Pamiętacie, jak Andrzej Sapkowski twierdził, że Wiedźmin wcale nie jest taki słowiański? Cóż, gdyby rosyjskie studio Morteshka próbowało powiedzieć coś takiego o swojej najnowszej produkcji – to nigdy by nie przeszło. Przed Wami recenzja Black Book – najbardziej słowiańskiej gry, z jaką miałam do czynienia.
Jakiś czas temu na naszym portalu pojawiła się bardzo pochlebna recenzja dema Black Book. Dziś przychodzę ja – cała na biało (a może czarno?), by powiedzieć Wam, czy pełna wersja wypada równie dobrze.
Mateczka Rosja
Aż do początków XX wieku samobójców chowano w niepoświęconej ziemi. Taki właśnie los spotyka narzeczonego Wasylisy – protagonistki Black Book. Zrozpaczona dziewczyna nie może – i nie chce – się z tym pogodzić. Postanawia zostać czarownicą. Odnajduje tytułową Czarną Księgę i jest gotowa zrobić prawie wszystko, by złamać jej siedem pieczęci. Wtedy bowiem księga spełni jej dowolne życzenie.

Tak właśnie rozpoczyna się przygoda pełna demonów, magii i rosyjskiego folkloru. Przygoda, w którą – muszę przyznać – bardzo łatwo wsiąknąć. To, co Black Book wyróżnia i co niewątpliwie stanowi największą siłę tej produkcji, to wspomniana już przeze mnie słowiańskość. Gra dosłownie nią ocieka. Zarówno główny wątek fabularny, jak i zadania poboczne właściwie zawsze mają jakieś powiązanie z rosyjskim folklorem. Przeciwnikami Wasylisy są przeważnie słowiańskie demony; nazwy i działanie zaklęć mają powiązania z pogańskimi lub chrześcijańskimi wierzeniami, a w dzienniku bohaterki odnajdziemy mnóstwo legend i opisów fantastycznych stworzeń. Gracze, którzy fascynują się słowiańską mitologią, nie będą mieli więc na co narzekać – Black Book stanowi w tym obszarze kopalnię wiedzy. I to podanej w bardzo ciekawy i przystępny sposób.
Gra stanowi źródło całkiem rzetelnych informacji nie tylko na temat folkloru, ale również tych dotyczących codziennego życia mieszkańców rosyjskich wsi pod koniec XIX wieku. Możemy nawet wziąć udział w ciekawej minigrze polegającej na graniu w tradycyjną karciankę o nazwie „Durak”.

I tak się powoli żyje na tej wsi
Akcja Black Book rozgrywa się na rosyjskiej wsi w czasach panowania carów. Wasylisa mieszka ze swoim dziadkiem, starym Egorem, który jest koldunem, czyli kimś w rodzaju miejscowego czarownika. Egor uczy wnuczkę fachu, a także służy jej pomocą zarówno w czasie poszukiwań pieczęci, jak i podczas bardziej przyziemnych zadań. Jako że Wasylisa jest czarownicą, a zatem Wiedzącą, mieszkańcy wioski często zwracają się do niej po pomoc. Prośby są różne – niektórzy będą chcieli, by bohaterka zbadała miejsce, w którym rzekomo grasują nieczyste siły, inni zażądają rzucenia klątwy na nielubianego sąsiada. To, czy dziewczyna zgodzi się pomóc – a jeśli tak, to w jaki sposób – zależy od gracza.

Gra posiada zarówno rosyjski, jak i angielski dubbing. Ci, którzy zdecydują się na drugą opcję, nie muszą się jednak martwić, że ominą ich niektóre ciekawostki związane z rosyjskim folklorem. Wszystkie imiona i nazwy demonów zachowują bowiem oryginalną wymowę. Co więcej, słowa, które mogą być niezrozumiałe dla zachodniego gracza, posiadają objaśnienia. Wystarczy najechać na nie myszką, gdy pojawią się w dialogu, lub sprawdzić ich znaczenie w dzienniku. Twórcy przygotowali też ciekawą nagrodę dla tych, którzy nie będą stronić od odwiedzania opcjonalnych lokacji – możliwość posłuchania pięknie wykonanych rosyjskich pieśni ludowych.
Co ciekawe, Black Book doskonale pokazuje, że rosyjski folklor wcale nie różni się znacząco od polskiego. Niejednokrotnie zdarzyło mi się uśmiechnąć, słysząc takie określenia jak „izba”, „czort” czy „rusałka”.
Pochwała prostoty
Black Book pod względem wizualnym prezentuje się niesamowicie i tym samym udowadnia, że gra wcale nie musi mieć realistycznej grafiki, by zachwycać. Myślę, że fenomen opowieści o młodej czarownicy polega między innymi właśnie na umiejętnym budowaniu klimatu, nie tylko za pomocą fabuły, ale też dzięki dobrze dobranej kolorystyce otoczenia i zabawie światłem.

Niestety, Black Book nie oferuje byt dużej swobody eksplorowania świata. Do kolejnych lokacji przenosimy się po wybraniu na mapce miejsca, do którego chcemy się udać. Tak naprawdę momentów, kiedy możemy samodzielnie sterować bohaterką, zbierać zioła i oglądać różne obiekty, jest bardzo niewiele i należą one wyłącznie do głównej ścieżki fabularnej – podczas wykonywania zadań pobocznych ich nie uświadczymy. Lokacje, które możemy wtedy zwiedzać, mimo że piękne, są ograniczone. Bardzo szybko napotyka się w nich na niewidzialną ścianę, więc nie ma dużego pola do eksploracji.
W pozostałych przypadkach widzimy jedynie ładny krajobraz, a to narrator opowiada, co się dzieje. Gracz za pomocą wyboru odpowiedniej opcji dialogowej decyduje, co chce zrobić (np. czy woli zmówić ochronną modlitwę, czy zaatakować demona).

Gdy papierowy RPG spotyka turową karciankę
Nie potrafię jednoznacznie określić, do jakiego gatunku należy Black Book. Przez obecność narratora, który przedstawia wydarzenia oraz skutki działań bohaterki, przypomina mi nieco papierowe gry RPG. Poza tym w trakcie rozgrywki możemy odblokowywać kolejne umiejętności, zwiększać poziom postaci i zdobywać nowe karty do swojej talii, którą wykorzystujemy w trakcie walki. Black Book ma też bowiem cechy karcianki. Walka odbywa się w trybie turowym. Wasylisa walczy za pomocą Czarnej Księgi. Ma do dyspozycji różne należące do niej karty, poprzez które rzuca zaklęcia – zarówno ofensywne, jak i defensywne. Jak na czarownicę przystało, bohaterka może też w trakcie walki używać rozmaitych ziół. Czasem pomagają jej też sojusznicy.
System walki jest satysfakcjonujący i całkiem widowiskowy. Żeby wygrać trudniejsze potyczki, trzeba się trochę nagłowić i opracować odpowiednią strategię. Tak jak wcześniej wspominałam – przeciwnicy Wasylisy to najczęściej demony. Nie oznacza to jednak, że mitologiczne stwory zawsze są wrogami bohaterki – niektóre z nich mogą jej służyć. Demony nie lubią się nudzić, dlatego jeśli nie chcemy, by dręczyły naszą czarownicę, musimy znajdować im zajęcia. Polegają one na uprzykrzaniu życia mieszkańcom pobliskich wsi – np. straszeniu dzieci, zsyłaniu chorób czy rozkradaniu dobytku wieśniaków.

Dobra czarodziejka czy zła czarownica?
W trakcie rozgrywki zdobywamy punkty doświadczenia, które prowadzą do zwiększenia poziomu postaci. Jak łatwo się domyślić, wyższy poziom skutkuje możliwością odblokowania nowych umiejętności.

Punkty doświadczenia otrzymujemy po ukończeniu zadania, wygranej walce lub po udzieleniu właściwej odpowiedzi na pytania, które zadają niektóre postacie niezależne. Najczęściej wiążą się one w pewien sposób z folklorem rosyjskim. Wasylisa niejednokrotnie musi wykorzystać swoją wiedzę, by wydedukować, co się wydarzyło lub jakie rozwiązanie w danej sytuacji będzie najlepsze. Aby znaleźć odpowiedź, należy uważnie obserwować otoczenie, słuchać rozmówców, a także czytać informacje zawarte w dzienniku. Muszę przyznać, że było to całkiem ciekawe urozmaicenie rozgrywki.

Do tej pory moja recenzja Black Book skupiała się głównie na słowiańskości. Jednak nie jest to jedyny element warty wspomnienia. Gra stawia przed nami także dylematy moralne. Z przykrością jednak stwierdzam, że zostały one potraktowane trochę po macoszemu. Najczęściej mamy po prostu do wyboru moralnie dobrą i moralnie złą opcję, a to, na którą z nich się zdecydujemy, nie ma zbyt dużego wpływu na dalszą rozgrywkę.
Niemoralne postępowanie zwiększa ilość grzechów na naszym liczniku – dosłownie. Interfejs zawiera fioletową ikonkę przypominającą trumnę, która symbolizuje przewinienia protagonistki. Najczęściej polegają one na zabieraniu pieniędzy lub przedmiotów, które nie należą do Wasylisy, lub pozwalaniu demonom, by uprzykrzały życie ludziom. Popełnianie grzechów bywa kuszące – zwiększa liczbę punktów doświadczenia bohaterki, przynosi korzyści finansowe i pozwala uniknąć bycia dręczoną przez demony.

Tak skonstruowany system moralności nieco mnie rozczarował – zyski z nieetycznego postępowania są bowiem całkiem spore, a negatywnych skutków popełnianych grzechów nie uwypuklono w dostateczny sposób. Moim zdaniem dużo lepiej działało to np. w Mind Scanners, gdzie nasze wybory realnie wpływały na dalszą fabułę, a postacie niezależne, którym wyrządziło się krzywdę, nie pozwalały tak łatwo o sobie zapomnieć, co potęgowało wyrzuty sumienia. W Black Book czegoś takiego zabrakło.
Black Book – finalne wrażenia
Dzieło studia Morteshka jest grą niesamowicie przyjemną w odbiorze. Mimo że fabuła nie jest zbyt skomplikowana, to magiczny klimat i mnogość przystępnie podanych informacji na temat rosyjskiego folkloru wszystko wynagradzają. Dodatkowo satysfakcjonujący system walki i intuicyjna mechanika sprawiają, że Black Book jest grą wciągającą i relaksującą.
Recenzja Black Book powstała dzięki uprzejmości sklepu GOG.com, w którym obecnie możecie kupić grę w cenie 89,99 zł.


