Revelio do kwadratu. Hogwarts Legacy – recenzja gry

grafika do recenzji Hogwarts Legacy przedstawia zamek w Hogwarcie w środku nocy

Czy gra RPG osadzona w jednym z najbardziej znanych magicznych uniwersów może być dobra? Zagrałam w Hogwarts Legacy i, jak udowodni Wam ta recenzja, nie da się jej odmówić zrobienia mocnego wrażenia. Nie jest to jednak ideał.

Kto nigdy nie czekał na list z Hogwartu, niech pierwszy rzuci kamieniem. Ewentualnie zaklęciem. Może do tego takim raczej wybaczalnym. Zdaję sobie bowiem sprawę, jak wiele kontrowersji urosło wokół produkcji Potterowskiego RPG-a ze względu na poglądy J.K. Rowling, autorki serii książek, na bazie których powstała gra. Dla dobra tego tekstu nie będę się w tę kwestię zagłębiała. Do samej produkcji Avalanche Studios podeszłam w końcu bez uprzedzeń, chcąc się cieszyć wymarzoną podróżą po magicznym świecie czarodziejów i mugoli. Przyznam szczerze, że poniekąd właśnie dlatego ta recenzja Hogwarts Legacy powstawała nieco dłużej, niż przewidywałam. Tak bardzo pochłonęła mnie eksploracja świata, że momentami zapominałam o fabule. Pod kątem rozrywki więc gra mnie nie rozczarowała. Jednakże czy wykorzystała w pełni swój potencjał?

Przez świat Hogwarts Legacy prowadzi nas postać – damska lub męska – która trafia do Szkoły Magii i Czarodziejstwa jako piątoroczniak. Zanim jednak przekroczymy próg budynku, poznajemy profesora Figa, który pomaga nam w przygotowaniach i dotarciu na miejsce. W trakcie lotu nasz powóz zostaje jednak zaatakowany przez ogromnego smoka, a profesorowi i naszej postaci udaje się uciec z jego szponów dzięki niespodziewanemu odkryciu świstoklikowi. Ten zabiera nas w odludne miejsce, w którym uczymy się najbardziej podstawowych zaklęć. Po samouczku walki, poznaniu głównego antagonisty gry i generalnym wprowadzeniu fabularnym w końcu docieramy do Hogwartu. Bierzemy udział w ceremonii przydziału, gdzie Tiara dopasowuje nas do wybranego domu (tak, możemy jej podpowiedzieć, gdzie chcemy trafić). I tak zaczyna się nasza przygoda, pełna tajemnic i mroku, ale także przepięknych wrażeń i masy emocji.

Hogwarts Legacy - na zdjęciu widzimy tiarę przydziału (stary znoszony kapelusz z zagięciami w kształcie oczu i ust) oraz niebieskie logo z krukiem - symbol Ravenclaw

Jesteście gotowi na nową przygodę?

Hogwarts Legacy to bez wątpienia gra, o której fani uniwersum marzyli od dawna – ja też, stąd wiedziałam, że ta recenzja musi wyjść spod moich rąk. Niedoskonała, ale wystarczająco dobra i wciągająca, by wielu graczy przymknęło oko na niedociągnięcia (do których później przejdziemy). Już w pierwszych minutach zostajemy wrzuceni w wir akcji i zaskakujących wydarzeń. Dziwić może, że dołączamy do Hogwartu jako uczennica lub uczeń piątego roku, a mimo to profesor Fig uczy nas podstawowych zaklęć jak Lumos czy Protego. Rozumiem niemniej, że trudno było inaczej wprowadzić gracza w czary. 

Później, już w Hogwarcie, dołączamy do rozmaitych zajęć, na których poznajemy kolejne podstawowe zagadnienia. Miałoby to dla mnie więcej sensu, gdyby postać była pierwszoroczniakiem. Pamiętne Vingardium Leviosa, przyzywające Accio, obronne Defendo… i oczywiście – Zaklęcia Niewybaczalne. W tym ostatnim przypadku liczyłam na to, że gra da mi większy wybór, czy chcę się ich uczyć czy nie. Tymczasem jedna z drugorzędnych i jednocześnie najbardziej ciekawych linii fabularnych prowadziła drogą Salazara Slytherina i co chwila kazała zgłębiać tajniki zakazanej magii. Nie jest to dla mnie dużym minusem, jednak wolałabym bardziej wybaczające rozwiązanie.

Hogwarts Legacy - zdjęcie przedstawia karty 5 rożnych rodzajow punktów talentów w grze

Wszystkich zaklęć mamy łącznie ponad dwadzieścia. Jednak dla wielu fanów serii liczba ta okazała się za mała i do tej pory głośno wypominają deweloperom, że podobno się nie postarali. Ja zaś się z nimi nie zgodzę. Tyle zaklęć w pełni mi wystarczyło i pozwoliło na sprawne przeskakiwanie między nimi na klawiaturze. Czarnej magii, poza jedną linią misji, nie używałam niemal w ogóle, gdyż po prostu nie chciałam iść tą drogą. Nie wykluczam jednak, że kiedyś do tej gry nie wrócę, by zostać członkinią Slytherinu i zgłębić jej arkana w domu odpowiednim dla tego rodzaju czarów według lore.

Zaklęcia i różne umiejętności rozwijamy poprzez wykonywanie misji pobocznych dla różnych postaci oraz przypisywanie punktów talentu do upragnionych kategorii. Pierwszy sposób pozwala zdobyć i ulepszyć zaklęcie otwierające, czyli Alohomora. Drugi zwiększa siłę czarów atakujących i obronnych.

Hogwarts Legacy - na obrazku widać rozdroże ze wskazówkami w dwóch kierunkach, w tle drzewa i las

Wszystkie drogi prowadzą do Hogwartu

Twórcy nie ograniczyli rozgrywki tylko do Hogwartu, Hogsmeade i Zakazanego Lasu. Świat został znacząco rozbudowany względem tego, który kojarzymy z akcji z książek i filmów. Wokół Hogwartu pojawiło się mnóstwo malutkich miasteczek, opuszczonych zamczysk, kopalni czy jaskiń. Zwiedzanie wszystkich zakamarków zajęło mi naprawdę sporo czasu, ale przestałam to w pewnym momencie zauważać. Po prostu porzuciłam fabułę i ruszyłam w nieznane, odkrywając kolejne miejsca szybkiej podróży, pokonując różnych przeciwników i uzupełniając listę osiągnięć, by odblokowywać kolejne nagrody. Tych, podobnie jak bonusowych aktywności, nie brakowało, o czym jednak opowiem dokładniej nieco później.

Eksplorację świata ułatwia to, że możemy go pokonywać na kilka różnych sposobów. Zaczynamy od chodzenia i odkrywania okolic na piechotę. Niedługo po starcie uczymy się latania na miotle. To z początku wydawało mi się dość trudne, ale szybko złapałam smykałkę i ścigałam się z innymi uczniami na krótszych lub dłuższych dystansach. Kilka z aktywności dodatkowych, za które odbieraliśmy wspomniane wyżej nagrody, również było opartych na tej umiejętności. Przebijanie balonów unoszących się w różnych miejscach krainy czy szukanie lądowisk w ciekawy sposób uruchamiało moją spostrzegawczość. Czasem też dzięki przeleceniu nad jakimś wrogiem łatwiej mi było określić, kto i w jakiej liczbie czai się w danej lokacji. W ten sposób mogłam szybko zdecydować, czy chcę walczyć w tym momencie, czy może najpierw powinnam się lekko wzmocnić. 

Hogwarts Legacy - scena z rozmowy/kłótni w barze w Hosmeade; kłócą się dwój mężczyźni

Nawet sobie nie wyobrażasz, jak niewygodnie się podróżowało, dopóki nie wymyśliłam Proszku Fiuu

Wspomniane wyżej punkty szybkiej podróży są rozsiane dość gęsto i umożliwiają nam szybkie dotarcie do kolejnych miejsc: czy to w celu realizacji misji fabularnej, czy szukania znajdziek w zadaniach kurierskich. Tych w Hogwarts Legacy niestety nie zabrakło, a że nie przepadam za nimi, podobnie jak wielu graczy, to musiałam o tym wspomnieć w tej recenzji. W pewnym momencie wręcz obawiałam się brania nowych zleceń, by znowu nie trafić kolejnego: „a weź mi tam poleć, dziecko”. Aż chciało się powiedzieć: „człowieku, czy ty nie poinformowałeś mnie właśnie, że jesteś czarodziejem z zasługami dla Hogwartu, a nie umiesz wsiąść na miotłę, testrala czy hipogryfa i sam ruszyć swoje cztery litery po to, by odzyskać swojego zwierzaka?”. Szkoda, że gra nie przewidziała tej opcji.

Zamiast tego możemy tylko przyjąć questa… albo nie. Bez powiedzenia, co o tym myślimy. Szczególnie, gdy nagrodą okazuje się być kolejna czapka o statystkach niższych niż te pięć, które zdobyłam od wrogów. W sensie, serio, NPC-u, weź chociaż spróbuj się postarać i daj mi coś dostosowanego bardziej do tego, co mam, by chciało mi się robić te zadania.

Czy mimo to robiłam te wszystkie dodatkowe zlecenia? Jasne, że tak. Klęłam pod nosem, odbierając kolejne, ale zawsze miałam tę naiwną nadzieję, że dostanę w zamian coś ciekawego. A potem kończyłam w sklepie z pięcioma pelerynami, trzema parami okularów, kilkoma koszulami czy kolorowymi szalami i mówiłam, że nie, wcale tego nie ukradłam. No nie, serio. Część dostałam w zamian za ocalenie świata magii, a drugą część wyjęłam z kieszeni łotrów, których wcześniej zabiłam, też żeby ocalić świat magii, oczywiście. Ach, bo znów grasują na tym samym wzgórzu? Czyli profesorowie kłamali, że zaklęcie przywracające życie nie istnieje…

Hogwarts Legacy - widzimy białego hipogryfa, samiczkę o imieniu Wzniosłoskrzydła. Podajemy jej pokarm.

Testrale, hipogryfy i inne fantastyczne zwierzęta

Miotła nie była jednak jedynym środkiem podróży powietrznej. Gdy w pewnym momencie odblokowałam możliwość latania na testralu i hipogryfie, czułam się jak prawdziwa królowa. Od kiedy tylko przeczytałam Harry’ego Pottera i Więźnia Azkabanu, a następnie obejrzałam ekranizację tej części, byłam totalnie i absolutnie zakochana w hipogryfach. A w Hogwarts Legacy mogłam poczuć się, jakbym siedziała na grzbiecie jednego z nich. Moja Wzniosłoskrzydła była bardzo dzielną kompanką przygód i pomagała mi dolecieć nawet w najodleglejsze miejsca mapy. Zastanawiacie się pewnie tylko, co z nią robiłam, gdy lądowałyśmy. Zostawiałam od tak i ufałam, że nie zaatakuje jej żaden łowca ani pająk? A no nie. Po prostu chowałam ją do swojej torby, na którą niewątpliwie jakaś przodkini Hermiony Granger rzuciła słynne zaklęcie powiększające jej wnętrze.

Podobnie było ze zwierzętami, które mogłam uratować z rąk kłusowników albo na wszelki wypadek zabrać je z ich lęgowisk, zanim bandyci do nich dotrą. Wśród nich znalazły się pufki, kuguchary, dirikraki, memortki, lunaballe, ropuchy czy niuchacze oraz oczywiście wspomniane wyżej hipogryfy i testrale. Nie mogę zapomnieć także o jednorożcach, które Hogwarts Legacy wprowadziło bez problemu,The Sims 4: Ranczo tylko zamarkowało, dodając koniom plastikowy róg do doklejenia na czoło zwierzaka, o czym więcej opowie Wam podlinkowana tu recenzja. Maxis, możecie uczyć się od Avalanche Studios. Polecam. 

Koty w Hogwarts Legacy - na zdjęciu widzimy, jak kobieta w pelerynie głaszcze kota

Do serca przytul niuchacza, weź na kolana pufka, a kota… kota poklep i wystarczy 

Stworzenia, które znajdziemy, możemy albo sprzedać handlarce dbającej, by trafiły w dobre ręce, albo przyjąć do jednej z własnych zagród, które stopniowo dodajemy do swojego Pokoju Życzeń. Jeśli zdecydujemy się na drugie rozwiązanie, to dostajemy możliwość bliższej interakcji z nowymi lokatorami. Możemy ich zarówno karmić, czyścić, pobierać z nich różne surowce (chociażby pióra), jak i również – od pewnego etapu – rozmnażać. I… tyle. Nie oczekiwałam i wręcz nie chciałam żadnej tresury, ale zabrakło mi zwykłej możliwości pogłaskania zwierzaka

Jest to o tyle ciekawe i nieco dla mnie niezrozumiałe, że właśnie głaskanie było jedyną możliwą interakcją z kotami. Tych nie dało się zaadoptować, nakarmić ani wyczesać. Jedynie pogłaskać. W pewnym momencie jednak zaczęło mnie to mocno irytować, bo koty nieraz były niewidoczne w wysokiej trawie. Już myślałam, że namierzyłam nową znajdźkę, klikam, by ją zebrać… a tu dostaję cutscenkę z głaskaniem futrzastego czworonoga. Za pięć minut to samo. Nosz ku… Nigdy nie przepadałam za kotami, a Hogwarts Legacy pomogło w utrwaleniu tej niechęci – jeśli lubicie koty i chcecie tekstu, który się nimi zachwyca, recenzja Stray poleca się do lektury.

A szkoda. Uważam ten brak innych interakcji z kotami, których spotykamy naprawdę całą masę, oraz z dzikimi fantastycznymi zwierzętami za ogromny minus. Przecież one są ważną częścią magicznego świata Harry’ego Pottera. Dostały poniekąd nawet oddzielną książkę i trylogię filmową. Każdy fan serii wie, że wiele z tych gatunków zasłużyło sobie na dodanie indywidualnych zachowań charakterystycznych dla danego gatunku. Liczyłam na pomoc niuchacza w wykradaniu monet od okolicznych NPC-ów albo że otoczenie zareaguje jakoś na to, że przyleciałam do miasteczka na testralu, którego widzą ponoć tylko ci, którzy byli świadkami czyjejś śmierci (według rozmów z postaciami, część z nich również powinna te czarne stworzenia widzieć). A tu nic. Zero. Nada. 

Hogwarts Legacy - widzimy jedno z pomieszczeń w zamku, tu akurat na środku jest kolumna z licznymi obrazami, a wokól niej ruszające się schody

Pokój Życzeń czy symulator dekoratora wnętrz?

Wspomniałam wcześniej o Pokoju Życzeń w kontekście wybiegów dla naszych fantastycznych zwierzaków. To jednak nie jedyne, do czego nam służy. Jeśli brakuje Wam House Flippera w życiu, to w Hogwarts Legacy możecie spełnić swoje marzenia o karierze dekoratorki lub dekoratora wnętrz. W Pokoju Życzeń możecie zbudować swoje wymarzone magiczne miejsce, poczynając od ogólnego klimatu pomieszczenia, po udekorowanie go meblami i posągami. Dzięki temu każdy gracz może stworzyć ten pokój zgodnie z własnym widzimisię.

W tym miejscu również ustawicie stacje craftingowe umożliwiające hodowlę ziół i odkrywanie różnych tajemniczych ciuszków do ubrania. Jeśli chodzi o zielarstwo, wystarczy wybrać roślinę do zasadzenia i odczekać wymagany dla danego gatunku czas. Mnie odpowiadało to, że rośliny nie wymagały od nas więcej uwagi, ale wiem, że niektórym graczom może to burzyć immersję. Odkrywanie tajemniczych elementów stroju zajmuje zaś dosłownie kilka chwil. Obie mechaniki pozwalają na sprawne zdobywanie najpotrzebniejszych rzeczy, a przy tym dają trochę zabawy. 

Hogwarts Legacy - widzimy zotwartą polanę z dróżką, a obok niej altankę z zielonym cieniem naszej postaci

Czy to możliwe? Łamigłówka Merlina w Hogwarts Legacy?

Świat Hogwarts Legacy jest pełen dodatkowych atrakcji. Na każdym rogu możemy natknąć się na wrogów w postaci wilków, błotoryjów, pająków czy kłusowników pracujących na zlecenie głównego antagonisty. Nie zabraknie tu walk, które jednak na poziomie historii nie stanowią wyzwania. W temacie wyższych stopni trudności również zbierałam pozytywne opinie od znajomych. Na balans pod tym kątem nie będziecie więc narzekać.

Walki to jednak nie wszystko. Wraz z eksplorowaniem mapy odkrywamy na niej różnego rodzaju znajdźki. Czasem są to surowce jak zioła i magiczne rośliny, a kiedy indziej bonusowe zadania. Wśród nich znajdziemy między innymi zagadki logiczne zwane łamigłówkami Merlina. Jest ich w świecie gry naprawdę mnóstwo i nie zdziwię się, jeśli część z Was znudzą, szczególnie że z czasem robią się dość powtarzalne. Ja jednak miałam frajdę z odnajdywania kolejnych miejsc z nimi i rozbrajania zagadki po zagadce. Ale jestem fanką Syberii, w której podobnych zagadek nie brakuje, więc sympatia do tych z Hogwarts Legacy może być wyjątkowo mocno subiektywna.

Hogwarts Legacy - widizmy zamek-łamigłówkę, który musimy otworzyć

Poza łamigłówkami Merlina odnajdziemy też takie atrakcje, jak astrolabia pomagające nam w znalezieniu na niebie odpowiednich wzorów ułożonych z gwiazd (nie ukrywam, że tu miałam flashbacki z Dragon Age: Inkwizycja). Nie zabrakło także miejsc starożytnej magii, w których musimy znaleźć ślady w formie magicznych kul. Te zazwyczaj ukryte są w trudno dostępnych lub zauważalnych miejscach, jak dach, ukryty pokój czy w połowie zburzona platforma. Gdy odnajdziemy wszystkie ślady starożytnej magii, wyzwanie zostaje zaliczone, a licznik tego arkana rośnie. Po wykonaniu odpowiedniej liczby tychże wyzwań otrzymujemy dodatkowy pasek starożytnej magii, która pozwala na szybsze pokonywanie trudniejszych przeciwników.

Na zrzucie ekranu powyżej możecie również podziwiać jedną z bzdurniejszych zagadek w Hogwarts LegacyOkazuje się bowiem, że nie wystarczy samo rzucenie zaklęcia Alohomora, by otworzyć zamek. W tym celu należy kręcić dwoma okręgami w dwie różne strony i czekać, aż załapią w tym jednym jedynym punkcie na okręgu. Łał, poczułam się jak prawdziwa czarodziejka! A nie, czekaj…

Hogwarts Legacy - na zdjęciu widzimy list o Quidditchu z wyjaśnieniem fabularnym, że nie ma go w grze, bo zostal zakazany

Jednocześnie w grze zabrakło jednej z, wydawałoby się, najważniejszych drugoplanowych atrakcji świata Harry’ego Pottera, czyli Quidditcha. Brak tego sportu został wyjaśniony fabularnie już na początku gry. Jednak może lepiej było poświęcić czas na opracowanie tych rozgrywek zamiast kilkudziesięciu zagadek Merlina?

W Hogwarts Legacy na pewno nie zorganizujemy pokazu mody

Jeśli zastanawialiście się, czy Goat Simulator 3 jest jedynym miejscem, gdzie Wasza postać może ubrać różne absurdalne rzeczy, to spieszę z odpowiedzią. Hogwarts Legacy zaskoczyło mnie nie raz tym, jak brzydkie lub niedopracowane rzeczy wrzuciło nam jako opcje ubraniowe. Okulary z oczami są na pierwszym miejscu mojej osobistej top listy najokropniejszych ciuchów z tej gry. Niemniej peleryny, które zatrzymały się na stałe w środku ruchu powiewania na wietrze, też nie robiły dobrego wrażenia.

Jak to w RPG-ach bywa, im więcej mamy na sobie, tym lepsze statystyki możemy uzyskać. Mimo to na łatwym poziomie (o tym, dlaczego warto grać na łatwym posłuchacie w naszym podcaście) mogłam spokojnie odpuścić sobie najbardziej szkaradne elementy, jak przykładowo okulary, i cieszyć się ładniejszą postacią. I żeby nie było, nie mam nic do okularów jako takich. Po prostu te w magicznej grze były brzydkie, a nieraz wręcz krindżowe.

Hogwarts Legacy - na grafice widzimy kobietę siedzącą w różowym czarodziejskim kapeluszu, w zielonym płaszczu i z dziwnymi okularami na oczach

Na pewnym etapie zaczęłam często trafiać na powtórki tych samych ubrań, ale o różnych statystykach. Raz miałam aż 4 identyczne pod kątem wizualnym szaliki, mimo że ogólnie w grze modeli było znacznie więcej do wyboru. Nie jest to dla mnie wielkim minusem, ale jak widać, zapisało mi się w pamięci, mimo że samą produkcję skończyłam w maju.

Nieco immersji odbierało mi też to, że tylko ja w całym Hogwarcie i okolicach dbałam o to, by ubrania odpowiednio mnie chroniły. Wszyscy uczniowie kulturalnie chodzili w szatach swoich domów. NPC-e spotykani w okolicy również wydawali się dość elegancko ubrani, nawet jeśli była to bardziej casualowa elegancja. Nikt nie nosił okropnie wyglądających okularów ze zwierzęcymi oczami czy podartych kapeluszy. Nie zaprzeczę, że dzięki temu wszystko wyglądało normalniej i przyjemniej, ale jednocześnie odbierało mi to trochę realizmu. 

Hogwarts Legacy - nauka pojedynków, dwóch uczniów stoi na dwóch końcach specjalnego podium do walk magicznych, obok nauczycielka

Dlaczego fabuła Hogwarts Legacy nie jest majstersztykiem…

Jak każda gra, Hogwarts Legacy ma swoje mocne i słabe strony. Jednak fabuła zdecydowanie zalicza się do tych, których nie możemy ocenić jednoznacznie negatywnie lub pozytywnie. Niektóre elementy, jak chociażby linia drugoplanowych misji z udziałem Sebastiana, są pod kątem historii i dialogów rozpisane perfekcyjnie. Genese Davis, odpowiedzialna właśnie za opracowanie tego wątku, zrobiła naprawdę świetną robotęPrzygody, które odbywamy razem z Nati, też szczerze uwielbiałam – nie wiem nawet, czy nie bardziej niż Sebastiana. 

Bolączkę stanowi jednak główna fabuła. Nasz bohater lub bohaterka zostaje klasyczną Mary Sue, która z nikomu nieznanej niepozornej postaci nagle staje się bohaterem lub bohaterką Hogwartu. Przypomnijmy, że zaczynamy jako pięcioroczniak nieznający podstawowych zaklęć. Czego nas uczyli w szkole przez te cztery poprzednie lata? Chyba magicznego TikToka. Z czasem dokonujemy kolejnych niesamowitych osiągnięć, a otoczenie postrzega nas jako herosa lub heroinę i zleca kolejne zadania, które na pewno tylko my umiemy wykonać. Wiem, tak jest w wielu RPG-ach, ale w tych najlepszych taki stan rzeczy jest odpowiednio uargumentowany przez lore. Tutaj absolutnie nie, skoro dopiero uczymy się wielu czarów opanowywanych na co dzień przez pierwszoroczniaków, a do kompletu władamy starożytną magią, która nawet nie wiemy, jak do końca działa. Informatyk powiedziałby: „działa to działa, po co drążyć?”. Ja zaś siedzę i zastanawiam się, gdzie tu logika. 

Hogwarts Legacy - bohaterka stoi tyłem do kamery, pod stopami ma mapę Hogwartu pod przeszkloną podłogą, a na końcu dużego pomieszczenia widać cztery duże portrety byłych profesorów Hogwartu

…mimo że być nim mogło?

Historia prowadzi nas przez cztery etapy, z których każdy zakończony jest specjalną próbą. Największe wrażenie zrobiło na mnie zdecydowanie trzecie wyzwanie. Różniło się od innych nie tylko kolorystyką, gdyż graliśmy w odcieniach czerni i bieli, lecz także wykorzystywanymi mechanikami. Minusem było tylko to, że zarówno trzeci, jak i czwarty etap wydawały się mocno pospieszone w stosunku do dwóch pierwszych. 

Tutaj możliwe, że ponownie moja ocena będzie różnić się mocno od Waszej przez to, że świadomie zbaczałam w nieznane rejony mapy i eksplorowałam je wcześniej, niż doprowadziły mnie w nie misje. Zakładam, że to wpłynęło na moje odczucie postrzegania długości kolejnych etapów gry. Rozmawiałam jednak z siostrą, która bardziej skupiła się na głównej osi fabularnej, zamiast chaotycznego zwiedzania okolicy, i zgodziła się, że końcówka wydawała się zdecydowanie pospieszona. Obie odniosłyśmy wrażenie, jakby twórcom nagle skończyły się pomysły na to, co jeszcze można na tym etapie zrobić. W efekcie, gdy nadchodzi koniec części fabularnej – gdyż tak, po niej możemy dalej eksplorować świat – obie nie czułyśmy satysfakcji, a odrobinę rozczarowania, że to już

Hogwarts Legacy - na screenshocie widzimy okno zasadzania rośliny w grze i pokazany postęp wzrostu i pozostały czas

Niewykorzystany potencjał uniwersum 

Czy zastanawialiście się kiedyś, co by było, gdyby Tom Riddle nie został Voldemortem? Albo gdyby Snape nie okazał się Śmierciożercą i nie zabił jednej z najważniejszych drugoplanowych postaci? W całym uniwersum Harry’ego Pottera wybory moralne miały ogromne znaczenie. W grze jednak… nie mają znaczenia. Nie istnieją. Najbardziej zabolało mnie to przy czarnej magii, której nie mogłam się nie nauczyć, chcąc zgłębić historię Sebastiana. Żałowałam, że nie mam możliwości odmówienia opanowania kolejnych zaklęć. Stosowanie ich w świecie również nie niosło za sobą większych konsekwencji. Podobno, bo sama tego nie próbowałam, można było rzucić Avadą Kedavrą tuż przed samym nosem jednego z profesorów… i świat na to niespecjalnie reagował. 

Podobnie odczuć można brak mechaniki zdobywania lub tracenia punktów domu, które mogłyby zmotywować graczy do rywalizacji z NPC-ami w różnych minigrach. Zabrakło mi też faktycznych konsekwencji przyłapania nas na nocnych eskapadach w tych częściach zamku, w których teoretycznie nie powinniśmy się o tej porze znajdować. W książkach czy filmach, jeśli zostalibyśmy złapani, stracilibyśmy część punktów naszego domu. W grze… nic takiego. 

Hogwarts Legacy - widzimy ciemny las, a w środku niego stolik na romantyczną kolację oświetloną lewitującymi w powietrzu świecami

Dostałam list z Hogwartu, zanim skończyłam 30 lat. Finalne wrażenia z Hogwarts Legacy 

Czas na pytanie, na które w dużej mierze miała odpowiedzieć powyższa recenzja, czyli: Czy Hogwarts Legacy mimo swoich wad jest dobrą grą? Tak. Fabuła, nawet biorąc pod uwagę nagłe gwałtowne popchnięcie do przodu, jest w porządku. Przewidywalna do bólu i bez żadnych zaskoczeń, ale w porządku. Bohaterowie też mają to coś, co sprawia, że chcemy wchodzić z nimi w interakcje i odkrywać ich historie. Przywiązujemy się do nich i chcemy im pomagać. Świat gry także zachwyca, bo jest po prostu przepiękny wizualnie. Znajdziemy w nim góry, lasy, jaskinie, a nawet nadmorskie plaże. Dużo w nim atrakcji tego samego typu i questów kurierskich. Nie są one nijak obowiązkowe, więc jeśli nam się nie podobają, to większości w ogóle nie musimy ich wykonywać.

Bugów też nie pamiętam poza jakimś pojedynczym zaklinowaniem się w zaułku jaskini – pech chciał, że wśród pająków, których się boję, ale na szczęście przeładowanie gry rozwiązało problem. Niemniej sama wykupiłam sobie dostęp na 72 godziny przed oficjalną premierą i widać było, że twórcy potraktowali te trzy dni jako dodatkowy okres próbny, a graczy jako płacących im testerów. Produkcja bowiem dosłownie leżała pod kątem optymalizacji. Patch premierowy rozwiązał ten problem, niemniej pierwsze złe wrażenie pozostało. Nie po to płaciłam więcej, by dostać słabo działającą grę przy karcie RTX 2060 Super i 16 GB RAM-u.

Hogwarts Legacy - na screenie widzimy wejście do jaskini i wokół niego liczne tabliczki mówiące, by uważać na pająki

Połowę gry ograłam w lutym i marcu, drugą połowę zaś dopiero w maju. Przez te dwa miesiące nie czułam potrzeby powrotu do Hogwartu. Jednak gdy już wróciłam, to spędziłam w nim dosłownie cały weekend. To dla mnie coś ważnego, ponieważ wiele dużych RPG-ów porzuciłam niedługo po rozpoczęciu, mimo że naprawdę mi się podobały. Obecnie albo do nich wracam raz na rok, albo minęło już kilka lat, od kiedy mieliśmy ostatnią styczność. A ja wciąż sobie obiecuję, że ponownie je odpalę… Tutaj zajęło mi to tylko dwa miesiące i grę faktycznie ukończyłam.

Wiadomo też, że Avalanche Studios pracuje już nad sequelem. Czy uda im się naprawić błędy jedynki? Trzymam kciuki.

Scroll to Top