John Wayne polubiłby tę grę. Rosewater – recenzja gry

Recenzja Rosewater - komiksowy styl obrazka, kobieta patrzy w bok

Poprzednia gra studia Grundislav Games ukazywała zgniłe zakamarki rozwijającego się miasta. Rosewater uderza w zupełnie inne tony. Nasza recenzja Rosewater postara się dać odpowiedź na to, dlaczego warto poznać krainę Vespucci od innej strony.

Harley Leger, znana niegdyś pod imieniem „Spitfire” Harley, jest byłą pięściarką i awanturniczką, obecnie zaś pracuje jako początkująca dziennikarka. Wyjeżdża do odległego miasteczka Rosewater, by tam spróbować swych sił w pracy z piórem. Na miejscu czeka ją pierwsze zlecenie – artykuł na temat przebywającego w okolicy showmana, niejakiego „Gentlemana” Jake’a Ackermana. Harley bierze do ręki notes i uzbrojona w dobry humor oraz cięty język wyrusza na poszukiwanie gwiazdora. W ten sposób twórca Rosewater, Francisco Gonzales, zaczyna historię, która doskonale pasowałaby do znakomitego cyklu nowel braci Coen pt. Ballada o Busterze Scruggsie – więcej o tym w poniższej recenzji.

Rysunek przedstawia scenę w teatrze i mężczyznę stojącego przed dliżansem.

Trochę western, a trochę nie

Rosewater składa się z trzech etapów. Klamrę narracyjną stanowią dwa miasta, natomiast pomiędzy nimi gros gry zajmuje podróż przez całą Vespuccię. To tytuł z elementami powieści drogi, miejscami dramatycznej, czasami onirycznej, ale przede wszystkim niezmiernie wciągającej. Vespuccia to oczywiście takie dziewiętnastowieczne Stany Zjednoczone, z nierównościami społecznymi i jedyną w swoim rodzaju romantyczną ideologią kraju, w którym wszystko jest możliwe.

Gwałtowny rozwój przemysłu ma tutaj dodatkowe podłoże w postaci nowo odkrytej technologii aetheru, która nadała Rosewater klimatu steampunkowego. Zamiast powozem bohaterowie podróżują zatem czymś w rodzaju zmechanizowanego wagonu kolejowego, który nie potrzebuje torów, a w środku wygląda jak Orient Express, tyle że z dużą liczbą przekładni i rur. Aether jest bardziej wydajny od zwykłej elektryczności, ale to również energia wysoce niestabilna, o czym co rusz czytamy w lokalnych gazetach albo słyszymy z rozmów.

Wielki eksperyment z jego udziałem, na skutek którego zginęło kilka osób, stał się również centralnym wydarzeniem całej gry. Oto bowiem, odpowiedzialny za tragedię naukowiec, chcąc uniknąć ostracyzmu, wyjechał na prowincję, prosto do Rosewater. Harley natomiast zostaje przez „Gentlemana” Jake’a wynajęta do śledztwa związanego z domniemanym skarbem uczonego, który ma znajdować się w okolicy.

Grafika przedstawia mapę fikcyjnej krainy Vespuccia

Wiele dobra spod znaku Dzikiego Zachodu

Pogrywanie z westernową konwencją stoi tutaj na bardzo dobrym poziomie. Podczas podróży przez Vespuccię Harley i pięcioro jej towarzyszy wikłają się w różne intrygi, mieszają nos w nie swoje sprawy, pada ofiarą oszustów i przeżywa wiele mniej lub bardziej niebezpiecznych przygód. Rosewater to prawdziwy kalejdoskop dziwaków, ekscentryków, hochsztaplerów i szarlatanów. Fikcyjny Dziki Zachód zamieszkują sekty, wróżki, bandyci, imigranci uciekający przed wojną, podupadający aktorzy.

Nie mniej ciekawe są lokacje, które odwiedza Harley z przyjaciółmi. Muzea z kuriozalnymi eksponatami, wędrowne teatry, sielankowe wioseczki, wykopaliska archeologiczne: każde kryje w sobie jakiś sekret, ale zapomnijcie o dramatach rodem z The Last of Us (którego recenzję znajdziecie tutaj). Miejsca te opowiadają historie lekkie, czasami smutne, ale nie przybijające. Nawet jeśli sytuacja wydaje się beznadziejna, pełna pozytywnej energii Harley zrobi wszystko, co w jej mocy, by to zmienić.

Mocną stroną Rosewater są też dobrze zarysowane, ale nieprzesadnie komiksowe postacie towarzyszy Harley, z którymi relacje mają przełożenie na niektóre wydarzenia. Do tego dochodzi płynna animacja powstała dzięki pracochłonnej rotoskopii oraz pixel artowa grafika w stonowanych kolorach. Ale Rosewater to prawdziwy majstersztyk również pod kątem udźwiękowienia i mam tu na myśli przede wszystkim znakomitych aktorów głosowych. Dzięki nim leniwe wieczory przy ognisku mają odpowiedni nastrój, a dialogów nie mam ochoty przewijać. Stanowi to pewne zadośćuczynienie za niezbyt wysokich lotów zagadki.

Grafika przedstawia grupę ludzi siedzących wokół ogniska, w nocy.

Lekko, ale i łatwo

Rosewater to w końcu gra przygodowa. Zagadki, podobnie jak w Lamplight City, nie należą jednak do specjalnie trudnych, są nawet prostsze, ponieważ nie śledzimy ciągu zazębiających się misji składających się na jedną intrygę. Łamigłówki zdają się tylko pretekstem, by odrobinę zwolnić podróż przez zachodnią Vespuccię i przyjrzeć się nieco okolicy oraz życiu mieszkańców. Za to wielką zaletą tych zagadek jest fakt, że można je ukończyć na różne sposoby.

Mimo że Harley obraca się w towarzystwie ludzi skorych do rozwiązywania konfliktów za pomocą siły, sama praktycznie nie stosuje przemocy, a zamiast tego opiera się na swych talentach oratorskich. Jest to o tyle dobre rozwiązanie, że pasuje do jej nowego wizerunku i nie czyni z gry uciążliwej strzelanki. Bohaterka wielokrotnie zresztą powtarza, że awanturniczą przeszłość zostawiła daleko za sobą i nie ma zamiaru do niej wracać.

Grafika przedstawia zachód słońca nad skalistymi górami.

Doskonała pozycja dla wielbicieli klasycznych przygód. Rosewater – finalne wrażenia

Rosewater nie jest ani długą grą, ani specjalnie trudną. Ale dzięki temu, że przejście zajmuje jakieś 16 godzin, byłam w stanie objąć umysłem całą historię i tym bardziej ją docenić. Ma też ciekawe dialogi i iście filmowe sceny, których ciężar jest idealnie wyważony. Bawią bez poczucia żenady i wzruszają bez nachalności. To poza tym piękna w obserwowaniu gra, ponieważ rotoskopia nadała ruchom postaci niebywałej miękkości. Mam nadzieję, że Francisco Gonzales nie powiedział jeszcze ostatniego słowa na temat Vespucci.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top
Verified by MonsterInsights