Karcianka od Mega Crit Studios nie ma najłatwiejszego progu wejścia, jednak satysfakcja z końcowej wygranej jest warta zachodu. Jeśli nie chcecie wchodzić na Iglicę całkowicie na ślepo, mam dla Was mały poradnik przetrwania.
Dopiero planujecie pierwszą wspinaczkę na Iglicę? A może już próbowaliście ją podbić i dostaliście srogi łomot na dalszych poziomach? Niezależnie od tego, do której grupy należycie, ten poradnik pomoże Wam lepiej odnaleźć się w Slay the Spire. Zasady i podpowiedzi tutaj wymienione są na tyle uniwersalne, że powinny przydać się w większości podejść – choć oczywiście przez sporą losowość produkcji będzie trzeba je odpowiednio dopasować do każdej sytuacji.
Pamiętajcie, że najważniejsza jest frajda z rozgrywki – w Slay the Spire nie da się wygrywać bez końca, a każda porażka to cenna lekcja. Jeśli jednak chcecie zwiększyć szanse do maksimum, czytajcie dalej!
Analizujcie drogi na początku każdego aktu
Jak już wspomniałam, każda rozgrywka jest inna, bo wszystko w Slay the Spire jest generowane proceduralnie. Dlatego tak ważne jest, aby przy nowym podejściu dobrze przyjrzeć się temu, co na nas czeka. Przy rozpoczynaniu każdego kolejnego aktu rzućcie okiem na to, które ścieżki są dla Was dostępne – zawsze macie do wyboru co najmniej dwie, potem zazwyczaj dalej się rozgałęziają.
W dużej mierze sprowadza się to do tego, czego w danym momencie potrzebujecie najbardziej, a co może poczekać. Jeśli macie już solidną talię, to możecie raczej odpuścić sobie zwykłe walki na rzecz wydarzeń czy ognisk. Z kolei, gdy nie macie specjalnie dużo złota w sakiewce, może lepiej pokusić się o trasę z handlarzem umiejscowionym nieco głębiej. No i oczywiście nie zapominajcie o reliktach, bo w wielu przypadkach to właśnie one „robią” grę.
Nie bójcie się elitarnych wrogów
A skoro już o reliktach mowa, to musimy pomówić o elitarnych przeciwnikach. Wiele osób przeraża perspektywa walki z więcej niż jednym silniejszym wrogiem w ramach aktu. Prawda jest jednak taka, że dobra talia powinna świetnie sobie z tym poradzić, a gra jest zdecydowanie warta świeczki.
W normalnych rozgrywkach bez walk z elitarnymi praktycznie nie jesteśmy w stanie uzbierać wystarczająco dużo reliktów (no chyba że toniemy w złocie i kupujemy je u handlarza). Dlatego omijanie ich jest z reguły dość ryzykownym zagraniem. Jeśli macie sporo punktów życia i w miarę sensowną talię, koniecznie uwzględnijcie w swoich trasach właśnie elitarnych wrogów. Walki z nimi to też najlepszy sprawdzian dla Waszych buildów przed bossami.
Nie skupiajcie się zbyt mocno na punktach życia…
Wiadomo, że dbanie o zdrowie jest ważne. Jednak w przypadku Slay the Spire trzeba pamiętać, że obsesyjne skupianie się na punktach życia może przynieść więcej szkody niż pożytku. W obozach, poza odzyskiwaniem HP, możemy też ulepszać nasze karty (a z reliktami dochodzą jeszcze inne aktywności). I uwierzcie, że w wielu wypadkach to dużo lepsze rozwiązanie na dłuższą metę.
Przy odpoczynku zawsze odzyskujecie około 30% swoich punktów życia – jeśli więc do pełni HP brakuje Wam zaledwie kilku, to zwyczajnie nie warto i lepiej wykorzystać ten przystanek na coś innego.
Nie zapominajcie też o tym, że gra oferuje wiele innych sposobów na odzyskanie HP. Pancernik domyślnie odzyskuje 6 punktów życia pod koniec każdej walki, możecie spotkać też różne wydarzenia i, oczywiście, relikty.
… ani na jednym typie kart
Nie ma co się oszukiwać – dobra talia musi być zróżnicowana. Wiadomo, że każda strategia skupia się na innych aspektach, ale mimo wszystko musicie mieć na podorędziu przynajmniej kilka dopasowanych kart ze wszystkich kategorii. Bestiariusz w grze jest skonstruowany tak, by wymusić na nas szybką adaptację do nowych sytuacji.
Nie zbierajcie tylko ataków czy mocy, bo potem traficie na takiego wroga, który potrafi je dobrze skontrować. Przykładowo, jeden z bossów trzeciego aktu, Przebudzony, w pierwszej fazie przybiera na sile za każdym razem, gdy używamy jakiejś mocy. Trzeba więc być przygotowanym na taką ewentualność i, gdy widzimy na początku rozdziału, że to on na nas czeka, odpowiednio dostosować talię.
Dostosujcie rozmiar talii do strategii
To samo tyczy się zresztą samego rozmiaru naszej talii. W przeważającej części przypadków dużo bardziej opłaca się nam utrzymywać stosunkowo mały plik kart, żeby każda ręka była przydatna. Nie ma nic gorszego niż tura, w trakcie której nie możemy nic zrobić, bo bogowie RNG nam nie sprzyjali.
Tylko nieliczne strategie korzystają na taliach złożonych z trzydziestu i więcej kart i dodatkowo wymagają zazwyczaj specyficznych reliktów. Dlatego, o ile nie idziecie uparcie właśnie w tę stronę, szukajcie aktywnie sposobów na usuwanie niepotrzebnych kart. Poza niezawodnym handlarzem, możecie je znaleźć za sprawą wydarzeń lub, gdy dopisze Wam szczęście i znajdziecie Fajkę Pokoju przy ognisku zamiast odpoczynku.
Ostrożnie z pytajnikami
Nie da się zaprzeczyć, że pytajniki na mapach w Slay the Spire zawsze dają największy dreszczyk emocji. Co tym razem na nas czeka? Dodatkowa skrzynia z reliktem, jakieś wydarzenie, a może tylko kolejna walka z przeciwnikiem? Jednak pamiętajcie o tym, że, jak sugeruje sama ikonka, wejście do takiego pomieszczenia to zawsze spora niewiadoma.
Owszem, wiele wydarzeń w grze jest wartych podjęcia tego ryzyka, jednak niewiele trzeba, żeby się na tym przejechać. Jeśli posiadacie Bransoletkę Juzu, to raczej nic strasznego Was nie spotka, jednak w przeciwnym wypadku lepiej mierzcie siły na zamiary. Wiele razy w trakcie moich rozgrywek wchodziłam w pytajniki, mając zaledwie kilka punktów życia, a potem czekał tam na mnie wyjątkowo ciężki wróg. Jak możecie się domyślić, wtedy właśnie moja przygoda się kończyła. Dlatego czasami lepiej wiedzieć, co czeka na nas na danym poziomie niż pchać się w nieznane.
Pijcie mikstury – kurząc się w sakwie, Wam nie pomogą
Podczas rozgrywki, poza kartami i reliktami, zbieramy też rozmaite mikstury. Mniej lub bardziej rzadkie, wszystkie mogą odwrócić losy starcia na naszą korzyść, gdy w odpowiednim momencie ich użyjemy. Słowo klucz: użyjemy.
Zbyt często widziałam, jak gracze i graczki trzymali wyjątkowo potężne eliksiry „na czarną godzinę”, a potem spadali z Iglicy na tyłek. Naprawdę, nie bójcie się używać tych jednorazowych przedmiotów. Co jakiś czas trafiają się kolejne, zawsze możecie też kupić je u handlarza. Pamiętajcie też, że walki w tej grze są wyjątkowo zróżnicowane i to, że przy jednej z potyczek dana mikstura sprawdzi się idealnie, to nie znaczy, że tak będzie zawsze.
Pogódźcie się z przegrywaniem
Ta rada, choć ostatnia, jest kluczowa, żeby Wasza przygoda ze Slay the Spire nie skończyła się ze łzami w oczach i zniszczonym sprzętem. Jak w większości gier z gatunku roguelike, tutaj przegrywanie jest częścią procesu. Nie zawsze uda się zebrać wszystkie potrzebne rzeczy do zaplanowanej strategii. Innym razem boss idealnie kontruje naszą talię, a my nie mamy już czasu i zasobów na przerobienie jej. A czasami mamy po prostu pecha.
Nie pozwólcie jednak, by Was to zdemotywowało. Kombinujcie, budujcie nowe, nieoczywiste synergie. Eksplorujcie trasy, które na pierwszy rzut oka wydają się bezsensowne. Nierzadko ryzyko może się opłacić, ale ostatecznie to Wy musicie zdecydować, czy warto w danej chwili je podjąć.
Eksperymentujcie!
Mam nadzieję, że powyższe porady pomogą Wam nieco lepiej planować kolejne podejścia. Jako że nie ma dwóch takich samych rozgrywek, tak i realizacja tych wskazówek za każdym razem będzie nieco inna. Przede wszystkim jednak życzę Wam dobrej zabawy i mnóstwa satysfakcji. I pamiętajcie – tak, jak już pisałam w recenzji Slay the Spire, nie od razu idealną talię zbudowano.