Opowieść o dwóch braciach. Brothers: A Tale of Two Sons – recenzja gry

Brothers A Tale of Two Sons, recenzja, dwóch braci, drzewa

Brothers: A Tale of Two Sons jest produkcją nietypową. Kilkugodzinna opowieść o dwóch braciach skrywa w sobie znacznie więcej głębi, niż na pierwszy rzut oka może się wydawać.

Tak, wiem, że Brothers: A Tale of Two Sons ukazało się prawie dekadę temu, więc trochę się z tą recenzją spóźniłam. Dlaczego więc mimo wszystko zdecydowałam się ją napisać? Otóż odkąd pierwszy raz usłyszałam o tej grze, podejrzewałam, że zajmie w moim serduszku szczególne miejsce. Nie pomyliłam się.

Wiedza tajemna

Zanim przejdę do właściwej recenzji Brothers: A Tale of Two Sons, czuję się w obowiązku wyjaśnić (i w pewien sposób usprawiedliwić), dlaczego będzie nietypowa – raczej felietonowa, żeby nie powiedzieć, że wręcz… pamiętniczkowa. Otóż ta krótka produkcja z bajkową oprawą graficzną poruszyła we mnie struny, których istnienia, co prawda, od dawna byłam świadoma, ale które za każdym razem wybrzmiewają tak samo silnie.

Brothers: A Tale of Two Sons, lot na machinie latającej

Relacja brat–brat zawsze była dla mnie zjawiskiem szalenie fascynującym, mimo – a może właśnie dlatego – że jest dla mnie niedostępna. Nie mam brata, zresztą sama jestem dziewczyną, więc nawet gdybym miała, to i tak nie miałabym nigdy możliwości takiej relacji doświadczyć na własnej skórze. Nic więc dziwnego, że Brothersi od dawna kusili obietnicą zajrzenia w te niedostępne dla mnie obszary. Ale okazało się, że mieli mi do zaoferowania dużo więcej niż tylko to.

Bracia w Krainie Czarów

Brothers: A Tale of Two Sons nie posiada polskiej lokalizacji, ale nie szkodzi. Nie posiada w zasadzie żadnej lokalizacji. Postacie mówią w znanym tylko sobie bajkowym języku. To, że nie rozumiemy dialogów, wcale jednak nie przeszkadza w zrozumieniu historii.

Recenzja Brothers: A Tale of Two Sons, młodszy brat przed grobem matki, duch matki

Grając, śledzimy losy dwóch braci, którzy wyruszają w podróż w poszukiwaniu lekarstwa dla chorego ojca. Podczas przemierzania baśniowych krain muszą mierzyć się z wieloma niebezpieczeństwami, spotykają na swojej drodze nietypowe postacie, a ich więź niejednokrotnie zostaje wystawiona na próbę. Brzmi koszmarnie banalnie, wiem. Jak każda schematyczna historia fantasy. I oczywiście do pewnego stopnia tym właśnie Brothersi są. Ale uwierzcie mi, że delikatny posmak banału, jakkolwiek paradoksalnie by to nie brzmiało, nadaje tylko pikanterii całości.

Bo do tanga trzeba dwojga

W trakcie rozgrywki kontrolujemy naraz obu braci – starszego i młodszego. Jeśli zdecydujemy się na samotną rozgrywkę, początkowo może się to wydawać nieco niewygodne, jednak można się do tego bardzo szybko przyzwyczaić. Warto – z tego podwójnego sterowania twórcy uczynili nie tylko mechanikę, ale też narzędzie, by na koniec przekazać coś graczom.

Każdy z braci ma nieco inne umiejętności, w związku z czym, by przejść dalej, niejednokrotnie muszą ze sobą ściśle współpracować. Cała rozgrywka składa się bowiem z sekwencji zręcznościowych przeplatanych zagadkami środowiskowymi.

Brothers: A Tale of Two Sons, dwóch braci, rzeka, most

Ponieważ, tak jak już wcześniej wspominałam, nie jesteśmy w stanie zrozumieć, co postacie mówią, historię przedstawionego świata poznajemy „przez osmozę”. I tak, chodzi mi konkretnie o historię przedstawionego świata, nie samych braci. W czasie rozgrywki bardzo szybko dociera do nas, że  gra ma do opowiedzenia coś znacznie rozleglejszego niż tylko opowieść o rodzeństwie Akcja produkcji Starbreeze nie rozgrywa się w próżni, istnieje znacznie szerszy kontekst. I mimo że dla nas, jako graczy, tytułowi bracia są najważniejsi, to w swoim świecie są tylko puchem marnym, pyłkiem na pustyni wszechświata – czy jak to tam szło. I to widać.

Świat, w którym przyszło im żyć, mimo kolorowej, baśniowej oprawy wizualnej wcale nie jest tak cudny i bajkowy, jak się na początku wydaje. Rządzi się swoimi prawami, często brutalnymi.

Bez cenzury

Brothers: A Tale of Two Sons to w gruncie rzeczy opowieść o dzieciach funkcjonujących w świecie w ogóle do dzieci nieprzystosowanym. Na początku widzimy pastelowe kolorki, kwiatuszki, słoneczko i śliczne zwierzątka. I to wcale nie tak, że to wszystko później znika – wręcz przeciwnie, towarzyszy nam w zasadzie przez całą rozgrywkę. Tyle że od czasu do czasu pojawia się coś – jakaś scena, obiekt czy postać, zupełnie do tego sielskiego obrazka niepasujące. Powstaje wtedy zgrzyt – o tyle niepokojący, że podany jako coś absolutnie dla tego świata naturalnego. Tak jakby to, że dzieci muszą odcinać kończyny martwych ciał, by przejść dalej, było czymś zwyczajnym. Jakby to, że na ich oczach zrozpaczony po śmierci rodziny mężczyzna próbuje się powiesić, nie było niczym niezwykłym.

Recenzja Brothers: A Tale of Two Sons, przejście po kładce, olbrzymy

Wszystko to uderza w psychikę ze zdwojoną siłą, bo tak naprawdę… ta gra ma rację. Zło, ból, brutalność i rozpacz są przecież dla świata czymś naturalnym, bez względu na to, jak bardzo byśmy chcieli, żeby było inaczej. To, że patrzymy na niego oczami dziecka, niczego nie zmienia. Tak, podskórnie czujemy, że dzieci nie powinny oglądać takich scen, że jest w tym coś bardzo niewłaściwego. Ale życie to nie bajka na dobranoc, nie posiada cenzury, a główny bohater z mocą przyjaźni nie zawsze pokonuje trenującego od tysiąca lat złoczyńcę.

Brothers: A Tale of Two Sons – finalne wrażenia

Niech nie zwiedzie Was baśniowa oprawa graficzna i niech nie odstraszy toporne (ale tylko początkowo!) sterowanie. Brothers: A Tale of Two Sons to produkcja, w którą warto zagrać i mam nadzieję, że ta recenzja Was do tego zachęciła. Historia dwóch braci, nawet jeśli pozornie banalna, kryje w sobie sporo oryginalności i potrafi przekazać kilka ważnych prawd – również tych, których wolelibyśmy nie znać.

Jeśli lubicie nietypowe, skupione na opowieści gry o pięknej oprawie graficznej, koniecznie sprawdźcie moją recenzję Night in the Woods.

Scroll to Top