Usiądź, opowiem Ci baśń. Brothers: A Tale of Two Sons Remake – recenzja gry

Dwaj chłopcy, w tle budynki.

Dawno, dawno temu, w pewnej krainie, żyli dwaj bracia, Naia i Naiee. Wyruszyli w daleką podróż, aby zdobyć lekarstwo dla chorego ojca. O tym, czy warto wybrać się tam z nimi, dowiecie się z naszej recenzji Brothers: A Tale of Two Sons Remake. 

Baśń to gatunek literacki charakterystyczny dla folkloru. Występują w niej przeplatające się elementy realne i magiczne, często nawiązujące do wierzeń. Podobnie jak w bajce, istotny jest w niej morał, który stanowi puentę całej opowieści. Choć baśnie zazwyczaj są kolorowe i pełne dynamizmu, nie brakuje w nich momentów trudnych, czy wręcz bolesnych. Podobnie jest w przypadku naszej opowieści, przedstawionej w Brothers: A Tale of Two Sons Remake, której recenzja zdradzi Wam nieco więcej na jej temat. 

Wespół zespół

Naia i Naiee, nasi bohaterowie, doświadczyli już sporo cierpienia. Młodszy brat był świadkiem utonięcia ich matki. Ze względu na ciężką niedyspozycję ojca są tak naprawdę zdani głównie na siebie. Te słowa nie są wyłącznie banałem, ponieważ na powyższym założeniu opierać się będzie cały gameplay. W grze znajdziemy wiele elementów logicznych i zręcznościowych, w których jedynie współpraca zapewni nam sukces.

Starszy brat jest silny. Świetnie sobie radzi z dźwigniami czy przesuwaniem przedmiotów. Dodatkowo bardzo dobrze pływa i może pomóc braciszkowi przedostać się przez wodę. Mały z kolei jest niebywale zwinny. Bez problemu przeciśnie się przez kraty czy doskoczy do niedostępnego miejsca, jeśli Naia go podsadzi. W elementach skradankowych jeden z chłopców odwraca uwagę, by drugi mógł dostać się do celu. 

Chłopcy stoją obok pomocnika w grze, olbrzyma.

Wsi spokojna, wsi wesoła

Choć gra pod względem fabularnym przebiega liniowo, dostajemy możliwość korzystania z pobocznych aktywności. Co charakterystyczne, bracia podchodzą do nich w inny sposób. Naiee jest bardzo psotny i lubi płatać figle. Chętnie pogra w papier, kamień, nożyce lub obleje kogoś wodą. Naia, jak przystało na dojrzałego młodzieńca, nieco poważniej traktuje kwestię rozrywki. Może choćby porzucać piłkę do kosza. Nie korzystajcie z tej opcji, jeśli jesteście fanami koszykówki. W mojej szkole za takie złożenie rąk do rzutu młodzian miałby problemy z oceną z WF-u. 

W naszej krainie można też przystanąć na chwilę i przemyśleć swoje położenie. Naia siada na ławce i podziwia widoki. Od razu przywiodło mi to na myśl serię Life is Strange, tyle że tutaj nie poznajemy ukrytych myśli bohatera. Inny element z kolei pasuje do recenzowanego przez nas Hogwarts Legacy. Naiee może głaskać miejscowe kotki. W odróżnieniu od psów – tym zdarza się nawet nas gonić i nieco poszarpać, jeśli prędko im nie umkniemy. 

Oczopląs gwarantowany

Jeśli czytając recenzję Brothers: A Tale of Two Sons Remake myśleliście sobie, że ta produkcja nie wyróżnia się niczym na tle innych, czas na zaskoczenie. Wspomniałam wcześniej, że będziemy sterować dwójką braci, ale nie dodałam, że odbywa się to równocześnie! Na bohatera przypada pięć klawiszy – kierunki i akcja. W przypadku korzystania z pada, każda gałka analogowa odpowiada za inną postać. W remake’u można skorzystać z co-opa, ale największą satysfakcję daje gra w pojedynkę. 

Mimo faktu, że tak naprawdę sterowanie nie jest mocno skomplikowane, będzie się nam dawało we znaki. Wystarczy, że bracia zamienią się miejscami, trzeba będzie puścić skałę, by wyżej wskoczyć, ewentualnie robić coś w szybkim tempie. Te postaci będą się wtedy mylić, co wpłynie na efektywność naszych poczynań, np. spadanie ze skarpy. W niektórych momentach zdarzało mi się to nagminnie. 

Chwila odpoczynku - chłopcy siedzą przy ognisku w nocy.

Lecę, bo chcę!

Chociaż większość rozgrywki ma miejsce na twardym gruncie, ewentualnie w niewielkich akwenach, czeka nas także nieco więcej wolności. W kilku etapach będziemy mogli wzbić się w powietrze, czy to za pomocą specjalnej maszyny, czy choćby bliżej niezdefiniowanego stworzenia, przypominającego ptaka. Finału tych podróży nie będę zdradzać, jednak warto podkreślić, że wprowadzają sporo ożywienia do gry. Objawia się to zarówno w naszych działaniach, jak i reakcji chłopców na zastaną sytuację. 

Ciężar opowieści

Choć podczas rozgrywki będzie trochę czasu na uśmiech i łapanie chwil, całość, jak to często w baśniach bywa, spowita jest mrokiem. Naiee miewa koszmary i często wspomina śmierć matki. Bohaterom pomagać będzie olbrzym, który szuka zaginionej żony. Chłopcy trafią na mężczyznę odbierającego sobie życie. Mimo kolorowej otoczki czeka nas sporo scen, które zostaną z nami na dłużej, w tym całkiem sporo zgonów, a nawet całe pobojowisko. 

Spore znaczenie ma również muzyka. Bardzo mocno buduje klimat. Jest skoczna i radosna, gdy chłopcy bawią się na wsi, ale staje się poważniejsza, kiedy poznają niedoszłego wisielca. Choć utwory dobrze komponują się z rozgrywką, raczej nie będziemy szukać w sklepie odpowiedniego soundtracku. Po wyłączeniu gry nie jestem w stanie zanucić ani jednej melodii. 

Pozostając przy temacie dźwięku, należy wspomnieć o języku naszych bohaterów. Został on wymyślony na potrzeby gry, ale mnie mocno kojarzył się z simlish. Jestem fanką Simsów, jednak przez to w wielu sytuacjach produkcja wydawała mi się mniej poważna, niż powinna. Poza tą formą komunikacji mamy tylko niewerbalną, dlatego w przypadku braku pomysłu na popchnięcie fabuły, warto sugerować się kamerą i podpowiedziami starszego brata. 

Znajdź dziesięć różnic

Choć powyższa recenzja dotyczy Brothers: A Tale of Two Sons Remake, warto odnieść się do oryginału (którego recenzja zresztą znajduje się na naszej stronie). Znacząco ulepszono grafikę, dodano dwa trofea i wprowadzono co-op. W remake’u możemy również obejrzeć scenki przerywnikowe, których pierwotnie nie można było doświadczyć. Są to zatem zmiany na plus, ponieważ na ich wprowadzeniu nie ucierpiał klimat rozgrywki. Jedynie trofea uważam za mocno średnie, bez poradnika raczej nie wpadniecie na to, jak zdobyć je wszystkie. 

Abstrahując jednak od oryginału, należy wspomnieć o problemach, na które można natrafić w remake’u. Zdarzyło mi się, że wóz z chorym ojcem zawisnął w powietrzu i stale lewitował. Innym razem chłopcy ześlizgiwali się z dachu i za nic nie chcieli z niego zejść. Naiee tak anemicznie przekładał wajchę, że nie był w stanie przepuścić brata do dalszej części planszy. Wszystko to rozwiązywało wczytywanie check pointów, ale nie można obok tych błędów przejść obojętnie. 

Chłopcy chodzą także przez góry.

I żyli długo i szczęśliwie…? Brothers: a Tale of Two Sons Remake – finalne wrażenia z gry

Jeśli nie dysponujecie dużą ilością wolnego czasu, bo przytłaczają Was obowiązki, ta produkcja będzie w sam raz. W ciągu niecałych czterech godzin na spokojnie można dojść do napisów końcowych. Warto jednak pobyć z nią nieco dłużej. To historia, która ma wiele do przekazania, choć nie pada w niej ani jedno słowo. Podobnie jak w życiu, mimo piękna stworzonego świata, stale otaczają nas różne ludzkie tragedie. To może być najwspanialsza baśń, jaką poznacie, więc dajcie jej szansę.

Recenzja Brothers: A Tale of Two Sons Remake powstała dzięki uprzejmości 505 Games. Dziękujemy za umożliwienie nam ogrania tej produkcji.   

Screeny pochodzą ze strony gry na platformie Steam.

Scroll to Top
Verified by MonsterInsights