Pierwsza zasada każdego lekarza: nie działaj na szkodę. Czasami to nie takie proste, co pokaże Wam ta krótka recenzja z playtestu Do No Harm.
Do No Harm to gra w produkcji Darts Games – niewielkie, 15-osobowe studio z Azerbejdżanu podjęło się stworzenia gry o doktorze, który przybywa do dosyć… osobliwej wioski, aby zgodnie z przysięgą Hipokratesa nieść pomoc potrzebującym. Ale tutaj oprócz wyprysków czy gorączki, dzieje się coś więcej. I choć Do No Harm ogrywałam na razie w formie playtestu, to mam nadzieję, że poniższa krótka recenzja zachęci Was również do zapisania się na ogrywanie.
Kiedy Lovecraft siada nad sudoku
Gracz wciela się w rolę doktora, który skuszony wysoką pensją, postanawia opuścić wygodne miasto i przeprowadzić się na wyspę. Jako biuro ma mu służyć stara rudera, pozostawiona przez swojego poprzednika. Nie trzeba nawet sprawdzać tagów, aby rozpoznać subtelną nutę Innsmouth – fani Lovecrafta już serdecznie się uśmiechną.
Na czym polega praca lekarza, wie każdy – po pierwsze, nie szkodzić. Zatem do roboty, trzeba wyleczyć pacjentów! Ale… Co to za zakłócenia na ekranie? A ta macka to po co tu? Przepraszam uprzejmie, ale chyba się pani na pół rozpadła, proszę podłogi nie zachlapać! Tylko jak dobrać dobre lekarstwo, a co ważniejsze: jak dobrać jego ilość?

Jedna księga, by wyleczyć ich wszystkich!
Skąd wiedzieć, jak leczyć tych biednych ludzi? Na szczęście nasz poprzednik pozostawił do dyspozycji swoje kompendium wiedzy. Poszczególne leki działają na symptomy o podłożu sercowym lub żołądkowym, a te mają jeszcze swoje podtypy. Na podstawie opisu dolegliwości pacjenta trzeba odpowiednio dobrać remedium. Krew, flegma, żółć? Coś pomoże z pewnością, byle tylko nie zabić.
Z upływającymi dniami arsenał leków czy narzędzi do stawiania diagnozy rozszerza się: od prostego wyboru medykamentu, przez dobieranie odpowiedniej dawki, aż do użycia Koła Humoru. Trzeba jednak być ostrożnym, ponieważ nie każdy pacjent może przyjąć duże ilości leków, więc pomyłka może być brzemienna w skutkach i cóż – niemożliwa do odwrócenia.

A skąd mam wiedzieć, czy jest dobrze, czy niedobrze?
Dosyć łatwo rozpoznać skuteczność naszego leczenia. Jeśli jest właściwe, to skóra pacjenta stanie się jaśniejsza, a sam zainteresowany nam to oznajmi. Gdy robimy coś źle, to cóż… Spływające krople potu i mało przyjemne komentarze też nam to zasygnalizują.
Co więcej, dostajemy do dyspozycji urządzenie, które wykrywa stan pacjenta i jego status zmienia się zgodnie z naszymi działaniami. Dosyć logicznie – gdy dochodzimy do powiadomienia “Bardzo chory”, to zdecydowanie nie idzie nam dobrze.
Pierwsze kroki, a już zasuwa!
Gra jest obecnie w fazie playtestów, a dostęp do nich jest na personalne zgłoszenie do devów przez kartę Steama.
Jako fanka Lovecrafta i mitów Cthulhu nie mogłam przepuścić takiej okazji. Grafika jest prosta i mroczna, a udźwiękowienie wprowadza niesamowicie przyjemny klimat. Choć widać, że gra jest w trakcie tworzenia, miałam niesamowitą frajdę, ogrywając ją. Ogromnym plusem jest fakt, iż twórcy na bieżąco słuchają informacji zwrotnych od testerów i starają się poprawiać grę według oczekiwań odbiorców.
No, to czekając na kolejne poprawki i pełną wersję gry, wracam do łowienia rybek w równie lovecraftowym Dredge.