej odsłonie serii dochodzenie do prawdy wyjątkowo satysfakcjonuje. Tym razem nie bazujemy na technologii czy zjawiskach paranormalnych, a na własnej inteligencji. Razem z Edgeworthem analizujemy poszlaki i szukamy w nich sensu. Podkreśla to dodatkowo, jak dobry w swoim fachu jest prokurator. Ma łeb jak sklep, ale ciężko się dziwić, skoro w wolnym czasie z uwielbieniem zagrywa się w szachy. A skoro już przy tym jesteśmy…
Umysłowe szachy
W Ace Attorney Investigations 2: Prosecutor’s Gambit dochodzi jeszcze jedna mechanika: tzw. szachy umysłowe (ang. mind chess). Co ciekawe, nazwę zmieniono, bo w pierwowzorze nazywano ją szachami logicznymi (ang. logic chess). Sam przebieg jednak pozostał taki sam.
Kiedy Edgeworth natknie się na osobę, która wyjątkowo nie chce współpracować, musi stanąć z nią do swego rodzaju pojedynku. Ekran gry zmienia się wtedy na szachownicę, a na planszy pojawiają się figury oponenta. W zależności od stopnia skomplikowania będzie ich mniej lub więcej, od zwykłych pionów przez wieże czy hetmana. Naszym zadaniem będzie zbicie tychże figur i doprowadzenie do mata. W tym celu musimy zadawać kolejne pytania i wykorzystywać nieuwagę przeciwnika.
Oczywiście, jak to w szachach, kluczowa jest odpowiednia strategia. Czasami lepiej jest wstrzymać się z zadawaniem pytań i poczekać, aż oponent opuści gardę. Niektóre figury zbijemy z planszy łatwiej, na inne natomiast będziemy potrzebować kilku prób. Jednocześnie musimy pamiętać o limicie czasowym. Jeśli się nie wyrobimy, przeciwnik zmieni zdanie i wydobycie z niego prawdy stanie się niemożliwe, co zaowocuje oczywiście końcem gry.
To kolejna nowa mechanika, która zrobiła na mnie spore wrażenie. Ograniczony czas wymusza na nas konieczność szybkiego dostosowania się do sytuacji. Każdy przeciwnik obiera inną strategię – jeden nastawia się na defensywę i szybko się denerwuje, drugi natomiast nas próbuje wyprowadzić z równowagi. Nigdy jednak nie ma co się podpalać – to w końcu szachy. Musimy wziąć przykład z naszego protagonisty i powoli, z chłodną głową, przesuwać nasze pionki na planszy. Dzięki temu na końcu zasadzimy oponentowi soczystego mata.
Ace Attorney 2077
Jedną z kluczowych mechanik poprzednich trylogii Ace Attorney była magatama należąca do Phoenixa. W Ace Attorney Investigations Collection próżno jednak szukać elementów paranormalnych, no chyba, że liczycie do takich wyżej opisane umysłowe szachy. Zamiast tego dostajemy natomiast lekki powiew science-fiction. Chociaż, jak już wspomniałam, Edgeworthowi do śledztwa wystarczy zazwyczaj bystry umysł, przyparty do muru nie odrzuca dodatkowego wsparcia.
Asystentka prokuratora, Kay Faraday, posiada specjalne urządzenie, nazywane Małym Złodziejem (ang. Little Thief). Pozwala ono na odtworzenie i zbadanie miejsca zbrodni. Co ważne, można to zrobić nawet bez dostępu do faktycznej lokacji. Kay bazuje na schematach budynków, zeznaniach świadków, opisach broni i innych zebranych informacjach. W miarę pozyskiwania nowych danych może też aktualizować hologram.
W drugiej części dylogii Mały Złodziej dostał oczywiście kilka ulepszeń. Poza zmianami graficznymi możemy też przełączać się między hologramem a rzeczywistością. Umożliwia nam to odtworzenie lokacji w różnych momentach zbrodni.
Chociaż nie ukrywam, że brakowało mi magatamy i odkrywania sekretów świadków, to Kay Faraday i jej futurystyczne urządzonko wprowadza sporo świeżości do serii. Wyjaśnianie pojawiających się nieścisłości dawało dużo satysfakcji, często też trzeba było trochę pogłówkować, żeby znaleźć rozwiązanie.
Muzyczna uczta dla uszu
O grafice już pisałam, skupmy się więc na muzyce. W końcu czym byłaby recenzja gry z serii Ace Attorney bez wspomnienia o fenomenalnej ścieżce dźwiękowej? Soundtracki z tych produkcji są tak charakterystyczne, że nawet osoby nieobeznane z uniwersum skojarzą te najbardziej ikoniczne utwory. Motywy sprzeciwu nieraz pojawiły się nawet w memach.
Z przyjemnością donoszę, że dylogia Ace Attorney Investigations w niczym nie odstaje od poprzedniczek. Utwory są bardzo zróżnicowane, w zależności od potrzeb. Większość z nich jest jednak dość stonowana, co ma zapewne odzwierciedlać charakter naszego protagonisty. Edgeworth jest poważny, dystyngowany, bardzo oddany swojej pracy. Dlatego też ścieżka dźwiękowa gry również idzie w tę stronę. Muzyka towarzysząca nam podczas śledztwa stanowi tło, przy którym w spokoju możemy przeanalizować wszystkie poszlaki.
Tak naprawdę są tylko trzy momenty, gdy soundtrack nabiera tempa. Pierwszy to utwory tematyczne innych postaci – każdy z nich podkreśla ich wyjątkowe charaktery. Drugi i trzeci zaś to momenty, gdy znajdziemy nieścisłość na miejscu zbrodni lub zrobimy ikoniczny sprzeciw. Czujemy wtedy, że zapędziliśmy oponenta do rogu i jesteśmy o krok od prawdy.
Podobnie jak w przypadku Apollo Justice: Ace Attorney Trilogy, dzięki dodaniu do odświeżonej wersji galerii możemy też posłuchać sobie orkiestrowych aranżacji, które po raz kolejny zapierają dech w piersiach. Ten soundtrack jest po prostu stworzony do grania na instrumentach klasycznych i mam nadzieję, że kiedyś będzie mi dane posłuchać go na żywo.
Lubię wracać tam, gdzie byłam. Finalne wrażenia z Ace Attorney Investigations Collection
Co Wam będę dużo pisać – dla miłośniczek i miłośników visual noveli i zagadek Ace Attorney Investigations Collection to pozycja obowiązkowa. Tym bardziej, jeśli tak jak ja lubicie postać Edgewortha i chcecie spędzić z nią więcej czasu. Czeka na Was dziesięć zróżnicowanych spraw pełnych zwrotów akcji i charakterystycznego dla serii humoru. Ogrywanie, zwłaszcza na Switchu, z racji najbardziej poręcznego sterowania, to czysta przyjemność.
Na uwagę zasługuje też wspomniana wcześniej galeria, w której, poza ścieżką dźwiękową, znajdziecie dodatkowe krótkie przygody, grafiki koncepcyjne i opisy niektórych postaci. To idealne uzupełnienie wiedzy dla każdej fanki i fana uniwersum.
Jedynym minusem, który przychodzi mi do głowy, jest brak Phoenixa Wrighta (poza małym cameo w jednej ze spraw). Co poradzę, uwielbiam go. W Investigations scena należy jednak wyłącznie do Milesa Edgewortha. I oczywiście doceniam, że Capcom dał nam możliwość lepszego poznania tego cholernie inteligentnego mężczyzny. Świetnie przedstawiono jego wewnętrzne rozterki między obraną ścieżką prokuratora, a poczuciem obowiązku względem dziedzictwa ojca – który, podobnie jak Phoenix Wright, był obrońcą.
Capcom po raz kolejny pokazuje, że umie odświeżać swoje tytuły po mistrzowsku. Teraz jednak, gdy wszystkie większe gry z serii Ace Attorney (nie liczę tu spin-offu z Profesorem Laytonem) doczekały się remasterów, pora zabrać się za kolejną, świeżutką odsłonę. Tego właśnie sobie i Wam życzę – w końcu prawda sama się nie obroni!
Recenzja Ace Attorney Investigations Collection powstała dzięki uprzejmości Capcomu. Dziękujemy za zaufanie.