Łatwiej by było ubić smoka. Slay the Princess – recenzja gry

Smutna księżniczka, której grożą nożem

Stańmy razem przed wyjątkowym zadaniem. Zabij księżniczkę, Slay the Princess, uratuj świat i zostań bohaterem. Nic prostszego!

Kto to widział, żeby zabijać księżniczki? Księżniczki się ratuje, przecież to damy w opałach, najbardziej oklepany motyw w grach. Pierwsza zasada każdego super bohatera – RATOWAĆ NIEWIASTY. Chyba że to właśnie istnienie tej jednej niewiasty może spowodować zagładę ludzkości, absolutną anihilację, najstraszniejsze straszności i okropieństwa, jakie możecie sobie wyobrazić. W tym wypadku trzeba olać honor i zabić księżniczkę. Slay the Princess to wyjątkowe doświadczenie narracyjne, jakiego próżno szukać gdziekolwiek indziej, o którym opowiem Wam w tej recenzji i to bez spoilerów. Ta niezależna visual novela z elementami horroru od Black Tabby Games zostawia nas z emocjonalnym kacem, wrytych w ziemię, z duszą wyrwaną i pobitą w najbrutalniejszy sposób. A jednak z uczuciem spełnienia i doświadczeniem prawdziwie pięknej historii.

Jesteś na leśnej ścieżce

Przygoda zabiera gracza do lasu, gdzie zostaje postawiony przed dość niecodziennym zadaniem. Ma zabić księżniczkę, bo jak tego nie zrobi, to będzie koniec świata. Któż to widział, żeby dostawać takiego questa? Ale punkty doświadczenia to punkty doświadczenia. Na pewno jest jakiś bardzo ważny powód, żeby ubić dziewczynę. Tylko że jakoś nikt nam nie mówi jaki.

Zatem docieramy do księżniczki i dokonujemy pierwszego wyboru: wziąć broń czy nie? W tym momencie rozpoczynamy na dobre historię naszego bohatera i (nie)cnej niewiasty, która siedzi zamknięta w piwnicy i czeka. Na śmierć? Na wybawcę? A być może na uwolnienie z okowów?

Urocza, niewinna księżniczka

Już w zależności od tego, czy wzięliśmy przed spotkaniem do ręki nóż czy nie, sprawi, że księżniczka będzie miała do nas całkiem inny stosunek. Nie dziwię jej się, też bym reagowała nie najlepiej, jakby jakiś chłop wszedł do lochu, w którym siedzę Bóg wie ile, z ostrym narzędziem w łapie i nieznanymi intencjami.

Całość rozgrywki polega na tym, że ciągle powtarzamy nasze podejście do zabicia księżniczki, bo zasadniczo to nie takie proste. Zarówno uwolnienie jej, jak i zamordowanie tworzy nowe możliwości, otwiera nowe ścieżki, które możemy poznać. Gra jest bardzo regrywalna dzięki sporej liczbie wariantów jej przejścia i każdy może się w pełni różnić. Zawsze jednak zaczynamy na tej leśnej ścieżce, która prowadzi do domku, gdzie więziona jest księżniczka.

Rozmowa ze zdradzoną księżniczką

Głosy w mojej głowie

Przez cały czas towarzyszy nam nie do końca wszechwiedzący Narrator. Opisuje otaczający nas świat, odpowiada na nasze pytania i robi wszystko, żebyśmy na pewno wykonali zadanie. Jest w tym wręcz nachalny i oszczędny w szczegółach, jeżeli chodzi o to, co w całej historii się nie klei. Co właściwie oznacza koniec świata? Dlaczego księżniczka jest taka niebezpieczna? „Cicho, idź ją zabić”.

Poza Narratorem pojawia się również Głos Bohatera (ang. Voice of the Hero). Jak nazwa wskazuje, jest bohaterski, idealistyczny i uważa, że zabijanie księżniczki nie jest w porządku. Z czasem zyskujemy też nowych „towarzyszy” reprezentujących cechy, które przejawialiśmy podczas rozgrywki. Tak więc możemy słyszeć nawet jedenaście głosów, które kłócą się w naszej głowie, dają przeróżne pomysły i pomagają nam (lub szkodzą) w przemierzaniu świata gry.

Dzięki temu nie jesteśmy sami nawet przez chwilę, zawsze ktoś mówi. Czasami są żartobliwi, czasami mroczni, ich dialogi są fenomenalnie napisane, odegrane i bardzo wpływają na warstwę meta gry. Ustalone schematy rozgrywki są przełamywane przez komentarze i wtrącenia innych. Przypomina to mocno konwencję z Disco Elysium. Tam również cechy bohatera potrafiły do niego przemawiać, dzięki czemu cały czas prowadziliśmy ze sobą wewnętrzny dialog.

Fragment rozmowy z Narratorem w lesie

Przestańmy się krzywdzić

Na samym początku zanim jeszcze włączymy grę, pojawia się komunikat o tym, że jest to historia o miłości. Myślę, że to nadaje większej perspektywy naszym działaniom i sprawia, że podświadomie jednak nie chcemy zabijać księżniczki niezależnie od tego, czy jest dobra czy zła. Z czystej miłości, możemy jej wybaczyć, tak jak ona wybacza nam.

Jest za tym wszystkim głębsza historia, dlaczego musimy bez końca wyruszać do tego domku z okropną misją, jednak nawet bez tego zaczynamy czuć sympatię do księżniczki i naszego bohatera. Niektóre wersje wydarzeń są okrutne, bolesne, nie chcemy patrzeć, jednak musimy przeć dalej, aby dotrzeć do sedna, aby znaleźć wyjście z sytuacji, jakoś uratować ten świat, mimo że nie do końca wiemy przed czym.

Z czasem bohaterowie zaczynają sobie zdawać sprawę, że najgorsze co robią, to się nieustannie krzywdzą, a to do niczego nie prowadzi. Są zamknięci w pętli, z której nie mogą się wyrwać i cierpią z tak wielu powodów. Oboje są ofiarami i oprawcami, napędzają się nawzajem w spirali przemocy i nienawiści, ich słabości przejmują kontrolę i decydują za nich. Wyrwanie się i ujrzenie prawdy wydaje się niemożliwe, ale każdy kolejny element sprawia, że układanka staje się pełniejsza. Każda kolejna wersja wydarzeń poszerza nasze pole widzenia, zaczynamy rozumieć siebie, bohatera i księżniczkę.

Delikatna księżniczka

Horror na ekranie

Z racji że mamy do czynienia z visual novelą, Slay the Princess składa się z półstatycznych kadrów przedstawiających otoczenie, księżniczkę i nas samych. Wszystkie zostały narysowane ręcznie i utrzymane w czerni i bieli, z drobnym dodatkiem czerwieni przy krwawych scenach. Wygląda to obłędnie, płynnie poruszając się między baśnią a horrorem. Stale jesteśmy otoczeni niezwykłymi obrazami, które zatrważają lub dają nadzieję.

Co się nieczęsto zdarza w tym gatunku, cała gra jest w pełni udźwiękowiona aktorskim dubbingiem – klimatycznym, teatralnym, dramatycznym. Wspominałam już, że dialogi są świetnie napisane, a są do tego jeszcze lepiej odegrane. Czasami chcemy pytać o nawet najgłupsze, wydawałoby się, drobiazgi, byleby posłuchać fenomenalnej pracy Jonathana Simsa i Nichole Goodnight.

Proszę, nie rób tego. Slay the Princess – finalne wrażenia

Czuję ogromny smutek, gdy myślę o tej dwójce bohaterów, o tym, przez co musieli przejść, aby dotrzeć do zakończenia, jakie by ono nie było. I myślę, że każde jest satysfakcjonujące, jeżeli nie piękne, czułe i powodujące uśmiech po tej całej arii przemocy i bólu, którego doświadczaliśmy przez poprzednie godziny. Przygoda jest ciężka, ale warta poznania, zobaczenia tych przepięknych ilustracji, wysłuchania świetnych dialogów, zakochania się w księżniczce i jej rycerzu. Slay the Princess uwiodło mnie bez reszty, jest to jedno z najlepszych doświadczeń narracyjnych w moim życiu, co mam nadzieję udało mi się przekazać w tej recenzji.

Recenzja gry Slay the Princess powstała dzięki uprzejmości serwisu GOG.com.

Scroll to Top
Verified by MonsterInsights