Nostalgiczny powrót po latach. Rayman 2 – recenzja gry

Grafika z gry Rayman 2

Czy gry z dzieciństwa zachowują swój urok po latach? Moja recenzja gry Rayman 2 spróbuje odpowiedzieć na to pytanie. 

Gdy słyszę wyrażenie „gra mojego dzieciństwa”, to od razu na myśl przychodzą mi przygody pewnego sympatycznego bohatera o szybkiej pięści i magicznych zdolnościach. Mianowicie produkcją, która jako pierwsza zdobyła moje serce, była przygodówka Rayman 2: The Great Escape od studia Ubisoft. Jak się dowiedziałam później, jest to druga część przygód Raymana, tym razem osadzona w trójwymiarowym świecie.

Przygodę zaczynamy z grubej rury, bo od porwania. Protagonista zostaje pozbawiony mocy oraz uwięziony przez okropnych robopiratów pod wodzą Admirała Brzytwobrodego, którzy zaatakowali jego krainę. Na szczęście Rayman ucieka, ale wciąż musi pozbyć się najeźdźców i uwolnić swoich przyjaciół. Wyrusza więc w niebezpieczną podróż, aby odzyskać pełnię swoich mocy oraz odnaleźć cztery tajemnicze magiczne maski. Rzeczone maski mają obudzić Polokusa, ducha wszechświata, który ostatecznie zgładzi bandę mechanicznych piratów. W tej recenzji powspominam mój pierwszy kontakt z grą Rayman 2 oraz przekonam się, czy produkcja zachowała swój urok po latach.

rayman 2 recenzja

Kiedyś to było…

Rayman 2 to zdecydowanie spora część moich pierwszych doświadczeń z grami czy z komputerami w ogóle. Kopię gry dostałam chyba od taty, bo była dodatkiem do któregoś numeru „CD-Action” z 2003 albo 2004 roku. Obok ekscytujących wyścigów w Need for Speed: Underground czy mniej lub bardziej udanych rysunków w Paincie, przygodówka Ubisoftu była tym, co trzymało mnie przy niepłaskim monitorze przez godziny. Jednak, jak to dzieciak, nie grałam zawsze tak „jak się powinno”.

Przykładowo kochałam jedną z pierwszych lokacji, w której protagonista mógł swobodnie pływać i nurkować w wodzie wolnej od piranii. Serio, po prostu się wirtualnie pluskałam i tyle mi wystarczało. Poza tym dalsze lokacje wydawały mi się zbyt straszne. Robopiraci czy piranie wzbudzały we mnie taką grozę, że czteroletnia ja wolała już utknąć w jednej lokacji. Ale i tak bawiłam się szampańsko. Bardzo lubiłam większość postaci – od protagonisty, przez jego najlepszego przyjaciela Globoxa czy pomocnego Murfiego, na zabawnych Teensies kończąc. Najbardziej jednak podobał mi się sposób, w jaki porozumiewają się bohaterowie Rayman 2. Mianowicie mówią oni jakimś fikcyjnym językiem, czasem jedynie wplatając pojedyncze angielskie słowa.

rayman 2 recenzja

Poza tym Rayman 2 jest dobrą pozycją dla młodszych graczy ze względu na prostotę zasad gameplayu. W czasie zabawy używamy dosłownie kilku klawiszy. Protagonista potrafi skakać, zrobić helikopter z włosów, a więc szybować, oraz atakować. Zbieramy też latające lumsy, oferujące tlen, punkty zdrowia czy magiczne zdolności. Rayman walczy przy pomocy swoich pięści, a jego umiejętności rozwijają się z czasem. Głównie jednak strzelamy magicznymi pociskami z różną mocą. Ponadto bohater potrafi łapać się za krawędzie, co często ratuje sytuację.

Z tym całym bagażem wspomnień i nostalgii usiadłam do gry już jako dorosła osoba. Co mnie zaskoczyło?

rayman 2 recenzja

Spojrzenie z nowej perspektywy

Znacie te memy „jak zapamiętałem grafikę z gier dzieciństwa vs jak naprawdę wyglądała”? Tutaj mamy podobny przypadek. Nie zrozumcie mnie jednak źle – Rayman 2 nie wygląda brzydko, wręcz przeciwnie. Po prostu w moich wspomnieniach wirtualna trawa była zieleńsza, a modele mniej kanciaste.

Tylko muzyka była tak dobra, jak ją zapamiętałam. Ogólnie udźwiękowienie tej gry stoi na bardzo wysokim poziomie. Już pomijając świetne utwory w ścieżce dźwiękowej, Rayman 2 raczy nasze uszy przeróżnymi pluskami, krzykami, zgrzytami, odgłosami kroków czy helikoptera. Wszystko idealnie wpasowuje się w klimat produkcji i zapewnia lepsze doświadczenie.

rayman 2 recenzja

Zaskoczył mnie fakt, że Rayman 2 to dosyć trudna gra. A może lepiej powiedzieć – wymagająca sporo precyzji. To jedna z tych starszych platformówek, które nie wybaczają większych błędów. Wykonasz skok z nieco innego miejsca na krawędzi mapy niż to wymagane? Sorry, ale spadasz w przepaść i zaczynasz od nowa. Niektóre walki i mechaniki nawet teraz wydają mi się może nie jakoś piekielnie trudne, ale nieco frustrujące. Jak przejazd po rzece lawy na wielkiej śliwie. Aby się poruszać na takim dziwnym pojeździe, Rayman musi strzelać do pobliskich ścian, aby się odepchnąć. Z połączeniu ze specyficzną kamerą oraz sporą ilością zakrętów i pułapek taki spływ może być wymagający.

Dodatkowo sprawy nie ułatwia fakt, że całe poziomy trzeba przejść za jednym zamachem. Jeśli wkurzeni umrzemy na kolejnym checkpoincie i wyjdziemy z danej lokacji, następnym razem planszę pozwiedzamy od początku. Teraz nie dziwię się, że jako dzieciak nie udało mi się nigdy dokończyć tej gry albo nawet dotrzeć do połowy. Pewnie wygrała ze mną frustracja. Albo przestraszyła mnie jakaś lokacja.

rayman 2 recenzja

Oczywiście obecnie Rayman 2 nie wydaje mi się zbyt straszny. Wciąż są lokacje czy postacie, które są dosyć upiorne i groźne. I nie polecam tej gry graczom z arachnofobią. Teraz nie boję się tego, co w dzieciństwie. Rozumiem jednak dlaczego niektóre elementy mogły wywoływać grozę u przedszkolaka. Choćby niebezpieczne piranie, które wyglądają bardziej jak istota z niskobudżetowego horroru niż rybka z produkcji dla młodszych.

Wyszedł obronną pięścią

Odłóżmy jednak teraz na bok nostalgię i miłe wspomnienia. Teraz chcę zastanowić się, czy Rayman 2: The Great Escape przetrwało próbę czasu. Przetrwało czy też nie przetrwało.

Zdecydowanie warto docenić oprawę dźwiękową. Mianowicie muzyka idealnie wpasowuje się w klimat każdej lokacji. Kiedy przemierzamy malownicze krajobrazy, melodia spowalnia i nieco usuwa się w cień; kiedy walczymy z przeciwnikami – podkręca grozę sytuacji. Myślę, że ścieżce dźwiękowej Raymana udało się to, do czego prawdopodobnie dąży większość produkcji. Bowiem podczas rozgrywki muzyka nie rzuca się bardzo w oczy (a raczej w uszy), nie dominuje, jest głównie tłem. Jednak kiedy słucham ścieżki dźwiękowej osobno, bezwiednie przypominam sobie większość lokacji czy wydarzeń związanych z danym utworem.

Całkiem dobrze postarzała się także oprawa graficzna. Oczywiście nie wygląda tak ładnie jak w moich podlanych nostalgią wyobrażeniach, ale jak na dwudziestoparoletnią produkcję, naprawdę jest nieźle. Ponadto uwielbiam designy postaci.

rayman 2 recenzja

Już sam protagonista ma łatwo wpadający w pamięć wygląd. Brak widocznych kończyn i szyi dodaje mu niepowtarzalności, a włosy zamieniające się w helikopter to jakiś przebłysk geniuszu i kreatywności. Nie wspominając o innych ikonicznych postaciach takich jak błękitny Globox czy Brzytwobrody z metalowym zarostem. Bohaterowie wyglądają może kreskówkowo, ale są zaprojektowani w naprawdę kreatywny i ciekawy sposób.

Muszę też docenić humor. Ponownie przywodzi on na myśl produkcje dla dzieci. Postacie podstawiają sobie nogi, kłócą się bezsensownie czy robią sobie psikusy. Grając w Raymana 2, może nie śmieję się na głos, ale z pewnością poprawia mi się samopoczucie.

Rayman 2 i wrażenia po latach

Myślę, że to był bardzo przyjemny powrót po latach. Udało mi się skonfrontować z własnymi wspomnieniami. Cieszę się, że pod warstwą nostalgii Rayman 2: The Great Escape to wciąż naprawdę dobra platformówka.

Nic więc dziwnego, że Rayman dostał kolejne gry. Mianowicie produkcja została odświeżona w dwuwymiarze w takich tytułach jak Rayman Origins czy Rayman Legends. Nawiasem mówiąc, obie gry również stały się sukcesem, ale to materiał na inny tekst. Na koniec chcę serdecznie polecić Rayman 2: The Great Escape i zachęcić Was do powrotów do swoich ulubionych gier z dzieciństwa.

Scroll to Top