Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę. New World – recenzja gry

New World recenzja kapitan opętany

Czekałam na tę grę z niecierpliwością. I nadeszła raźnym krokiem, „tylko” z trzy razy przesuwaną premierą. Oto recenzja gry New World, zrodzona z mojej miłości do RPG.

Gry sieciowe od zawsze były ważne w moim życiu. Powiedzmy, że taka introwertyczka musiała dać upust swojej potrzebie kontaktów międzyludzkich, jednocześnie nie rezygnując z „siedzenia w piwnicy”. Internet wydawał się doskonałym na to miejscem. Ta recenzja niejako będzie trochę porównywać New World do innych mi znanych MMORPG. Ale do brzegu! Co takiego przygotowało nam Amazon Games?

Nowy Świat i nowe nadzieje

W New World rozpoczynamy naszą przygodę na wyspie Aeternum. Po burzliwej podróży nasz statek kończy swój żywot na nieznanej plaży pełnej półmartwych istot. Szczerze powiedziawszy, w historię zostałam wrzucona dość gwałtownie. Niezbyt rozbudowany wstęp nie dał mi zbyt wielu informacji, a po krótkim filmiku od razu wylądowałam w kreatorze postaci. W kwestii tego kreatora nie ma się co rozpisywać, bo choć mamy dość dużo opcji do wyboru, to wydają się one wyjątkowo do siebie podobne. Zresztą z ręką na sercu mogę powiedzieć, że w rozgrywce najczęściej w ogóle nie widać jak wyglądasz, bo albo masz na twarzy maskę, albo inne dziadostwo, które skutecznie zmienia aparycję.

Od samego początku byłam mocno zdezorientowana. To samo uczucie jednak towarzyszyło mi w każdej grze MMORPG, w którą do tej pory grałam, więc nie przejęłam się tym za bardzo. Przede wszystkim odbyłam krótki kurs poruszania się i walki. Samouczek wskoczył w momencie, gdy tylko moja noga dotknęła suchego lądu. W drugiej kolejności dostałam na chwilę ADHD. Nie mogłam wejść do gry i nie zajrzeć w każdy kąt i pod każdy kamień. Serio – przez pierwsze pół godziny siedziałam na początkowej plaży i próbowałam zepsuć grę. Wskoczyć tam, gdzie się nie da i wejść tam, gdzie nie wolno. Z żalem stwierdzam, że mi się nie udało. Poczytałam za to ciekawe dzienniki leżące na piasku. Sporo w nich spoilerów, a skoro recenzja New World nie powinna ich zawierać, daruję sobie ich streszczanie.

nagrody za podnoszenie poziomu
New World nagrody za podnoszenie poziomu.

Quo Vadis, czyli gdzie po mokrym leziesz

Przez następną godzinę latałam po mapie bez celu. Próbowałam ogarnąć, co mogę, a czego nie mogę. Zbierałam jakieś dziwne kamienie i wyrywałam przypadkowe krzaczki. Bo mogłam! Z czasem mój plecak powiedział (no on wcale nie mówił, ale wiecie, o co chodzi) „dość” i dostałam komunikat, że za dużo niosę. Ze smutkiem wywalałam mój w pocie czoła zbierany gruz.

Dotarłam w końcu do jakiegoś ogniska i zaczęła się rozmowa z moim pierwszym NPC. Od tej chwili poczułam się jak ryba w wodzie. Wiedziałam już, że dam sobie radę, bo przecież w podobny tytuł grałam nie raz. Potem się okazało, że przeceniłam swoje umiejętności. I to dość srodze. Ale do tego dojdę za moment.

Mapa, jak chyba w każdym MMORPG, jest dość ładnie opisana. W New World dzieli się dodatkowo na strefy, które są pod władzą jednej z obecnych w świecie frakcji. Niestety dla kogoś, kto nie znosi łazić pięćset razy w to samo miejsce, każda podobna gra będzie koszmarem. Teleporty są dość rzadko rozmieszczone, a mapa nie należy do najmniejszych. Zwiedzanie może i byłoby miłe, gdyby nie hordy nieumarłych, które nieustannie się odradzają. A one nie mówią na przywitanie „dzień dobry”, tylko bez ostrzeżenia wbijają widły pod żebra.

New World recenzja ekran ładowania
New World ekran ładowania, który pokazuje rzut na wyspę Aeternum

Kto mieczem wojuje… od nudy w końcu ginie

Wrażenia z walk w New World są dość standardowe. Mamy w grze dwa tryby – PvE i PvP. Tego drugiego nie mam włączonego, ponieważ nie lubię się pojedynkować. Natomiast potyczki ze środowiskiem są nieuniknione. Z początku system walki jest nawet ciekawy. Nie ma w New World zdefiniowanych klas postaci, więc teoretycznie możemy nieustanie zmieniać sposób ataku. W praktyce jednak w końcu przyjdzie nam wybrać dwa bądź maksymalnie trzy typy broni. Związane jest to z wkładaniem punktów w atrybuty – jak siła, celność, zwinność itd. Zbroje też często dodają jakieś bonusy do wybranych cech, więc trzeba przemyśleć, w których specjalizacjach chcemy się ostatecznie rozwijać.

Po jakimś czasie walka staje się jednak nużąca. Liczba specjalnych ruchów jest ograniczona do trzech, więc przez większość czasu po prostu nawalamy wroga, np. mieczem, i blokujemy jego ataki. Finezji tutaj nie znajdziemy. Sytuacja wygląda trochę inaczej w przypadku walki z innym graczem. Nie brałam w takowej udziału, ale byłam świadkiem kilku pojedynków. Ponieważ nie da się przewidzieć ruchów kogoś, z kim się wcześniej nie miało do czynienia, trzeba trochę pokombinować z atakami. Taka walka będzie tak nudna albo tak ciekawa, jak zaplanują ją uczestnicy.

Ekwipunek postaci
New World ekwipunek mojej postaci. Bieda, bo to dosłownie z początku rozgrywki.

Wojna z rana jak śmietana

O wpływy w strefach walczą ze sobą frakcje. Nie jestem pewna, ile jest ostatecznie tych ugrupowań, ponieważ na różnych światach mogą być inne bądź może ich być mniej lub więcej. Na tym, na którym ja sobie wesoło hasam, są trzy. Moja obecnie strasznie kuleje. Nie brałam udziału w wojnie, bo ze mnie straszny leszcz i prawdopodobnie umarłabym w pięć minut. Tutaj właśnie wchodzi moja złudna pewność siebie, że sobie poradzę. Okazało się, że większe bitwy są prawdziwym chaosem. Oczywiście dla mojej skromnej osoby. Inni wydawali się doskonale wiedzieć, co robią. Czytałam czat podczas wojny i próbowałam ogarnąć, co tam się dzieje. I byłam pełna podziwu, że ktoś w ogóle coś tam rozumie.

Niestety bitwę moja frakcja przegrała (pewnie to tylko dlatego, że ja nie brałam udziału) i wpływy w strefie zaczęły powoli przechodzić pod zwycięską flagę. Jednak nie wszystko jeszcze stracone, bo podobno szykuje się odwet. Czat po przegranej oszalał. Zaczęły się jakieś oskarżenia i szukanie winnego. Powstała nawet jakaś mikroopozycja. Ktoś kogoś zablokował, ktoś kogoś odblokował. No cuda! Zrobiłam sobie popcorn.

Kiedyś pewnie w końcu zacznę aktywnie wspierać swoich towarzyszy broni. Na razie próbuję zrozumieć, jak się unika ataków.

New World recenzja ognisko i odzyskiwanie przez postać sił
New World chillout przy ognisku. Czas odzyskać siły.

Questy? Jakie questy?

Każda recenzja gier RPG musi w końcu dojść do questów – a New World ma tutaj trochę za uszami. Niestety to, co mnie smuci najbardziej, to poboczne misje. W sumie te główne też. Problem leży w tym, że są niesamowicie sztampowe. Przynieś to, pozamiataj tam, zabij mi tego brzydkiego, złego, dużego wilka. Jeszcze nie mogę się z całkowitą pewnością wypowiedzieć, o czym jest ta gra, ponieważ obecnie jedyne co robię, to poboczne questy dla frakcji. A polegają one głównie na lataniu w te same miejsca i robieniu tych samych rzeczy. Czekam, aż zdobędę odpowiednio wysoką rangę, żeby tego dziadostwa już więcej nie robić.

Podejrzewam, że gra w dobranej ekipie wszystko zmieni. Tych, którym wydaje się, że można w MMORPG grać samemu, zapytam: a próbowaliście kiedyś samotnie wybrać się do lochu? Produkcje tego typu są stworzone właśnie pod kątem drużyny, a nie solowych wypadów. Jeśli cenisz sobie nieumieranie co pięć sekund, znajdź sobie towarzysza! Dodatkowo wszystkie durnowate misje nagle staną się przyjemniejsze. Taki bonusik. Od kiedy zresztą można przenosić się między serwerami, znalezienie odpowiednich znajomości przestało być trudne. 

Irytuje też to, że do pierwszego lochu trafia się dopiero około 25. poziomu. Jeśli dobrze liczę to niespełna 18 godzin grania. Czyli przez prawie dobę musisz robić głupie misje typu „zetnij mi pięć drzew, nadobna dziewojo, bo mi palec urąbał żuk gnojownik i nie mogę sam”. Litości! Obecnie maksymalny poziom postaci wynosi 60. Na moim świecie ten level ma już całkiem pokaźne grono ludzi. Nawet nie chce sobie wyobrażać, ile do bólu nudnych misji topowi gracze musieli już zrobić.  

Ekran wytwarzania ekwipunku
New World wytwarzanie rzeczy. Nie przebrnęłam nawet przez połowę dostępnych opcji.

No właśnie… Ludzie… – recenzja New World zmierza w ciemne strony internetu

W New World spotkałam na razie 4 typy ludzi. Pierwszy typ żyje tylko po to, żeby komuś uprzykrzyć dzień. Mam dwa przykłady. Jeden typ łaził za mną z pół godziny i dobijał na ostatniego hita wszystko, na co polowałam. Nie miał z tego nic ani nie pomagał mi go osłabić – po prostu zadawał ostatni cios. Drugi ziomek prowokował wszystkie potwory z okolicy, biegając wokół nich, a potem nonszalanckim ruchem naprowadził je wszystkie na mnie. Jak można się spodziewać, nie przeżyłam. Może sobie ktoś pomyśleć: „ale Shiyon! Przecież on mógł po prostu uciekać”. Też bym mogła to wziąć pod uwagę, gdyby po wszystkim nie odstawił wulgarnego gestu kucania nad twarzą pokonanego przeciwnika (kto wie, ten wie).

Drugi typ to ludzie, którzy mają mnie w totalnym poważaniu. Nawet jeśli będę się obok wykrwawiać, nie zrobią nic, aby mi pomóc. Wrażenia z tego typu interakcji są dość neutralne, a New World jest ich pełen. Nie zrobią też nic, żeby mi zaszkodzić, więc nie mam do nich specjalnego żalu.

Trzeci rodzaj to okazjonalni pomagacze. Jeśli zobaczą, że męczysz się z wrogiem, rzucą przyjazny buff albo pomogą Ci ogarnąć tłum wściekłych wilków. Po wszystkim każdy rozejdzie się w swoją stronę. Czasem dobry Samarytanin odda coś ze swojego składziku zbroi, jeśli zauważy marne wyposażenie osoby, której pomaga. Działa to, o dziwno, niezależnie od frakcji, więc swojego wybawcę możecie potem spotkać na polu bitwy, podczas której będzie próbował rzucić mniej przyjaznym buffem.

Czwarty typ to pozerzy. Łazili tacy za mną i usilnie próbowali wyrwać mnie z każdej opresji. Niby spoko, ale oczekiwali, że będę im wiecznie dziękowała za pomoc. Skąd ten wniosek? Ponieważ co rusz dostawałam teksty w stylu: „nie cieszysz się teraz, że z Tobą poszedłem?”. Szczęście, że tylko dwóch takich typów spotkałam.

Widok ze wniesienia
New World nostalgiczne spojrzenie na dolinę, w której za dużo razy umarłam.

New World – finalne wrażenia

Grafika jest piękna, a świat całkiem przyjemnie zaprojektowany. Muzyka może być, ale dopóki ktoś mnie o nią nie zapytał, to nawet na nią nie zwróciłam uwagi. Fanom MMORPG zdecydowanie spodoba się taka rozgrywka. Wiem, że z pewnością jeszcze nieraz wrócę do Aeternum. Wciąż nie mam dużego stażu w grze, ale mam nadzieję, że w przyszłości natrafię na więcej atrakcji. Mimo powtarzalnych misji jestem świadoma, że produkcje tego gatunku głównie opierają się na współpracy i nawiązywaniu kontaktów. A te elementy wydają się działać całkiem prężnie. Gra ma opcję również polskiego dubbingu, więc jeśli wolisz język ojczysty, to spokojnie możesz taką opcję wybrać.

Wygląda też na to, że w New World jest spora przewaga mężczyzn nad kobietami. Mam głęboką nadzieję, że pewnego dnia się to zmieni, ale póki co będę dzielnie krzewić miłość do MMORPG, szczególnie wśród płci pięknej. I Ciebie również zachęcam do zagrania w New World. Mam nadzieję, że spotkamy się gdzieś na wyspie przy entuzjastycznym penetrowaniu lochów.

postać na statku
New World pędzimy z wiatrem na wyspę Aeternum.

2 thoughts on “Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę. New World – recenzja gry”

  1. Ciężko się to czytało ze względu na fakt, że autorka wyraźnie ledwo liznęła gry. Pisze o rzeczach, o których nie ma pojęcia i wprowadza tym w błąd czytelnika. Szanuję za aspekt humorystyczny, ale nie tego oczekuje się po recenzji gry.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top