Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie, co to będzie? Phasmophobia – recenzja gry

Phasmophobia recenzja urodziny

Ta gra to prawdziwy rarytas wśród horrorów. Zabawna, straszna i wymuszająca nieszablonowe myślenie Phasmophobia dopieści każdego fana zjawisk paranormalnych, a ta recenzja pokaże Ci, dlaczego.

Wielokrotnie w swoim życiu ogłaszałam wszem i wobec, że nie znoszę horrorów. Głownie dlatego, że nie znoszę adrenaliny. Mimo to okazuje się, że jedną z moich ulubionych gier jest tytułowa produkcja. Phasmophobia jest na tyle bliska mojemu sercu, że ta recenzja praktycznie sama się pisze. Pokażę Ci świat, który wywodzi się z mitologii, ale ma mało z nią wspólnego, dlaczego myślenie w tej grze jest wyjątkowo ważne i jak powtarzalna rozgrywka wciąż może być ciekawa. Oprócz tego poznasz sposoby na najdurniejszą śmierć w grze, kozaczenie, które źle się kończy i dowiesz się, jak daleko może zajść tchórz w Phasmophobii.

Czym jest Phasmophobia?

Przede wszystkim warto napisać, że ta gra wciąż jest w fazie testów. Stworzył ją jeden człowiek, więc jak możesz się domyśleć, błędów jest na pęczki. Teraz, gdy studio Kinetic Games urosło, postępy idą o wiele szybciej, jednak wciąż jest wiele do zrobienia. DK (tak przestawia się twórca gry), który jest odpowiedzialny za cały projekt, wpadł pewnego dnia na genialny pomysł. A co, jeśli w czasie rozgrywki będziemy mogli porozmawiać z tym, co nas chce zabić? Jak pomyślał, tak zrobił. Dzięki niemu mamy jedną z najlepszych interaktywnych gier typu horror.

Phasmophobia ma dość prostą mechanikę. Samotnie bądź w grupie maksymalnie czteroosobowej podróżujesz do kilkunastu miejscówek, gdzie masz tylko jedno zadanie – zidentyfikować ducha nawiedzającego lokację. Myślałam, że jestem raczej fanką gier strategicznych pokroju Crusader Kings III, ale wyjątkowo polubiłam i tę produkcję. Zamiast pokreślonych reguł ten tytuł prezentuje raczej twórczy chaos. Za pomocą konkretnych narzędzi masz znaleźć straszydło, ale kolejność, sposób użycia, a nawet samo w ogóle wykorzystanie tych urządzeń zależy od Ciebie. Możesz wejść do wybranego domu tylko z latarką i też wywnioskować z kim (czym?) masz do czynienia. Prawdopodobnie zginiesz tragiczną śmiercią, ale przynajmniej próbowałeś. Prawda?

Przyjazny Casper nie taki wcale przyjazny

DK miał w planach stworzenie przyjaznego ducha, który nie posiadałby morderczych zapędów. Ostatecznie jednak zrezygnował z tej opcji. I w sumie dobrze. Ma się lać krew, a nie, że urządzamy sobie piknik ze zjawami. Śmierć ma w tej produkcji bardzo wysokie prawdopodobieństwo wystąpienia. Phasmophobia to gra tego typu, że wrażenia ze spotkań ze światem paranormalnym nie są przyjemne. Duchy się z nami nie cackają w tańcu. Obecnie jest 21 typów straszydeł. Każdy z nich ma inne umiejętności i inaczej na nas poluje. Opisy z gry bywają niestety mylące i są niedokładne. Dopiero po przesiedzeniu dobrych kilkunastu godzin widzimy pewne schematy zachowania.

Ponadto zdarza się, że z jakiegoś powodu dostajemy nagle ducha, który w ogóle nie jest zgodny ze swoją podstawową charakterystyką. Jeśli nie uda Ci się zebrać wszystkich twardych dowodów, to jest spora szansa, że źle zaznaczysz zjawę i tym samym przegrasz sesję. Co za tym idzie, nie dostaniesz pieniędzy i doświadczenia. Na początku ten brak mamony boli najbardziej, bo kupujesz sobie za nią  nowy sprzęt. Na późniejszych etapach możesz sobie szaleć do woli. Studio ma w planach zmienić system zdobywania poziomów i kasy. Póki co jednak dość szybko zdobywa się kolejne levele.

Phasmophobia recenzja kamera

Recenzja recenzją, ale Phasmophobia musi popracować nad mechaniką

Wybierasz z listy budynek, do którego chcesz jechać. Sesję zaczynasz w ciężarówce, gdzie składowane są wszystkie zakupione przez Ciebie sprzęty. Na tablicy masz listę trzech zadań pobocznych, które przyniosą dodatkową kasę. Wybierasz sprzęty, których potrzebujesz, i ładujesz się na chama do lokacji. Latasz po pokojach niczym szaleniec w poszukiwaniu miejsca, gdzie bytuje sobie duszek. Jeśli go znajdziesz, to rozkładasz wszystkie sprzęty, które zapewniają Ci dowody i czekasz, co się wydarzy. Słowo klucz – jeśli. Możesz go nie znaleźć, a wtedy rozgrywka staje się sto razy gorsza. Na szczęście bardzo rzadko się to zdarza.

Jak już ogarniesz swoje dowody, zaznaczasz ptaszkiem w swoim dzienniku odpowiedniego ducha i zwijasz kram. Jeśli chcesz, możesz jeszcze zostać, porobić zdjęcia różnym fajnym rzeczom i dokończyć dodatkowe zadania dla większej kasy. Z czasem jednak duch jest coraz bardziej agresywny, ponieważ spada Ci zdrowie psychiczne (sanity). Im niżej spadnie, tym mocniej straszydło chce Cię udusić. Masz szansę podreperować swoją psychikę poprzez nażarcie się jakiś nieokreślonych tabletek. Tak. Branie narkotyków z nieznanego źródła to na pewno świetny pomysł – tak przynajmniej sugeruje gra.

Duch może Cię zabić jedynie podczas polowania. Polowanie polega na zamknięciu gracza w domu. Bez możliwości ucieczki, a czasami bez możliwości schowania się nieszczęśnik próbuje unikać widmowego mordercy za wszelką cenę. W momentach, kiedy jednak duch nie chce zabijać, po prostu Cię straszy. A uwierz mi, że robi to całkiem nieźle.

Problemem niestety jest wciąż bardzo drewniane sterowanie. Twoja postać będzie gliczować przez ściany i zachowywać się w sposób mało naturalny. Ponadto gra wciąż ma wiele błędów. Przez to mechaniki, które powinny działać bez zarzutu, nagle płatają nam figle. Musisz się uzbroić w cierpliwość i nie zniechęcać. Pod tymi wszystkimi problemami wciąż jest wspaniała rozgrywka. Liczę też bardzo, że w przyszłości studio przerobi te systemy, żeby wyglądały lepiej. 

A kto tutaj tak straszy?

Jak wspomniałam, jest 21 typów duchów. Na razie. Studio dość szybko wymyśla nowe rodzaje, a jeden jest straszniejszy od drugiego. Z ostatnią grudniową aktualizacją dostaliśmy kolejnego, którego nazwali mimikiem. Ten gamoń może i bardzo lubi udawać inne duchy. Wyobraź sobie, jaki to czasem chaos wprowadza.

Każdy z naszych niepożądanych gości ma dość sprecyzowane zachowanie i dowody. Wcześniej z tym zachowaniem to różnie bywało, ale im więcej aktualizacji, tym większą poprawę widzimy. Teraz faktycznie duchy robią to, co powinny. Na przykład banshee, zamiast wydawać nieokreślone dźwięki, najczęściej śpiewa podczas manifestacji. A demon zachowuje się niesamowicie agresywnie i praktycznie od wejścia do lokacji krąży wokół nas jak sęp. Generalnie po jakimś czasie w grze bez problemu zaczniesz identyfikować poszczególne zjawy.

Recenzja nie jest najlepszym miejscem do opisywania każdej z nich szczegółowo, szczególnie że Phasmophobia ma jednak dość pokaźną ich listę. Pamiętaj tylko, że bez względu na to, jakiego ducha spotkasz, możesz umrzeć szybciej niż zamówisz pizzę. Miej oczy dookoła głowy i patrz, gdzie biegniesz.

A gdzie się tak straszy?

Lokacji albo map, jak mówi się w fandomie, jest obecnie dziesięć: sześć małych, trzy średnie i jedna duża. Domy jednorodzinne to miejsca, w których warto zacząć zabawę w badacza zjawisk paranormalnych. Nie są one zbyt skomplikowane, mają maksymalnie jedno piętro, poddasze albo piwnicę. Każdy z tych budynków ma swoje plusy i minusy. W jednych łatwiej się schować, w innych łatwiej znaleźć pokój ducha. Ważne jest, żeby odkryć jak najwięcej pożytecznych rzeczy: miejsc, w których będą się pojawiać przeklęte obiekty lub szaf do schowania się. Ponieważ te domy są dość małe, duch będzie podróżował po całym obiekcie. Nawet jeśli jest na strychu, a my uciekniemy na drugi koniec pierwszego piętra, to wciąż może się do nas przypałętać.

Większe budynki, jak choćby opuszczone liceum czy więzienie, są na tyle duże, że nawet jeśli polowanie zacznie się w jednej części lokacji, możemy o tym w ogóle nie wiedzieć. Małe są wtedy szanse, że duch Cię znajdzie. No, chyba że naprawdę masz pecha. W dużych budynkach trudniej się schować, ponieważ nie ma szaf ani pokoi, do których duch nie wejdzie. Pozostaje nam uciekać, aż skończy się polowanie.

Twórcy całkiem fajnie zaprojektowali mapy. Domy są pełne bibelotów, więc ma się wrażenie, że faktycznie ktoś tam mieszka. Są nawet takie szczegóły, jak zdjęcia rodziny czy karteczki samoprzylepne na lodówce. Zostawione są też nieposprzątane talerze, a nawet telefony komórkowe. Wszystko to sprawia wrażenie, jakby ktoś w pośpiechu opuszczał lokację. Zupełnie jakby zobaczył jakiegoś ducha.

Większe mapy są już opuszczone, co naprawdę dodaje atmosfery grozy. Szczególnie, jeśli ktoś lubi przemierzać lokacje sam. Ja mam zdecydowanie za małe cojones, żeby takie cuda robić. Nawet chęć zadbania o to, żeby ta recenzja naprawdę pokazała, do czego zdolna jest Phasmophobia, nie wymusiła na mnie próby solowej gry na dużej mapie.

Phasmophobia recenzja czaszka na stole

Przeklęte obiekty i ich zabójcze zastosowanie

Phasmophobia obecnie nie dostaje wiele nowości, a ta recenzja opisuje jedynie stan rzeczy po grudniowej aktualizacji.  Co za tym idzie, ostatnie, co się w rozgrywce ważnego pojawiło, to tak zwane przeklęte obiekty. Mamy ich pięć – katarynkę, krąg przyzwania, karty tarota, nawiedzone lustro i ouija. Jak tylko studio wprowadziło je do gry, liczba śmierci nagle wielokrotnie się zwiększyła. Uważam to za doskonałą prowokację dla doświadczonych graczy i absolutne przekleństwo dla noobów.

Te obiekty w mniejszym bądź większym stopniu pozwalają na szybsze znalezienie pokoju ducha, wymuszenie pojawienia się zjawy czy sprowokowanie interakcji. W zamian zabierają lwią część naszego zdrowia psychicznego. Także możesz sobie przez sekundę zajrzeć w lustro, aby odkryć niekoniecznie miłego Caspra, i nagle słyszysz zamknięcie się drzwi wejściowych na kłódkę. To znaczy, że zaczęło się polowanie i jak nie weźmiesz dupy w troki, to umrzesz tam, gdzie stoisz.

Jeśli jesteś choć trochę ogarniętym graczem, to zanim zwiniesz interes, zdążysz zapewne zrobić artystyczne zdjęcie ducha. Nowi badacze zjawisk paranormalnych prawdopodobnie uciekną z krzykiem, wołając na pomoc matkę. Wiem. Widziałam.

Historyjek kilka na dobre zakończenie dnia

Czymże byłaby recenzja, gdyby nie śmieszne opowiastki, dzięki którym Phasmophobia będzie mogła ożyć w Twojej wyobraźni. Żebyś lepiej złapał atmosferę gry, pozwolę sobie przytoczyć pewne znane mi sytuacje. Raz zdarzyło mi się przeżyć zupełnie samej, po tym jak duch wymordował wszystkich w czasie tzw. chain hunt (polowanie, które następuje zaraz po innym polowaniu). Schowałam się jak ostatnia idiotka za firanką i zamknęłam oczy, marząc chwilowo o niewidzialności. Dla wyjaśnienia – nie można się chować za firanką, a zamykanie oczu… no cóż, nie muszę chyba tego tłumaczyć. O dziwo, kiedy podniosłam powieki, zobaczyłam piękny wianuszek martwych ciał dookoła mnie i ani śladu naszego prześladowcy. Przeżyłam, ale jakim kosztem.

Innym razem próbowałam dzielnie udawać pewną siebie i zgubić gościa z zaświatów, okrążając wyspę kuchenną. Menda zmieniała co chwilę kierunek ataku, więc skończyło się na tym, że przyspieszyła (duchy z czasem są szybsze, żeby nie można było uciekać w nieskończoność). Ostatecznie zginęłam niezbyt teatralnie. Przypominam, że gra wciąż ma strasznie drewnianą mechanikę poruszania się postaci. Dotyczy to również wyglądu zwłok. Po bliskim spotkaniu trzeciego stopnia z duchem wisiałam malowniczo w powietrzu z głową w ścianie i tyłkiem wypiętym w stronę kuchni. Ale za to jakie zdjęcia sobie ze mną można było potem cykać.

Miałam również ciekawy przypadek ucieczki, gdy w panice niechcący wywaliłam latarkę i utknęłam na ścianie pomiędzy kwiatkiem a otomaną. Na prostej, normalniej ścianie, bo w tym strachu zapomniałam, że przecież nie umiem przechodzić przez cegły. Nie wspomnę nawet, ile razy spaliłam niechcący wiązkę ziół do smużenia (smudge stick, czyli takie kadzidło), dzięki której miałabym okazję bezpiecznie uciec. Zamiast tego kończyłam z łapami ducha na szyi.

Jednak dzięki tej grze udało mi się trochę przyzwyczaić do strachu. Tchórz, niczym brzydkie kaczątko, zamienił się w trochę mniej strachliwe brzydkie kaczątko.

Phasmophobia recenzja ciało gracza

Phasmophobia – ostateczne wrażenia z rozmów z duchami

Nie ma możliwości, żebym dostatecznie nachwaliła tę grę. Mimo wciąż występujących nagminnie błędów i ciągle gnębiących produkcję problemów z optymalizacją Phasmophobia jest doskonałym tytułem dla wszystkich. Ci, co lubią horrory, ucieszą się z przerażającej atmosfery rozgrywki, a ci, którzy ich nie znoszą, nauczą się lepiej radzić sobie z nadmiarem kortyzolu.

Możesz mi uwierzyć, drogi czytelniku, że bez względu na wszystko, warto od czasu do czasu wybrać się ze znajomymi na paranormalną wyprawę. Mimo że ta gra pozbawiona jest właściwie muzyki, mimo że nie ma otwartego świata ani za wiele do odkrycia, znajdziesz satysfakcję w natychmiastowym rozpoznaniu ducha, gdy tylko wejdziesz do domu. Jest coś magicznego w świadomości, że ma się na tyle wiedzy o grze, by czuć się w każdej sytuacji pewnie.

To co? Widzimy się na którejś mapie?

 

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top